4. Blue
4. Blue
Błękit, dzień, w którym po raz pierwszy płakałam z twojego powodu
Niczym ocean o nieznanej głębokości
Malowany błękitami, pamiętasz?
Moonbyul wróciła do domu wczesnym popołudniem, przemoczona do suchej nitki, ale szczęśliwa jak nigdy. Właśnie wróciła ze spotkania z kupcem, który zapłacił całkiem niezłe pieniądze za jakąś przeciętną jej zdaniem pracę, tylko dlatego, że spodobało mu się inne malowidło jej autorstwa, które zobaczył w muzeum. Poza tym jej koleżanka po fachu, Wheein, zgodziła się pomóc jej w nowym projekcie artystycznym. Ten dzień nie mógł być lepszy: nawet, jeśli za oknem lało i ciężko było nie zabrudzić się błotem z kałuż, to Byulyi była tak szczęśliwa, że mogłaby się wytarzać w tych kałużach i wciąż mieć wielki uśmiech na twarzy. Szczególnie, że gdy tylko dotarła do drzwi wejściowych, z zaskoczeniem odkryła, że są otwarte. Weszła więc do środka, od razu zauważając stojące w przedpokoju botki i wiszącą obok dżinsową kurtkę, które zdecydowanie należały do Solar. Ta kurtka była jej ulubioną. Yongsun położyła ją kiedyś na ziemi, nie zauważając, że znajduje się tam trochę starych tubek z farbą. Byul proponowała nawet użycie rozpuszczalnika, żeby jakoś zmyć plamy, szczególnie, że kurtka była nowa, ale Solar jak zwykle zupełnie się tym nie przejęła. Wzięła jeden z pędzli, nałożyła na niego farbę i zaczęła kreślić po kurtce, malując przypadkowe linie albo dziecinne rysunki. Na środku pleców zostawiła puste pole, a potem zmusiła swoją dziewczynę do zostawienia tam podpisu „Byul-kong", by potem samej zostawić autograf poniżej, podpisując się jako „Yong-kong", oczywiście z małym słoneczkiem tuż obok. Moonbyul nigdy tak naprawdę nie przestała mieć wyrzutów sumienia, że nie posprzątała tych nieszczęsnych farb, ale musiała przyznać, że rozpierała ją duma, gdy kilka tabloidów zainteresowało się „oryginalnym stylem młodej aktorki".
Rozweselona jeszcze bardziej miłym wspomnieniem wspólnego dekorowania kurtki, ściągnęła z siebie mokrą pelerynkę przeciwdeszczową i wysokie kozaki, po czym skoczyła na chwilkę do łazienki po ręcznik. Wciąż wycierając włosy, weszła do salonu, gdzie siedziała Solar, odwrócona twarzą do okna, zapatrzona w uderzające w szybę krople deszczu. Nogi miała przyciągnięte do siebie i okryte długim, błękitnym swetrem. Na jej kolanach spoczywał owinięty w papier bukiet białych i niebieskich kwiatów.
- Hej, co u ciebie? - zagadnęła Moonbyul uprzejmie, siadając obok. Solar miała tendencje do zamyślania się i czasem nie zauważała nawet, że coś się dzieje wokół niej.
- W porządku, u ciebie? - odparła cicho, odrywając wzrok od okna. Nie spojrzała jednak na swoją dziewczynę; zamiast tego wbiła wzrok w bukiet przed sobą. Byulyi zmarszczyła brwi. Coś było nie tak.
- Yongsun, przecież widzę, że nie jest w porządku - zaczęła, odruchowo chwytając jej dłoń. Solar drgnęła, po czym zaczęła pociągać nosem. W jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. - Co się stało, jak mogę ci pomóc, tylko powiedz...
- Dostałam propozycję zagrania w filmie - wyrzuciła z siebie łamiącym się głosem, po czym wzięła głęboki oddech. Moonbyul spokojnie czekała, aż dokończy zdanie. - To niewielka rola, ale... film produkcji amerykańskiej, na rynek światowy...
- To wspaniale! - Byul nie mogła uwierzyć własnym uszom. Jej dziewczyna, dzięki talentowi i ciężkiej pracy wspięła się po szczeblach kariery od głupich reklam napojów przez mniejsze i większe role w dramach aż do samego Hollywood? - Będziesz mogła zwiedzić kawałek świata, poznasz wpływowe osoby, to jest wielka szansa dla ciebie, tak się cieszę, Yongsun...
- Będę musiała wyjechać. Na pół roku przynajmniej, ale mój agent mówił, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to może nawet na rok albo dłużej... - Solar dalej nie chciała na nią spojrzeć. Zaczęła płakać. Bezgłośnie, ale było to słychać w jej głosie. - Przyjęłam ofertę, Byulyi, przepraszam...
- Za co? - Moonbyul coraz mniej rozumiała z tej sytuacji. To chyba powód do celebrowania, nie smutku? - Cieszę się twoim szczęściem, przecież wiesz, że zawsze będę cię wspierać we wszystkim co...
Urwała w połowie zdania, widząc, że Solar kręci przecząco głową. Przesunęła się na kanapie, by zwrócić się przodem do Byul, ale wciąż nie trzymała z nią kontaktu wzrokowego. Bez słowa podała jej bukiet kwiatów.
- Dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś - zaczęła, usilnie starając się nie płakać. - To były cudowne dwa lata mojego życia i cieszę się, że spędziłam je z tobą, że dzieliłam z tobą wszystkie radości i smutki... Że byłaś przy mnie, gdy tego potrzebowałam...
- Yongsun, o czym ty mówisz? - Byulyi poczuła, że serce za chwilę wyskoczy jej z piersi. Zakręciło jej się w głowie, chociaż siedziała. Wiedziała, do czego zmierza ta rozmowa, ale łudziła się, że tylko jej się wydaje. Spojrzała na bukiet przed sobą. Zawilce. Nieszczęśliwa miłość, miłość beznadziejna. Białe - szczerość, błękitne i fioletowe - smutek, żal, śmierć. Koniec.
- Związek na odległość nie ma sensu, Byul. Nie chcę cię zatrzymywać - Solar wzięła głęboki oddech i powoli go wypuściła. W końcu spojrzały sobie w oczy, gdy Yongsun zdecydowanie oświadczyła: - Chcę to zakończyć.
Moonbyul siedziała przez moment w ciszy. Solar nie utrzymała kontaktu wzrokowego, wracając do cichego płakania.
- Dlaczego? - wydukała w końcu, ściskając bukiet w dłoniach. Czy można umrzeć na złamane serce? Bo miała wrażenie, że za chwilę to się właśnie stanie. - Yongsun, to nie jest problem, kocham cię, nie chcę... Nie chcę... Zostań ze mną, będę dzwonić, ba, mogę nawet pojechać z tobą do tych cholernych Stanów, kocham cię-
Solar uniosła dłoń, przerywając jej w pół zdania.
- Masz tu rodzinę, karierę, nie mogę oczekiwać, że ze mną pojedziesz. Nie chcę cię zatrzymywać, nie chcę być powodem, dla którego rzucisz wszystko. Postanowiłam.
- Mam tu rodzinę i karierę, ale po co mi one, skoro nie będę tu miała ciebie?
Solar uśmiechnęła się słabo, ale po jej policzkach nadal lały się łzy. Otarła je niezgrabnie rękawem swetra, ale nie chciały przestać płynąć.
- Przestań. Podjęłam decyzję. Nie chcę tego kontynuować. Zostawiłam mój klucz na komodzie w przedpokoju, moje rzeczy możesz wyrzucić albo sprzedać, cokolwiek. Nie potrzebuję ich więcej. Przepraszam, ale muszę wyjść.
Podniosła się z kanapy, ale nie zrobiła nawet trzech kroków w stronę wyjścia, gdy Byul chwyciła ją za nadgarstek, zatrzymując w miejscu.
- Zanim pójdziesz, odpowiedz mi, szczerze - jej też łamał się głos. Zaczęła płakać, zdesperowana usłyszeć, że ten związek nie był jednym wielkim kłamstwem. - Czy to dlatego, że mnie nie kochasz? Yongsun, proszę, powiedz mi to prosto w twarz. Kochasz mnie?
Solar wydała z siebie nieokreślony, wysoki jęk, ukrywając twarz w dłoniach. Zaczęła szlochać, pociągając nosem i trąc oczy szorstkim materiałem wełnianego swetra. Gdy się uspokoiła, przynajmniej trochę, nachyliła się i złożyła na ustach Moonbyul ostatni, zbyt krótki pocałunek.
- Przepraszam - wyszeptała. - To koniec.
Byulyi puściła jej rękę, zszokowana. Tego ranka udało jej się tyle zrobić, była z siebie taka dumna; zarobiła trochę, dostała szansę zrealizowania swojej artystycznej wizji, czuła się spełniona jako artystka. W ciągu jednej chwili wszystko się rozpadło. Ot tak, zniknęło w ułamku sekundy, jak płatki zawilca porwane przez wiatr. Rozprysło, jak kropla deszczu w kontakcie z kamiennym chodnikiem. Bez zapowiedzi, nagle, kiedy wydawało jej się, że wszystko się układa, że wszystko jest dobrze. Nie było dobrze. Siedziała na kanapie, pustym, nieobecnym wzrokiem patrząc się, jak Yongsun wychodzi z mieszkania, tak jak robiła wiele razy, zawsze kiedyś do niego wracając. Teraz jednak nic nie zapowiadało, żeby miała wrócić.
Na wieszaku wciąż wisiała jej dżinsowa kurtka. Porzucona.
~*~*~*~*~*~*~*~
Tylko dwa dni po comebacku, aż tak bardzo się nie spóźniłam :D
Myślałam, że się wyrobię, ale ciężko mi się to pisało. Taki... przygnębiający ten rozdział.
Został jeszcze jeden do końca, nie zniechęcajcie się jeszcze xD
Komentarze mile widziane <3
Maru~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro