Rozdział 10: Wujek
» Jasmine «
Następnego dnia do Michaela przyszedł Blanket. Nie widziałam go od czasu gdy widzieliśmy się po raz pierwszy. Ale teraz gdy go zobaczyłam moje serce oszalało... Zakochałam się we własnym wujku!
– Co się tak patrzysz? – zapytał
– N-Niewiem – odparłam... Matko, jak on mi się podobał... Znaczy zawsze tak było, ale teraz... Teraz chciałam z nim być...
– Jas, zakochałaś się, czy co? – zapytał
– Potem ci powiem.
– OK... Tato, jak się czujesz?
– Dobrze... Po co ci plecak?
– Coś przyniosłem...babcia to, znalazła gdy sprzątała – wyjął z plecaka jakieś stare dziecięce ubranka i starą lalkę podobną do Michaela – pamiętasz? – zapytał podając Michaelowi lalkę
– Tak... Byłeś wtedy uroczy...
– Jak ja się mieściłem w te ubranka? - zapytał
– Nie wiem...
– Blanket... Możemy pogadać? – zapytałam
– No. Co jest? – zapytał Blank
– Sami
– Ja nikomu nic nie powiem. – odparł Michael
– Nie, że ci nie ufam, ale to sprawa między nami. – odparłam
Wyszliśmy i zaszyliśmy się w najciemniejszym kącie
– Dobra młoda, co jest? – zapytał
– Ja cię chyba kocham...
– To raczej normalne... Jesteś moją siostrzenicą
– Nie w takim sensie... Ja... Ty mi się podobasz
– Jestem bratem twojej matki. Nie możemy być razem, choć byśmy chcieli. Też cię kocham, ale zrozum, że to kazirodztwo
– A nie możemy, nie wiem, zabezpieczać się? Będziemy razem, a nikt nie zauważy
– Moglibyśmy, ale jeśli ktoś się dowie, to wiesz kto pierwszy oberwie...
– Pewnie Michael... Wiem... Ale... Przecież 16 lat nie wiedziałam, że jesteśmy spokrewnieni... Ja cię kocham.
– Nie chcę znów stracić taty. A oberwałby pierwszy za nasz związek... Nie możemy być razem. Miałbym gdzieś, że to kazirodztwo, gdyby nie tata. Jeśli by nie żył, to zgodziłbym się na związek. Chodzi mi teraz o jego dobro.
– Rozumiem. Też mi na nim zależy. Nawet nie chodzi o to, że Michael Jackson, tylko o to, że jest moim dziadkiem...
– Chodź. Pomyślimy później...
Wróciliśmy do Michaela.
– Teraz przynajmniej dożyję twojej 18... – zażartował Michael i pogłaskał mnie po głowie.
Usłyszałam sygnał karetki... Przez myśl przemknęło mi, że przecież Jacqueline miała przyjechać z moją mamą i Paris do Michaela...
– Bigi – powiedziała pielęgniarka stając w drzwiach – Możesz na chwilę przyjść?
Blanket podszedł do niej. Przez wąską szparę między nimi zobaczyłam ratowników z łóżkiem z karetki... Tam była Paris... Pobladłam
– Co się stało? Jesteś bielsza niż ja – zapytał półżartem Michael
– Nic... Przypomniał mi się koszmar z dzieciństwa
– Jaki?
– Że więcej cię nie zobaczę. Śnił mi się odkąd pamiętam.
– Jestem tu jeszcze, mała ślicznotko
Pielęgniarka poszła... Zobaczyłam tylko przerażoną twarz Blanketa
– Jasmine, chodź na chwilę... – zwrócił się do mnie
Podeszłam
– Co jest?
– Jacqueline, Ana i Paris miały wypadek... – szepnął – Słuchaj, musimy to jakoś powiedzieć tacie... Tylko delikatnie
– Ty to jesteś jak on... Dobra...
Zobaczyłam jak wiozą Jacqueline. Spojrzała na mnie
– Jasmine, powiedz Michaelowi, że go kocham... – szepnęła
– Tak. On też cię kocha...
Zabrali ją. Zobaczyłam jak wiozą mamę... Była nie przytomna i najbardziej poszkodowana z pośród ich trzech... Zatrzymałam ratownika
– Mama jest w ciąży – powiedziałam. Musiałem mu to przecież powiedzieć...
Wróciliśmy do Michaela udając, że nic się nie stało
– Jasmine, powiedzcie prawdę. Kto miał wypadek? – powiedział Michael
– Nie możesz się denerwować – próbowałam go zbyć..
– Anastazja, tak? – zapytał
– Tak...
– Kto jeszcze? – zapytał spokojnie
– Jacqueline i Paris...
– Bigi, zapytaj lekarza, czy mogą mnie odpiąć od tego wszystkiego... Muszę zobaczyć co z Aną, Jacqueline i Paris
– Tak. – Blanket wyszedł i po chwili wrócił z lekarzem i wózkiem inwalidzkim.
Lekarz odłączył Michaela od kroplówki, kardiomonitora itd., stwierdził, że Michael może zobaczyć co z mamą, Paris i Jacqueline, ale tylko chwilę i sobie poszedł. Pomogliśmy Michaelowi przesiąść się na wózek i zawieźliśmy go na OIOM gdzie leżały Paris i Jacqueline. Pozwolili nam wjechać na salę, bo były tam same.
***
Michael siedział na wózku, między ich łóżkami i płakał.
Jacqueline, która jako jedyna z wypadku była przytomna, powtarzała, że go kocha, jak w amoku. Patrzyłam na Michaela. Płakał.
– Przepraszam – wyszeptał nagle przez łzy – przepraszam was... Gdybym się nie zgadzał na ten przeszczep... Wy nie jechałybyście dziś do mnie... Nie miałybyście wypadku... To moja wina...
– Nie twoja – odparła Jacqueline – To, ja prowadziłam...chciałam cię zobaczyć, bo cię kocham. Jedyna wina jaką masz w tym wypadku, to tylko, tyle, że akurat ciebie kocham.
– Moje córki prze mnie umierają...
– Nie łam się. Będzie dobrze... To Paris wezwała pomoc. Ona była jedyną przytomną zaraz po wypadku... Potem podali jej leki uspokajające, bo nie mogli jej utrzymać. Wygrywała się, wrzeszczała, że chce cię zobaczyć, że to wina Murray'a... Twoja córką ocaliła życie mi i Anastazji.
– Zrozum, że to moja wina...
– Nie. Równie dobrze ta sarna mogła więc na drogę w każdej chwili każdemu. To przypadek, że akurat padło na nas.
Michael przysunął się do Paris i jedną ręką trzymał jej dłoń, a drugą gładził jej policzek
– Jestem tu córeczko... – powiedział...
***
Na salę przywieźli mamę po operacji. Michael momentalnie podjechał do niej
– Co z nią? – zapytał lekarza
– Miała szczęście. Nie straciła ciąży, ale musi pozostać w śpiączce. Może po wybudzeniu mieć potem zaniki pamięci
– Kiedy ją wybudzicie?
– Gdy wszystkie parametry wrócą do normy
– Czego ona potrzebuje?
– Spokoju. I troski.
– Co mogę zrobić, żeby ją odzyskać?
– Modlić się. To jedyne co może Pan teraz dla niej zrobić.
– Nie chcę jej stracić... To moje najstarsze dziecko... Mogę jakoś pomóc?
– Właściwie... To tak. Jakie grupy krwi mają Pana córki?
– ARh+. Obie.
– Dziękuję... – odparł lekarz i zapisał to w kartach mamy i Paris – Daty urodzenia?
– Anastazja 17.6.1981, a Paris 3.4.1998
– Dane matek. Imiona i nazwiska. Bo rozumiem, że obie są Pana córkami biologicznymi?
– Tak. Matka Paris to Debbie Rowe, a matką Anastazji jest Svetlana Morozow.
– Dobra... Żadna nie jest na nic uczulona?
– Nie. Niech pan je ratuje...
– Zrobimy co w naszej mocy, ale nie mogę nic Panu obiecać. To był poważny wypadek i tak naprawdę to cud, że jeszcze żyją. Tylko pani Jacqueline wyszła z tego bez większego uszczerbku na zdrowiu.
– Zapłacę każdą sumę, ale niech pan je ratuje. Tylko na tym mi zależy.
– Naprawdę robimy co możemy. Paris jest mniej poszkodowana i ma tylko złamane dwa żebra. Z Anastazją jest gorzej. Złamane obie kończyny z prawej strony, 4 żebra, uszkodzony mięsień z prawej nodze. Jeśli się obudzi, to będzie do końca życie utykać na prawą nogę lub skończy na wózku. Generalnie może mieć uszkodzony kręgosłup.
– Niech je Pan ratuje.
– Jutro, jeśli stan pani Jacqueline się nie pogorszy, przeniesiemy ją do Pana na salę.
– Rozumiem. Będziemy sami?
– Tak. Będzie bezpieczniej.
– Coś jej grozi?
– Co najwyżej lekkie, niegroźne zaniki pamięci.
Zabraliśmy Michaela z powrotem na salę, żeby mu serce nie siadło.
» Michael «
– Co będzie ze mną? - zapytała
– Blanket cię zabierze do mojej mamy. Ona na pewno cię przyjmie. W razie co, jest też moje rodzeństwo. Załatwię ci coś...
– Michael, co jeśli mama umrze?
– Nawet tak nie mów... Będzie dobrze... – próbowałem ją pocieszyć chociaż sam w środku płakałem
– Ale co jeśli...
– Zostało ci mało do 18. Ja się tobą zajmę... Później będzie prościej. Poradzimy sobie...
– Dziękuję, że jesteś... Co jeśli mama umrze?
– Oj, nie mów tak... Zapłacę każdą cenę za jej życie.
– A Paris? – zapytał Blanket – Co z nią?
– Nie płacz... Coś wymyślę...
– Myślisz, że twoja kasa to załatwi?! – krzyknął i wyszedł przed szpital.
– Załatwię to... – powiedziała Jasmine, cmoknęła mnie policzek i poszła za nim
» Jasmine «
Dogoniłam go
– Co się stało?
– Zdaniem taty, starczy zapłacić, a wszystko będzie tak jak on chce...
– Oj daj spokój... Nie mógł nam inaczej obiecać, że będzie dobrze...
***
Blanket zabrał mnie do mamy Michaela
– Cześć babciu – powiedział Blanket wchodząc
– Cześć Bigi... – odparła wychodząc z kuchni – Matko... – szepnęła patrząc na mnie i przeżegnała się – Jasmine... Matko moja, dziecinko jak ty urosłaś... Kiedy cię ostatnio widziałam, miałaś 2 lata...
– Babciu... Bo Ana i Paris miały wypadek... Jasmine może u nas zostać? Tata siedzi w szpitalu przy nich – zapytał ukrywając, że Michael miał operację... I przytulił zapłakaną mnie do siebie
– Jasne wnusiu... Zostańcie... Co z Aną i Paris?
– Kiepsko... Wiesz... Gdy wychodziliśmy ze szpitala, obie były nieprzytomne... Nie musisz tam jechać... Tata przy nich siedzi...
– A co z nim? Był wtedy z nimi?
– Nie...
– Gdzie on wtedy był?
– Miał nowotwór w sercu i mógł umrzeć, ale Jacqueline znalazła dla niego dawcę i miał przeszczep – wybuchłam
– Co?! – krzyknęła przerażona i zdziwiona na raz – Czemu nic nie wiem? – zaczęła płakać – Czemu mi to zrobiliście?! Mój syn mógł umrzeć, a wy nic nie mówiliście?
– Babciu, to była prośba taty... Nie chciał, żebyś dostała zawału
– Zawieź mnie do niego, ale już.
Z mamą Michaela wróciliśmy do szpitala. Michael oczywiście siedział na OIOM'ie przy mamie i Paris...
– Synu... – zaczęła poważnie – czemu nic nie wiem?
– Nie chciałem, żebyś zeszła na zawał, mamo
– Dziękuję, ale wolę wiedzieć, kiedy coś ci grozi... 10 lat cię nie miałam. Nie mogę znów cię stracić...
– Spójrz... We trzy jechały do mnie... To moja wina, że teraz tu leżą...
– Nie twoja... We trzy?
– Anastazja, Paris i Jacqueline... Moja dawna przyjaciółka... Teraz chcemy być razem, bo jej mąż nie żyje... Połowicznie, bo mam jego serce
– Coś ty zrobił...? Przeszczep? Chcesz zostać na zawsze tu? Przecież krew i serce są ściśle związane z duszą...
– Tylko w taki sposób, że gdy serce przestaje bić lub stracisz za dużo krwi, to umierasz... Nie gadaj głupot mamo... Tylko to je łączy
– Michael... Synku... – cały czas nazywała go jakby miał 2 lata, a nie 61 lat – musisz zrozumieć...
– Mam 60 lat, mamo. Doczekałem się wnuczki prawie 17 lat temu. Nie ucz mnie o Jehowie. Ja już nie jestem Świadkiem... Jestem Katolikiem. Nie wierzę w Jehowę, tylko w Jezusa – odparł patrząc w ścianę między łóżkami mamy i Paris
– Nie obrażaj Jehowy...
– To, że w niego nie wierzę to obraza? To tak jakbym ja powiedział, że co, którzy nie są moimi fanami mnie tym obrażają
– Nie porównuj się do Jehowy
– Mamo... Daj spokój... – dopiero na nas spojrzał...
(Następnego dnia)
Znów przyjechaliśmy z mamą Michaela...
Zastaliśmy go na OIOM'ie przy mamie, Paris i Jacqueline... Wyglądał jakby przez tą noc przybyło mu z 5 lat... I na pewno nie spał w nocy
– Posiedzę przy nich. Ty idź odespać noc – powiedziała jego mama z troską w głosie – idź synku, odeśpij.
– Nie...
Ja i Blanket zabraliśmy Michaela do jego sali. Usiadł na łóżku
– Jeśli coś się będzie działo, obudźcie mnie... A! I powiedzcie mamie, Anastazji, Paris i Jacqueline, że je kocham... Wszystkim to powiedzcie...
Położył się i zasnął natychmiast...
Patrzyłam na niego i próbowałam zrozumieć, czemu poświęcił dla mnie swoje włosy... Jeden ze swoich znaków charakterystycznych... Teraz i jego i moje włosy zaczęły odrastać... Spojrzałam na jego zapłakaną twarz, z której wreszcie zaczęły schodzić emocje... Spał jak dziecko...
Do sali przywieźli Jacqueline
– Będziemy wybudzać Paris powiedział lekarz
Obudziliśmy Michaela i zabraliśmy go na OIOM do Paris. Kiedy ją wybudzili ze śpiączki, Michael przez dobre 10 minut przytulał ją do siebie i płakał
Zawieźli Paris do sali Michaela i Jacqueline... Michael siedział teraz całe dnie na OIOM'ie u mamy, a nocami, gdy nie mógł spać, modlił się, co wiem od Jacqueline...
Dalej ciężko mi odnaleźć z Michaelem weź jaka powinna nas łączyć... Nie znałam go prawie wcześniej... Był tym mitycznym Królem Popu, którego córka lekarki i policjanta nie miałaby prawa spotkać... A okazałam się jego wnuczką.... W ogóle jak to brzmi? "Wnuczka króla popu" czy "wnuczka Michaela Jacksona"... To nie pasuje... On nie wygląda na kogoś, kto może być dziadkiem... Wiem, że mnie kocha, ale...
Wieczorami, gdy wracałam ze szpitala z Blanketem, szliśmy na kawę a potem wracaliśmy do domu mamy Michaela.... Ta noc była inna. Już na kawie patrzył na mnie inaczej... W fakcie rzeczy byłam w nim zakochana...więc czemu się dziwić? Był wiele milszy niż zwykle... Coś było nie tak...
Gdy tylko weszliśmy do domu jego babci, zrozumiałam. Ona pojechała czuwać przy mamie, więc byliśmy sami... Dwoje 17 latków samemu w domu
– Lubisz zasady? – zapytał
– Nie – odparłam
– Napijemy się? – zapytał wyciągając butelkę czerwonego wina
– Zauważy to ktoś?
– Co ty... Babcia nie pije, tata nie pije... Tu nikt nie pije, póki nie ma okazji. Pamiętasz, jak powiedziałaś, że mnie kochasz?
– No tak... I co?
– Zgoda... Raz możemy się przespać, ale z zabezpieczeniem, żeby nikt nie odkrył, bo zginiemy oboje.
– Jesteś kochany....
– Ale raz. I ani słowa komukolwiek.
– Jasne
– A, jeszcze jedno. Poznałem dziewczynę... Musisz mi wybaczyć, ale nie możemy być razem, więc... Więc musiałem jakąś sobie znaleźć. – usiadł na kanapie – martwię się o tatę...
– Czemu? Przeszczep się udał, Paris żyje, spotkał Jacqueline... – usiadłam obok niego
– Właśnie o nią chodzi... Wdową po gangsterze uwiodła mojego ojca. Rozumiesz? Ona, tak jak Lisa, sprzeda go mafii.
– Znali się wcześniej... Od kiedy Michael poznał moją babcię.
– Jasmine, pomyśl chwilę. Chcieli je sprzedać mafii, ona próbowała uwieść tatę, rozstali się na 40 lat, a teraz ona, wdową po gangsterze siedzi z nim ciągle.
– Michael, gdy jeszcze byliśmy zamknięci opowiedział mi o tamtej nocy. Tam wszyscy byli podpici. Nawet on... Podrywał Jacqueline, a ona go spławiała... Skończył w łóżku z moją babcią...od kiedy mama skończyła 4 lata, sam ją wychowywał...
– Wiem... – podszedł do barku i wziął dwa kieliszki – Napijemy, się, nie?
– Tak. O której mama Michaela wróci jutro rano?
– Nie wiem, pewnie koło 8.00...więc musimy przewidzieć wszystko.
– Mam pomysł
– No?
– Napijemy się, umyjemy kieliszki, pójdziemy do łazienki, zaraz potem się ubierzemy, przyjdziemy tu i będziemy udawać, że zasnęliśmy podczas oglądania filmu.
– Babcia to łyknie... Dobry pomysł.
– Przedstawisz mi potem tą dziewczynę, o której mówiłeś?
– Tak... I tak przedstawię ją tacie...
– Nie spodziewałam się, że w ogóle się na to zgodzisz...
– Znaczy na co?
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
– Aaa... No tak. Wiem już... Chodzi o to, że... Boją się, że ona stwierdzi, że jestem do niczego i mnie zostawi.
– I tylko dla tego się zgodziłeś?
– Tak... Przecież inaczej nie ryzykowałbym, że wpadniemy, a tata za to oberwie...
– Jeśli nie chcesz nie musimy...
– Jasmine, nie rozumiesz? Gdyby twoja matka nie była moją siostrą, to nie robił bym ci problemu. Gdybym cię poznał, to związał tm się z tobą, ale...
– Michael by nam wybaczył taki związek... Gorzej z resztą świata...
– I w tym problem... Wolałbym na odwrót. Gdyby tylko on miał do nas problem...
– Wiem... Wiesz co... Może najpierw z nim porozmawiajmy.
– To poznasz tą jego stronę, której nie chcesz znać...
– Jaką?
– Nie chcesz wiedzieć
Zrezygnowaliśmy ze wspólnej nocy, a rano pojechaliśmy do szpitala. Gdy mama Michaela poszła, a Blanket zajął się Paris, ja zabrałam Michaela do mamy na salę.
– To jest moja wina... – stwierdził
– Nie jest... Michael, nie przesadzaj.
» Michael «
– O co chodziło wczoraj?
– Nie obrazisz się? Bo gdyby wyszło na jaw, to byś oberwał gorzej niż w 1993 i 2005
– Mów. I błagam, nie przypominaj mi...
– Jasne... Chodzi o to, że... Że ja się zakochałam... – zaczęłam płakać
– Ej... – wziąłem ją na kolana i przytuliłem – to jeszcze nie jest zbrodnia... W kim?
– W Blankecie...
– Co? – nie dowierzałem, że to powiedziała...
Wybiegła zapłakana
» Jasmine «
Pobiegłam do łazienki i spojrzałam w lustro
– Jesteś obrzydliwa – powiedziałam do obicia – Jak mogłaś to wyznać?!
Spojrzałam na swoją głowę niemal pozbawioną włosów... Złapałam za wisiorek i zerwałam ze swojej szyi. Nawet ty mnie odrzucasz... – podeszłam do okna – Co mi z życie bez niego? – chciałam skoczyć
» Michael «
Doskonale zdawałem sobie sprawę, że Jas jest teraz skłonna do wszystkiego. Zatrzymałem pierwszą pielęgniarkę, która się napatoczyła...
– Niech Pani mi pomoże – zacząłem
– Co się stało? – zapytała troskliwie
– Chodzi o moją wnuczkę – ledwie przeszło mi przez usta nazwanie tak Jasmine – boję się, że może sobie coś zrobić
– Czemu?
– Powiedziała mi coś, po czym wybiegł zapłakana.
– Co powiedziała?
– W kim jest zakochana. Ale teraz to nie ważne. Musi mi Pani pomóc.
– Jak?
– Niech ją Pani znajdzie, błagam.
– Tak... – zabrała mnie do pokoju ochrony i przejrzeliśmy monitoring.
Udało nam się zlokalizować Jasmine, była w łazience.
– Niech pan jakoś zakryje twarz. Wejdziemy tam razem, bo tylko Pan da radę ją przekonać.
Dostaliśmy się do łazienki. Jasmine siedziała na parapecie, w otwartym oknie.
– Jasmine? – zapytałem niepewnie
– Po co tu jesteś? Teraz się martwisz?
– Jak nigdy. Jasmine, mnie po prostu zatkało jak powiedziałaś prawdę. Ja cię nigdy nie odrzucę. Kocham cię, jesteś moją wnuczką.
– To bez sensu... Pamiętasz co Murray... Ja nie chcę żyć
– Jasmine, o tym wiemy tylko my dwoje. A może on kłamał? Może to tylko upozorowali?
– Wolę umrzeć
– Nie rób mi tego... - skinąłem głową do pielęgniarki podeszła do Jasmine i wstrzyknęła jej lek usypiający, który zabrała po drodze z pomieszczenia z lekami.
Podała mi nieprzytomną Jas. Zawieźliśmy ją na salę, gdzie już postawili łóżko, bo o tym, że Jasmine może próbować się zabić, od razu poinformowano kilku lekarzy na wszelki wypadek.
Nie zliczę łez, które wylałem nad nimi czterema.... Moja partnerka, moja dwie córki i moja wnuczka cierpiały przez moje istnienie. Na dodatek, Jasmine chcieli wysłać na oddział psychiatryczny.
Zasnąłem na wózku, oparty o łóżko Jasmine, a gdy rano się obudziłem, jej nie było. Pielęgniarka przyszła akurat zmienić Jacqueline i Paris kroplówkę, więc skorzystałem z okazji.
– Gdzie jest Jasmine?
– W nocy przenieśli ją na oddział psychiatryczny.
– Gdzie to jest?
– Na zamknięty. Nie zobaczy jej Pan teraz, choćby sam chciał się Pan zabić.
– Jeśli jest w tym szpitalu ktoś, kto może jej pomóc, to jestem to ja.
– Już widzę...
– Dajcie mu szansę – Jacqueline zaczęła mnie bronić – znam go doskonale i wiem, że potrafi być bezcennym wsparciem psychicznym.
– Ale tylko raz.
Zabrała mnie na oddział psychiatryczny do Jasmine.
Gdy tylko ją przyprowadzili, pojąłem, że przesadzają. Była zakuta w kaftan. Spojrzałem na lekarzy z oddziału
– Ja się nie boję, że coś mi zrobi. Zdejmijcie jej to.
– Ale...
– Jeśli mam jej pomóc, to zdejmijcie jej to.
Kiedy uwolnili Jasmine, ta momentalnie przytuliła się do mnie.
– Dziękuję dziadku
– Proszę mała ślicznotko...jak się czujesz?
– Nie wyspałam się tu... Poza tym, ok.
– Skarbie, ja się od ciebie nie odwrócę nigdy. Kocham cię nad własne życie.
– Przepraszam...
– Za co?
– Za wyznanie ci prawdy...
– Posłuchaj... Ja nie mam ci tego za złe. Kochasz go, proszę bardzo. Mi nic do tego. Ale pamiętaj, że mi zawsze możesz powiedzieć wszystko. Już dobrze?
– Tak...
Lekarze chcieli ją zabrać, ale przytuliłem ją do siebie mocnej
– Jeśli wierzycie jeszcze w medycynę, to proszę, dajcie jej się wyspać. Ona nie da rady spać w tym wariatkowie. Jedną noc pozwólcie jej spędzić na mojej sali. Mogę przy niej czuwać całą noc, jeśli to argument.
– Ona jest nieletnia.
– Jej ojciec sam zrzekł się praw rodzicielskich i ma ją tam gdzie Mercury pałę wykładał, a matka jest w śpiączce. Zostałem jej ja i moja matka. Jestem na miejscu, więc chyba do mnie należy wydanie zgody na badania i takich innych.
– Jedna noc. Jeśli jej pomoże to wypiszemy ją z oddziału
Nim dotarliśmy z powrotem na moją salę, Jasmine zasnęła.
Zasłoniłem okna, by słońce jej nie przeszkadzało. Obudziła się 2h później...
– Dziękuję dziadku...
– Rzadko mnie tak nazywasz... – uśmiechnąłem się – Już będzie dobrze... Musisz do jutra wytrzymać...
– Widziałeś ich miny, gdy walnąłeś to porównanie do Mercury'ego? – zaczęła się śmiać
– Bezcenne... Wiem, ale raczej nie spodziewali się po grzecznym Piotruś Panie, że wyjedzie im z takimi słowami... Będzie już dobrze... – spojrzałem na Blanketa, który po zarwanej nocy, zasnął oparty o łóżko Paris – widzisz...nie darował sobie, że chciałaś się zabić i przesiedział tak całą noc...
– Ma dziewczynę... Obiecał, że ją przedstawi...
– No wiadomość, jakbym znów miał zostać ojcem... w pewnym sensie tak jest...
– No jest... Ale wiesz co? – przysunęła się i przytuliła do mnie
– Co?
– Liczę, że im się uda... Ważne, żeby on był szczęśliwy...
– Nie żal ci, że będzie z inną?
– Tak, ale sam wiesz, że mama by zabiła całą naszą trójkę...
– Trójkę? Spałaś z nim?
– O tobie mówię... Mnie i Blanketa zbiłaby z ten romans, a ciebie za zgodę i ukrywanie nas...
– No tak...
Do sali przyszedł lekarz
– Panie Jackson, myślę, że to pana ucieszy. Będziemy wybudzać pana córkę.
Gdy dotarliśmy na salę, lekarze spróbowali obudzić Anę. Udało im się obudzić ją tylko na kilka minut... Zacząłem się bać, że nigdy się nie obudzi. Już prawie ją straciłem... Nie przeżyłbym tego drugi raz... Była moim najstarszym dzieckiem i mimo, że była wpadką, to kochałem ją nad życie i wolałbym zginąć, niż żyć ze świadomością, że moje dziecko nie żyje....
» Jasmine «
Na swoją salę wróciliśmy załamani. Do 22:00 usiłowałam go uspokoić...
– Nie rozumiesz?! To moje dziecko! I mam być spokojny?!
– To też moja matka. Rozumiem, że się o nią martwisz, ja też... Ale pomyśl... Skoro wytrzymała z moim ojcem, to raczej przeżyje... Michael, daj spokój... wszystko będzie dobrze.
– 10 lat siedziałem w niewoli. Tylko dlatego, że nie mogę teraz zostawić was samych, udaję, że nie boję się, że to powtórzy. Myślisz, że nie mam koszmarów? Co noc to wraca... Co noc czuję ich tortury, co noc widzę śmierć tej piątki, która zginęła za mnie... Co ja ci mówię... Sama widziałaś... Raz mnie złamali... wygadałem nazwę waszej ulicy... wygadałem, że istniejesz... To wszytko moja wina... Mogłem nie zatrudniać Murray'a lub się zabić... Wolę stracić życie, niż dziecko.
– Słuchaj... nie obwiniaj się... Masz jeszcze mnie
– Wiem. Gdyby nie ty i reszta moich dzieci, to już dawno bym się zabił... Żyję dla was... Dla siebie już dawno nie mam po co... Moje życie skończyło się, gdy mnie uwięzili... Od tamtego czasu nie robi mi różnicy, czy zginę, czy nie... Widziałaś...byłem skłonny zginąć za ciebie...
Do sali wszedł Jermaine
– Michael... Murray uciekł...
– Znajdź numery porwanych dziewczyn i je ostrzeż.
– Ostrzegłem. Tylko do sióstr z kanału nie mogę się dodzwonić.
– Co zrobimy? – zapytałam
Telefon Jermaine'go zadzwonił. Po bardzo krótkiej rozmowie jaką przeprowadził, okazało się...
– Zniknęła Brandi...
– Jak to? – zapytał Michael
Jermaine spojrzał na telefon
– Kur*a
– Co jest?
Jermaine podał mu telefon. Też udało mi się zobaczyć...Na grupę, którą mieli w jakimś komunikatorze, przyszło nagranie z numeru Brandi, na którym płacząc z rozciętym czołem błaga, żeby ją uwolnić...
– Co robimy? – zapytał Michael
– Nie wiem... Ale na pewno trzeba ukryć wszystkie dziewczyny... Znaczy nie podejrzewałbym, żeby ktoś porywał Rebbie, ale musimy ukryć je wszystkie i ciebie. Murray porwie albo je, albo ciebie. – odparł Jermaine
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro