CHAPTER ELEVEN
★✯★
Lilah zmrużyła oczy, gdy statek zwiadowczy wylądował na pokładzie krążownika, wracając z misji na Teth. Właz okrętu otworzył się, a z niego wyszły wysłane tam wcześniej klony. Anakin natychmiast zauważył ich i ruszył w ich kierunku.
Bez pośpiechu, Lilah skrzyżowała ramiona i odepchnęła się od skrzynek, na których się opierała. Przeszła obok Ahsoki, która właśnie streszczała klonom przebieg wydarzeń z Christophsis, ubarwiając opowieść tu czy tam. Lilah zbliżyła się do Skywalkera w chwili, gdy żołnierze zasalutowali młodemu Jedi.
— Poruczniku, czy porywacze cię widzieli? — zapytał Anakin, kierując spojrzenie na jednego z żołnierzy.
Klon porucznik automatycznie zaprzeczył.
— Nie, sir. Jesteśmy najlepszymi zwiadowcami. — oznajmił z pewnością siebie.
Anakin słysząc jego odpowiedź, westchnął z ulgą.
— A co z łowcami nagród? Są tam jeszcze?
W międzyczasie, podjechał do nich cicho R2-D2. Lilah zerknęła w jego stronę i poklepała delikatnie droida po obudowie, zostawiając swoją dłoń na nim.
— Nie sądzę. — porucznik pokręcił głową, polemizując to. — Od dawna ich nie widzieliśmy.
Daverin zmarszczyła brwi w zadumie.
— Tak właściwie, to z czym mamy do czynienia? — zapytała, zaplatając ramiona na klatce piersiowej.
Porucznik sięgnął dłonią do swojego pasa i wyciągnął mapę ich celu. Nacisnął przycisk na urządzeniu, włączając hologram budynku klasztoru na Teth.
— Mamy do czynienia, z co najmniej dwoma batalionami droidów. Klasztor jest solidnie umocniony i niemożliwe jest tam wylądowanie. — wyjaśnił.
Anakin spojrzał na hologram, analizując sytuację.
— Dziękuję wam za raport. Wykonaliście świetną pracę. Idźcie odpocząć. — odpowiedział, na co klony równocześnie skinęły głową.
Anakin i Lilah oddzielili się od zwiadowców, kierując się w stronę Ahsoki, która opowiadała zebranym wokół niej klonom o wcześniejszych wydarzeniach. Kiedy podeszli bliżej, jeden z klonów zwrócił się do Tano.
— To sporo tego było, nawet jak dla Jedi. — przyznał z uśmiechem w kierunku nastolatki.
Inny klon przytaknął mu.
— Słyszałem, że otoczyły was droidy. Jak usunęliście tarczę? — zapytał ciekawy.
Ahsoka uśmiechnęła się enigmatycznie na jego pytanie i zaczęła opowieść.
— No więc, Anakin i Lilah mieli za sobą mur z dziurą pośrodku, a ja zrzuciłam ten mur na wszystkie droidy, niszcząc je i ratując przy tym generałów. — odpowiedziała, wymachując rękami.
Klony roześmiały się, słysząc słowa dziewczyny. Rex obrócił się w stronę, gdzie owa dwójka Jedi stała, zawieszając rozbawiony wzrok na nich.
— To prawda, sir? Rzeczywiście, tak się stało?
Lilah uniosła brew przekręcając swoje spojrzenie na Anakina, koło niej.
— Cóż, w większości to się zgadza. — przyznał. — No dobrze. — powiedział, przyklaskując w dłonie. — Mamy jednak teraz ważniejsze zadanie do wykonania.
— Tak jest. — zawtórował, kapitan Rex, po czym zwrócił się do braci ze swojego oddziału. — Słyszeliście generała, ruszajcie!
Stojące wokół klony pokiwały głowami i zaczęły się rozchodzić.
— Dobra, wracamy do roboty.
Lilah zmrużyła brwi, gdy dostrzegła, że kapitan jej oddziału nie podążył za innymi.
— A ty, co Dax? — zapytała, przekrzywiając głowę.
— Ja... ten, już idę pani... — powiedział niezgrabnie, plącząc się. Kobieta słysząc, że ten już, któryś raz z kolej, chciał nazwać ją generałem, zmarszczyła gniewnie brwi. — ... Lilah, oczywiście. — poprawił się.
Daverin westchnęła.
— Po prostu już idź do pozostałych. — rzekła, przecierając twarz.
Kapitan zasalutował, po czym szybko odszedł.
Anakin prychnął śmiechem koło niej.
— Nie komentuj tego, proszę. — zwróciła się do niego szeptem.
Skywalker posłał jej rozbawione spojrzenie i podszedł do stojącej naprzeciw Ahsoki.
— Czy to dobry moment, aby nauczyć cię, że Jedi jest skromny, mój młody padawanie? — zapytał nastolatki, uśmiechając się półgębkiem.
Dziewczyna spojrzała na niego z małym uśmiechem, lekko zawstydzona.
— Przepraszam, mistrzu. Chciałam tylko zagrzać chłopców do walki.
Lilah dołączyła do rozmowy, rozbawiona całą sytuacją.
— Z pewnością teraz są bardziej zmotywowani dzięki tobie, Ahsoka. — dodała z uśmiechem.
Młoda Tano uśmiechnęła się w odpowiedzi, wdzięczna jej za słowa otuchy.
***
Kanonierki sunęły w kierunku klasztoru, gdzie przetrzymywany miał być syn Jabby. W jednej z nich znajdowała się trójka Jedi wraz z dwójką kapitanów w otoczeniu innych żołnierzy. Atmosfera w kanonierce była napięta, każdy z nich był gotów na to, co ich tam czekało.
— No, dobrze, sprawa wygląda tak. — zaczął Obi-Wan, z którym to połączyli się za pośrednictwem komunikatora. — Jabba dał nam tylko jeden obrót planety na sprowadzenie jego syna na Tatooine, całego i zdrowego.
Lilah zawiesiła wzrok na Anakinie, patrząc na niego spod kaptura od peleryny, którą miała na siebie zarzuconą. Skywalker zwrócił się w kierunku Kenobiego.
— To i tak nie potrwa, tak długo, mistrzu. — stwierdził z pewnością.
— Bądźcie bardzo ostrożni. — przestrzegł ich, Obi-Wan. — Nie mamy pojęcia, kto przetrzymuje syna Jabby. Gdy tylko zakończę negocjacje z nim, dołączę do was. — zapewnił ich, rozłączając się.
Anakin zmarszczył brwi, wyczuwając wzrok swojej uczennicy na sobie. Spojrzał na nią spod peleryny.
— Trzymaj się blisko mnie bądź Lilah. Rozumiesz? — poinformował ją.
Ahsoka odpowiedziała mu pewnie.
— To nie będzie problem, mistrzu. — zapewniła go, uśmiechając się.
— To nie są ćwiczenia, Ahsoka. — upomniał Tano, Skywalker.
— Wiem i spróbuję nie dać was zabić. — odparła ze śmiechem, odnosząc się do wcześniejszych wydarzeń.
Lilah nie mogła powstrzymać się od cichego chichotu na te słowa. Anakin prychnął z lekkim uśmiechem, wywracając oczami.
Nagle ich pojazdem wstrząsnęło. Droidy z klasztoru zaczęły wystrzeliwać pociski w stronę lecących kanonierek.
Zaniepokojony pilot, zwrócił się w ich stronę.
— Sir, jesteśmy pod silnym ostrzałem! — zakomunikował.
Lilah wychyliła się w jego kierunku, wydając mu rozkaz.
— Zamknij osłony, poruczniku! — krzyknęła do niego, dodając. — Zrzucisz nas pod działami.
Pilot skinął głową z determinacją.
— Przyjąłem.
Osłony zamknęły się, odgradzając ich od potencjalnych pocisków. Zaraz potem w pojeździe zapaliło się czerwone światło.
— Czerwone światło. Gotowość.
Wszyscy wyczekiwali, czekając na kolejny znak, oczekując, aż kanonierki zlecą na ziemie.
Lilah spojrzała porozumiewawczo w kierunku Anakina i Ahsoki. Skywalker skinął im głową, aby te były gotowe.
Pilot obniżył pułap ich statku.
— Witajcie w raju, skoczkowie.
Po tych słowach światło zmieniło się na zielone, a drzwi się otworzyły. W jednej chwili wszyscy wyskoczyli z kanonierek, nacierając do przodu.
— Dalej! Ruszać się! Ruszać!
Lilah wyskoczyła z pojazdu za Anakinem, a w ślad za nią, poczyniła to również Tano. Daverin chwyciła swoją broń, aktywując żółte ostrze.
— Za mną! — krzyknął Skywalker, po czym zaszarżował, biegnąc do przodu.
Lilah i Ahsoka ruszyły za nim, odbijając nadlatujące pociski laserowe. W ślad za nimi podążyły klony z maszynami kroczącymi, utrzymując obronę przed droidami, które strzelały z góry.
Podbiegli do ściany klifu, przylegając do niego, aby uniknąć salwy od droidów z góry.
Niespodziewanie jeden z droidów, który próbował ich wypatrzeć, spadł w dół klifu.
— O mój Boże! — wyjąkał droid bojowy, zanim wyłączył się na dobre.
Lilah widząc to, parsknęła pod nosem.
Ahsoka spojrzała na nią i Skywalkera i nie mogła powstrzymać się, by nie rzucić żartem.
— Więc to tu zaczyna się zabawa. — stwierdziła wesoło.
Anakin, widząc jej entuzjazm, nie mógł się powstrzymać od pytania.
— Ścigamy się na szczyt? — zaproponował.
— Dam ci małe fory. — stwierdziła, przekrzywiając głowę.
— Twój błąd! — stwierdził żartobliwie.
Lilah, starając się utrzymać koncentrację, nie mogła się powstrzymać od komentarza.
— Jeśli tak długo będziecie gawędzić, ktoś was może prześcignąć. — odparła z szerokim uśmiechem. Od razu bez wahania wystrzeliła swoją linkę wspinaczkową i spojrzała na nich zza swojego ramienia. — Kto ostatni na górze ten cienias! — wykrzyknęła i zaczęła się wspinać.
Klony szybko podążyły za nią, a Anakin i Ahsoka spojrzeli na siebie porozumiewawczo i dołączyli do grupy.
Zaczęła piąć się po ścianie w górę, odbijając pojedyncze strzały, które poleciały w jej kierunku. Zerknęła za siebie, by spojrzeć, gdzie znajdował się Anakin z Ahsoką. Skywalker szybko zbliżał się w jej kierunku, pozostawiając swoją uczennice w tyle.
Tano za to, zastała w momencie, kiedy to dziewczyna rozhuśtała się na swojej linie i przeskoczyła na jedną z maszyn kroczących, ułatwiając sobie zadanie.
Na to Lilah pokręciła tylko głową, przyspieszając.
Wspinała się dalej, gdy w pewnej chwili, w jej kierunku zaczął spadać droid bojowy, zestrzelony przez działa z maszyn kroczących. W ostatniej sekundzie przechyliła się w bok, unikając zderzenia z blaszakiem, który pomknął w dół, prosto na Anakina.
Chłopak zamachnął się mieczem, przepoławiając robota.
Daverin obejrzała się na niego, posyłając mu skruszone spojrzenie.
— Przepraszam! Nie zrobiłam tego specjalnie!
— Hej, nie oszukuj! — odkrzyknął jej.
— To nie oszukiwanie. Wszystkie chwyty są dozwolone, Ani! — odparła, nieustannie podciągając się.
Nieoczekiwanie, znikąd pojawiło się kilka droidów na pojedynczych platformach powietrznych zwanych także STAP'ami. Lilah widząc ich, zacieśniła uchwyt na swoim mieczu świetlnym. Na nieszczęście Tano, to ją droidy obrały za swój główny cel, a szczególnie maszyna, na której się znajdowała. Ahsoka, która była na maszynie kroczącej z trudem utrzymywała równowagę, gdy pojazd zaczął chybotać się pod wpływem uderzeń laserów.
Nagle Ahsoka straciła kontrolę nad maszyną i przewróciła się, kiedy to pojazd przechylił się w tył. W ostatniej chwili udało się jej, złapać wystającej części pojazdu, unikając upadku w przepaść. Lilah i Anakin zobaczyli ten niebezpieczny moment i zrozumieli, że nastolatka potrzebuję pomocy.
Anakin, zauważywszy, że Ahsoka nie daje sobie rady z droidami na STAP-ach, cofnął się w jej kierunku. Następnie zręcznie przeskoczył na jedną z pojedynczych platform powietrznych, na której leciał jeden z droidów. W mgnieniu oka przejął sterowanie jednego z tych pojazdów i zrównał resztę z ziemią, niszcząc wrogie jednostki. Wiedząc, że nastolatka sobie już jakoś poradzi, minął ją lecąc na STAP'ie.
— Nie nadążasz! — krzyknął w stronę Tano ze śmiechem.
Ahsoka z poirytowaniem spojrzała na niego.
— Hej! To nie fair! — odkrzyknęła.
Lilah z niedowierzaniem patrzyła, jak Skywalker coraz bliżej się do niej zbliżał. Przybliżyła wolny nadgarstek do ust, odpalając swój komunikator.
— Nawet nie próbuj, Anakin. — zagroziła w kierunku chłopaka.
Chłopak zaśmiał się do urządzenia, po czym odpowiedział jej.
— Wiesz jak to jest, Lilah. Wszystkie chwyty dozwolone. — odparł bezczelnie.
Daverin zazgrzytała zębami.
Lilah nie zamierzała odpuścić ich małej rywalizacji, nawet jeśli wokół nich padały strzały. Gdy tylko dostrzegła, że Anakin był dostatecznie blisko niej, wykorzystała swoją okazję. Puściła linę, której się trzymała i skoczyła w stronę lecącego na STAP'ie Skywalkera, łapiąc się dołu latającej platformy.
Kiedy pojazd zachybotał, Anakin spojrzał w dół, dostrzegając wiszącą kobietę.
— Lilah, co ty tam wyprawiasz?
Daverin z uśmiechem na twarzy, rzuciła w odpowiedzi.
— Nie ma mowy, żebyś mnie wyprzedził!
Chłopak pokręcił głową na jej zachowanie.
— Przestać tym trząść, bo nas zrzucisz! — rzucił do niej, kiedy ich pojazd zaczął chybotać.
Lilah zaprzeczyła, zamachując się na droida, który akurat obok niej spadł.
— Nie moja wina, że ty, tak tym szamoczesz. — odparowała.
Byli coraz bliżej szczytu klifu, na którym stał klasztor. Wiedząc, że jest dostatecznie blisko krawędzi, Lilah zaryzykowała i wyskoczyła w stronę skrawka, wyprzedzając tym chłopaka. Lądując na ziemię, przeturlała się, niszcząc droidy, które stanęły na jej drodze. Po chwili dołączył do niej Anakin.
Droidy widząc dwójkę Jedi, wymierzyli w nich swoją broń.
— Poddajcie się, Jedi!
Lilah spojrzała sugestywnie na Anakina, na co on odpalił swój miecz.
Wystarczyła im tylko chwila, a roboty zostały unicestwione za pomocą użycia Mocy czy przez przepołowienie.
Jak na złość, kiedy to Anakin rozpłatał ostatniego z nich, na przeciw nich wyleciały trzy niszczyciele.
Chłopak westchnął, przeklinając pod nosem.
— Cholera, Ahsoka, mówiłem, że masz trzymać się blisko nas. — mruknął.
Nagle, zza ich pleców, wystrzeliło działo laserowe, niszcząc wszystkie trzy niszczyciele. Obrócili się w kierunku źródła strzału i zobaczyli zadowoloną Ahsokę na maszynie kroczącej.
Uśmiechając się, rzuciła do nich żartem.
— Bliżej już być nie mogę, Skyguy.
Skywalker uniósł brew, a Lilah ze śmiechem skrzyżowała ramiona.
— Wiedziałem, że tu w końcu dotrzesz, Smarku. — odparł, uśmiechając się półgębkiem, po czym dodał. — Kiedyś.
Lilah nie mogła się powstrzymać i wtrąciła im się.
— Jak zawsze w samą porę, Dzieciaku, aby uratować nam tyłki. — powiedziała Daverin wesoło. — Ale wiecie, co? Jako pierwsza dotknęłam ziemi, więc wychodzi, że to ja wygrałam. — odparła z dumą, kładąc dłonie na biodrach.
Anakin uniósł brwi.
— Nie sądzę. — stwierdził, dając jej sójkę w bok.
Lilah zmrużyła na niego gniewnie oczy, po czym trzepnęła w tył głowy, oddając mu.
Skywalker skrzywił się, rozmasowując bolące miejsce. Kobieta jak chciała, to umiała przywalić.
— Dobra, poddaję się. — odparł, unosząc ręce w poddańczym geście. — Wygrałaś.
Daverin momentalnie uśmiechnęła się pogodnie, na co Ahsoka zaśmiała się i podeszła do dwójki Jedi.
W tym samym momencie zbliżyli się Rex wraz z Daxem.
— Teren czysty, generale, pani generał. — zawiadomił ich, Rex.
Anakin skinął mu głową, aprobując to.
— Świetnie, Rex. Niech nasi zajmą się rannymi.
— Przyjąłem. — odrzekł, klon. — Śmigłowce bojowe utrzymują bezpieczny dystans.
Lilah rozejrzała się wokół swojej osi, spoglądając na pozostałości po robotach.
— Trochę dużo tych droidów, jak na renegatów. — stwierdziła z zamyśleniem.
Skywalker jej przytaknął.
— Bardzo możliwe, że maczał w tym palce hrabia Dooku. Lepiej znajdźmy syna Jabby i znikajmy stąd. — odparł, splatając ręce za plecami.
Ahsoka wtrąciła się, próbując podnieść wszystkich na duchu.
— Nie ma sprawy. Najgorsze już za nami.
Daverin zganiła ją.
— Lepiej nie mów tak, Ahsoko, bo jeszcze coś wykraczesz.
Ruszyli w kilka osób w stronę wejścia do budynku. Drzwi otworzyły się przed nimi, ukazując im ciemne wnętrze.
— Nie podoba mi się tu. Ciarki mnie przechodzą. — wyznał Rex, zapalając latarkę na hełmie, a za nim poczyniła to też reszta.
Dax zgodził się z nim.
— Nie ma co, bardzo uroczę miejsce. — stwierdził z przekąsem, kapitan 527 oddziału.
Ahsoka rozejrzała się po wnętrzu, zauważając znajome szczegóły.
— To wygląda jak jeden z klasztorów, B'omarr, o których czytałam podczas nauki w Świątyni. — wyjawiła, Tano.
— Przemytnicy przejmują te klasztory i zamieniają je w swoje schronienia. — powiedział Anakin do nastolatki.
Ahsoka spojrzała na niego pytająco.
— A mnisi się na to zgadzają? — spytała niedowierzająco.
Daverin wtrąciła się, mrucząc.
— Przemytnicy zwykle biorą to, co chcą, w taki czy inny sposób. — stwierdziła.
Całą grupą zatrzymali się, kiedy drzwi otworzyły się i wyszedł przez nie droid, który zmierzał w ich kierunku.
— Ten jest dobry czy zły? — zapytała się ich nastolatka, wskazując przybysza, kiedy to wszyscy wycelowali w jego stronę broń.
— Kim jesteś? — warknął w stronę droida, Anakin.
— Pokornym dozorcą, o potężny panie. Pani. — skinął swoją mechaniczną głową w stronę Skywalkera i Daverin. — Wyzwoliliście mnie od bojowych robotów. Jestem ogromnie wdzięczny.
— Gdzie jest Hutt? — warknęła w jego stronę, Lilah.
Kobieta za nic nie ufała temu blaszakowi, ale była ciekawa, co ta kupa żelastwa próbowała ugrać.
— Roboty bojowe trzymały jeńców na poziomie więziennym. — wyznał, droid dozorca. — Jednak muszę was ostrzec, że tam jest bardzo niebezpiecznie, drodzy przyjaciele. To nie miejsce dla służki. — oświadczył, ostentacyjnie zerkając na Ahsokę.
Młoda Tano od razu się oburzyła.
— A czy służka używa tego? — odwarknęła, mierząc go swoim mieczem świetlnym. — Jestem rycerzem Jedi... lub wkrótce nim będę. — dodała ciszej.
— Po tysiąckroć przepraszam, panienko. — wyznał robot dozorczy, kajając się.
Ahsoka z posępną miną go minęła.
Lilah spojrzała w stronę dwójki kapitanów.
— Dax, Rex, my idziemy po Hutta. Zostańcie i miejcie oczy dookoła otwarte. — zakomunikowała w ich stronę.
— Tak jest.
— Robi się, pani generał.
Odpowiedzieli równocześnie. Daverin spojrzała na Skywalkera, po czym oboje ruszyli w stronę Ahsoki.
***
— Ale wy wiecie, że prowadzicie nas prosto w pułapkę? — spytała ich retorycznie, Ahsoka.
Całą trójką zmierzali przez korytarz w lochach, już któryś raz mijając małą grupkę ukrytych droidów.
— Tak.
— Oczywiście.
Odpowiedzieli równocześnie Skywalker z Daverin.
— Minęliśmy kolejne dwa droidy. — zaznaczyła, Tano.
— To też wiemy. — oznajmiła, Lilah.
Ahsoka zmrużyła delikatnie oczy.
— Nie podoba mi się to. — wyznała. — Mogę się nimi zająć? — zapytała z nadzieją.
Anakin uniósł brwi na jej prośbę.
— No, cóż, skoro tak bardzo cię to męczy, śmiało. — odpowiedział, zezwalając jej na to.
Młoda padawan stanęła, po czym ekspresowo odwróciła się za siebie. Zamachnęła się swoim ostrzem, przepoławiając wrogów wraz z ich orężem.
Lilah podparła się jedną ręką o biodro, spoglądając w kierunku nastolatki.
— Nieźle. — pochwalił Tano, Anakin. — Pamiętałaś, nawet, by zniszczyć ich broń.
Dziewczyna posłała mu dumny uśmiech.
— Ulepszam twoją technikę. — wyznała, nastolatka.
Skywalker spojrzał na nią drwiąco, aktywując swój miecz, którym ugodził droida, próbującego się za nimi zakraść.
— Oczywiście tego przegapiłaś. — stwierdził z ironią.
— Zrobiłam to specjalnie. — odpowiedziała, udając, że tak miało być od samego początku.
Podeszli we trójkę do drzwi od jednej z cel.
— Wyczuwam, że nasz porwany Hutt jest tutaj. — oświadczył Anakin, wskazując na wrota.
Lilah skrzywiła się, wyczuwając nieprzyjemną woń pochodząco ze strony celi.
— Do tego nie potrzeba użycia Mocy, Anakin. — stwierdziła Daverin, marszcząc nos. — Ten smród czuć z daleka. — odpowiedziała, a Ahsoka przytaknęła jej.
Chłopak wyciągnął dłoń, a wrota się otworzyły.
Ich oczom ukazał się mały Hutt, który gdy ich zobaczył, zaczął się do nich zbliżać, gaworząc.
— Jest znacznie młodszy, niż się spodziewałem. — wyznał, Anakin.
Ahsoka zauroczona nim, pochyliła się w jego kierunku.
— To jeszcze dziecko. — stwierdziła. — Z nim nasze zadanie będzie dużo łatwiejsze. Jest taki słodki.
Chłopak skrzywił się na jej stwierdzenie.
— Poczekaj, aż zobaczysz, co z niego wyrośnie! — ostrzegł swoją uczennicę, Anakin.
Lilah podeszła do syna Jabby i ukucnęła na przeciwko niego. Mały Hutt spojrzał na nią z ciekawością.
— Jakby, tak przymknąć jedno oko to nawet jest trochę uroczy. — stwierdziła. Hutt zagruchał coś niezrozumiałego w jej stronę. — Obrzydliwie uroczy... Ugh, czemu on musi, tak śmierdzieć. — wyjąkała.
Ahsoka uklękła koło niej, również się mu przyglądając.
Nagle w komunikatorze Anakina, odezwał się Rex.
— Generale Skywalker, zamek zabezpieczony i informuję, że jest prawie południe.
Chłopak przybliżył do siebie nadgarstek, dziękując klonowi za przekazanie informacji.
— Dzięki, Rex. Mamy syna Jabby. — poinformował kapitana. — Pojawił się już generał Kenobi? — spytał.
Rex zaprzeczył.
— Nie, sir.
Mały Hutt zaczął wydawać z siebie głośne dźwięki. Lilah wraz z Ahsoką próbowały jakoś go uspokoić, ale nic to nie dało.
Tano spojrzała w kierunku Skywalkera.
— Mistrzu, mój trening Jedi nie przygotował mnie na to. — odparła, wskazując dłonią na gaworzącego Hutta. — Co robimy?
Anakin spojrzał na nią, zerkając kątem oka na Lilah, która podniosła się z kolan, otrzepując nogi.
— Skoro uważasz, że ta cuchnąca larwa jest słodka, to będziesz ją nieść. — stwierdził, po czym wycofał się w stronę wyjścia.
Ahsoka skierowała wzrok na Lilah, która tylko westchnęła i wskazała Hutta.
— Bierz młodego, Soka. Im szybciej go oddamy w ręce Jabby, tym lepiej dla nas.
Tano pokiwała głową, rozumiejąc. Złapała szamoczącą się larwę w ramiona i pokierowała się za Daverin.
W końcu wyszli razem przed budynek klasztoru.
Anakin zerknął na swoją uczennice, trzymającą syna Jabby. Posłał w jej kierunku rozbawione spojrzenie.
— I jak ci się podoba twój kumpel? Wciąż słodki? — spytał jej, świetnie sobie z niej kpiąc.
Nastolatka zerknęła na niego z pobłażaniem.
— Wiesz — zaczęła. — zaczyna coraz bardziej przypominać mi ciebie. — stwierdziła. Wystawiła małego Hutta, wskazując go, swojemu mistrzowi. — Widzisz? Jesteście podobni.
Lilah parsknęła. Anakin posłał jej ostrzegawcze spojrzenie i utkwił swój wzrok w Tano.
— To może powinnaś nieść nas obu. — zaripostował, mijając obie dziewczyny.
Ahsoka zmarszczyła brwi, przekładając sobie Hutta w rękach. Syn Jabby zagruchał wesoły, by zaraz zacząć pokasływać. To od razu zaalarmowało Lilah, stojącą obok. Kobieta nachyliła się nad małą larwą.
Tano przywołała swojego nauczyciela.
— Mistrzu, myślę, że on jest chory. Jest cały rozpalony.
Anakin od razu zawrócił do nich, dotykając larwę.
— Masz rację. Musimy go natychmiast zabrać na statek. — zawyrokował.
Lilah poklepała małego Hutta po głowie i rozejrzała się dookoła. Zauważając, że jeden z klonów ma przy sobie plecak, zawołała go.
— Żołnierzu! Poddaj mi natychmiast swój plecak!
Klon rzucił jej torbę, a ona zręcznie złapała ją. Całą trójką przykucnęli, próbując upchnąć wrzeszczącego Hutta do plecaka.
— Może ja to zrobię? — zaproponowała, Ahsoka.
Anakin warknął tylko pod nosem.
— Nienawidzę Huttów.
***
— Czy znaleźliście syna Jabby? — zapytał ich, Obi-Wan, kiedy się z nim połączyli.
— Mamy go, ale chyba stoją za tym Separatyści. — wyjaśnił, Anakin. — Czuję w tym rękę hrabiego Dooku. — przyznał.
— Ty raczej czujesz tego śmierdziela. — stwierdziła, Ahsoka wskazują na Hutta w plecaku, który nie czuł się zbyt dobrze.
Chłopak spojrzał na nią wraz z Lilah, nie komentując tego. Obi-Wan mówił dalej.
— Myślę, że Dooku wykorzystuje nas, by Jabba dołączył do Separatystów. — oświadczył z pewnością, mężczyzna.
Lilah wtrąciła się.
— Mamy inny problem, Obi-Wanie. Ten Hutt jest bardzo chory. — powiedziała, wskazując na malca, którego trzymała Tano.
Anakin przytaknął jej.
— Nie wiem, czy on dotrze na Tatooine żywy, mistrzu. — oznajmił Skywalker, podkreślając powagę sytuacji. — Ta akcja może obrócić się przeciwko nam. Uważam, że układanie się z Huttami to niedobry pomysł.
Kenobi przerwał mu jego wywód.
— Anakinie, dobrze wiesz, że oni kontrolują szlaki na Zewnętrznej Rubieży. — powiedział z powagą. — Współpraca z Jabbą jest kluczowa dla wyniku wojny. Jeśli cokolwiek stanie się jego synowi, stracimy szanse na zawarcie z nim paktu.
Nagle na niebie pojawiły się statki należące do wroga.
— Chyba mamy kłopoty! — zauważyła Ahsoka, wskazując na nadlatujące pojazdy.
— Na stanowiska obronne! — krzyknął w kierunku żołnierzy, Skywalker, a ci od razu go posłuchali.
Obi-Wan dostrzegając, że coś się u nich dzieję, zapytał.
— Anakin? Lilah?
Daverin od razu zwróciła się do mistrza Jedi.
— Odezwiemy się później, mistrzu. Zaatakowano nas. — zakomunikowała. — Przydałaby się pomoc, jeśli to możliwe. — podkreśliła.
Kenobi zawtórował temu.
— Będę najszybciej, jak się da! Chrońcie Hutta! — rozkazał, po czym R2, zakończył ich połączenie.
Lilah wraz z Anakinem wyciągnęli miecze, odbijając strzały, które poleciały w ich stronę.
Statki zaczęły ostrzał w ich kierunku oraz zaczęło przybywać, coraz to więcej droidów. Artoo, który dotychczas znajdował się w statku, wyskoczył z niego, kiedy ten wybuch od strzału wroga. Astromech wyleciał z pojazdu ze swoim charakterystycznym krzykiem.
Widząc, że przeciwnicy mają przewagę, Skywalker zarządził odwrót.
— Do środka! — krzyknął do Tano, wskazując jej, by wycofała się z Huttem do klasztoru. — Wycofać się! — odkrzyknął, tym razem do wszystkich.
Rex wraz z Daxem, słysząc jego komendę, zaczęli poganiać żołnierzy.
— Cofnąć się! Cofnąć się!
Zaczęli wycofywać się w stronę środka krypty. Lilah wraz z Anakinem odbijali nadlatujące strzały za pomocą mieczy świetlnych. Daverin szybko weszła do wnętrza klasztoru, a za nią wślizgnął się w ostatnim momencie chłopak. Drzwi odgrodziły ich od przeciwników.
Wszyscy odetchnęli z ulgą.
— Kapitanie, zostaniemy tu, dopóki nie przybędzie generał Kenobi z odsieczą. — zwrócił się w stronę Rexa, Anakin.
Ahsoka wbiła w niego spojrzenie, patrząc na niego znacząco. Chłopak spojrzał na nią zmieszany.
— Co? — spytał, nie wiedząc, o co jej chodzi.
— Mistrzu, czy naprawdę myślisz, że damy radę ich odeprzeć? — zapytała z powątpieniem. — Musimy znaleźć stąd wyjście.
Anakin przerwał jej.
— Naszym zadaniem jest ochrona tego Hutta, i je wykonamy, Ahsoka. — powiedział twardo.
Daverin westchnęła, włączając się do ich rozmowy.
— Ahsoka ma racje. Musimy tego malca odwieźć na Tatooine, a czasu mamy coraz mniej.
Anakin zerknął na obie dziewczyny, marszcząc brwi. Wbił wzrok w swojej padawance, wyczekująco.
— Domyślam się, że masz jakiś plan. — stwierdził.
Stojący obok R2-D2 wydał z siebie beepczenie. Nastolatka zerknęła na astromecha, kiwając potwierdzająco swojemu mistrzowi.
— Tak. Chyba tak sądzę. Z pomocą Artoo. — zaznaczyła.
Anakin spojrzał w kierunku Lilah, która pokiwała głową, by ten się zgodził.
— Dobra, Smarku. Zaufam ci tym razem. — odparł, na co Ahsoka uśmiechnęła się z zadowoleniem. Zwrócił się w stronę obydwu kapitanów. — Rex, Dax, zatrzymajcie ich, ile się da.
Klony przytaknęły.
— Tak zrobimy, sir. Słyszeliście generała. Wszystkie blaszaki mają trafić na złom.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro