#2
-No i właśnie wtedy podszedł do mnie ten przystojniak! -zapiszczała radośnie Mady, a my razem z nią.
-No i co umówiłaś się z nim? -zapytała podekscytowana Riley.
-Zapytał się mnie gdzie jest restauracja "Moon" -wybuchnęła śmiechem a my razem z nią.
Jak widać dziewczyny się idealnie dogadują, a w dobrym humorze pomaga nam "mała" dawka alkoholu.
-Poczekajcie doniosę jeszcze -wskazałam na pusta butelkę i wstałam z kanapy tanecznym krokiem.
Zakręciło mi się w głowie przez co trochę się zachwiałam.
-Tobie już chyba starczy Cami -zaśmiała się Riley -Może usiać? -zapytała, gdy nadal stałam w jednym miejscu.
Wciąż bardzo mi się kręciło w głowie więc ponownie przysiadłam na kanapie. Przymknęłam na chwile oczy i wzięłam głęboki wdech. Dziewczyny usiadły obok mnie i intensywnie się mi przyglądały.
-Camilla! -pisnęła z przerażeniem Madison.
Otworzyłam gwałtownie oczy i przyłożyłam dłoń do nosa, gdy tylko poczułam jak coś z niego wypływa. Spojrzałam na dłoń i ujrzałam czerwoną ciecz. Od razu pochyliłam głowę i przyłożyłam do nosa chusteczkę, podaną przez jedną z dziewczyn. Zaczęłam uciskać płaty nosa, po kilku minutach krwotok ustał. Nie odpowiadając na żadne pytania zadawane przez dziewczyny po prostu udałam się do łazienki. Zakluczyłam drzwi i stanęłam przed lustrem. Wzięłam głęboki wdech, po czym wypuściłam ze świstem powietrze. Przemyłam twarz zimną wodą i zaczęła przyglądać się sobie w lustrze. Zawroty głowy były już lżejsze, ale niestety ostatnio dość często mi towarzyszyły. Myślałam, że może to jest spowodowane ciążą, ale teraz wiem, że to nie jest to. Nie zważając na dobijanie się do łazienki zdjęłam z siebie koszulkę oraz biustonosz i zaczęłam oglądać jedną ze swoich piersi tak jak robiła to dzisiaj lekarka. Wyczuwalne było zgrubienie, ale przecież może to oznaczać coś innego. Dopiero będę miała pewność, gdy dostaje wyniki badań. Starłam z policzków łzy, które nawet nie wiem kiedy zaczęły lecieć. Ubrałam na siebie ponownie górną część mojego ubrania i wyszłam z łaziki.
-Camilla co się dzieje? -zapytała od razu Mady.
-Nic...
-To przez ciąże? -zapytała Riley.
-Nie... -przygryzłam wargę.
-Ty jesteś w ciąży? -zapytała Madison z wielkim uśmiechem na ustach.
-Nie -w moich oczach pojawiły się łzy.
-Jak to? -blondynka nie dowierzała.
-Po prostu nie! Nie rozmawiajmy już o tym! Zapomnijcie o tej akcji!
-Dobrze, ale...
-Ale co? -dopytałam gdy czarnowłosa się zacięła.
-Dzwoniłyśmy do Jamesa.
Zaniemówiłam, nie chciałam żeby o tym wiedział.
-Martwiłyśmy się. Jak mu o tym powiedziałyśmy to bardzo się przestraszył i chciał przyjechać, ale słyszałyśmy że nie był za trzeźwy.
-Dobrze, skończmy ten temat i chodźmy obejrzeć jakiś film -powiedziałam po chwili i wymusiłam uśmiech.
****
-Która jest godzina? -zapytała Riley.
-Gdzieś po drugiej -odpowiedziałam ziewając.
Nagle usłyszałyśmy, że jakiś samochód zatrzymuje się pod moim domem wiec od razu wyjrzałyśmy przez okno skąd miałyśmy dobry widok na ulice. Zauważyłam Jamesa wysiadającego z jakiegoś samochodu, a za kierownicą siedziała jakaś rudowłosa kobieta. Mężczyzna chwiejnym krokiem skierował się kamienną ścieżką do drzwi wejściowych, a ja jak najprędzej pobiegłam na korytarz. Od kluczyłam drzwi i od razu zostałam zamknięta w szczelnym uścisku.
-Nic ci kochanie nie jest? -zapytał lekko bełkocząc.
-Wszystko jest dobrze -odsunęłam się od niego.
-Na pewno? Jak się czujesz? -położył dłonie na moich policzkach i zaczął oglądać moja twarz.
-Jest ok... -westchnęłam -Lepiej powiedz mi gdzie ty byłeś?
-Nie chciałem wam przeszkadzać więc pojechałem do kumpla -cmoknął mnie w usta.
-Ok... A ten "kumpel" ma długie rude włosy? -zapytałam podejrzliwie odsuwając się od niego i krzyżując ręce pod piersiami.
-Widzę, że ktoś tu jest zazdrosny -uśmiechnął się zadziornie.
-Nie odpowiedziałeś...
-To jest jego laska -przybliżył się do mnie i położył swoje dłonie na moich biodrach.
-Mhm -mruknęłam nie wierząc mu.
-Wszystko co chce mam tutaj w swoich dłoniach -pocałował mnie namiętnie i swoje ręce przeniósł na moje pośladki.
-Koniec już tego obściskiwania się! My tu nadal jesteśmy -powiedziała z rozbawienie Madison.
-Przykro mi, ale moja narzeczona idzie już spać -mężczyzna przytulia mnie do siebie.
-Wy jesteście zaręczeni? -zapytała z wielkim uśmiechem Mady.
-Tak -wyszczerzyłam się i pokazałam jej pierścionek, który maiłam na serdecznym palcu.
-Gratuluje! -krzyknęła radośnie i podbiegła do nas od razu do siebie przytulając -Nareszcie braciszku to zrobiłeś, myślałam że się nigdy nie odważysz -uderzyła go w ramie odsuwając się od nas.
****
-Wstawaj śpiochu -usłyszałam radosny głos Jamesa, ale ja w odpowiedzi jedynie mruknęłam coś niezrozumiałego pod nosem -No już Cami.
-Nie, ja chce jeszcze pospać -odpowiedzialna lekko zachrypniętym głosem.
-O nie, nie, nie. Nie ma już spania kochanie -zrzucił ze mnie kołdrę i się zaśmiał.
-I tak nie wstanę -jęknęłam wtulając się bardziej w poduszkę.
-Ja narzekać nie będę, widok mam zajebisty -klepnął mnie w pośladek okryty jedynie koronkowymi majątkami, przez co pisnęłam i lekko podskoczyłam.
-Idź lepiej zrobić mi śniadanie.
-Nie, pójdziemy razem.
James chwycił mnie za kostki i zaczął ciągną do krańca łóżka.
-Nie! Nie! Nie! -krzyczałam z rozbawieniem.
Starałam się złapać czegokolwiek tylko po to by nie spaść. Gdy już polowa mojego ciała była na podłodze mężczyzna mnie puścił. Byłam wypięta w jego stronę klęcząc na kolanach na ziemi, a od pasa w górę leżąc jeszcze na łóżku. James złapał za mój pośladek i ścisnął go, przez co z moich ust wyrwał się pisk zaskoczenia.
-Idealne -mruknął z zadowoleniem.
-Idiota! -strąciłam jego dłoń i spojrzałam na niego groźnie, odwracając się do niego przodem, ale wciąż siedząc na podłodze.
-Wiem, że ci się podobało -puścił mi oczko.
-Nie, idioto -zaprzeczyłam, mimo iż było to prawdą, ale po co mam się mu przyznawać.
-Mnie nie oszukasz kochanie -wyszczerzył się.
-Śnij dalej -wytknęłam na niego język.
Gwałtownie wstałam z podłogi i omal się nie przewróciłam gdyby nie silne ramiona mojego narzeczonego. Jego wyraz twarzy od razu spoważniał i spojrzał na mnie z troską. Zawroty głowy ponownie mnie nawiedziły.
-Co jest Cami?
-Nic, nic...
-Nie kłam -westchnęłam na jego słowa.
-Kręci mi się w głowie i trochę mi słabo.
-Może pojedziemy do lekarza?
-Nie -zaprzeczyłam od razu.
Mężczyzna wziął mnie na ręce, po czym usiadł na łóżku sadzając mnie sobie na kolanach. Dotknął opuszkami palców mojego policzka na co przymknęłam oczy wyczuwając przyjemny prąd przechodzący przez moje ciało.
-Martwię się kochanie.
-Musimy poczekać na wyniki, ale... -urwałam nagle zastanawiając się czy powiedzieć mu o tym.
-Wiadomo coś?
-Yyy... Nie, po prostu lekarka mówiła, że zrobi wszystko co w jej mocy by wyniki były szybko -skłamałam nie patrząc na niego tylko przed siebie.
Poczułam jak mężczyzna mi się przygląda wiec na niego zerknęłam i już wiedziałam, że domyśla się, iż nie mówię mu całej prawdy. Błagałam w myślach by nie dopytywał i chyba to podziałało, gdyż odpowiedzią jedynie krótkie "dobrze" i skończył ten temat.
****
Witajcie, witajcie! Jako, że dzisiaj jest poniedziałek przez wielu (także przeze mnie) znienawidzony dzień na poprawę humoru pojawia się nowy rozdział, wiem, wiem wielbicieli mnie za to 😁😂 Chociaż za to jak namieszałam w ich życiu boje się, że zaczynacie mnie nienawidzić, ale jak to się mówi:
"Mówi się trudno i płynie się dalej" Dory "Gdzie jest Nemo?"
Btw wy też uwielbiacie te wszystkie bajki, bo ja mimo 15 (niedługo 16) lat kocham je oglądać! *-*
Fani bajek Disneya (i nie tylko) łączmy się! 😍😂
Napiszcie w komentarzach jak wam się podobał rozdział i jak myślicieli co może się wydarzyć dalej 😘 (czy jestescie fanami bajek tez możecie napisać 😂💖)
Trzymajcie się misiaki 💕
~Patuś 💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro