Rozdział 9
Rose po nieprzespanej godzinie w końcu odpuściła nie mając już nawet ochoty próbować zasnąć. Wstała i skierowała się gdziekolwiek gdzie by mogła pochodzić i nikomu nie przeszkadzać. Była przekonana że tym miejscem będzie pokój wspólny lecz tam znalazła się jakaś śpiąca wtulona w siebie para więc dziewczyna wróciła do pokoju po kurtkę wytruptała z niego i skierowała się w stronę wieży astronomicznej.
Tam zawsze była cisza mimo tego że było tam bardzo zimno. Dotarła tam dosyć szybko po czym zaczęła obserwować każdą gwiazdę oraz gwiazdozbiór po kolei gdy usłyszała powolne kroki na co gwałtownie się obróciła zauważając wysoką posturę na co ze zdenerwowaniem spojrzała na dół.
- Kim jesteś? Co tu robisz? - zapytał gruby, ewidentnie męski głos na co dziewczyna powolnie odwróciła głowę w tamtą stronę.
- Rose Hunt. A ty kto? - zapytała Rose dosyć zestresowana tą sytuacją. Dziwnie się czuła w takich sytuacjach czego by nie usłyszała. Pewnie gdyby chodziła gdziekolwiek z Huncwotami wieczorami stałoby to się normą no ale tak niestety lub stety nie było.
- Paul Ruffalo. Co tu robisz? Dlaczego? W jakim domu jesteś? - zapytał prefekt wypytując ją o wszystko.
- Przyszłam odpocząć, a jestem w Hufflepuff'ie - odparła rudowłosa nad wyraz spokojnie, ale będąc szczerym to była najmniejsza atrakcja dzisiejszego dnia.
- Nie masz normalnych godzin do odpoczywania? Teraz będę musiał dać Ci szlaban i odjąć naszemu domowi punkty... - westchnął chłopak podchodząc do dziewczyny po czym oparł się o barierkę obok niej.
- Skoro i tak dostanę szlaban oraz odejmiesz punkty naszemu domowi to mogę tu zostać? - zapytała puchonka na co chłopak spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Po co? - zapytał zdziwiony co najmniej postawą dziewczyny.
- No żeby odpocząć - odparła dziewczyna oczywistym tonem, na co chłopak z zastanowieniem westchnął.
- A czemu nie mogłaś odpocząć w ciągu dnia? Chciałbym wiedzieć jakim prawem pozwalam Ci tu zostać - przyznał chłopak niespokojnie spoglądając na co Rose.
- Moja przyjaciółka trafiła do skrzydła przez co może nawet nie przeżyć, ja nie mogę spać i mam ochotę płakać z tego wszystkiego co się dzieje, ale nie chcę obudzić współ... Współ... - zaczęła lecz przerwał jej niekontrolowany wybuch płaczu nad którym w żadnym stopniu nie potrafiła zapanować.
- Ale... Ale nie płacz. Będzie dobrze - powiedział chłopak bez dłuższego myślenia kładąc rękę na ramieniu dziewczyny chcąc ją jakoś pocieszyć z nadzieją że zadziała tak jak zawsze na niego działało, ale nic nie pomogło. Dziewczyna dalej buchała płaczem, a z jej oczu zaczęło z każdym momentem lecieć coraz więcej łez, gdy nagle chłopakowi pojawił się świński ryjek przez co płacz dziewczyny momentalnie ustał, a w zamian za to pojawił się śmiech.
- Czemu... Czemu masz świński ryjek? - zapytała śmiejąc się dziewczyna. Chłopak wyglądał komicznie w szacie prefekta o nogach kurczaka, lwich dłoniach z uszami małpy oraz świńskim ryjkiem.
- CHRUM CHRUM - odpowiedział chłopak zamiast dać jej normalną odpowiedź na co dziewczyna głośno parsknęła więc chłopak kontynuował chrumkanie, a dziewczyna buchała coraz większym i większym śmiechem, po czym szatyn przestał wyprostowując się.
- Dziękuję - powiedziała już uśmiechnięta od ucha od ucha Hunt na co chłopak odparł jej tym samym.
- Nie ma za co - odparł chłopak uśmiechnięty. - Rób co chcesz ale przed trzecią ma Cię tu nie być. Sprawdzę - oświadczył grożąc jej palcem puchon po czym zaczęła powolnie znikać na schodach.
- Dobrze! - odparła Rose ze śmiechem po czym uniosła ręce do góry. W sumie nie wiedziała po co i dlaczego ale ten zwykły gest sprawił że jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
- Żegnam Cię Rose - powiedział chłopak i chcąc jej jeszcze poprawić humor jak prawdziwy dżentelmen ukłonił się, a Rose ze śmiechem odkłoniła się również.
- Żegnaj Paul - powiedziała dziewczyna na co chłopak odszedł a dziewczyna odwróciła się w stronę gwiazd gdzie pierwsze co zobaczyła to najjaśniejszą gwiazdę - Syriusza, przez co zaczęło jej się przypominać pełno wspaniałych chwil z Huncwotami którzy zawsze byli w stanie ją pocieszyć jakby to ciężkie nie było i każdy był inny ale cudowny.
Syriusz był wspaniałym chłopakiem z cudownym wnętrzem który szukał osoby która mogłaby go wyciągnąć ze złego świata w którym przez pół życia się znajdywał. Pokazać mu że świat potrafi być wspaniały, piękny i kochany jaki był i on.
James był na pierwszy rzut oka bezczelny, arogancki oraz rozpieszczony ale wewnętrznie był naprawdę cudowny. Był kochany i troskliwy. Zawsze troszczył się o przyjaciół. Syriusza który miał źle w domu przyjął do swojego i traktował jak brata, jak członka rodziny. Remusa który miał chorą matkę odwiedzał z nim aby móc mu jakoś pomóc swoją obecnością. Peter był cichy i zamknięty w sobie, a James próbowała go otworzyć.
Peter był cichy, ale zawsze mimo wszystko rzucał jakimś dziwnym słowem przez co każdy się śmiał wraz z nim. Był specyficzny ale Rose go lubiła.
Remus był po prostu wspaniały. O co by go Rose nie poprosiła zrobiłby wszystko przez co głównie dziewczyna go o nic nie prosiła. Zawsze się o nią troszczył i mówił wspaniałe pocieszające słowa z których nawet osoba nie znająca się na pisaniu dałaby radę napisać wspaniały wiersz.
Raz Syriusz jej opowiadał że jak była pijana to zaczęła wyśpiewywać piosenkę w której wymawiała wszystkie zalety Remusa i był przekonany że nigdy nie skończy, ale dziewczyna szczerze w to wątpiła. Nie dlatego że Lupin nie był wspaniały bo w to nigdy nie zwątpiła, ale była przekonana że jak ona była pijana to on się zataczał i umierał w kącie pokoju.
Remus był również śmieszny - zawsze ją rozbawiał gdy tylko tego potrzebowała. Był również bardzo mądry co wykazał w odrabianiu prac domowych na eliksiry za przyjaciół. Napisał cztery różniące się od siebie eseje gdy w końcu nie dał rady się więcej opierać Huncwotom i jeszcze zaproponował jej aby napisać mówiąc że jak wszystkim to wszystkim, lecz Rose grzecznie odmówiła mówiąc że da sobie radę, ale i tak esej skończył w rękach Lupina gdyż Hunt nie potrafiła go zrobić.
- Mam wspaniałych przyjaciół - powiedziała do siebie po czym pomyślała o dziewczynach.
Grace była co najmniej wredna, ale jak spojrzało się głębiej widziało się zranioną osobę której jedyną obroną jest wyzywanie. Była bardzo lojalna oraz wierna wobec swoich przyjaciół, a jej upartość i ambicje były tak wielkie niczym wszystkich uczniów razem wziętych. Nigdy nie chciała zawieść i nigdy tego nie robiła.
Naomi była roztargniona oraz bardzo rozmarzona, ale gdy przychodził moment w którym trzeba było być poważnym była. Z natury była bardzo nadwrażliwą dziewczyną z którą trzeba było się obchodzić łagodnie. Była wyrozumiała i kochana. Pamiętała do tej pory jak Grace raz puściły nerwy przez co zaczęła wrzeszczeć oraz wyzywać wszystko i wszystkich. Ślizgonka szybko tego pożałowała i zdała sobie sprawę ze swoich błędów przez co zaczęła przepraszać, a Naomi bez problemu jej przebaczyła mówiąc że nic nie szkodzi.
Miała wspaniałych przyjaciół których kochała ponad życie i nigdy nie miało się to zmienić.
Miłego wieczoru, a ja lecę się uczyć zaraz
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro