8
dla jasmineshit, dobrze wiesz czemu
- Hej, Taehyung.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie do Jimina i ukłonił lekko. Od razu przeniósł wzrok na Jungkooka, który teraz przyglądał im się badawczo, a jego twarz całkowicie zmieniła swój wyraz. Błąd.
Tae od razu przesunął się tak, by stali ramię w ramię i swobodnie splótł ich palce. Ścisnął je mocno, dając tym samym do zrozumienia, że należy tylko do niego i nie ma powodów, by być zazdrosnym. Najwyraźniej podziałało, bo poczuł odwzajemniony gest.
- To co, może my pójdziemy już do salonu, co? - zaproponował Namjoon, rozglądając się na boki, jakby znajdował się tu po raz pierwszy, co w rzeczywistości nie było prawdą. Jungkook co najmniej raz w miesiącu zapraszał swoich kolegów na taki męski wieczór. Kiedyś Taehyung także w tym uczestniczył, zazwyczaj przytulony do boku swojego chłopaka, jednak od jakiegoś czasu nie dostawał takiego pozwolenia.
Zostali sami. Drzwi zamknęły się za dwójką i mogli przez moment cieszyć się swoją obecnością sam na sam. Tae zaczął jednak wątpić, czy młodszemu nie odmieniło się i nie zechce nagle wrócić do poprzedniej sytuacji. Wstrzymał na chwilę powietrze, kiedy poczuł parę rąk obejmujących go od tyłu.
- No, kochanie... - wymamrotał Jungkook, specjalnie obniżając głos. Oparł podbródek o ramię Taehyunga, który teraz rumienił się wściekle.
- Tak? - odpowiedział słabo i postanowił odpowiedzieć na ten gest. Położył swoje małe dłonie na tych szatyna i odchylił głowę do tyłu, ułatwiając mu tym samym dostęp do swojej szyi.
- Postaraj się, dobrze? Możesz do nas potem przyjść - oznajmił, przy okazji muskając jego linię szczęki. - A jeżeli się spiszesz... - zaczął, ale nie było mu dane dokończyć.
- Tak, wiem! Nie kończ - odskoczył od niego nagle Taehyung. Miał nogi jak z waty, a jego oczy błyszczały nienaturalnie. - Rozumiem - uśmiechnął się i zaczął wachlować, bo zdążyło mu się zrobić gorąco. - Przyjdę, jak się zdecyduję - dodał pospiesznie. - No, idź już.
Jungkook westchnął cicho. Kochał tę wersję swojego chłopaka, kiedy się nie bał, nie płakał, nie błagał go, żeby przestał i nie chował się przed nim. Zawstydzony, zarumieniony, szczęśliwy - takiego chciał go oglądać każdego dnia i miał nadzieję, że zakochają się sobie na nowo i stworzą idealny związek, jak kiedyś.
- Idę - powiedział, zmierzył starszego czułym spojrzeniem i zniknął za białymi drzwiami.
~~~
- Taehyung!
Nie. Nie było mowy, by tam teraz poszedł.
- Kim Taehyung! - wrzasnął po raz tysięczny Jungkook. Możliwe, że miał już zdarte gardło od ciągłego nawoływania chłopaka. - Jeżeli zaraz się tu nie pojawisz, obiecuję, że cię zabiję!
Tae usiadł na podłodze i zatkał uszy dłońmi. Miał dość i chciał, by ten dzień się już skończył. Wszystko poszło nie tak, a zapowiadało się całkiem dobrze. Zaniósł jedzenie, które przygotował, przyniósł sok do piwa, pomógł wybrać film i nawet przeszedł się do sklepu po alkohol, który zniknął szybciej niż ktokolwiek by przypuszczał. Teraz Jungkook się dosłownie upił, tak samo jak Jimin i Namjoon, a z salonu dobiegały ich pijackie śmiechy. Taehyung wiedział, co to oznacza.
- Taehyung, masz dziesięć sekund! - zawołał rozweselony. Nie miał wyjścia.
Wstał o chwiejnych nogach i ruszył w stronę pokoju. Jego ręce zdążyły się spocić, a oczy zajść łzami. Chciał zniknąć, umrzeć, zapaść się pod ziemię. Wiedział, że Jungkook nie panuje nad sobą, kiedy za dużo wypije i mógł tylko czekać, aż zrobi coś niewłaściwego.
- Tak? - zapytał słabo, wsunąwszy się do salonu. Zobaczył trójkę przyjaciół, całych czerwonych ze śmiechu i lustrujących go w dziwny sposób.
- Przyszedłeś! - wykrzyknął jego chłopak, odgarniając włosy do tyłu. - Chodź tutaj! - nakazał stanowczo.
- Nie, nie, pójdę spać... - mruknął zestresowany. Przestępował z nogi na nogę, czym widocznie rozbawiał tamtych.
- Chodź - usłyszał dosadny rozkaz i nie mógł nic poradzić na to, że automatycznie powiódł w stronę kanapy. Usiadł jak najdalej od Jungkooka. - Chodź bliżej - dodał młodszy i złapał go za nadgarstek, po czym przyciągnął do siebie w taki sposób, że Tae upadł na niego.
- Proszę cię... - szepnął drżąco.
- O, zobacz, skoro już się pochylasz... - zażartował chłopak, naciskając na tył jego głowy i szarpiąc do góry biodrami. Taehyung zamknął oczy, czerwony z zażenowania. Pijacki śmiech wypełnił powietrze, przez co zaczął się dusić.
- Jungkook - zajęczał, próbując się podnieść. Udało mu się. Wytarł szybko pierwsze łzy z policzków i spojrzał błagalnie na niego. - Pamiętasz, co ustaliliśmy? - zapytał z nadzieją, że wróci jego prawdziwy Kook.
- Tak, pamiętam - zaśpiewał przeciągle młodszy. - Mówiłem, że jeśli się spiszesz, to ci to wynagrodzę, a skoro byłeś posłuszny cały wieczór, to... to jest dobry moment.
- Teraz?
- Teraz. Z chłopakami może?
Taehyung zamarł. Zakręciło mu się w głowie i nie myślał o niczym innym, jak o ucieczce. Nienawidził tego uczucia bezsilności, towarzyszącego mu od kilku miesięcy praktycznie non stop.
- W sumie możemy się zabawić - zgodził się Jimin, bez skrupułów oblizując suche wargi. Patrzył na Tae jak na jakąś zabawkę.
- Nie, Jungkookie - wyszeptał łamiącym głosem chłopak i spojrzał na Namjoona błagalnie. Nic nie działało. Był skazany na taki koniec.
- Zamknij się - zachichotał szatyn. Szarpnął go za koszulkę i podciągnął mocno do góry. - Masz być cicho, rozumiesz? - polecił.
Taehyung zaczął się wyrywać i krzyczeć, jednak nie odniosło to żadnego skutku, a wręcz rozbawiało resztę i nakręcało do dalszych działań. Dławił się łzami, wrzeszczał i próbował uciec od palącego dotyku swojego chłopaka, a potem też Jimina, który postanowił zająć się jego spodniami.
Czuł, jakby umierał. Wewnętrznie usychał z bólu i zawodu, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył. Nienawidził siebie, bo to jego wina, że nie posłuchał Yoongiego. Mógłby teraz oglądać z nimi film, jeść chrupki, pić herbatę, słuchać opowieści przyjaciela, a był na skraju wytrzymałości i nie miał pojęcia, jak sobie pomóc.
Pomyślał przez chwilę, że krzyki zaalarmują sąsiadów, ale skoro do tej pory nic z tym nie zrobili, a zdarzało się to dość często, to tym razem także nie ma co liczyć na odzew.
Namjoon obserwował całą sytuację ze swojego fotela, sącząc powoli piwo i uśmiechając się jak małe dziecko na widok lizaka. Jungkook mocował się z paskiem blondyna, a Jimin... właśnie. Jimin wpadł na pomysł, by jakoś uciszyć ich ofiarę, która rzucała się na wszystkie strony, coraz spazmatyczniej łapiąc hausty powietrza. W jednej chwili przycisnął jego usta do swoich i zaczął brutalnie na niego napierać.
Taehyung zareagował w inny sposób, niż oczekiwali. Najpierw próbował odepchnąć go od siebie, bo uczucie obcych warg wydawało mu się koszmarne. Spojrzał na Jungkooka, wijąc się pod rudzielcem i jego oczy po raz kolejny wypełniły się łzami. Jego chłopak uśmiechał się zwycięsko, a Tae wręcz zamarzył, by powróciła jego chorobliwa zazdrość. Zdecydowanie bardziej to wolał od oddania w czyjeś ręce.
Wreszcie starszy odpuścił. Wytarł mokre usta o rękaw koszulki i uśmiechnął obrzydliwie. Taehyung nie wiedział, co robić. Nie panował nad sobą. Zapłakał głośno i spojrzał z bezsilnością na Jungkooka. To wystarczyło - jego obojętność, pijacki chichot i wzrok pełen zadowolenia. Coś pękło.
Przekroczył jego granice.
Tae uniósł rękę do góry, i nie myśląc wiele, uderzył swojego chłopaka w twarz.
Czas się zatrzymał. Muzyki grającej w tle, śmiechu, nawet oddechów nie było słychać. Liczył się teraz czerwonawy policzek Jungkooka i boląca ręka Taehyunga.
- Wyjdźcie - nakazał stanowczo gospodarz, nie odrywając wzroku od starszego. - Już.
Dwójka ogarnęła się o wiele szybciej, niż ktokolwiek by przypuszczał. W ciągu minuty zebrali się, zgarnęli swoje rzeczy i zniknęli. Zostali we dwójkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro