Rozdział 6
- Susan?! - zapytała dziewczyna półszeptem patrząc na dziewczyna jakby z kosmosu spadła co najmniej.
- No tak jakby - mruknęła krukonka z lekkim niezadowoleniem po czym spojrzała przez delikatną szparę. - Droga wolna - powiedziała Taylor po czym opuściła pomieszczenie zamykając za sobą drzwi, a Rose dalej stała w pomieszczeniu milcząc.
- Co tu wieczność będę stała? - zapytała siebie szeptem, a puchonka po czym wyjrzała przez małą szparę i ujrzała tam Remusa, który kogoś poszukiwał. Dziewczyna zamilkła od razu patrząc nadal na Lupina przez dziurkę od klucza.
- Ładne masz oko Rose - powiedział Lupin otwierając drzwi i szybko ją dotknął aby znów uciec. Dziewczyna niczym wariatka wyskoczyła ze schowka jak petarda biegnąc za szatynem, który niczym ona też uciekał.
- REMUSIE JOHNIE LUPINIE NIE OSŁABIAJ MNIE! - krzyknęła dziewczyna za gryfonem który chcąc zobaczyć jej minę odwrócił się w jej stronę, przez co biegł tyłem po czym wywrócił się i upadł na ziemię, a spanikowana Hunt spojrzała na szatyna przepraszająco i usiadła obok niego.
- Żyjesz? - zapytała puchonka, a Lupin spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Żyje - odparł szatyn, a dziewczyna delikatnie pacnęła go w ramię uśmiechając się. Remus zmarszczył brwi i on pacnął Rose co ta od razu oddała po czym szybko wstała z zamiarem ucieczki, ale nie zdążyła nic zrobić gdy Lupin dotknął jej kolano i chciał uciec ale tym razem puchonka go dotknęła uciekając przed gryfonem który zaczął ją gonić.
- Chodź tu Hunt! - krzyknął ze śmiechem chłopak, lecz dziewczyna dalej biegła.
- Chciałbyś Lupin! - odkrzyknęła po czym wpadła na kogoś lecz nie zwróciła większej uwagi wiedząc na kogo wpadła. - Uciekaj! - powiedziała dziewczyna do Lily która zgodnie z jej słowem zaczęła uciekać, lecz została złapana przez Remusa który już po chwili biegł z Rose która minimalnie zwolniła aby ją dogonił i później ich nie było.
- CHOLERA! - usłyszeli głos Evans, lecz później nie było słychać nic oprócz ich przyspieszonych z wysiłku oddechów.
- Chyba ją zgubiliśmy - powiedziała dziewczyna szeptem, a szatyn skinął głową zgadzając się z nią.
- Chyba tak - przyznał chłopak, po czym ruszyli na wprost. - Gdzie idziemy?
- Może do sali od transmutacji? - zaproponowała puchonka. Remus bez słowa skierował się w tamtą stronę. - Możesz coś mówić też?
- Mówię Ci coś - powiedział Lupin śmiejąc się, a Rose mu zawtórowała. - A tak poważnie, to co chcesz usłyszeć? - zapytał chłopak unosząc brew, sprawiając że dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, ale na pewno nie chce aby było tak cicho jak wcześniej - powiedziała dziewczyna pewna tego co mówi. Nie miała ochoty siedzieć w ciszy nawet jak była osobą która ceniła sobie chwilę nie widziało jej się ciągle milczeć i słuchać ciszy przeplatanej z krzykami ludźmi gdyż weszli w ruchliwy korytarz.
- Chłopaki planują zrobić kolejny kawał - powiedział chłopak chcąc zagadnąć jakąś rozmowę.
- A jaki? - zapytała Rose dociekliwie na co Remus zaczął mówić że rozważają nad dwoma i prawdopodobnie i tak będzie. Mieli zamiar zafarbować włosy Grace na co puchonka się zbulwersowała podając pełno powodów przeciwko temu.
- Musisz to wytłumaczyć im i spróbować ich przekonać do swojej racji, ale wątpię że posłuchają - westchnął szatyn dobrze wiedząc że i tak to nic nie da, a przyjaciele zrobią co tylko dusza zapragnie.
- Hulaj dusza piekła nie ma, jak mawiają... - mruknęła dziewczyna z niezadowoleniem z całej sytuacji o której się dowiedziała. - A jaki jest ten drugi żart?
- Mają zamiar wynieść Severusa, gdy będzie spał i posadzić na drzewie - powiedział wchodząc do sali od Transmutacji w której znajdował się James który patrzył na szatyna z rękami założonymi na piersi niczym małe dziecko.
- Wygadałeś nasze plany?! - zapytał łapiąc się teatralnie za serce bardzo dobrze wiedząc że i tak by się dowiedziała.
- Oh no nie przesadzaj mój drogi przyjacielu - powiedziała Hunt zakładając ręce na piersi i przyjmując dokładnie taką samą pozycje jak Potter, na co chłopak uśmiechnął się już z lekkim rozbawieniem. - Przecież was nie pozabijam! A przynajmniej na razie - dodała dla upewnienia, aby nie było że przypadkiem obiecała czarnowłosemu że nic mu nigdy nie zrobi.
- No niech Ci będzie - powiedział James na co dziewczyna pokręciła głową z niedowierzaniem po czym skierowała się do biurka Minerwy. - Gdzie ty idziesz?
- Pod biurko - odparła przez co Potter zmarszczył brwi nie do końca rozumiejąc jej poczynania.
- Po co?
- Jak przyjdzie tu ktoś to wy będziecie pierwsi na celowniku - oświadczyła po czym weszła pod stół nauczycielki, a Remus zamyślił się po czym sam skierował się pod ławkę dla uczniów która była najdalej wejścia.
- No wiesz ty co? Zostawiasz mnie! Luniek! - zawołał rozpaczalnym tonem James łapiąc się za serce, ale po chwili już się uśmiechnął. - Aż tak wolni jesteście że musicie się chować? - zapytał tym razem uśmiechając się triumfalnie wiedząc że jest z nich najszybszy.
- Nie każdy gra w drużynie Quidditcha Potter - warknął ktoś przy tym trzaskając drzwiami, a dziewczyna niestety nie widziała całej akcji ale po samej wściekłości na widok Jamesa i tonie głosu wiedzieli że to Lily. - A teraz Ci udowodnię że ktoś może być szybszy od Ciebie - dodała nie zwracając na nich kompletnie uwagi, po czym zaczęła gonić Jamesa który również szybko uciekał lecz ona nie była mu dłużna uparta aby go złapać po czym całkowicie wybiegli z klasy, a Rose jak poparzona wstała chcąc wyjść zapominając o tym że jest pod biurkiem.
- Au! - wrzasnęła opadając ponownie na ziemię i łapiąc się za głowę i delikatnie ją rozmasowując.
- Rosie! - krzyknął Lupin podchodząc do puchonki i pomagając jej wyjść z pod biurka już bezpiecznie. - Uważaj proszę Cię - powiedział błagalnym tonem chłopak, a dziewczyna skinęła głową.
- Postaram się - mruknęła dziewczyna średnio przekonana. - Ta szkoła mnie nie lubi. Atakuje mnie - westchnęła na co Remus spojrzał na nią z lekkim zawachaniem obejmując ją ramieniem.
- Nie przesadzaj - powiedział po czym wyszli z klasy kierując się do innej kryjówki, a właściwie jej poszukać.
- Gdzie idziemy? - zapytała rudowłosa chcąc zakończyć temat aby czasem nie wybuchła pomiędzy nimi nieprzyjemna atmosfera.
- Nie wiem. Ty zdecyduj - odparł gryfon na co puchonka się uśmiechnęła.
- Pozwólcie że ja zdecyduje. Możemy iść do kuchni - powiedział głos za nimi na co Ci obrócili się w tamtą stronę.
- Gra już się dawno skończyła kochasie, a ja musiałam siedzieć z tymi idiotami - mruknęła Grace patrząc na Syriusza, Jamesa i Petera jakby były najobrzydliwszymi istotami na świecie. - Nie wiem co Ci zrobiłam aby zasłużyć na takie kary ale przepraszam z całego serca - powiedziała ślizgonka ciągnąć za sobą Naomi która wcześniej normalnie rozmawiała z Adrianem, przez co zamrugała kilkukrotnie nie do końca wiedząc co się dzieje.
- Już Cię na to nie skarze - zaśmiała się puchonka na co Huncwoci spojrzeli na nią z oburzeniem zaczynając przekrzykiwać siebie nawzajem, a Grace dołączyła do nich przekrzykując się z nimi.
- O rany - westchnęła tylko Campbell na co Rose w duchu się zgodziła lecz milczała czekając jak przestaną się kłócić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro