rozdział 16
Cisza, jaka nastała, kiedy każdy zaczął się rozchodzić, była dla Zeda jak cios prosto w serce. Czuł, jakby został sam, mimo że wciąż miał przy sobie przyjaciół. Nie było przy nim jednak tej najważniejszej osoby i bardzo bolał go ten fakt.
- Przenocujemy dzisiaj u ciebie, dobrze? Nie chcę zostawiać cię samego. - powiedziała łagodnie Miranda, łapiąc chłopaka za dłoń.
- Przenocujemy? - spytał skołowany Zed, marszcząc brwi. Nie wiedział, o kogo jeszcze jej chodziło.
- Cześć, Zed. - przywitał się Niles, stając na swoją siostrą z uśmiechem. Położył dłoń na jej ramieniu, dając jej znak, że był tuż za nią.
- Czeeeeść? Kim jesteś?
- To długa historia, Zed. Ale dla wyjaśnienia, to Niles, mój brat. - wyjaśniła Miranda, zdając sobie sprawę, jak to wszystko mogło wyglądać. Przecież jej brat nie żył.
- Przecież on... Ty... - zaczął jeszcze bardziej skołowany Zed, już kompletnie nie wiedząc, co się działo. Nie rozumiał tego wszystkiego.
- Wyjaśnimy ci to, ale najpierw stąd chodźmy. Potrzebujesz odpoczynku.
Zed pokiwał tylko głową, nie wiedząc, co powiedzieć. Miranda złapała go za dłoń i ścisnęła mocno, kierując się wraz z dwoma najważniejszymi osobami w swoim życiu w stronę Zombietown. Wiedziała, że to było wtedy jedyne miejsce, w którym mogła czuć się bezpieczna i kochana. Siedziba watahy wydawała jej się wtedy tak obca, jak nigdy dotąd.
~*~
Dla większości tamta noc była bezsenna. Nikt nie był w stanie zasnąć po nagłym wyjeździe kosmitów i Addison. Dla wszystkich była kimś ważnym i bardzo bolał ich jej brak.
Wyatt martwił się jednak głównie Mirandą, która nie chciała z kim gadać. Bał się, że to był koniec ich związku, że nie dało się już tego naprawić, że wszystko zniszczył. Bolał go fakt, że do tego w ogóle dopuścił, że pozwolił, by poczuła się opuszczona.
- Musisz porozmawiać z Mirandą. - oznajmiła Wynter, widząc, jak chłopak miotał się sam ze sobą. Martwiła się o niego.
- Tak, wiem. Ale ona nie chce mnie słuchać. Ignoruje mnie. - westchnął Wyatt, czując się wyjątkowo źle z tym wszystkim. Naprawdę nie wiedział, co robić.
- Powinieneś spróbować jeszcze raz. Wiem, że ci to wybaczy. - powiedziała Willa, zerkając na swojego brata pocieszająco.
- Tylko ja nie wiem, czy Wyatt wybaczy mi wszystkie moje kłamstwa.
Wynter, Willa i Wyatt odwrócili się nagle w stronę głosu, który tak dobrze już znali. Sparaliżowało ich jednak. Wielka Alfa była potężna, ale też wyjątkowo krucha. Skrywała swoje własne tajemnice, ale była dla wszystkich miła i pomocna. Nie dyskryminowała innych, ale jeśli ktoś zagrażał jej lub jej stadu była w stanie zabić. Była osobą, która wybaczała naprawdę wiele, ale nigdy nie wybaczała sobie.
Wielka Alfa była po prostu... Małą dziewczynką, która przeżyła zbyt wiele w swoim życiu.
- Chcieliśmy cię przeprosić, Miranda. Źle postąpiliśmy, ja nie powinnam... - zaczęła od razu Willa, która zdawała sobie sprawę, że nie była przywódcą, by rządzić całym stadem, a przede wszystkim sprzeciwiać się rządom alfy.
- Robiłaś to, co uważałaś za słuszne, Willa. Fakt, nie powinnaś się sprzeciwiać i mi bardziej ufać, ale rozumiem, że chciałaś dobrze. - powiedziała spokojnie Miranda, podchodząc do nich o krok. - Ja też powinnam wam powiedzieć o wszystkim szybciej. Może wtedy nie byłoby całej tej sytuacji.
- Addison i tak by z nimi poleciała.
- Tak, wiem. I bez względu na wszystko, kibicowałabym jej. Ona, w przeciwieństwie do nas, do niedawno nie wiedziała, kim naprawdę jest. Rozumiem jej decyzję, nawet jeśli mnie też nie podoba się, że musiała z nimi lecieć. - odparła Mira zgodnie z prawdą. - To już nieważne. Ważne, że w porę się ogarnęliście. Jestem z was dumna.
- Czyli nam wybaczasz? - spytała Willa dla upewnienia, nie chcąc czuć już tego poczucia winy, że zrobiła coś źle.
- Nie.
- Co? Dlaczego? - odezwała się Wynter, marszcząc brwi. Nie rozumiała tego, tej odpowiedzi.
- Zignorowaliście mnie w najważniejszym momencie. Mieliście mnie totalnie gdzieś, gdy zabroniłam wam wtrącania się. Zrobiliście to, czego nie powinniście.
- Mira... - zaczął Wyatt, jednak wystarczyło spojrzenie, by zamilkł.
- Jest mi po prostu przykro, że macie gdzieś moje zdanie. Nie jestem święta i doskonale o tym wiem, nie mówię wam o wszystkim i czuję się z tym źle, ale powinniście mnie w jakimś stopniu słuchać. Ja naprawdę nie chcę wiele. - powiedziała tak spokojnie, że aż ich to przerażało.
- Przepraszamy. - powiedziała cała trójka jednocześnie, spuszczając głowy.
- Mogę przyjąć wasze przeprosiny pod warunkiem, że będziecie mnie bardziej szanować. - stwierdziła Mira, doskonale zdając sobie sprawę, że i tak dawno im już wybaczyła. Wciąż czuła żal, to fakt, ale im wybaczyła.
- Przepraszamy jeszcze raz, Miranda. To się więcej nie powtórzy.
- Trzymam za słowo, Wynter. - odparła, uśmiechając się delikatnie. - A teraz ty. Idziesz ze mną, bo musimy poważnie porozmawiać. - warknęła, wskazując w stronę Wyatta, który przełknął ślinę z przerażenia. - Nie obiecuję, że oddam go w całości.
Willa i Wynter zaśmiały się cicho z przerażonej miny Wyatta, który ruszył po chwili za Mirandą. Wiedział, że czekała go poważna rozmowa z nią, ale wiedział też, że nie była już na niego tak zła, jak wcześniej.
~*~
Zakończenie roku.
Każdy czekał na nie z utęsknieniem. Każdy, kto chodził do szkoły, przygotowywał się wtedy na apel. Wyjątkiem nie byli wcale Zed i Miranda. Dziewczyna przyglądała się wtedy z uśmiechem swojemu przyjacielowi, któremu pomagał wtedy jego ojciec. Zevon poklepał swojego syna po ramionach, uśmiechając się z troską.
- No i proszę, idealnie. Jestem z ciebie dumny. - powiedział Zevon, nie mogąc wyjść z podziwu, jak świetnego miał syna. - I z ciebie też, Miranda. - dodał, odwracając się do dziewczyny i posyłając jej szczery uśmiech.
- Dzięki, tato.
- Dziękuję. - odparła od razu Mira, czując przyjemne ciepło rozpływające się jej w sercu. Traktowała Zevona jak własnego ojca.
- Też za nią tęsknię. - odezwał się ponownie mężczyzna, po czym przytulił do siebie Zeda, wiedząc, że ten tego potrzebował.
- Musimy już iść, Zed. - mruknęła Miranda, podnosząc się na równe nogi. Bardzo nie chciała przerywać tamtej chwili, ale niestety musiała to zrobić. - Dziękuję jeszcze raz za gościnę.
- Zawsze będziesz tu mile widziana. To też twój dom, M.
Nie mogąc się powstrzymać, Miranda również przytuliła się do mężczyzny, dziękując mu tym samym za wszystko, co dla niej robił przez ostatni czas. Była mu niesamowicie wdzięczna.
W końcu przyjaciele wyszli z domu chłopaka, dostrzegając, że u progu czekali na nich Wyatt, Willa i Wynter, a także Bonzo, Bree i Eliza, a bardziej robot. Cała szóstka również ubrana w różowe togi.
- No proszę, a oto nasza zombi robo-prymuska. Tyle z walki z systemem? - zaśmiał się Zed, spoglądając na ekran, gdzie znajdowała się Eliza.
- Nadal to robię. Tylko od środka. - odparła od razu dziewczyna oczywistym tonem.
Zaraz po niej odezwał się również Bonzo, co było dość niezrozumiałe dla wszystkich, a bynajmniej dla większości.
- Pamiętam jak się bałam, kiedy się poznaliśmy. - odezwała się Bree, spoglądając na wszystkich zgromadzonych. Wtedy nie czuła tego strachu, co wtedy.
- My baliśmy się ich. - dodał Zed, wskazując na wilkołaków, poza Mirandą oczywiście.
- Wystarczyło dać sobie szansę. - powiedział Wyatt, uśmiechając się do Mirandy, która stała naprzeciwko niego.
- Wszystko dzięki Addison. - dopowiedziała Wynter z dziwnym smutkiem.
- Ona pierwsza dostrzegła we mnie osobę. - oznajmił Zed, przypominając sobie tamten dzień.
- I we mnie. - dodała Bree, również przypominając sobie dzień poznania Addison.
- W nas wszystkich. - stwierdziła Willa ze smutkiem. Tęskniła za Addison.
W końcu cała ósemka postanowiła ruszyć do szkoły, by nie spóźnić się na zakończenie. Pierwsze ruszyły Willa i Wynter. Tuż za nimi Bonzo i Bree, następnie Zed i Eliza, a na końcu Wyatt i Miranda. Chłopak bał się złapać ją za dłoń, bo nie wiedział, jak ta na do zareaguje. Zapomniał o wszystkim niemalże od razu, kiedy to ona splotła ich palce razem.
- Przepraszam cię jeszcze raz. - powiedział ze skruchą, patrząc w jej stronę. Wciąż czuł się winny za to, że nie stanął po jej stronie.
- Było minęło, Wyatt. Nie wracajmy do tego. Wszystko będzie dobrze. - odparła z uśmiechem. Wtedy tak bardzo nie przypominała już osoby, którą poznał kilka miesięcy wcześniej.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro