Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34. Miłość i seksy

Zostawiliśmy Lily i mojego brata samych sobie. Niech sobie razem rozmawiają, wyznają sobie miłość albo się ruchają, co tam wolą, nie wnikam. Ja mam teraz swojego Jokera i wreszcie nie umieram z nudów, kiedy oni są sami ze sobą. Nigdy nie skarżyłam się na to, nie byłam zazdrosna ani nic w tym stylu. Rozumiałam, że przecież są parą, kochają się, i to logiczne i w pełni zrozumiałe, że chcą spędzać czas sam na sam, tylko we dwójkę, we własnym towarzystwie, żeby się sobą wzajemnie nacieszyć. Tylko po prostu było mi zwyczajnie, po ludzku przykro, że się nudziłam i nie miałam co ze sobą zrobić...

Ale teraz miałam przy sobie Jokera! Zabrałam go zatem ze sobą, kiedy postanowiłam zostawić mojego brata i jego Lily samych. Wzięłam Jokera do jednego z pomieszczeń w naszym cyrku, i dopiero tam się zatrzymałam, puściłam go i odwróciłam się do niego, z szerokim bananem na ryju. Joker jak zwykle zmierzył mnie swoim poważnym, pełnym powagi spojrzeniem. Poważnie, w jego spojrzeniu jest tyle powagi, że jak najbardziej można je określić poważnym spojrzeniem z powagą. Normalnie nie wiem, czy ten człowiek kiedykolwiek jest w pełni wyluzowany, ale to była jedna z rzeczy, które mnie w nim pociągały. Po pierwsze, ciekawiła mnie i w jakiś sposób kręciła ta jego powaga. Po drugie, nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności, jaką było testowanie granic jego wytrzymałości. Kiedy straci swoją cierpliwość i przestanie być taki poważny? Próby wyprowadzenia go z równowagi były przezabawne! Tak więc tym razem Joker po raz kolejny zmierzył mnie swoim poważnym spojrzeniem, i właśnie to spowodowało u mnie pojawienie się uśmiechu.

- Co cię tak bawi? - spytał Joker, pocierając rękę, za którą go wcześniej złapałam. Wzruszyłam ramionami.

- Ty - odparłam bez zbędnych ceregieli. Joker przewrócił oczami, po czym do mnie podszedł i z powrotem skupił na mnie swój wzrok.

- Co ty w ogóle tak nagle stamtąd wybiegłaś? I musiałaś mnie chwytać tak mocno? - zapytał. Tym razem to ja przewróciłam oczami i ponownie chwyciłam go za rękę, którą pocierał, i za którą ciągnęłam go wcześniej przez korytarze naszego cyrku.

- Weź się jeszcze popłacz jak pizda, pizdusiu - odparłam. Joker spiorunował mnie spojrzeniem.

- Wyrażaj się! - zawołał.

- Wyrażam się, tylko nieładnie! - odparłam, po czym zaczęłam się śmiać. Joker ponownie spiorunował mnie wzrokiem. Rozbawił mnie tym jeszcze bardziej. Zaczęłam się śmiać, podczas kiedy on cały czas patrzył się na mnie z powagą i wyczekiwaniem. Oparł ręce na biodrach.

- Widzę, że się świetnie bawisz. Moim kosztem - stwierdził. W końcu jakoś byłam w stanie się uspokoić i tylko głupio się uśmiechałam.

- Bo jesteś zabawny - stwierdziłam. Joker przewrócił oczami. Podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję. Joker popatrzył na mnie lekko zdziwiony. Był naprawdę zabawny, z tą swoją powagą, i niedomyślnością. Nie wiem, co z nim było nie tak, ale ta cecha sprawiała, że w moich oczach był jeszcze bardziej zajebisty.

- Po prostu chciałam... - powiedziałam, po czym ściszyłam głos i zamilkłam na sam koniec, nie kończąc swojej wypowiedzi. Joker zmarszczył delikatnie swoje brwi. Wyglądał w tym momencie tym bardziej uroczo.

- Czego chciałaś? - spytał, przyglądając mi się. Odwzajemnił w międzyczasie mój dotyk, objął mnie w pasie i przytulił do siebie. Najchętniej stanęłabym na palcach, żeby prosto w twarz mu wykrzyczeć, na co miałam ochotę, ale nie mogłam, bo byłam od niego, niestety, wyższa. Niewiele, ale jednak. Zamiast tego więc pochyliłam się delikatnie, zbliżając swoją twarz do jego. Wciąż się uśmiechałam, rozbawiona tym wszystkim.

- Chcę seksu, mój pizdusiu! - zawołałam, po czym zaczęłam się głośni śmiać, rozbawiona tym wszystkim jeszcze bardziej. Joker spiorunował mnie po raz kolejny wzrokiem, po czym przewrócił oczami i westchnął.

- Z tobą jest gorzej niż z dzieckiem - stwierdził, po czym z powrotem jego wzrok spoczął na mnie. Nadal się uśmiechałam.

- Ha! - zawołałam, ponownie zbliżając swoją twarz do jego. - Lepiej uważaj na to, co mówisz! - dodałam. Joker skrzyżował ręce i obrzucił mnie kolejnym, długim, uważnym spojrzeniem.

- To chyba ty powinnaś zważać na swoje słowa, nie uważasz? - spytał.

- Niekoniecznie. Ja jestem po prostu wulgarna. A ty porównujesz mnie do dziecka. I lepiej uważaj, bo jeżeli ja jestem dzieckiem, to wiesz kim ty jesteś? Pedofilem! Zboczeńcem! A ja nie będę się zadawać z żadnymi zboczuchami! - zawołałam. (Dop. Aut. Nie mój tekst, ale musiałam go wykorzystać XD). Joker ponownie na mnie spojrzał, unosząc lekko jedną brew. Wyglądał serio uroczo. Rozchyliłam usta i delikatnie oblizałam wargi językiem. Nie wiem jak udało mi się powstrzymać się przez cały ten czas od rzucenia się na niego i wyruchania go.

- Bo akurat ty boisz się albo nie lubisz zboczeńców... Sama jesteś zboczona! - zawołał Joker. Kiedy to usłyszałam, nie mogłam się ponownie nie zaśmiać. Chłopak uśmiechnął się delikatnie, w końcu jakiś dobry, prawdziwy żart z jego strony! Ponownie pochyliłam się w jego stronę i zarzuciłam mu ręce na szyję.

- W takim razie jesteśmy idealnie dobraną parą! Dwójka zboczeńców! - zawołałam. Bardziej poczułam niż zobaczyłam, że Joker przewraca oczami. Wciąż go tuliłam, ale po chwili przestałam, odsunęłam się od niego nieznacznie. Wciąż go jednak obejmowałam. Szybko złączyłem nasze usta. Od razu rozchyliłam wargi, żeby Joker miał pole do popisu i od razu wiedział, że chcę iść na całość. Chłopak smakował znajomo, świeżością, zielenią... Całując się z nim, można było odnieść wrażenie, że całuję się z samą naturą, z zielonym, świeżym, rześkim lasem, górskim potokiem... Ale przede wszystkim, po prostu miałam wrażenie, jakbym całowała się z kimś, kto jest właśnie uosobieniem nie tyle dzikiego, ile zwyczajnie naturalnego, zdrowego, rześkiego lasu. Lasu, który kojarzy się z tajemnicą, powagą, pięknem i naturą. Nie raz uprawiałam seks, nie raz się całowałam. Ale z Jokerem to było coś zupełnie innego, coś miłego, mistycznego, pięknego... To chyba była po prostu miłość.

~*~

Lily i ja po jakimś czasie udaliśmy się na zewnątrz. Słońce zachodziło, a przez wzgląd na porę roku, było jeszcze ciepło, co było ważne dla Lily, bo z jakiegoś powodu ona odczuwała zmiany temperatury, choć ani ja, ani Cane, ani nawet Joker nie mieliśmy z tym żadnych problemów czy niedogodności. No ale cóż, Lily pod wieloma względami była zupełnie innym genyrem niż my wszyscy.

Jednak dzięki temu, że było lato, było jeszcze bardzo ciepło, i oboje mogliśmy podziwiać piękny zachód słońca na tle gór. Przysiedliśmy razem, obok siebie, na wielkim kamieniu, który znajdował się przed naszym cyrkiem. Było czerwcowe popołudnie, słońce delikatnie i miło przygrzewało, wiatr w ogóle nie wiał, dzięki czemu w żadnym momencie nie było nam zimno, zwłaszcza Lily, która właśnie niestety nie była za bardzo na to wszystko odporna. Nieopodal kwitły kwiaty, a po jednym z drzew wesoło ganiała się para wiewiórek. Słowem, czas i miejsce w tej chwili były naprawdę spokojne i miłe, a przede wszystkim piękne. Dlatego właśnie końcówkę dnia zdecydowaliśmy się spędzić właśnie w ten sposób, wyciszając się na łonie natury.

- Cieszę się, że doszliśmy w końcu do porozumienia i że wymyśliliśmy dobry, w miarę... bezpieczny plan - powiedziałem. Kiedy to mówiłem, moja ręka zaczęła szukać, i po jakimś czasie znalazła, dłoń Lily. Ścisnąłem ją delikatnie i spojrzałem z uśmiech na swoją ukochaną. Ona do tej pory wpatrywała się w widok przed nami, odległe góry, dolinę między nimi i pomarańczowo-złoto-czerwono-różowe słońce, który powoli chowało się za szczytami. Miała lekko przymrużone oczy, ale kiedy spojrzała na mnie, przestała je mrużyć. Uśmiechnęła się również i spojrzała na mnie z wdzięcznością. Odwzajemniła mój gest, uścisnęła moją dłoń.

~*~

Po zachodzie słońca Lily i ja wróciliśmy do naszego pokoju. Położyliśmy się po jakimś czasie razem na łóżku, wtuleni w siebie.

- W końcu to wszystko się zakończy - powiedziała. W jej głosie czuć było szczerą, prawdziwą ulgę. Gdy tylko wypowiedziała te słowa, pochyliła się w moją stronę i oparła się o mnie, położyła swoją głowę na mojej klatce piersiowej. - Nie mogę się tego doczekać - dodała po chwili. Uśmiechnąłem się, chociaż oczywiście ona nie mogła tego dostrzec. Pozwoliłem sobie wczepić dłoń w jej włosy, i zacząłem się nimi trochę bawić.

- Najwyższy czas na to - stwierdziłem. Poczułem, że Lily zaczyna się przesuwać. Spojrzałem na nią i spostrzegłem, że, wciąż leżąc na mojej klatce piersiowej, spojrzała w górę, na mnie, i uśmiechnęła się do mnie swoim pięknym uśmiechem. Odwzajemniłem go, wciąż bawiąc się jej włosami. Lily jak zwykle wyglądała pięknie i uroczo.

- W końcu, kiedy to wszystko doprowadzimy do końca, będziemy mogli zostać prawdziwą rodziną! I będziemy bezpieczni, szczęśliwi, wolni... - powiedziała marzycielskim tonem.

Musiałem przyznać jej rację, mnie również cieszyła wizja naszego przyszłego, spokojnego, szczęśliwego, bezpiecznego życia. Problemy były tylko dwa. Po pierwsze, wciąż nie za bardzo widziałem siebie w roli ojca. Po drugie, pozostawała jeszcze kwestia tego, co zrobimy, kiedy już doprowadzimy całą tą sprawę do końca. Ja będę z Lily, to było pewne. Wyglądało na to, że Cane będzie z Jokerem. Ale co poza tym? Ja najchętniej przeniósłbym nasz cyrk w jakieś fajne, ładne, miłe miejsce i tam zamieszkał, tak jak teraz mieszkamy sobie tutaj. Ale podejrzewałem, że Lily miała pewnie jakieś swoje plany względem własnej rodziny. Podejrzewałem, że po tym wszystkim ona będzie chciała jakoś utrzymywać z nimi kontakty... Poza tym wcześniej, zanim cała ta gówniana sytuacja rozgorzała, mieszkała przecież z nimi, i była tam przez długi, długi czas szczęśliwa. Podejrzewałem zatem, że może nawet będzie chciała zamieszkać właśnie tam, z nimi... A nawet jeżeli nie, to tak czy inaczej, z pewnością nie będzie chciała całkowicie ich porzucić, zerwać z nimi kontaktów.

Ja z kolei nie za bardzo za nimi przepadałem, zacząłem akceptować myśl o nich, jako o 'rodzinie" Lily, która się nią przez jakiś czas w miarę dobrze opiekowała... No ale o ile jeszcze byłem w stanie zaakceptować fakt, że moja ukochana chciałaby ich odwiedzać, albo żeby oni odwiedzali nas, o tyle nie widziało mi się zamieszkanie z nimi, serio. Nie miałem jednak zamiaru poruszać teraz tego tematu, nie w tej chwili, nie w przeddzień takich wielkich, ważnych wydarzeń.

Dostatecznie już wszyscy denerwowaliśmy się, stresowaliśmy i martwiliśmy tym wszystkim, co się miało wydarzyć, w związku z naszą "walką" z Juanem. Wizyta u Aleksandra, rozmowa z nim, przeciąganie go na naszą stronę, odszukanie armii Adele, a potem odbicie Królestwa Guard... To wszystko było w chuj stresujące, a Lily tym bardziej teraz, otruta i w ciąży, nie powinna była się niczym za bardzo zamartwiać. Wolałem więc nie dolewać oliwy do ognia teraz takimi rozkminami. Uznałem, że lepiej będzie odłożyć to wszystko na potem. Później ustalimy co i jak. Kiedy już zyskamy naszą spokojną, bezpieczną przyszłość, to wtedy będziemy się zastanawiali, jak chcemy, żeby wyglądała. To było zdecydowanie najlepsze rozwiązanie. Zamiast tego więc wciąż bawiłem się włosami mojej ukochanej.

- Otóż to. W końcu czeka nas miła, bezpieczna, szczęśliwa przyszłość - powiedziałem cicho, starając się brzmieć przy tym jak najbardziej pewnie i szczerze, żeby tylko Lily nie usłyszała tej odrobiny wątpliwości w moim głosie. Na razie naprawdę nie chciałem jej tym martwić. I chyba mi się udało, albo faktycznie nic w moim głosie nie zwróciło uwagi Lily, albo po prostu ona mnie zignorowała. Ucieszyłem się z tego. Lily w tym czasie poprawiła się ponownie na mojej klatce piersiowej, zniżyła swoje spojrzenie. Na powrót głowę miała położoną na mnie, i spoglądała w dół. Zgaduję, że musiała przymknąć oczy, czy coś, bo następnych kilka chwil trwaliśmy w ciszy.

Potem zdecydowałem sprawdzić się, czy nie przysnęła. - Lily? - spytałem cicho. Spojrzałem w dół, starałem się dostrzec, czy śpi. Wydawało mi się, że miała zamknięte oczy, a do tego nie otrzymałem odpowiedzi, uznałem zatem, że zasnęła. Ja sam ułożyłem się więc wygodniej na łóżku, i przymknąłem oczy. Chyba czułem się trochę zmęczony i chciało mi się spać... Przynajmniej tak mi się wydawało, bo przez setki lat swojego życia, dopóki nie poznałem Lily, nie doświadczałem takich uczuć, zatem sam nie wiedziałem do końca, czy to to, czy właśnie tak one wyglądają, tak... tak wybrzmiewają w zmęczonym ciele i umyśle. Aczkolwiek wydawało mi się, że to mogło być to. No i jakby na potwierdzenie tych słów, kiedy przymknąłem swoje oczy, po jakimś czasie sam również usnąłem.

~*~

- A-ale nie wiem, czy sobie poradzę! - zawołał Joker, całkowicie przerażony. Leżałam na łóżku, z rozłożonymi na bok nogami, podpierając się przy tym łokciami. Joker znajdował się między moimi nogami. On nie miał góry od ubrań, a ja z kolei nie miałam na sobie już niczego.

- Joker, błagam cię! Sam to przecież zaproponowałeś! - zawołałam.

- No tak, ale teraz się trochę boję! Nie wiem, czy dam radę! - odparł Joker. Podniosłam się nieco wyżej i obrzuciłam go uważnym spojrzeniem.

- Cykasz się? Nie chcesz, nie musisz mi robić minety, jeśli cię to obrzydza, czy coś, czy tak po prostu nie chcesz...

Nawet nie sądziłam, że Joker byłby w stanie popatrzeć na mnie jeszcze bardziej przerażonym wzrokiem, a jednak tak się stało.

- Nie! Nie o to mi chodzi! Zupełnie nie o to! Nic mnie w tobie nie obrzydza! - zawołał chłopak. Przysunął się bliżej mnie, pochylił się nade mną. Przerażony też wyglądał zabawnie. I seksownie. Jednak w kwestii jego słów, po prostu wzruszyłam ramionami.

- Nie martw się, nie odbieram tego jakoś źle, nie przeszkadza mi to. Zamiast tego możemy uprawiać zwykły seks, czy coś - zaproponowałam. Joker pokręcił jednak głową.

- Nie, nie, nie! Nic mnie w tobie nie obrzydza! Jesteś piękna! Cała! I idealna! I kochana! Kocham ciebie całą, taką, jaką jesteś! Zabawną, szaloną, ciekawską, złośliwą, ale też ciepłą, kochaną, niecierpliwą, i kochającą! Kocham cię, całą ciebie! - zawołał Joker. Ze zdziwieniem, ale też oczywiście z radością wysłuchiwałam tych jego słów. Oczywiście Joker był kochany, i ja sama także czułam się przez niego w pełni akceptowana i kochana. Niejednokrotnie mnie nie rozumiał, nie pochwalał moich działań, a nawet wręcz coś nie coś mi odradzał. Pewnie w jego oczach byłam szaloną dzikuską, ale czułam, po prostu czułam, że on, nawet jeśli mnie nie rozumie czy momentami nie popiera, to zwyczajnie mnie akceptuje. I przy tym kocha. I za to i ja go kochałam. Rzadko jednak miałam okazję usłyszeć z jego ust aż tyle miłych słów na raz, więc na początku aż zaniemówiłam, i tylko przyglądałam mu się i przysłuchiwałam, z ogromną radością, ale i lekkim zdziwieniem. Joker zapewniał mnie o swojej miłości, dopóki się nie ogarnęłam.

- Poczekaj, Joker, stop, chwila, czekaj, czekaj... - powiedziałam, uciszając go po jakimś czasie. Joker popatrzył na mnie z mieszanką smutku, żalu i poczucia winy w oczach. - Ale o co ci chodzi? - zapytałam. - Najpierw sam proponujesz, że zrobisz mi minetę. I tu mnie naprawdę, naprawdę zaskoczyłeś. Potem stwierdzasz, że jednak nie dasz rady, a teraz mnie za to przepraszasz... Ok, chciałeś, zmieniłeś zdanie, no spoko, nie mam z tym problemu, ale trochę nie ogarniam teraz twojego zachowania - dodałam, przyglądając się przy tym cały czas uważnie mojemu Jokerkowi. Chyba się mój mały troszeczkę w tym wszystkim pogubił. No a ja przecież od wiek wieków byłam seksualną nierządnicą, seks był dla mnie jak powietrze, bez niego nie mogłabym funkcjonować! Uprawiałam go zawsze, często, gęsto i chętnie, dlatego też wiedziałam o nim naprawdę sporo i mogłam mojemu kochanemu partnerowi na szczęście przyjść z pomocą i poprowadzić go przez ten świat cielesnych rozkoszy i uciech, wszystkiego go po drodze ucząc. Na razie Joker wyglądał trochę tak jak zbity szczeniak, mój biedaczek. Westchnął i spuścił swój wzrok, ewidentnie lekko tym wszystkim podłamany.

- Po prostu nie jestem jednak pewien, czy sobie z tym na pewno poradzę, czy dam radę wszystko to dobrze zrobić, i czy aby niczego nie zepsuję i nic ci nie zrobię podczas... tego wszystkiego, i żeby tobie samej również podczas tego wszystkiego było dobrze i przyjemnie, tak jak mi, kiedy to ty robisz mi...

- Loda? - spytałam, właściwie częściowo mu podpowiadając. Zawsze jestem taka kochana i pomocna, no cóż na to mogę poradzić. A przy tym jestem inteligentna, od razu domyśliłam się, o którą to tym razem, zbereźną zabawę chodzi mojemu kochanemu chłopakowi. Uśmiechnęłam się nieco figlarnie, jednak jak na razie w odpowiedzi Joker tylko spojrzał na mnie nadal lekko podłamanym wzrokiem, i skinął głową, nieco przybity i chyba faktycznie przejęty tą kwestią.

Słysząc wszystko to, co wcześniej powiedział, i widząc, jak poważnie do tego wszystkiego podchodzi i jak bardzo się tym przejmuje i przeżywa (ale w dodatku zupełnie niepotrzebnie), przewróciłam po prostu swoimi oczami. W tym momencie już tylko szczerze mnie bawił swoim jak zwykle bardzo uroczym, dziewiczym zachowaniem, tak pasującym do niego. Oczywiście jak zwykle panikował na zapas, i zupełnie nic nie ogarniał "w tych sprawach", ale to akurat doskonale wiedziałam. Wiedziałam, że biorę sobie męską dziewicę i będę musiała mojego ukochanego prawiczka wprowadzić w ten świat, a on będzie do tego wszystkiego podchodził z tymi swoimi typowymi powagą i przejęciem, co zawsze jest trochę zabawne, ale z mojej perspektywy przede wszystkim urocze i rozczulające. Nie mogłam jednak pozwolić, żeby mój kochany biedaczek tak dłużej się z tym wszystkim męczył, zamartwiał i zadręczał! Musiałam interweniować i jakoś na niego podziałać, żeby się przestał przejmować.

- Joker, no już na litość! Przecież doskonale wiesz, że ja jestem po prostu seksualnie niewyżyta, a zresztą to ma być tylko zwykła mineta! Tylko mineta, nic więcej, więc to nic takiego strasznego! Po prostu zwyczajnie NIE DA się niczego zepsuć w minecie, więc nie panikuj niepotrzebnie, nie bój się i nie zamartwiaj się na zapas. No chyba że mnie w trakcie robienia mi tej minety ugryziesz, to wtedy z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością cię biedaku zamorduję bo to cholerny ból jak stąd do królestwa Juana, albo nawet jeszcze gorzej... Albo po prostu w ramach zemsty, postąpię zgodnie z zasadą oko za oko, ząb za ząb, więc jak mnie ugryziesz podczas robienia mi minety, to wtedy ja następnym razem odgryzę ci chuja jak będę ci robić loda! - zawołałam. Wyprostowałam się już do końca, poprawiłam się i spojrzałam na niego pewnie, nieco rozbawiona, i skrzyżowałam ręce.

- Od razu odgryziesz mi całego penisa?! Za jedno, malutkiego ugryzienie podczas minety całego penisa, tak od razu?! Barbarzyństwo! - zawołał Joker. Od razu wyczułam w jego słowach i "przerażeniu" sarkazm oraz przerysowany dramatyzm, czyli dwie rzeczy, z których był najbardziej znany, które najbardziej lubił i były chyba jednymi z jego głównych cech, które oczywiście uwielbiałam, jak i jego całego. Dlatego też od razu rozpoznałam i byłam pewna, że Joker zwyczajnie żartuje. Zaśmiałam się cicho.

- Wiesz, jestem po prostu cholernie mściwa, i jeżeli ktoś, ktokolwiek lub cokolwiek, zrani mnie albo bliską mi osobę, to oddam sto, nie, nawet tysiąc razy mocniej! - odparłam pewnie, spoglądając na niego równie pewnie, nieco z góry, gdyż ja siedziałam teraz w pełni wyprostowana, a Joker był przede mną, nadal na kolanach, dłońmi oparty o łóżko, jakby zastygł w połowie zmiany pozycji i nie był jeszcze zdecydowany, czy na pewno chce zrezygnować ze zrobienia mi tej minety, czy jednak się przełamie i ją zrobi.

- Czyli, w takim razie, jeśli dobrze rozumiem, to jeżeli ja cię ugryzę podczas robienia ci minety, to w takim przypadku w ramach tej swojej całej mściwości i zemsty ty oddasz mi tysiąc razy bardziej i mocniej i odgryziesz mi moje przyrodzenie, mam rację? No ale ja chyba również jestem dla ciebie bliską osobą, co nie? Więc jeżeli mnie skrzywdzisz w taki brutalny i bolesny, okropny, okrutny dla mężczyzny sposób, zemścisz się na mnie za swoją krzywdę, odgryzając mi moją męskość, to potem tysiąc razy bardziej musisz się zemścić na osobie, która mnie skrzywdziła, bo jestem w końcu przecież bliską ci osobą, no nie? A w tym przypadku to ty mnie skrzywdzisz, więc chyba będziesz musiała w takim razie zemścić się tysiąc razy bardziej i mocniej na samej sobie. Czy mam rację? - spytał Joker.

W miarę jak kontynuował cały swój wywód i słyszałam z niego coraz więcej, to coraz więcej i głośniej się również śmiałam, Jokerowi po raz kolejny udało się mnie rozbawić, i to w pełni szczerze. Przy nim nie śmiałam się, żeby nie płakać nad naszym losem, ale śmiałam się, bo potrafił mnie naprawdę rozbawić. Przynajmniej dodatkowo, dzięki temu wszystkiemu, dzięki małemu podogryzaniu sobie, luźnej rozmowie i kilku gadkom udało mi się ostatecznie jakoś sprawić, że mój kochany Joker trochę się uspokoił i rozluźnił, i przestał tak panikować z powodu zwykłej minety.

Po chwili mogliśmy już nawet na spokojnie wrócić do początkowego, seksualnego tematu. A seks, jak oczywiście wszyscy doskonale wiemy, to moja specjalność i główne hobby. Joker uspokoił się chyba już trochę, stwierdził, że on czuje się już całkowicie odprężony, uspokojony, czuje się ogólnie znacznie lepiej niż jeszcze przed chwilą, rozluźniony, bo udało mi się i dodałam mu otuchy, rozwiałam wszelki wątpliwości i uspokoiłam go i jest już gotowy, żeby podjąć całe to "szalone" ryzyko i zrobić mi minetę, a przynajmniej spróbować. Jak na rozkaz, natychmiast zajęłam z powrotem swoją pozycję.

Położyłam się na łóżku, na naszych kolorowych, pastelowo-cukierkowych poduszkach i rozłożyłam od razu nogi na bok, a Joker ponownie usadowił się wygodnie między nimi. Ostatni raz spojrzeliśmy sobie w oczy, moje różowe patrzałki spotkały się z tym jego soczyście zielonym spojrzeniem. Uśmiechnęliśmy się do siebie wzajemnie w geście otuchy i miłości, po czym Joker przystąpił do pracy, oparł swoje dłonie na moich udach, pochylił się i zajął się swoim zajęciem, sprawianiem mi rozkoszy, a ja po chwili położyłam się wygodnie na poduszkach. Przymknęłam delikatnie swoje oczy i od tego momentu już tylko pozwalałem sobie swobodnie delektować się przyjemnościami i rozkoszą, które swoim ciepłym, zwinnym językiem zapewniał mi mój ukochany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro