Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#8

-Już jesteście! -zawołała radośnie moja mama, przez co ja zachichotałam, a James szeroko się uśmiechnął.
-Hej mamo -przytuliłam się do niej.
-Część córcia.
-Dzień dobry -powiedział uprzejmie mój narzeczony.
-Oj chodź tu -kobieta zamknęła go w swoich ramionach, a on ją niepewnie objął, ale wiem, że na jego ustach tak samo jak i moich pojawił się uśmiech.
-Część młodzi! -usłyszałam głos mojego ojca.
-Hej tato -rzuciłam się w jego ramiona.
-Dzień dobry.
-Co tak poważnie synu? -zapytał z rozbawieniem Jamesa i poklepał go po ramieniu.
-Tak jakoś proszę pana -mój narzeczony lekko się zmieszał, ale obydwoje byliśmy zachwyceni z określenia "synu".
-Mów do mnie po imieniu lub "tato", przecież niedługo będziesz mężem naszej córeczki, a jak dla mnie jesteś już w rodzinie.
Patrzyłam na tą scenę ze wzruszeniem. Mój ojciec przyjął mojego narzeczonego do naszej rodziny.
-Dobrze -uśmiechnął się James, po czym oboje się przytulili po męsku.
-Mi także mów po imieniu lub "mamo", chociaż wolałabym to drugie -uśmiechnęła się do niego moja rodzicielka, a on od razu to odwzajemnił i skinął twierdząco głową.

****
-Do kiedy zostajecie? -zapytała moja Mama, gdy wszyscy razem siedzieliśmy w salonie i piliśmy kawę, a co niektórzy w tym ja herbatę, zajadając się przy tym ciasteczkami.
-Do jutra, jakoś w południe lecimy do moich rodziców -odpowiedział mój ukochany.
-Szkoda, że tak krótko -kobieta trochę posmutniała -Ale dobrze, że w ogóle nas odwiedziliście-uśmiechnęła się delikatnie.
-Mamo, tato... Przyjechaliśmy, bo... -wzięłam głęboki wdech. James chwycił mnie za dłoń i splótł nasze palce razem. Ścisnął mi lekko rękę pokazując mi w ten sposób, że tu jest i mnie wspiera -...bo muszę wam o czymś powiedzieć -przygryzłam delikatnie wargę.
-Bo ja... Ja... Jestem... -zaczęłam się jąkać. Czułam, że moje dłonie się pocą i całe drgają.
-Jesteś w ciąży? -zapytała moja rodzicielka, a na jej ustach zaczął pojawiać się uśmiech, tak samo jak u ojca.
-Nie -szybko zaprzeczyłam.
Moje oczy się zaszkliły, chciało mi się tak bardzo płakać. Nie potrafię im tego powiedzieć. Spojrzałam na Jamesa i pokiwałam przecząco głową. On zrozumiał o co mi chodzi. Od razu przytulia mnie do siebie.
-Dasz rade, kochanie. Twoi rodzice zrozumieją i będą cie wspierać tak samo jak i ja -szeptał do mojego ucha.
Po moich policzkach spływały łzy. Przytuliłam się mocniej do mężczyzny i zacisnęłam dłonie na jego koszulce.
-Cami? -usłyszałam zaniepokojony głos mojego taty.
James pokiwał głową na boki dając im znak by dali mi jeszcze chwile czasu. Po kilku minutach odsunęłam się od mojego narzeczonego. Udało mi się zatrzymać potok łez, ale jak tylko spojrzałam na zdezorientowanych i zaniepokojonych rodziców od razu moje oczy się ponownie zaszkliły.
-Jestem chora -wyszeptałam, po czym wyrwałam się z objęcia Jamesa i wybiegłam z salonu nie czekając na reakcje moich rodziców. Pobiegłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i wybuchnęłam płaczem. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają i ktoś wchodzi do środka. Jak się domyślam tą osoba jest mój narzeczony, ale pewna być nie mogę, gdyż nawet nie oderwałam swoje twarzy od poduszki. Poczułam jak materac się ugina tuż obok mnie.
-James -zaszlochałam i chciałam go wyszukać dłonią, lecz ktoś przerwał moje poszukiwania chwytając moja rękę w swoja. Już wiedziałam, że nie jest to James... Spojrzałam w tamtą stronę i dostrzegłam moją mamę.
-Camilla... Przejdziemy przez to wszyscy razem, będziemy cie wspierać.
-Mamo, ale ja mam...
-Wiem. James nam powiedział.
-Ja... Nie wiem co mam robić, nie mam pojęcia co teraz będzie.
-Jak chcesz możemy z ojcem się przeprowadzić gdzieś blisko was lub wy tutaj, bylibyśmy wtedy bliżej, moglibyśmy być przy tobie.
-Nie. Mamo ja mam tam lekarza, przyjaciół, nie mogę. Wy tez nie możecie, tu jest nasz dom rodzinny, macie tu przyjaciół.
-Ale...
-Mamo nie. Ja dam sobie rade. Mam Jamesa i Riley tam.
-No dobrze, jak chcesz, ale masz do mnie codziennie dzwonić i nie zdziw się jeżeli niespodziewanie was odwiedzimy.
-Dobrze -uśmiechnęłam się do niej lekko.

****
Opowiedziała o wszystkim moim rodzicom, oczywiście nie obyło się bez łez, zarówno z mojej strony jak i moich rodziców. Na szczęście James był przez cały czas przy mnie i mnie wspierał.
Teraz leże wtulona w mojego narzeczonego, czekając na upragniony sen, ale przed tym zdaje sobie sprawę, że muszę coś zrobić.
-James?
-Mhm? -mruknął zaspany.
-Dziękuje... Dziękuje, że przy mnie byłeś i mnie wspierałeś...
-Nie musisz mi dziękować kochanie, dla ciebie zrobiłbym wszystko -pocałował mnie w czubek głowy.
-Ja dla ciebie też -uśmiechnęłam się do niego -Kocham cie.
-Ja ciebie też kocham -złączył nasze usta w czułym pocałunku.

****
-Na pewno nie możecie zostać trochę dłużej? -zapytała moja mama.
-No nie zbyt -lekko się skrzywiłam.
-Oj daj już im spokój Mel, są młodzi, nie maja czasu dla takich staruchów jak my -powiedział z rozbawieniem mój ojciec przytulając do siebie swoja żonę.
-Nie gadaj tak tato. Nie jesteście tak bardzo starzy -zaśmiałam się.
-Dobra, idźcie już, wreszcie będzie spokój -zaśmiał się.
-Dzięki tatusiu -wytknęłam na niego język, a on zrobił to samo.
-Gorzej niż dzieci -zachichotała moja mama.

****
Jesteśmy w Chicago, stoimy przed domem państwa Black, a moje nerwy są większe niż kiedykolwiek. Moje dłonie się pocą i trzęsą, brzuch cały boli, a nogi mam jak z waty. Przygryzam delikatnie wargę i spoglądam na Jamesa.
-Nie denerwuj się tak, będzie dobrze -pocałował mnie, a ja od razu to odwzajemniłam. Trochę dzięki temu się rozluźniłam -Możemy już wchodzić? -zaśmiał się, bo chyba od dziesięciu minut stoimy tu, a ja nie pozwalam mu wejść.
-Tak... chyba -wzięłam głęboki oddech -Do odważnych świat należy -mruknęłam pod nosem.
Mój narzeczony nacisnął klamkę, a my weszliśmy do środka.

★★★
Wesołych świąt!
Dodaje dzisiaj nowy rozdział jako taki mały prezencik na święta :*

Kochani życzę wam zdrowych, spokojnych świąt, bogatego gwiazdora, miłej rodzinnej atmosfery, słodkiego obżarstwa i oczywiście nie zapomnijcie o Kevinie 😂😍🎄✨🎁

Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba, a teraz zamiast siedzieć na wattpadzie i czytać idźcie spędzić ten czas z rodzinką!

Trzymajcie się kochani i jeszcze raz wesołych świąt! 💕
~Patuś aka Sinevra7 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro