Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

throwback


- Taehyung, pamiętasz, co ci mówiłem, prawda?

Młodszy chłopak mocniej zacisnął palce na udzie szatyna i wbił w niego spojrzenie, czym dał do zrozumienia, że tego wieczora nie mogą sobie pozwolić na jakikolwiek błąd.

- Tak, oczywiście, że pamiętam - odpowiedział cicho tamten. Nie miał odwagi podnieść wzroku.

- Dobrze - usłyszał usatysfakcjonowany głos Jungkooka. Po chwili poczuł, że ręka jego chłopaka sunie powoli do góry i zatrzymuje się tuż przy jego kroczu. - No, chodź, idziemy -otrzymał polecenie i już miał je wykonać, nawet zdążył odpiąć pas, kiedy nagle zamarł.

- Kocham cię - wyznał, wreszcie spoglądając na najpiękniejszą osobę, jaką znał. - Kocham cię najmocniej na świecie - powtórzył delikatnie. W jego oczach zebrały się łzy, mimo że nie miał powodów do płaczu. Jungkook uśmiechnął się za to łagodnie, nie spodziewawszy się takiego wyznania. Nie było mowy, żeby odpowiedział w ten sam sposób.

- Wiem. Jesteś mój - odparł stanowczo i wysiadł z samochodu. Okrążył niespiesznie auto, by otworzyć starszemu drzwi. Nawet w takich momentach nie zapominał, by zachować się jak gentleman. - Popraw marynarkę - nakazał nieco zbyt surowo.

Taehyung automatycznie przygładził swoje ubranie, spoglądając na Kooka, który wyglądał na całkiem zadowolonego. Jak dobrze, że dopisywał mu dobry humor.

- Ładnie wyglądasz - skomplementował go nieśmiało. Gdyby tylko miał pozwolenie, mógłby dać cały wykład na temat tego, jak idealnie Jungkook się prezentował w tamtym momencie, jak jego włosy były idealnie ułożone, a spodnie perfekcyjnie dopasowane, ale postanowił ograniczyć się do najprostszej formy.

Nie otrzymał odpowiedzi, czego się spodziewał. Może to dlatego, że dookoła zebrało się już kilka osób, które bez problemu mogły ich podsłuchać albo samego faktu, że zbliżali się do rodziny młodszego? Nie wiedział, ale wolał nie pytać, skoro zapowiadał się miły wieczór.

Szczerze powiedziawszy, gdyby ktoś go zapytał, z jakiej okazji zostało zorganizowane przyjęcie, na które ich zaproszono, nie miałby pojęcia. Powiedziano mu tylko, że ma się odświętnie ubrać, więc się dostosował. Nie sądził jednak, że ta "mała impreza" okaże się balem, a raczej zjazdem rodzinnym, wyglądającym na stypę.

Od razu po wejściu na salę przywitał się z matką Jungkooka. Uśmiechnął się w jej stronę naprawdę szczerze - mógł otwarcie przyznać, że ją uwielbiał. Zawsze była dla niego miła i nigdy nie robiła problemu z tego, że jego jedyne dziecko postanowiło rzucić swoją narzeczoną dla innej płci.

- Dobry wieczór, Taehyung - powiedziała tuż przy wejściu. - Dobry wieczór, synu - tym razem zwróciła się do Jungkooka. Tae automatycznie przeniósł wzrok na bruneta, który teraz się kłaniał. Wyglądał tak dobrze z szerokim uśmiechem, roztrzepanymi włosami i błyszczącymi oczami, że zwracał na siebie uwagę wielu osób. Musiał być szczęśliwy, takie przynajmniej sprawiał wrażenie.

- Cześć, mamo - szepnął.

Potem wszystko potoczyło się dosyć szybko - para została usadzona przy stoliku razem z matką Jungkooka, jego ojczymem, jakimś wujkiem i ciocią. Teoretycznie po dłuższej przerwie rodzina powinna mieć sobie wiele do opowiadania, a w rzeczywistości na początku panowała niezręczna cisza. Przerywano ją tylko chwilami, wtrącając jakieś wymuszone pytanie czy opowiadając nieśmieszną historyjkę. Tak minęło pierwsze pół godziny, dopiero później wszyscy się rozkręcili i przestali dbać o każde słowo, które wypowiadają.

Taehyung ani trochę nie zwracał uwagi na panującą atmosferę czy gości. Jego umysł na początku zaprzątało jedzenie, o którym marzył cały dzień, a nie miał czasu niczego zjeść, a potem ręką Jungkooka na jego kolanie. Pojawiła się tam tak nagle, że przez jego ciało przeszły dreszcze i aż modlił się w duchu, by pozostała tam do końca wieczoru. Cały świat przestał dla niego istnieć, bo palce jego chłopaka swobodnie jeżdżące po udzie to coś, o czym w ostatnim czasie mógł jedynie pomarzyć, ale to nic, to nie miało aktualnie znaczenia. Wszystkie krzywdy, które mu zostały wyrządzone, odeszły w niepamięć, bo liczył się tylko ten moment.

Wpatrywał się tępo w stół i nieświadomie uśmiechał, czując się jak zakochany nastolatek, ale cóż, nie potrafił się opanować. Nie mógł nic poradzić na to, że się właśnie rozpływał i nawet kiedy ktoś go zawołał, nie oprzytomniał.

- Taehyung... - szepnął Jungkook do niego, mocniej ściskając jego udo. Dopiero ten głos sprowadził go na ziemię. Przeniósł wzrok na swojego chłopaka i aż westchnął z zachwytu.

Nie miał pojęcia, jak to możliwe, że ktoś potrafił wywierać na niego taki wpływ. Oblizał pospiesznie wargi, by się opanować, jednak po raz kolejny tego wieczora został wytrącony z równowagi, kiedy tamten zachichotał cicho. Boże, dawno nie czuł się tak idealnie, jak w tamtym momencie.

- Mój wujek cię o coś pyta - powiedział Jungkook, a kiedy Tae odwrócił się w stronę gości, pochylił się lekko, by dobrze widzieć jego twarz.

- Chciałem, żebyś coś o sobie opowiedział - zwrócił się do Taehyunga mężczyzna.

- O, opowiedział! - zareagował nieco zbyt entuzjastycznie, ale kiedy wyczuł dłoń młodszego na swoim udzie, zakrył ją swoją i lekko ją ścisnął. - Pewnie. Nazywam się Kim Taehyung i... chyba właśnie umieram z głodu - wyznał, jednak po chwili zdał sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział i już miał się poprawić, kiedy zauważył, że wszyscy - razem z Jungkookiem - roześmiali się na jego słowa. Zakrył twarz zażenowany.

- Mówiłam, że jest uroczy - przypomniała matka. - Zobacz, zaraz nie będziesz głodny - zauważyła, kiedy podszedł do nich jeden z kelnerów. Nie był specjalnie przystojny, ale kogoś Taehyungowi przypominał. Nie zwrócił na niego uwagi dopiero do momentu, w którym podawał mu jego zupę.

- Dziękuję - powiedział Tae nieśmiało. Tamten uśmiechnął się delikatnie, dlatego ten z grzeczności odwzajemnił uśmiech. Kiedy odszedł, od razu zabrał się za swoje danie. Kilka razy rzucał Jungkookowi ukradkowe spojrzenia, by sprawdzić, czy wszystko w porządku i zauważył, że wcale nie wyglądało, żeby miało być w porządku. Wyraźnie przygasł, przestał być taki wesoły, a nawet się spiął. Również jego ręka zniknęła z uda drugiego. Mimo to wiedział, że lepiej nie pytać, o co chodzi.

Zrozumiał, kiedy kelner wrócił godzinę później, tym razem zamieniając z nim kilka słów, śmiejąc się do niego i zachowując co najmniej jak kolega. Nie przeszkadzało mu to, bo nie flirtował z nim, a jedynie rozmawiał. Niestety, jego chłopak stał się zaborczy, dlatego Tae pospiesznie kazał tamtemu odejść, by przypadkiem nie narobił mu kłopotów.

Siedzieli "w ciszy" kilkanaście kolejnych minut, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Taehyung czuł, że musi coś zrobić, by potem tego nie żałować.

- Wszystko w porządku? - szepnął wreszcie do Jungkooka.

- Jasne - odpowiedział młodszy dosadnie. - Czemu miałoby być inaczej?

- Nie wiem - wyznał szczerze Tae. - O której jedziemy? - zapytał.

- Jak ten chuj jeszcze raz tu przyjdzie i cię zaczepi - usłyszał szept, na co automatycznie wstrzymał oddech. Wiedział już, co to znaczyło, że mu się dostanie, a mimo to próbował jeszcze to naprawić.

Zaczęły mu drżeć ręce. Zacisnął je w pięści, ale nawet to nie pomogło, bo nadal czuł narastający strach. Przełknął nerwowo ślinę, kiedy zauważył, że tamten chłopak po raz kolejny zmierza w ich kierunku. Wyglądał na co najwyżej siedemnaście lat.

- Czy mogę zabrać pański talerz? - zapytał Taehyunga. Ten kiwnął energicznie głową, nie podnosząc na niego wzroku. Wiedział, że lada chwila Jungkook wybuchnie. Nie miał pojęcia, co robić. Kelner nie zrozumiał przekazu, dlatego powtórzył pytanie: - To jak, mogę go wziąć?

Tae złapał za naczynie i szybko mu je podał. Starał się nie patrzeć na niego, jednak nie dał rady. W momencie, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, Jungkook wstał od stołu, jakby tylko na to czekał.

- Przepraszamy, ale Taehyung nie czuje się najlepiej, dlatego już pojedziemy - oznajmił. Tylko Tae wyczuł w jego głosie złość.

- Naprawdę? - zapytała zdezorientowana matka.

- Naprawdę? - powtórzył błagalnie starszy. - Wytrzymam, jest w porządku... - zapewnił.

- Idziemy - zadecydował stanowczo brunet i pociągnął chłopaka za nadgarstek, jednocześnie zmuszając do wstania. Taehyung czuł, że zaraz zwymiotuje z nerwów. - Dziękujemy za zaproszenie - powiedział jeszcze, by po chwili szarpnąć Tae w stronę wyjścia.

Nie dał mu czasu nawet na pożegnanie. Od razu skierował się na zewnątrz, a drogę do samochodu pokonał w kilkanaście sekund. Starszy musiał wręcz biec, by dotrzymać mu kroku. Został wciśnięty do auta siłą, na co zapłakał żałośnie.

- Jungkook, proszę... - spróbował jeszcze.

- Zamknij się. Nic nie mów. Poczekaj tylko, aż wrócimy do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro