5
- Co to tu robi?
Taehyung spojrzał nerwowo najpierw na bluzę, którą trzymał w ręku Jungkook, potem na niego samego, a później znów na tę przeklętą bluzę.
- To? Byłem ostatnio w mieście i kupiłem sobie nową... - wymyślił na poczekaniu. Jego ręce drżały, a głos brzmiał nienaturalnie. - Była dosyć tania - uśmiechnął się nerwowo.
- Taehyung, czy ty masz mnie za idiotę? - jego chłopak zmrużył oczy, po czym przesunął sobie ubranie pod nos. - Powiedzmy, że ci wierzę. Jak wytłumaczysz to, że nie pachnie nawet jak ty? - zapytał z prychnięciem.
- Zmieniłem perfumy...?
- One też były tanie?
- Tak! Trafiłem na promocję w sklepie - wymamrotał niewyraźnie. Zaczął go boleć brzuch ze stresu.
- O, czyżby? W którym? - ciągnął tamten. Oparł się jedną ręką o stół i przyglądał badawczo starszemu.
- Tym takim na rogu... Jakie to ma znaczenie? - Taehyung odważył się podnieść na niego wzrok. - Nie możesz mi po prostu uwierzyć chociaż raz w życiu? - zapytał z wyczuwalną nadzieją.
- Nie, bo mnie, kochanie, okłamujesz - Jungkook ruszył powoli w stronę swojego chłopaka. - Powiesz mi, kto tu był czy mam cię do tego zmusić? - powiedział, zatrzymując się tuż przed nim.
- Odpuść, błagam. Niech ten dzień będzie dobry, jak rano - poprosił desperacko Tae.
- Kto tu był? - powtórzył tamten, pochylając się w jego stronę.
- Nikt - szepnął starszy. Jungkook złapał jego ramiona, wbijając przy tym mocno palce i potrząsnął nim kilka razy. - To boli - Taehyung jęknął, próbując się wyrwać z uścisku - bezskutecznie.
- Kto tu był? - powtórzył tamten, ściskając go jeszcze mocniej.
- Min Yoongi i Jung Hoseok - wyszeptał, a łzy zebrały się w kącikach jego oczu.
- Yoongi? - zapytał z niedowierzaniem Jungkook. - Przecież mówiłem ci, że ma tu nie przychodzić! - krzyknął nagle.
- Tak, wiem, ale ja go nawet nie zapraszałem, przyjechali sami z siebie... - zaczął się tłumaczyć blondyn.
- Kto to Hoseok?
- Jego chłopak - wytłumaczył. - Proszę, uwierz mi, mogę nawet do nich przy tobie zadzwonić - zaproponował nieśmiało. - Udowodnię ci, że wcale nie chciałem ich tutaj.
- Tak? Proszę bardzo, dzwoń - zgodził się młodszy.
- Naprawdę?
- Tak - odsunął się od niego i przypatrywał w oczekiwaniu. - Jeśli mi pokażesz, że ich tu nie chciałeś, nic ci nie zrobię - powiedział, na co Tae odetchnął z ulgą. - Ale jeśli powie coś, co mi się nie spodoba, pożałujesz - uśmiechnął się lekko.
- Dobrze - szepnął tamten nerwowo. Zaczął się stresować. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon i wybrał odpowiedni numer. Wcisnął przycisk umożliwiający tryb głośnomówiący, wsłuchując się w dźwięk sygnału.
- Halo? - usłyszał dobrze znany mu głos.
- Cześć, hyung. Mam sprawę - powiedział. Musiał rozegrać to w taki sposób, żeby udowodnić Jungkookowi swoją rację i ominąć temat przeprowadzki.
- No? Co jest?
- Pamiętasz, jak złożyliście mi dzisiaj tę niezapowiedzianą wizytę i ja was nie chciałem wpuścić? - zapytał nienaturalnie. Brzmiał tak źle, że Jungkookowi aż chciało się śmiać. Taehyung nie miał odwagi na niego spojrzeć, dlatego wpatrywał się martwo w zdjęcie przyjaciela widniejące pod numerem.
- Tak, a co? - odparł tamten.
- Jak już wam mówiłem, nie chcę, żebyście więcej przyjeżdżali. Mówiłem, prawda?
- Tak.
- Właśnie! W takim razie, skoro to mówiłem, bo mówiłem kilka razy, tak, to nie pojawiajcie się tu więcej, na pewno nie bez mówienia mi o tym wcześniej - ostrzegł. Spojrzał na swojego chłopaka, który uśmiechał się do niego z dumą. Odwzajemnił uśmiech. Dał radę.
- Tae, wszystko w porządku? - zmartwił się Yoongi.
- Oczywiście. Muszę lecieć, pa - pożegnał się, jednak chłopak postanowił nie odpuszczać.
- Taehyung, poczekaj! - nakazał. - Chwila, czekaj.
- Nie mam czasu, dobra? Odezwę się kiedyś tam - ponaglał go. Bał się, że powie za dużo.
- Myślałeś o mojej propozycji? - usłyszał. Jungkook uniósł jedną brew w zaskoczeniu. Miał go.
- Propozycji? Nie wiem, o czym mówisz - zaśmiał się sztucznie. No dalej, Yoongi, ogarnij, co się dzieje.
- Tej, o której dzisiaj mówiłem. Żebyś do mnie zadzwonił i z nami...
- ...pojechał na ten festyn? - dokończył Tae, czując, że zaraz rozboli go brzuch ze stresu.
- Festyn? O czym ty mówisz? - zdziwił się tamten. Taehyung zaczął przeklinać w myślach jego głupotę. Jak mógł tego nie wyczuć? Spojrzał na swojego chłopaka, który wyglądał na coraz bardziej zdezorientowanego.
- No wiesz, ten w następnym tygodniu! - odetchnął. - Za miastem, koło tego lasu, święto drzewa czy co to tam mówiłeś - wymyślił na poczekaniu. Brawo, kurwa, za kreatywność.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.
- Jak to nie, skoro rozmawialiśmy o tym dzisiaj? - brnął w to dalej.
- A, to! - załapał wreszcie przyjaciel. - Tak, tak, propozycja nadal aktualna. Weź ze sobą Jungkooka, czy coś, będzie fajnie - odpowiedział. Taehyung odetchnął z ulgą.
- Pewnie, zapytam - obiecał. - Muszę spadać. Trzymaj się - pożegnał się po raz drugi i zakończył połączenie. - No, widzisz? - zapytał z uśmiechem. Odłożył telefon na bok, po czym wytarł spocone dłonie o spodnie.
- Widzę. Przez chwilę nie brzmieliście specjalnie naturalnie, właściwie to całą rozmowę było dziwnie, a szczególnie przy tej akcji z "propozycją", ale... - Jungkook odetchnął ciężko.
- ...ale?
- Ale ci wierzę. Udowodniłeś mi to, co miałeś, więc nie widzę problemu - wzruszył ramionami młodszy, by po chwili wyminąć go i skierować się w stronę kuchenki.
- Jungkook, mogę o coś zapytać? - wymamrotał Taehyung, wlepiając wzrok w podłogę.
- Możesz - przytaknął tamten.
- Zastanawiałem się ostatnio, czy... Bo wiesz, ja naprawdę nie pytałbym, gdybym nie był pewien, ale mnie to trochę nurtuje i...
- Pytasz czy nie? - zirytował się szatyn.
- Zastanawiałem się, czy... - powtórzył - mnie kochasz jeszcze - wydusił wreszcie.
- Czy cię kocham?
- Tak.
Zapadła chwilowa cisza. Tae skubał nerwowo skórki przy paznokciach, a Jungkook wpatrywał się martwo w jeden punkt za oknem. Dało się słyszeć jedynie ich ciężkie oddechy.
- Nie pytaj mnie o to. To oczywiste, że kocham - odpowiedział w końcu.
- Właściwie to niezbyt oczywiste - brnął dalej starszy, obserwując chłopaka ukradkiem.
- Co masz na myśli? - zapytał tamten. Nadal nie odwrócił się w jego stronę.
- Kiedyś było inaczej, Jungkook - westchnął Tae, odsuwając sobie krzesło i siadając. Oparł głowę na rękach. - Miałeś inne sposoby na okazywanie mi miłości. Nigdy w życiu bym nie pomyślał, że na mnie podniesiesz rękę albo...
- ...albo że zrobię ci coś więcej?
- Tak - westchnął smutno. - Nie mam pojęcia, co się stało, że aż tak się zmieniłeś. Przecież kiedyś umiałeś okazywać mi uczucia normalnie, prawda? Nikt by nawet nie przypuszczał, że takie rzeczy się dzieją w naszym domu...
- Taehyung, o co ci właściwie chodzi? - zirytował się młodszy. - Co ty chcesz osiągnąć takim gadaniem?
- Nic, szczerze mówiąc. Miałem nadzieję, że wyjaśnisz mi, dlaczego teraz taki jesteś - poprosił lekko.
- Nie pasuję ci? - Jungkook wreszcie odwrócił się w jego stronę.
- Nie, nie o to...
- Jeśli tak, możesz stąd wypierdalać - odparł ostro. Wbił w niego gniewne spojrzenie.
- Możesz mnie wysłuchać? - westchnął dziwnie spokojnie Tae. W normalnej sytuacji by się przejął całą tą sprawą, a teraz sprawiał wrażenie niewzruszonego. - Nie przerywaj mi - odważył się dodać.
- A ty mnie nie wkurwiaj. Nie będę za tobą tęsknił, jak już odejdziesz - oznajmił. Wszystko to mówił impulsywnie, pod wpływem chwili. Nie miał jeszcze pojęcia, że tamten weźmie to na poważnie.
- Nie?
- Nie - potwierdził.
Tyle Taehyungowi wystarczyło. Wstał od stołu, szurając specjalnie głośno krzesłem, po czym skierował w stronę wyjścia z kuchni. Podjęcie decyzji przyszło mu łatwiej, niż sądził. Jungkook nawet go nie zatrzymywał. Nie wiedział, co planował jego chłopak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro