Rozdział 4: Ciocia
» Anastazja «
Ocknęłam się w sypialni... Wszystko mnie bolało... W całym domu nie było śladu po Robercie
» Jasmine «
– Spalimy to w nocy – ustalili i zostawili nas samych... Tylko, że frajerzy nie zauważyli, że podkradłam im klucze do drzwi i kajdan. Uwolniłam tą dziewczynę, która miała ranę na ręku
– Jak masz na imię? – zapytałam – Ja jestem Jasmine
– Olga.
– Masz klucze. Uwolnij ich. Ja się zajmę Michael'em.
Olga uwalniała resztę, a ja zajęłam się Michael'em.
– Michael – złapałam go za ramiona i potrząsnęłam nim – Michael ocknij się. Proszę. Nie możesz umrzeć! Rozumiesz?! Nie wolno ci! Nie możesz zostawić mnie i mamy samych! Musisz się pogodzić z babcią! Musisz! – przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać – nie możesz umrzeć...
– Jasmine, uspokój się. On żyje – powiedziała Olga. Podniosłam wzrok. Siedziała obok i sprawdzała mu puls – Spokojnie.
– Dla was to tylko idol, ale on jest moim dziadkiem...
Nagle do pokoju znów wpadło "trzech muszkieterów" (tak, chodzi o Wade'a, James'a i Murray'a) i
– Osz... Dziwko! – wrzasnął do mnie Murray i znów pozbawił mnie przytomności...
Gdy się ocknęłam, moje ubrania wyglądały, jakby ktoś zakładał mi je na szybko. Leżałam w tym pokoiku gdzie wcześniej rozmawiałam z Michael'em...teraz leżał za mną i obejmował mnie ręką... Dałam mu z liścia, a gdy sekundę po tym otworzył oczy, wrzasnęłam:
– Okłamałeś mnie!
– Nigdy
– Okłamałeś cały świat! Ty naprawdę ich zgwałciłeś! A teraz jeszcze mnie!
– Nigdy nikogo nie zgwałciłem
– Nie kłam, co!? Jak inaczej wytłumaczy, że w gdy obudziłam się obok ciebie, moje ubranie było w takim stanie!?
– Nie mam pojęcia.
» Anastazja «
Zadzwoniłam do mojej cioci, Janet
– Ciociu! Dwa dni temu... Porwali Jasmine!
– Ana, spokojnie... Jeżeli mają też Michaela, a tak jest na 99%, to on nie pozwoli im jej skrzywdzić
– Kto mógł to zrobić?
– Pomyśl. Wade, James i...
– I zdrajca?
– Tak. Conrad Murray. Kto inny?
– Tylko oni. Ciociu, musimy ich znaleźć...
» Robert «
Gdy wszedłem do pokoju na komendzie, który dzieliłem z Anabelle, ona rzuciła mi się na szyję
– Anabelle? Co ty taka radosna?
– Lena namierzyła telefon twojej córki. Nie uwierzysz, czyje jeszcze są w tym samym miejscu
– Czyje
– Mówią ci coś nazwiska Robson, Safechuck, Murray?
– Ci od Leaving Neverland i lekarz Jacksona?
– Tak. Mało tego. Jeszcze 15 innych.
– Czyli to oni?
– Tak
– Nasi już pojechali?
– Tak. Nawet zaczęli negocjować. Masz pojechać ty, Anastazja i przynajmniej matki porwanych
– Zawiadom matki. Ja jadę po Anastazję i jedziemy do nich.
– Uważaj na siebie.
Pocałowałem Anabelle w usta po czym ruszyłem po żonę, a potem na wyznaczone miejsce.
» Jasmine «
Do pokoiku wpadli znowu "trzej muszkieterowie"
– Wiesz mała, że nie wsadzą mnie za pedofilię? – zapytał Murray – masz prawie 17 lat. A od 15 roku życia jesteś legalna. Wsadzą mnie co najwyżej za gwałt
– Ufałem ci, a ty mnie zawiodłeś! – Michael rzucił się na Murray'a – ufałem!
Wade szarpnął mnie do góry i przystawił mi pistolet do głowy
– Spokojnie Jackson... Bo ona zginie. A tego chyba nie chcesz, co?
– Nie. – odparł i zostawił Murray'a w spokoju
– To spokojnie. Siadaj!
Michael usiadł
– A teraz powiedz, które z naszych zakładników, ma zginąć za jej życie?
– Ja.
– Nie! – krzyknęłam – odbierzcie mi cokolwiek... Wzrok... Słuch... Ale nie jego. Proszę...
– Zginiecie oboje! – odparł i pchnął mnie na Michaela, a ten przytulił mnie do siebie i szepnął:
– Spokojnie, mała ślicznotko... Nie dam im cię skrzywdzić
James wyszedł i po chwili wrócił.
– Są – powiedział do Wade'a i Murray'a.
Związali nam ręce i nas wprowadzili.. Oczywiście jeszcze negocjowali. Wyłudzili prawie 3.5tyś$ od zakładnika. Powydawali najpierw żywych (po za mną i Michael'em), później trupy, a gdy została tylko policja i mama oddali nas.
Miny funkcjonariuszy na widok Michaela były bezcenne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro