Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Po całym domu rozniosło się pukanie, o ile walenie pięściami można tak nazwać. Taehyung nie spodziewał się żadnych gości, jak zawsze, dlatego był zaskoczony czyjąkolwiek wizytą.

- Idę! - krzyknął, wycierając pospiesznie ręce w ręcznik. Dochodziła piętnasta, a on skończył już sprzątać cały dom i brał się właśnie za gotowanie obiadu. Starał się, by wszystko wypadło idealnie przed powrotem jego chłopaka.

Gdy wreszcie otworzył drzwi, jego oczom ukazał się Yoongi, a zaraz za nim nieco schowany Hoseok. Mierzyli się chwilę spojrzeniami, aż wreszcie postanowił przerwać ciszę.

- Co wy tu robicie?

W jego głosie dało się wyczuć niepokój pomieszany z tęsknotą. Nie widział swoich przyjaciół od ponad miesiąca. Za każdym razem, gdy chcieli do niego przyjechać lub spotkać się na mieście, wymyślał coś na poczekaniu, byleby tylko się nie zobaczyli.

- Składamy ci wizytę, nie widzisz? - odezwał się Hobi, wzdychając. Byli na to przygotowani. - Nie wpuścisz nas? - zapytał.

- Nie... nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł - wymamrotał niewyraźnie. Czuł, że jest lustrowany od góry do dołu przez tę dwójkę, dlatego automatycznie naciągnął rękawy koszuli, by zakryć kilka mniejszych siniaków.

- Ok, w takim razie sami się wpraszamy - zadecydował Yoongi i nim Taehyung zdążył zaprotestował, minął go w progu.

- Chłopaki, proszę... - jęknął bezsilnie. Zacisnął dłonie, bojąc się, że zaraz wybuchnie. Doskonale wiedzieli, co się dzieje, bo wiele razy obrzucali go podejrzeniami, ale nigdy się wprost nie przyznał do swoich problemów.

- Co jest? - Hoseok zsunął buty i bez słowa wszedł do kuchni. - O, a co gotujesz?

W oczach zebrały mu się łzy i tylko dzięki szybkiego mruganiu nie popłynęły po jego policzkach. Jungkook powinien niedługo się pojawić i było pewne, że nie spodobają mu się niezapowiedziani goście.

Chwilę później Yoongi siedział przy stole, wachlując się ręką, Hobi mieszając w garnku zupę, jakby od niechcenia, a Taehyung stojąc bezradnie pomiędzy nimi.

- Idźcie, błagam - poprosił łamiąco. - Dobrze wiecie, że jesteście aktualnie problemem i jeśli chcecie mojego dobra, musicie już jechać - wytłumaczył jak najspokojniej.

- Tae, po to tu jesteśmy. Należy nam się jakieś wytłumaczenie, co? - Yoongi zacisnął szczękę w akcie poirytowania. Zdjął bluzę, rzucając ją na najbliższe krzesło. - Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, a przestałeś nam mówić cokolwiek i wiemy, co jest powodem tej zmiany.

Zapadła chwilowa cisza. Taehyung nie chciał się odzywać, bo musiałby skłamać, a tego wystrzegał się jak ognia. Stał więc, skubiąc paznokcie i czekając na zbawienie.

- Nie jesteśmy ślepi - przejął inicjatywę szatyn. - Zobacz, co się z tobą przez niego stało. Boisz się wszystkiego, naprawdę, jesteś jak w klatce - zaczął. Najmłodszy słuchał ich cierpliwie.

- Spójrz na siebie! - zirytował się drugi. - Myślisz, że jak będziesz ubrany w wielkie ciuchy, to nikt nie zauważy twoich siniaków? - wybuchł.

- Hej, nic mi nie jest - zaprzeczył kategorycznie Taehyung.

- Tak? To zdejmij spodnie. Podciągnij rękawy.

Nie wykonał żadnego z poleceń. Mieli rację.

- Przesadzacie - westchnął. Musiał w jakikolwiek sposób ich do siebie zrazić, żeby nie przyjeżdżali tu więcej.

- Kurwa, jesteś takim idiotą. Czego ty nie ogarniasz?

- To co, według ciebie, mam zrobić? - prychnął lekceważąco.

- Zostaw go raz na zawsze - odpowiedział Yoongi. - On się nie zmieni, rozumiesz? Tacy, jak on, się nie zmieniają - warknął, wstając. - Tęsknimy za starym Taehyungiem, który się bez przerwy śmiał i żartował. Teraz jesteś cały czas przestraszony. Nie poznaję cię - zauważył.

- Nie zostawię go. Wolę, żebyście to wy zostawili mnie - zaczął. Bolało go ranienie swoich najbliższych, ale nie miał wyjścia. Oszczędzał i sobie, i im cierpienia. - Nie potrzebne mi są wasze rady.

- O czym ty w ogóle mówisz? - obruszył się Hobi. - Przestań pieprzyć i przyznaj, że on cię zniszczył!

- To nie tak...

- Nie rozumiem w ogóle, jak można krzywdzić najważniejszą osobę na świecie. Jeśli go spotkam, to nie będę się hamował - ciągnął niewzruszenie. Takiego Hoseoka nie widział nigdy ani Yoongi, ani Taehyung. - Rozpierdolę go i mi nawet powieka nie mrugnie.

- Błagam, nie rób sobie kłopotu. Jeśli chcecie mi pomóc, nie pokazujcie się tu więcej - poprosił jak najłagodniej. - Jungkook ma ostatnio sporo na głowie i musi mieć na kim rozładować stres - starał się tłumaczyć swojego chłopaka.

- I dlatego pada akurat na ciebie i to ty musisz cierpieć jego kosztem?

- Yoongi, odpuść. Wiem, że mnie kocha i w końcu się zmieni, a wtedy wam pokażemy, że nadal jesteśmy parą, z której się bierze przykład -powiedział bez większego przekonania.

- Wiesz co? Nawet jeśli się rzeczywiście zmieni i wrócicie do relacji sprzed roku, to i tak dla mnie zawsze będzie skończonym idiotą i nigdy nie zmienię swojego zdania o nim, nie po tym wszystkim, co ci aktualnie robi - Yoongi oparł się o blat, oddychając ciężko. - To chociaż pozwól mu zatęsknić, żeby mógł zobaczyć, co straci, kiedy się nie ogarnie.

- To znaczy?

- Przeprowadź się do nas na kilkanaście dni, tydzień, może dwa i nie dawaj żadnego znaku życia, a kiedy on sam się odezwie, wróć i zobacz, czy coś się zmieniło. Jeśli nie - zostawisz to, a jeśli rzeczywiście to pomoże, będę się cieszył razem z tobą - zaproponował luźno przyjaciel.

- Doskonale wiesz, jak to się skończy - mruknął Tae bez przekonania. - Zdenerwuje się jeszcze bardziej i mnie uderzy...

- Wiem, że zabrzmię cholernie źle - odezwał się Hoseok, który przez jakiś czas milczał - ale chyba wytrzymasz ten jeden, ostatni raz, skoro dałeś radę wszystkie poprzednie?

- Chłopaki, ale ja naprawdę nie chcę go zostawiać... - szepnął. - Kocham go. Nie istnieję bez niego.

- Co ty mówisz? Oczywiście, że istniejesz. Zadbamy o ciebie, obiecuję. Poza tym, Tae, to nie wygląda, jakby on odwzajemniał twoją miłość, wiesz? Ty musisz żyć normalnie, a nie jak zastraszony dzieciak.

- Pomyślę nad tym, ok? Napiszę do któregoś z was, jeśli się zdecyduję - obiecał niepewnie.

Hoseok podszedł do niego i niespodziewanie przytulił. Taehyung poczuł, że zaraz zacznie płakać.

- Na początku byłoby ci ciężko, ale potem byś się przyzwyczaił - wymamrotał przyjaciel, masując jego plecy. - Chcemy twojego szczęścia.

- Wiem o tym, ale błagam, dajcie mi czas. Powinniście już jechać, dobrze? Odezwę się - zapewnił znowu.

- Zaraz przyjedzie, co nie? - zaśmiał się smutno Yoongi, nawet na niego nie patrząc.

- Tak... - przytaknął zawstydzony. - Zobaczycie, wszystko się niedługo ułoży - powiedział, odsuwając się od Hoseoka. Pożegnali się z nim kilka minut później. Zamykał drzwi ze łzami w oczach. Usiadł na podłodze i pozwolił sobie na chwilę słabości. Minęła chwila, a on już rozpłakał się na dobre. Tęsknił za swoimi przyjaciółmi i dopiero w tamtym momencie to do niego dotarło. Świadomość, że jest całkiem sam, bez nikogo, uderzyła w niego nagle, wywołując kolejną falę łez. Nie było sensu dłużej sobie wmawiać, że wystarcza mu Jungkook. Od dawna nie wystarczał.

Zasnął ze zmęczenia. Nie obudził go nawet jego chłopak, który wrócił do domu godzinę po wyjściu Yoongiego i Hoseoka. Wszedł do domu, w którym ledwo dało się oddychać. W powietrzu unosił się dym.

- Taehyung! - krzyknął, zrzucając z ramienia torbę. - Tae, wstawaj! - krzyknął.

Chłopak poderwał się nagle na nogi. Coś było nie tak. Dopiero kiedy spojrzał na zdenerwowaną twarz swojego chłopaka, zrozumiał, co się dzieje.

- Nie wyłączyłem zupy! - krzyknął, zrywając się w stronę kuchni. To, co zastał, nieco go uspokoiło. Spodziewał się pożaru, a zobaczył jedynie zwęglony garnek i wykipiały obiad. W jednym momencie otworzył wszystkie okna na oścież i zaczął machać szybko rękami, żeby tylko dym zniknął. Okropny swąd sprawił, że jego oczy zaszły łzami.

- Możesz mi to wytłumaczyć? - usłyszał za sobą poirytowany głos. Przełknął nerwowo ślinę, przeklinając swoją głupotę w myślach.

- Źle się poczułem... i usiadłem na podłodze. Musiałem zasnąć - starał się brzmieć jak najbardziej wiarygodnie, ale gdyby nie znał prawdy, sam by sobie nie uwierzył.

- Powiedzmy, że to kupuję - Jungkook uśmiechnął się, jednak nie było to nic, co zwiastowało dobry obrót spraw. - Ktoś cię odwiedzał może?

- Co? Nie! - zaśmiał się nerwowo Tae. - Co ty, skąd to pytanie?

- Nie jestem ślepy - jego chłopak nagle zmienił nastawienie.

- Słucham?

- Co to tu robi? - zapytał, zaciskając szczękę. W ręku trzymał bluzę Yoongiego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro