#7
Uwaga! W rozdziale scena 18+
-Tak mało rzeczy bierzesz? -zapytał James z niedowierzanie, gdy sobotnim porankiem wychodziłam z domu jedynie z jedną małą torbą przerzucona przez ramię.
-Kochanie w co ty wierzysz? W domu przy drzwiach mam jeszcze wielką walizkę -wzruszyłam ramionami uśmiechając się słodko.
-Kobiety -westchnął cicho pod nosem i poszedł w stronę drzwi wejściowych, a ja powstrzymywałam śmiech.
Mężczyzna wszedł do środka, a po chwili rozglądania się spojrzał na mnie z niezrozumieniem, ja już nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem.
-Naprawdę myślałeś, że na dwa, góra trzy dni wezmę wielka walizkę? -zapytałam wciąż się śmiejąc.
-Ty... -wskazał na mnie palcem i przymrużył oczy -Ze mnie się nie żartuje -oznajmił groźnie, ale coś mu nie wyszło i zamiast się przestraszyć ja zaczęła jeszcze bardziej się śmiać, a James po chwili do mnie dołączył.
Nagle poczułam obejmujące mnie ramiona w pasie. Przestałam się śmiać i spojrzałam na mojego narzeczonego stojącego tuż przede mną.
-Pożałujesz tego kochana -mruknął seksownie.
-Nie mogę się doczekać -szepnęłam zalotnie, po czym przygryzłam wargę.
James w jednej chwili przerzucił mnie sobie przez ramie. Pisnęłam z zaskoczenia.
-Tak, właśnie tak mnie noś mój murzynie -zaśmiałam się.
-Co raz bardziej się wkopujesz skarbie -klepnął mnie w pośladek, na co z moich ust ponownie wydobył się pisk.
Po chwili siedziałam już na miejscu pasażera, gdzie posadził mnie James, a on sam siedział za kierownicą.
-I co nie dostane żadnej kary? -zapytałam zmysłowo.
-Zrobię to w momencie, w którym najmniej będziesz się spodziewać -wyszczerzył się.
Mój ukochany odpalił samochód i ruszyliśmy w drogę do moich rodziców.
-Poczekaj, ale o której my tam będziemy? Przecież jest ósma rano, tam się jedzie około czternastu godzin, a ty kazałeś mi mówić, że na około jedenastą będziemy.
-Bo będziemy -puścił mi oczko, a ja mimowolnie zarumieniłam się na ten gest.
-Ciekawe jak -prychnęłam.
-Przekonasz się -wyszczerzył się, po czym chwycił moją dłoń, przyłożył ją do swoich ust i złożył na jej wierzchu pocałunek, przez co poczułam jak mój żołądek zaciska się w supeł, a policzki grzeją się, zapewne przybierając kolor czerwony.
****
-Nie... -powiedziałam nie dowierzając w to co widzę, ale jednocześnie z rozbawieniem.
Moje usta były lekko rozwarte, a ja spoglądałam raz na Jamesa, a raz na obiekt przede mną.
-Mogłeś mi do razu powiedzieć -uderzyłam go żartobliwie w ramie -A ja już się zastanawiała jak ty zamierzasz samochodem tak szybko się znaleźć w Tennessee -zaśmieliśmy się.
-Samolotem będzie zdecydowanie szybciej i wygodniej.
Złapał mnie za rękę i razem weszliśmy na pokład odrzutowca. Usiedliśmy w dużych, wygodnych, skórzanych fotelach i zapieliśmy pasy. Po kilkunastu minutach byliśmy już w powietrzu. Dostaliśmy pozwolenie na odpięcie pasów wiec od razu to zrobiliśmy. Przytuliłam się do ramienia Jamesa i westchnęłam głośno. Mężczyzna spojrzał na mnie z troską.
-Boje się -szepnęłam.
-Kochanie wszystko będzie dobrze, poradzimy sobie, ja będę przez cały czas cie wspierać.
-James, ja boje się wszystkiego; reakcji moich rodziców, Twoich, którzy na dodatek dopiero mnie poznają...
-Oni cie znają, tylko że jako około szesnastolatkę -wtrącił się.
-Ech... To nie jest ważne, to tak jakby mnie dopiero poznawali.
-Tym się nie przejmuje na pewno cie pokochają -pocałował mnie w czubek głowy.
-Boje się operacji, Jay.
-Musi pójść wszystko dobrze. Nie widzę innej opcji.
-Mam nadzieje -westchnęłam i bardziej się w niego wtuliłam przymykając na chwilę oczy.
James mnie objął i przyciągnął bliżej siebie. Poczułam jak lekko uniósł do góry mój sweterek odkrywając kawałek mojej skóry na biodrze. Zaczął zataczać male kuleczka opuszkami palców, a mnie to odprężało oraz sprawiało przyjemność no i oczywiście powodowało dreszcze na moim ciele. Poczułam jak dłoń mężczyzny jest coraz bliżej moich leginsów i raz na jakiś czas o nie zahaczając.
-Myślę, że musisz się odstresować kochanie -mruknął seksownie do mojego ucha.
-Ale... -chciałam zaprzeczyć, lecz nie dał dojść mi do słowa.
-Nie przejmuj się, przecież to nasz samolot, możemy tu robić co chcemy -pocałował mnie namiętnie w usta.
Jego dłoń nagle znalazła się pod materiałem moich leginsów jaki i majtek, przez co zaczerpnęłam więcej powietrza do płuc.
-Wiem, ze tego pragniesz -wymruczał -Jesteś już cała mokra skarbie -nadgryzł płatek mojego ucha przez co ja westchnęłam z przyjemności.
****
Już byłam bliska osiągnięcia wyczekiwanego szczytu, gdy nagle James zaprzestał swoich ruchów, wyjął swoje palce ze mnie, zabrał dłoń z moich majtek, a ja poczułam nieprzyjemny chłód. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Mężczyzna uśmiechnął się cwaniacko i oblizał palce, a ja czułam ogromna potrzebę poczucia ich ponownie w sobie.
-James -wydyszałam -Co ty...?
-Kara kotku -puścił mi oczko.
-James -powtórzyłam groźniej.
-Co byś chciała Cami? -zapytał jakby nigdy nic.
-Potrzebuje cie...
-Och tak? A do czego? -znowu ten cwaniacki uśmiech pojawił się na jego ustach.
Wiedziałam jak na niego zadziałać by dokończył to co zaczął. Zbliżyłam się do niego. I zaczęła szeptać mu do ucha ocierając się raz na jakiś czas ustami o płatnego jego ucha, bądź szyje.
-Kochanie, dokończ to co zacząłeś, spraw bym wiła się tu, wręcz krzyczała twoje imię, gdy będę dochodzić dzięki tobie -nadgryzłam płatek jego ucha -Obiecuje odwdzięczę się -położyłam dłoń na jego kroczu.
Mężczyzna niespodziewanie wpił się w moje usta. Nie musiałam czekać długo gdy jego zwinne palce znalazły się we mnie. Postanowiła nie czekać długo i gdy on zajmował się mną, ja zaczęłam dobierać się do jego bokserek. Gdy byłam bliska szczytu ponownie wyjął ze mnie palce. Jego palce po chwili znalazły się w moich ustach oblizałam je zmysłowo po czym chwilę possałam, a on patrzył na mnie z zachwytem. Obydwoje potrzebowaliśmy już tylko jednego, wiec James szybkim ruchem pozbył się moich leginsów wraz z majtkami, a także zsunął swoje spodnie wraz z bokserkami do kostek. Posadził mnie na swoich kolanach i od razu jego członek znalazł się wewnątrz mnie przez co jęknęłam, ale on od razu uciszył mnie namiętnym pocałunkiem. Zaczęłam unosić się i opadać, a jego penis wciąż wychodził we mnie i ponownie wchodził. Nagle moje ciało zesztywniało, a później rozluźniło się, a mnie zalała fala rozkoszy. Zacisnęłam przy tym swoje ścianki na Jamesie. Kilka pchnięć później mój narzeczony także doszedł. Opadłam zmęczona na jego ciało. Złączyliśmy usta w leniwym pocałunku. Gdy się oderwaliśmy od siebie nie zmieniliśmy przez jakiś czas pozycji regulując oddech i dając sobie chwilę na odpoczynek. Po chwili James ze mnie wyszedł, przez co poczułam pustkę, a ja zeszłam z jego kolan i ubrałam na siebie dolna część ubrań, tej samo jak i mój narzeczony.
★★★
Coraz bliżej święta! Coraz bliżej święta! Coraz bliżej!
Jak tam wam idą przygotowania świąteczne? Ja niestety od kilku dni jestem zalatana i nie mam za dużo czasu :o
Macie juz choinki w domku? :D Ja wczoraj ubierałam i jest piękna :') (nie żebym się chwaliła czy coś XD)
Napiszcie w komentarzach jak wam się podobał rozdział i co tam u was słychać ciekawego! <3
Jutro z okazji świąt pojawi się tu taki mały "prezencik" :*
Trzymajcie się kochani! 💕
~Patuś aka Sinevra7 💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro