Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

dla jasmineshit, dobrze wiesz czemu

- Hej, Taehyung.

Chłopak uśmiechnął się delikatnie do Jimina i ukłonił lekko. Od razu przeniósł wzrok na Jungkooka, który teraz przyglądał im się badawczo, a jego twarz całkowicie zmieniła swój wyraz. Błąd.

Tae od razu przesunął się tak, by stali ramię w ramię i swobodnie splótł ich palce. Ścisnął je mocno, dając tym samym do zrozumienia, że należy tylko do niego i nie ma powodów, by być zazdrosnym. Najwyraźniej podziałało, bo poczuł odwzajemniony gest. 

- To co, może my pójdziemy już do salonu, co? - zaproponował Namjoon, rozglądając się na boki, jakby znajdował się tu po raz pierwszy, co w rzeczywistości nie było prawdą. Jungkook co najmniej raz w miesiącu zapraszał swoich kolegów na taki męski wieczór. Kiedyś Taehyung także w tym uczestniczył, zazwyczaj przytulony do boku swojego chłopaka, jednak od jakiegoś czasu nie dostawał takiego pozwolenia.

Zostali sami. Drzwi zamknęły się za dwójką i mogli przez moment cieszyć się swoją obecnością sam na sam. Tae zaczął jednak wątpić, czy młodszemu nie odmieniło się i nie zechce nagle wrócić do poprzedniej sytuacji. Wstrzymał na chwilę powietrze, kiedy poczuł parę rąk obejmujących go od tyłu.

- No, kochanie... - wymamrotał Jungkook, specjalnie obniżając głos. Oparł podbródek o ramię Taehyunga, który teraz rumienił się wściekle. 

- Tak? - odpowiedział słabo i postanowił odpowiedzieć na ten gest. Położył swoje małe dłonie na tych szatyna i odchylił głowę do tyłu, ułatwiając mu tym samym dostęp do swojej szyi.

- Postaraj się, dobrze? Możesz do nas potem przyjść - oznajmił, przy okazji muskając jego linię szczęki. - A jeżeli się spiszesz... - zaczął, ale nie było mu dane dokończyć.

- Tak, wiem! Nie kończ - odskoczył od niego nagle Taehyung. Miał nogi jak z waty, a jego oczy błyszczały nienaturalnie. - Rozumiem - uśmiechnął się i zaczął wachlować, bo zdążyło mu się zrobić gorąco. - Przyjdę, jak się zdecyduję - dodał pospiesznie. - No, idź już.

Jungkook westchnął cicho. Kochał tę wersję swojego chłopaka, kiedy się nie bał, nie płakał, nie błagał go, żeby przestał i nie chował się przed nim. Zawstydzony, zarumieniony, szczęśliwy - takiego chciał go oglądać każdego dnia i miał nadzieję, że zakochają się sobie na nowo i stworzą idealny związek, jak kiedyś.

- Idę - powiedział, zmierzył starszego czułym spojrzeniem i zniknął za białymi drzwiami.

~~~

- Taehyung!

Nie. Nie było mowy, by tam teraz poszedł.

- Kim Taehyung! - wrzasnął po raz tysięczny Jungkook. Możliwe, że miał już zdarte gardło od ciągłego nawoływania chłopaka. - Jeżeli zaraz się tu nie pojawisz, obiecuję, że cię zabiję!

Tae usiadł na podłodze i zatkał uszy dłońmi. Miał dość i chciał, by ten dzień się już skończył. Wszystko poszło nie tak, a zapowiadało się całkiem dobrze. Zaniósł jedzenie, które przygotował, przyniósł sok do piwa, pomógł wybrać film i nawet przeszedł się do sklepu po alkohol, który zniknął szybciej niż ktokolwiek by przypuszczał. Teraz Jungkook się dosłownie upił, tak samo jak Jimin i Namjoon, a z salonu dobiegały ich pijackie śmiechy. Taehyung wiedział, co to oznacza.

- Taehyung, masz dziesięć sekund! - zawołał rozweselony. Nie miał wyjścia.

Wstał o chwiejnych nogach i ruszył w stronę pokoju. Jego ręce zdążyły się spocić, a oczy zajść łzami. Chciał zniknąć, umrzeć, zapaść się pod ziemię. Wiedział, że Jungkook nie panuje nad sobą, kiedy za dużo wypije i mógł tylko czekać, aż zrobi coś niewłaściwego. 

- Tak? - zapytał słabo, wsunąwszy się do salonu. Zobaczył trójkę przyjaciół, całych czerwonych ze śmiechu i lustrujących go w dziwny sposób.

- Przyszedłeś! - wykrzyknął jego chłopak, odgarniając włosy do tyłu. - Chodź tutaj! - nakazał stanowczo.

- Nie, nie, pójdę spać... - mruknął zestresowany. Przestępował z nogi na nogę, czym widocznie rozbawiał tamtych. 

- Chodź - usłyszał dosadny rozkaz i nie mógł nic poradzić na to, że automatycznie powiódł w stronę kanapy. Usiadł jak najdalej od Jungkooka. - Chodź bliżej - dodał młodszy i złapał go za nadgarstek, po czym przyciągnął do siebie w taki sposób, że Tae upadł na niego. 

- Proszę cię... - szepnął drżąco.

- O, zobacz, skoro już się pochylasz... - zażartował chłopak, naciskając na tył jego głowy i szarpiąc do góry biodrami. Taehyung zamknął oczy, czerwony z zażenowania. Pijacki śmiech wypełnił powietrze, przez co zaczął się dusić.

- Jungkook - zajęczał, próbując się podnieść. Udało mu się. Wytarł szybko pierwsze łzy z policzków i spojrzał błagalnie na niego. - Pamiętasz, co ustaliliśmy? - zapytał z nadzieją, że wróci jego prawdziwy Kook. 

- Tak, pamiętam - zaśpiewał przeciągle młodszy. - Mówiłem, że jeśli się spiszesz, to ci to wynagrodzę, a skoro byłeś posłuszny cały wieczór, to... to jest dobry moment. 

- Teraz? 

- Teraz. Z chłopakami może?

Taehyung zamarł. Zakręciło mu się w głowie i nie myślał o niczym innym, jak o ucieczce. Nienawidził tego uczucia bezsilności, towarzyszącego mu od kilku miesięcy praktycznie non stop.

- W sumie możemy się zabawić - zgodził się Jimin, bez skrupułów oblizując suche wargi. Patrzył na Tae jak na jakąś zabawkę.

- Nie, Jungkookie - wyszeptał łamiącym głosem chłopak i spojrzał na Namjoona błagalnie. Nic nie działało. Był skazany na taki koniec.

- Zamknij się - zachichotał szatyn. Szarpnął go za koszulkę i podciągnął mocno do góry. - Masz być cicho, rozumiesz? - polecił.

Taehyung zaczął się wyrywać i krzyczeć, jednak nie odniosło to żadnego skutku, a wręcz rozbawiało resztę i nakręcało do dalszych działań. Dławił się łzami, wrzeszczał i próbował uciec od palącego dotyku swojego chłopaka, a potem też Jimina, który postanowił zająć się jego spodniami.

Czuł, jakby umierał. Wewnętrznie usychał z bólu i zawodu, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył. Nienawidził siebie, bo to jego wina, że nie posłuchał Yoongiego. Mógłby teraz oglądać z nimi film, jeść chrupki, pić herbatę, słuchać opowieści przyjaciela, a był na skraju wytrzymałości i nie miał pojęcia, jak sobie pomóc.

Pomyślał przez chwilę, że krzyki zaalarmują sąsiadów, ale skoro do tej pory nic z tym nie zrobili, a zdarzało się to dość często, to tym razem także nie ma co liczyć na odzew. 

Namjoon obserwował całą sytuację ze swojego fotela, sącząc powoli piwo i uśmiechając się jak małe dziecko na widok lizaka. Jungkook mocował się z paskiem blondyna, a Jimin... właśnie. Jimin wpadł na pomysł, by jakoś uciszyć ich ofiarę, która rzucała się na wszystkie strony, coraz spazmatyczniej łapiąc hausty powietrza. W jednej chwili przycisnął jego usta do swoich i zaczął brutalnie na niego napierać.

Taehyung zareagował w inny sposób, niż oczekiwali. Najpierw próbował odepchnąć go od siebie, bo uczucie obcych warg wydawało mu się koszmarne. Spojrzał na Jungkooka, wijąc się pod rudzielcem i jego oczy po raz kolejny wypełniły się łzami. Jego chłopak uśmiechał się zwycięsko, a Tae wręcz zamarzył, by powróciła jego chorobliwa zazdrość. Zdecydowanie bardziej to wolał od oddania w czyjeś ręce.

Wreszcie starszy odpuścił. Wytarł mokre usta o rękaw koszulki i uśmiechnął obrzydliwie. Taehyung nie wiedział, co robić. Nie panował nad sobą. Zapłakał głośno i spojrzał z bezsilnością na Jungkooka. To wystarczyło - jego obojętność, pijacki chichot i wzrok pełen zadowolenia. Coś pękło.

Przekroczył jego granice.

Tae uniósł rękę do góry, i nie myśląc wiele, uderzył swojego chłopaka w twarz.

Czas się zatrzymał. Muzyki grającej w tle, śmiechu, nawet oddechów nie było słychać. Liczył się teraz czerwonawy policzek Jungkooka i boląca ręka Taehyunga.

- Wyjdźcie - nakazał stanowczo gospodarz, nie odrywając wzroku od starszego. - Już.

Dwójka ogarnęła się o wiele szybciej, niż ktokolwiek by przypuszczał. W ciągu minuty zebrali się, zgarnęli swoje rzeczy i zniknęli. Zostali we dwójkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro