Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#7

Uwaga! W rozdziale scena 18+

-Tak mało rzeczy bierzesz? -zapytał James z niedowierzanie, gdy sobotnim porankiem wychodziłam z domu jedynie z jedną małą torbą przerzucona przez ramię.
-Kochanie w co ty wierzysz? W domu przy drzwiach mam jeszcze wielką walizkę -wzruszyłam ramionami uśmiechając się słodko.
-Kobiety -westchnął cicho pod nosem i poszedł w stronę drzwi wejściowych, a ja powstrzymywałam śmiech.
Mężczyzna wszedł do środka, a po chwili rozglądania się spojrzał na mnie z niezrozumieniem, ja już nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem.
-Naprawdę myślałeś, że na dwa, góra trzy dni wezmę wielka walizkę? -zapytałam wciąż się śmiejąc.
-Ty... -wskazał na mnie palcem i przymrużył oczy -Ze mnie się nie żartuje -oznajmił groźnie, ale coś mu nie wyszło i zamiast się przestraszyć ja zaczęła jeszcze bardziej się śmiać, a James po chwili do mnie dołączył.
Nagle poczułam obejmujące mnie ramiona w pasie. Przestałam się śmiać i spojrzałam na mojego narzeczonego stojącego tuż przede mną.
-Pożałujesz tego kochana -mruknął seksownie.
-Nie mogę się doczekać -szepnęłam zalotnie, po czym przygryzłam wargę.
James w jednej chwili przerzucił mnie sobie przez ramie. Pisnęłam z zaskoczenia.
-Tak, właśnie tak mnie noś mój murzynie -zaśmiałam się.
-Co raz bardziej się wkopujesz skarbie -klepnął mnie w pośladek, na co z moich ust ponownie wydobył się pisk.
Po chwili siedziałam już na miejscu pasażera, gdzie posadził mnie James, a on sam siedział za kierownicą.
-I co nie dostane żadnej kary? -zapytałam zmysłowo.
-Zrobię to w momencie, w którym najmniej będziesz się spodziewać -wyszczerzył się.
Mój ukochany odpalił samochód i ruszyliśmy w drogę do moich rodziców.
-Poczekaj, ale o której my tam będziemy? Przecież jest ósma rano, tam się jedzie około czternastu godzin, a ty kazałeś mi mówić, że na około jedenastą będziemy.
-Bo będziemy -puścił mi oczko, a ja mimowolnie zarumieniłam się na ten gest.
-Ciekawe jak -prychnęłam.
-Przekonasz się -wyszczerzył się, po czym chwycił moją dłoń, przyłożył ją do swoich ust i złożył na jej wierzchu pocałunek, przez co poczułam jak mój żołądek zaciska się w supeł, a policzki grzeją się, zapewne przybierając kolor czerwony.

****
-Nie... -powiedziałam nie dowierzając w to co widzę, ale jednocześnie z rozbawieniem.
Moje usta były lekko rozwarte, a ja spoglądałam raz na Jamesa, a raz na obiekt przede mną.
-Mogłeś mi do razu powiedzieć -uderzyłam go żartobliwie w ramie -A ja już się zastanawiała jak ty zamierzasz samochodem tak szybko się znaleźć w Tennessee -zaśmieliśmy się.
-Samolotem będzie zdecydowanie szybciej i wygodniej.
Złapał mnie za rękę i razem weszliśmy na pokład odrzutowca. Usiedliśmy w dużych, wygodnych, skórzanych fotelach i zapieliśmy pasy. Po kilkunastu minutach byliśmy już w powietrzu. Dostaliśmy pozwolenie na odpięcie pasów wiec od razu to zrobiliśmy. Przytuliłam się do ramienia Jamesa i westchnęłam głośno. Mężczyzna spojrzał na mnie z troską.
-Boje się -szepnęłam.
-Kochanie wszystko będzie dobrze, poradzimy sobie, ja będę przez cały czas cie wspierać.
-James, ja boje się wszystkiego; reakcji moich rodziców, Twoich, którzy na dodatek dopiero mnie poznają...
-Oni cie znają, tylko że jako około szesnastolatkę -wtrącił się.
-Ech... To nie jest ważne, to tak jakby mnie dopiero poznawali.
-Tym się nie przejmuje na pewno cie pokochają -pocałował mnie w czubek głowy.
-Boje się operacji, Jay.
-Musi pójść wszystko dobrze. Nie widzę innej opcji.
-Mam nadzieje -westchnęłam i bardziej się w niego wtuliłam przymykając na chwilę oczy.
James mnie objął i przyciągnął bliżej siebie. Poczułam jak lekko uniósł do góry mój sweterek odkrywając kawałek mojej skóry na biodrze. Zaczął zataczać male kuleczka opuszkami palców, a mnie to odprężało oraz sprawiało przyjemność no i oczywiście powodowało dreszcze na moim ciele. Poczułam jak dłoń mężczyzny jest coraz bliżej moich leginsów i raz na jakiś czas o nie zahaczając.
-Myślę, że musisz się odstresować kochanie -mruknął seksownie do mojego ucha.
-Ale... -chciałam zaprzeczyć, lecz nie dał dojść mi do słowa.
-Nie przejmuj się, przecież to nasz samolot, możemy tu robić co chcemy -pocałował mnie namiętnie w usta.
Jego dłoń nagle znalazła się pod materiałem moich leginsów jaki i majtek, przez co zaczerpnęłam więcej powietrza do płuc.
-Wiem, ze tego pragniesz -wymruczał -Jesteś już cała mokra skarbie -nadgryzł płatek mojego ucha przez co ja westchnęłam z przyjemności.

****
Już byłam bliska osiągnięcia wyczekiwanego szczytu, gdy nagle James zaprzestał swoich ruchów, wyjął swoje palce ze mnie, zabrał dłoń z moich majtek, a ja poczułam nieprzyjemny chłód. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Mężczyzna uśmiechnął się cwaniacko i oblizał palce, a ja czułam ogromna potrzebę poczucia ich ponownie w sobie.
-James -wydyszałam -Co ty...?
-Kara kotku -puścił mi oczko.
-James -powtórzyłam groźniej.
-Co byś chciała Cami? -zapytał jakby nigdy nic.
-Potrzebuje cie...
-Och tak? A do czego? -znowu ten cwaniacki uśmiech pojawił się na jego ustach.
Wiedziałam jak na niego zadziałać by dokończył to co zaczął. Zbliżyłam się do niego. I zaczęła szeptać mu do ucha ocierając się raz na jakiś czas ustami o płatnego jego ucha, bądź szyje.
-Kochanie, dokończ to co zacząłeś, spraw bym wiła się tu, wręcz krzyczała twoje imię, gdy będę dochodzić dzięki tobie -nadgryzłam płatek jego ucha -Obiecuje odwdzięczę się -położyłam dłoń na jego kroczu.
Mężczyzna niespodziewanie wpił się w moje usta. Nie musiałam czekać długo gdy jego zwinne palce znalazły się we mnie. Postanowiła nie czekać długo i gdy on zajmował się mną, ja zaczęłam dobierać się do jego bokserek. Gdy byłam bliska szczytu ponownie wyjął ze mnie palce. Jego palce po chwili znalazły się w moich ustach oblizałam je zmysłowo po czym chwilę possałam, a on patrzył na mnie z zachwytem. Obydwoje potrzebowaliśmy już tylko jednego, wiec James szybkim ruchem pozbył się moich leginsów wraz z majtkami, a także zsunął swoje spodnie wraz z bokserkami do kostek. Posadził mnie na swoich kolanach i od razu jego członek znalazł się wewnątrz mnie przez co jęknęłam, ale on od razu uciszył mnie namiętnym pocałunkiem. Zaczęłam unosić się i opadać, a jego penis wciąż wychodził we mnie i ponownie wchodził. Nagle moje ciało zesztywniało, a później rozluźniło się, a mnie zalała fala rozkoszy. Zacisnęłam przy tym swoje ścianki na Jamesie. Kilka pchnięć później mój narzeczony także doszedł. Opadłam zmęczona na jego ciało. Złączyliśmy usta w leniwym pocałunku. Gdy się oderwaliśmy od siebie nie zmieniliśmy przez jakiś czas pozycji regulując oddech i dając sobie chwilę na odpoczynek. Po chwili James ze mnie wyszedł, przez co poczułam pustkę, a ja zeszłam z jego kolan i ubrałam na siebie dolna część ubrań, tej samo jak i mój narzeczony.

★★★
Coraz bliżej święta! Coraz bliżej święta! Coraz bliżej!
Jak tam wam idą przygotowania świąteczne? Ja niestety od kilku dni jestem zalatana i nie mam za dużo czasu :o
Macie juz choinki w domku? :D Ja wczoraj ubierałam i jest piękna :') (nie żebym się chwaliła czy coś XD)

Napiszcie w komentarzach jak wam się podobał rozdział i co tam u was słychać ciekawego! <3

Jutro z okazji świąt pojawi się tu taki mały "prezencik" :*

Trzymajcie się kochani! 💕
~Patuś aka Sinevra7 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro