Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12: Ana

》Michael《

Minął miesiąc od wypadku Any, Paris i Jacqueline...

Znów z Jasmine siedziałem u Anastazji

Podszedł do nas lekarz

- Panie Jackson, mam najnowsze wyniki Pana córki

- Co z nią będzie?

- Możemy spróbować ją wybudzić... jest duża szansa, że się uda.

Lekarze wybudzili Anę ze śpiączki...

- Co się stało? Gdzie ja jestem? - zapytała

- W szpitalu. Miałaś wypadek - odparłem

》Jasmine《

Michael przytulił mamę i się rozpłakał... rozumiałam go... w końcu drugi raz prawie ją stracił, a był jej ojcem.

- Co z dzieckiem? - zapytała

- Wszystko w porządku - odparł nadal stojący w sali lekarz - o dziwo nie ma żadnych komplikacji, jakie mogły by wystąpić po wypadku.

(Tydzień później)

Mama wyszła ze szpitala...

Ledwie zdążyła usiąść na kanapie, a do domu wpadli Erms i Janet

- Michael, udało się nam! - krzyknął Emrs

- Proszę - Janet podała mu klucze - odzyskaliśmy Neverland.

Michael przytulił się do nich

- Boże, tak wam dziękuję... - wyszlochał

- Jak wy to zrobiliście? - zapytała mama

(Dwa dni później)

Po ogarnięciu Neverland w środku przeprowadziliśmy się tam...

- Nie mogę uwierzyć, że mojemu dziecku też przyjdzie dorastać w tym raju - stwierdziła mama

- Tak... to nie do wiary - odparł Michael

Nagle z jego oczu popłynęły łzy

- Tato? - zmartwiła się mama

- W porządku... wspomnienia. - odparł - tu was wychowałem... a teraz? Jestem dziadkiem...

- Jesteś po 60tce, czego chcesz?

- Waszego szczęścia. Jasmine, jutro zabiorę Cię do mojego znajomego fryzjera...

- Po co?

- Zobaczysz... liczę, że będziesz szczęśliwa.

- Akurat tobie ufam...

(Następnego dnia)

Pojechałam z Michaelem do tego jego znajomego fryzjera.

Media nadal nie uwierzyły że Michael żyje, więc mieliśmy spokój...

Narazie nie chodziłam do szkoły, chociaż powinnam, ale mama jeszcze przed wypadkiem mnie zwolniła, niby przez traumę, więc w tym roku szkolnym miałam nie chodzić do szkoły

Usiadłam na fotelu

- Jas, ponieważ to niespodzianka dla ciebie, to zasłonimy lustro i mam taką prośbę, żebyś czegoś słuchała... Jak najgłośniej.

- Zgoda...

Po jakiejś godzinie Michael wyjął jedną z moich słuchawek

- Już - powiedział

Wyjęłam drugą słuchawkę

- Gotowa? - zapytał Michael

- Tak. - odparłam pewnie

Michael odsłonił lustro, a fryzjer póścił moje włosy...

Zobaczyłam w lustrze siebie z włosami do ramion. Z moimi czarnymi lokami do ramion...

Rzuciłam się na szyję Michaela

- Dziękuję Dziadku

- Nie ma sprawy, mała ślicznotko

- Michael siadaj. - fryzjer wskazał fotel - na Twoje włosy też coś wymyślę.

- Nie, dzięki... mam kasę tylko na Jasmine...

- Ile lat się znamy, co? 40?

- Prawie 38.

- Właśnie. Rozumiem, że 10 lat byłeś uwięziony. Po starej znajomości, masz za darmo.

- Dzięki bardzo miły jesteś

Dzięki uprzejmości fryzjera Michael odzyskał swoje czarne włosy do ramion. Znów miał swoje loczki.

- Tylko nie zrobiłem Ci całkiem czarnych. To jest bardzo ciemny szary. Uznałem, że naturalniej to wygląda.

- Naprawdę, nie wiem jak ci dziękować.

- W sumie, jest jedna rzecz. Niedawno zostałem dziadkiem, a moja córka właśnie szuka rodziców chrzestnych dla swojej córeczki. Byłbyś tak miły?

- Jasne nie ma problemu....mów tylko kiedy.

- Za jakiś miesiąc...

- Spoko, nie ma sprawy

Wróciliśmy do Neverland

- Tato, jak wy to zrobiliście? - zapytała mama

- Mój znajomy fryzjer się tym zajął.

- Wypadało by w końcu ci nowe dokumenty wyrobić...

- Wiem, ale nikt nie uwierzy, że ja to ja

- Weź ze sobą wujka. Może to zadziała. A przynajmniej Paris

- Hmm... dobra.

(Kilka miesięcy później)

Mama urodziła dziewczynkę...

Malutką zostawili pod opieką Brandona, a sami pojechali do urzędu dokończyć sprawę dokumentów Michaela.

Gdy Michael pojechał z Paris i mamą załatwić te dokumenty, ja poszłam z Blanketem przejść się po terenie Neverland

- Pamiętasz jak tu było przed jego zniknięciem? - zapytałam

- Trochę tak... byłem mały, gdy tata sprzedał Neverland... miałem 6 lat

- Boję się, że mama się dowie, że cię kocham...

- Chodź - wciągnął mnie między drzewa - Ona nie wie. I nie może wiedzieć... - pocałował mnie namiętnie w usta - ale chwilowo ich nie ma...

- Myślałam, że jesteś zakochany w innej

- Bo jestem. Ale ona od miesiąca nie odpowiada na wiadomości

- Wiesz gdzie mieszka?

- Tak, a co?

- To chodź, może coś się jej stało.

Pojechaliśmy pod dom tej dziewczyny...

Nie doszliśmy do drzwi, a poczułam dziwny klimat tego miejsca... Blanket podbiegł do drzwi i zaczął w nie walić pięściami

- Karmen! - wrzeszczał - Karmen otwieraj, abo wyważę drzwi!

Po 15 minutach bezskutecznego walenia w drzwi, Blanket je wyważył... poczułam dziwny zapach...

Weszliśmy do domu... Gdy zbliżaliśmy się do jednego z pokoi, zapach był coraz bardziej intensywny...

- Karmen? - krzyknął Blanket

Brak odpowiedzi... otworzył drzwi...

Dziewczyna siedziała przywiązana do krzesła.

Jakby mnie miało zdziwić, kto tam był po za nią...

Murray trzymał nóż przy jej gardle.

Zapach pochodził od alkoholu, który w nią dosłownie wlewał...

- Zostaw ją! - krzyknął Blanket

- Chciałbyś... jeśli ją zabiję, to ty się zabijesz, więc to samo zrobi twój ojcec

- A.... o to ci chodzi... żeby on się zabił... - powiedział Blanket bez emocji - może wolisz sam go zabić?

- Oszalałeś?! - krzyknęłam

- Jasmine, zadzwoń do taty. Niech przyjedzie.

Spodziewałam się, że Blanket ma plan, wiec zadzwoniłam

Po pół godziny Michael przyjechał...

Gdy zobaczył, co się dzieje, no, jego reakcja mnie zdziwiła...

- Conrad, wypóść ją. Ona niczemu nie jest winna. Daj jej odejść, weź sobie mnie. - mówił spokojnie i powoli podchodził do Murraya

- W sumie, to masz rację... - wyciągnął zza pleców linę i związał Michaelowi ręce...

Michael nie opierał się mu w żaden sposób

- Tie, Jasmine, chodź tu - zawołał mnie Murray

- Nie waż się jej tknąć! - krzyknął Michael

Murray uwolnił Karmen i kazał mi ją wyprowadzić...

Blanket został z nią na zewnątrz, a ja wróciłam...

Michael klęczał na ziemii, a Murray trzymał mu nóż przy szyi

- Nawet, nie wiesz, jaka to przyjemność wreszcie cię dobić... - zaśmiał się...

Pierwszy raz zobaczyłam w oczach Michaela strach o własne życie...

Mama, która najwyraźniej przyjechała z Michaelem rzuciła się na Murraya, odpychając Michaela jak najdalej

Usiadłam z Michaelem pod ścianą

Mama zaczęła walczyć z Murrayem... w końcu doprowadziła do tego, że siedząc na jego klatce piersiowej, trzymała jego ręce nogami

- To ci się należy od ponad 10 lat! - krzyknęła i w jakimś amoku wbiła mu nóż prosto w serce

Chyba dopiero krew, która na nią trysnęła, uświadomiła jej, że on nie żyje

- O boże! - krzyknęła i chciała wyrwać nóż z jego piersi

- Ana nie - powstrzymał ją Michael - Jeśli chcesz, żeby on żył, to nie ruszaj tego noża

- Chcę żeby zdechł, za to co nam zrobił! - wyszlochała przytulając się do Michaela

- Nawet bym cię przytulił, ale mam związane ręce

- Poczekaj... - uwolniłam jego ręce...

- Nie płacz córeczko... to mu się należało, za śmierć tamtej piątki i te porwania... - starł krew z jej twarzy - ja i Jasmine widzieliśmy, że ty tylko mnie broniłaś...

Nim wyszliśmy usłyszałam ostatnie słowa Murraya

- Też tak zdechniesz...

Wyszliśmy z tamtąd

Gdy jechaliśmy do Neverland, Karmen była tak pijana, że chyba nie zauważyła, że jedziemy i jednocześnie z tym, co chwilę traciła przytomność

- Ana, zatrzymaj się! - krzyknął Blanket

Mama zjechała na pobocze (jechaliśmy 8 osobowym autem)

- Co jest? - odwróciła się i spojrzała na naszą trójkę siedzącą z tyłu

Blanket otworzył drzwi, przy których siedziała Karmen... dziewczyna zwymiotowała, na szczęście po za samochód

- Nie dziwię się jej - stwierdził Michael, którego chyba jako jedynego nie obrzydził ten widok - raz w życiu się upiłem i skończyło się tak samo. Jas, Blanket, usiądźcie z tyłu... Ja się nią zajmę...

Niewiem jak to zrobił, ale do Neverland dojechaliśmy już spokojnie.

Do jednej z sypialni Karmen zaniósł Blanket

- Dziękuję tato... - przytulił się do Michaela...

- Proszę... przecież też kiedyś byłem zakochany... po za tym, jemu chodziło o mnie... domyślił się, że mnie ściągniesz, żeby przedłużyć życie swojej miłości i że ja dla waszego szczęścia dam się nawet zabić...

(Następnego dnia)

》Michael《

Karmen wytrzeźwiała i teraz do Blanketa należało wyjaśnić jej jak się tu znalazła.

- Tato - podeszła do mnie Ana - Możemy pogadać?

- Tak, chodź...

Poszliśmy na dach, bo to było jedyne miejsce gdzie nikt by nas nie posłuchał

- Tato, ja się źle czuję z tym, że go zabiłam... - wyszlochała tuląc się do mnie - każdy ma prawo żyć...

- Ktoś tu wdał w ojca... - zażartowałem, żeby poprawić jej humor - ale wiesz co? Za to, że przez 10 lat wmawiał wam, że nie żyję, to mu się należało... wiem, że niektórzy z moich fanów pewnie się zabili, albo przynajmniej próbowali...

- Czyli nie jesteś zły?

- Nie... dopóki nie interesuje się tym policja, to nieważne...

- Pamiętasz jak byłam mała i patrzyliśmy w chmury?

- Tak... i zawsze umiałaść znaleść taką, która w jakiś sposób nawiązywała do mnie...

- Mama miała mnie gdzieś, dziwi cię, że tylko w tobie miałam oparcie?

- Nie... po tym, jak cię potraktowała dziwiło by mnie tylko, gdybyś chciała do niej wrócić...

- Nigdy bym nie chciała... ale nie mogłam zabronić Jas kontaktu z jej babcią...

- Całe życie chroniłaś ją przed tym, że jestem jej dziadkiem i przed resztą mojej rodziny.

- Bałam się, że jeśli jej powiem, to wszyscy w jej szkole się dowiedzą, a ona stanie się ofiarą...

- Ana, rodzice Roberta zginęli w wypadku krótko po waszym ślubie, a gdy Jas miała 6 lat Murray, James i Wade mnie porwali, jedyną osobą mojego pokolenia, jaka została Jas, była Svetlana...

- Wiem o co ci chodzi, ale... to tak, jakby mi został Joseph, a ty ukrywałbyś przedemna istnienie babci

- Szacun za porównanie, młoda

- Mam prawie 40 lat, tato

- Dla mnie nadal masz 16... Jas wpadła na świetny pomysł, żebym zaczął pracować w telefonie zaufania.

- Fakt, ty umiesz uspokoić i poprawić humor... przecież ja też chciałam się zabić...

- Wiem... prawie mi serce stanęło, gdy stałaś w tym oknie...

- Kocham cię tato... - przytuliła się do mojego torsu

》Jasmine《

Blanket siedział przy Karmen i jej pilnował, bo po tym, jak Murray ją urządził, miała sporego kaca.

- Ej Jas - Brandon zajrzał do mojego pokoju - chcesz pogadać?

- No ok...

- No muszę przyznać, że poznaliśmy się w ciekawych okolicznościach

Zamknęłam oczy
- Boże, jaki ty masz podobny głos do Michaela

- Powiedz... czemu gdy wczoraj wróciliście Ana była ochalana krwią?

- A nie pójdziesz z tym na policję?

- Przecież to moja siostra. Jasne, że nie

- Mama zabiła Murraya.

- Jak?

- Wbiła mu nóż w serce

- Co z ciałem?

- Zostało w domu Karmen... to środek lasu. Nim ktoś je znajdzie, to zwierzęta go zjedzą...

- W sumie, to mu się należy.

- Mam takie pytanie... jesteś 4 lata młodszy od mojej mamy... Jak ja mam do ciebie mówić?

- Nie wiem. My tatę nazywaliśmy AppleHead gdy gadaliśmy między sobą, a wszyscy nasi kuzyni tak do niego mówili... co powiesz na B?

- Może być... będzie łatwiej...

》Michael《

- Straciłeś 10 lat z życia, tylko dlatego, że Murray cię nienawidzi i dostał kasę za twoją niby śmierć...

- Wiem... ale przez 10 lat nie wydałem istnienia ciebie, Jasmine, ani waszego adresu...ale przypalania skóry gorącym metalem nie wytrzymałem...

- Nawet nie mam o to pretensji. Ja pewnie bym prędzej pękła...

- Odwlekałem wydanie im waszego adresu jak najdłużej... 10 lat chcieli go zdobyć... nie chcieli mnie sami zabić. Chcieli żebym albo zmarł przez rany, albo się zabił...

Ana mnie przytuliła
- Zawsze będę ci wdzięczna za wszystko, tato...

- Powiedz... czemu ty mnie wzięłaś na utrzymanie, gdy nagle wróciłem po 10 latach?

- Bo cię kocham. A po za tym, to 19 lat mnie utrzymywałeś, a potem przez 10 dawałeś mi kasę bez okazji i to ty kupiłeś mi dom na 'nową drogę życia'

- Musiałem ci wynagrodzić brak matki i jej rodziców... Jesteś moim pierwszym dzieckiem na tobie się uczyłem ojcostwa...

- Jestem okropną matką, prawda?

- Nie... nieprawda... nie możesz wymagać od siebie, nie posiadania cech Josepha i Svaetlany... to, że ja jestem twoim ojcem ma mały wpływ na twoją mentalność czy temperament.

- Pracuję na pediatrii... chciałam być taka jak ty - zaczęła płakać

- Skarbie... nie płacz... chodź

Poszedłem do mojej sypialni po igłę do szycia

Usiedliśmy w moim biurze...

- Teraz popatrz - ukułem ją w palec. Na opuszku jej palca pojawiła się mała kropla krwi - krew, widzisz? To teraz zobacz - ukułem się z palec. Sytuacja z kroplą krwi się powtórzyła - jestem taki sam jak inni. Kiedy się skaleczę, krwawię.... Jesteśmy tacy sami.

- Chciałabym być tak pozytywna jak ty...

- Jak ja? Dziecko, kiedy byłaś w śpiączce, z rozpaczy się pociąłem... Ja jestem bardzo słaby psychicznie.

- Ty? Słaby? Gdyby tak było, to bym nie przeżyła porwania.

- Ja tylko udaję silnego... Gdy zostaję sam, zaczynam płakać...

- Tato, ja wiem, że byłam wpadką, ale wiem też, że mnie kochasz... w sumie inaczej nie płaciłbyś okupu...

Ledwie wydusiłem przez łzy:
- Dziękuję ... - po czym chwyciłem ją za dłonie i zacząłem w nie płakać

- Tato... nie płacz...

Płakłem tak z pół godziny... i wylałem chyba wszystkie łzy z tych 10 lat...

- Tato... już jest dobrze... on nie żyje... on cię nie skrzywdzi...

- To mnie nie martwi. Chcę tylko, żebyście wy byli bezpieczni...Chcę, żeby nikt was nigdy nie skrzywdził... Gdyby mnie zabił wtedy, 10 lat temu, to bylibyście bezpieczni... jemu chodziło o mnie...

- Nie mów tak... może i chodziło, ale on nie żyje...

- Wiem... ale jeśli policja go znajdzie nim zjedzą go zwierzęta, to wezmę to na siebie. Jeśli ją pójdę siedzieć, to trudno. Mi i tak zostało mało czasu. Przed wami całe życie...

- Tato, nie. Ja go zabiłam i ja za to odpowiem.

- W zasadzie to nie powinni nic wam zarzucić - powiedziała Jas stojąc w drzwiach - Karmen miała kamery w domu. Dała Blanketowi dane do odbioru obrazu. Mają już nagranie z czasu gdy Murray na nią napadł. Zgrywają teraz czas gdy ją więził

- Mamy to! - krzyknął Blanket wbiegając do pokoju - Mam nagrane jak Murray chciał nas zabić!

- Nie możemy pozwolić, żeby kiedykolwiek znaleść się w podobnej sytuacji. - stwierdziłem - wiem kto nam pomoże!

- Kto?

- Anabele, córka Jacqueline. Przecież ona pracuje w policji

(Kilka dni później)

》Jasmine《

Michael, Jacqueline, mama i Blanket pojechali na policję, a ja zostałam z Brandonem, Paris, Karmen i moją młodszą siostrą w Neverland

- Powiedz mi, czemu on zaryzykował dla mnie życie? - zapytała Karmen

Domyśliłam się, że pyta o Michaela

- On to zrobił dla Blanketa, żebyście mogli być razem...

- Ledwie co pamiętam z tych ostatnich dni... od kiedy Murray włamał się do mnie, do momentu gdy obudziłam się tutaj, pamiętam tylko przebłyski... wiem, że Bigi mnie wołał, że ktoś przemówił Murray'owi do rozsądku, że wieźliście mnie samochodem, a facet, który jechał obok mnie po tym jak zwymiotowałam miał tak znajomy głos... to chyba był ten sam, który mówił do Murraya... znam ten głos, ale nie wiem do kogo należy...

- Do mojego dziadka.

- Kim ty jesteś dla Bigi'ego?

- Siostrzenicą.

- To jakim cudem ten głos miałby należeć do twojego dziadka? Ojciec Bigi'ego nie żyje od 10 lat.

- W tym rzecz, że żyje. Murray go porwał i więził...

- Gdzie on jest? I co z tym powalonym lekarzem?

- Mama, Bigi i dziadek pojechali zgłosić na policję, że mama zabiła Murraya.

- Czemu? Zabiliście go w moim domu?

- Tak, w twoim domu... mama broniła mnie i dziadka... zabiła Murraya pod wpływem szoku...

Karmen popatrzyła na mnie

- Jesteś blisko z Bigi'm?

- Jest moim wujkiem, ale traktujemy się jak rodzeństwo. Jest starszy ode mnie o 10 miesięcy.

- Mówił mi, że byliście o wiele bliżej

- Zanim się dowiedziałam, że jest bratem mojej matki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro