Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Po jakiś pięciu minutach z przedziału wyszedł Remus Lupin, który ewidentnie nie chciał już tego słuchać, a dziewczyna mu się nie dziwiła, no bo kto normalny by chciał?

- Co się właściwie stało że ona aż tak na niego krzyczy? - zapytała w końcu Naomi nie mogąc pojąć, dlaczego Lily, aż tak na niego krzyczała.

- Myślę, że ma go dosyć - stwierdził Lupin, a Rose pokiwała głową zgadzając się z szatynem.

- Czyli ona jednak naprawdę go nie znosi? - wtrąciła się Grace, która była przekonana że gryfonka kłamie.

- Najwidoczniej - odparła puchonka spoglądając w stronę przedziału. Lily była cała czerwona i ciągle wrzeszczała na Jamesa, lecz ten dalej był wpatrzony w nią jak obrazek oraz mało interesowało go co mówi. Syriusz usiłował w jakikolwiek sposób zagłuszyć rudowłosą przez co śpiewał jakąś piosenkę zatykając przy tym uszy, a Peter wpatrywał się w Evans z przerażeniem podjadając jakieś cukierki.

- Co Ci się właściwie stało? - zapytał w końcu Remus spoglądając na kostkę rudowłosej, na co ta westchnęła.

- Drzwi usiłowały mnie pożreć - oświadczyła po czym zaczęli jak gdyby nigdy nic sobie rozmawiać doprowadzając tym samym ślizgonkę od szału, ponieważ Naomi gdzieś zniknęła i sama stała tam słuchając tego wszystkiego i naprawdę miała już dość.

- A jak się trzyma Ethan? - zapytała Grace za wszelką cenę chcąc, aby puchonka nie rozmawiała z Remusem, przynajmniej w jej towarzystwie. Rozumiała że się przyjaźnili, ale to i tak ją denerwowało. Nie lubiła go bo był jednym z Huncwotów, których dziewczyna była zawsze ofiarą. Dalej nie odzywała się do Lupina, mimo że ostatni żart jaki jej zrobił był w czwartej klasie.

- Dosyć dobrze - odparła puchonka, a Grace w odpowiedzi pokiwała głową.

- Kto to ten Ethan? - zapytał wychodzący z przedziału Pettigrew.

- Jednorożec - burknęła ślizgonka z nim tym bardziej nie chcąc rozmawiać.

- Mój starszy, brat, ale głupszy - odparła dziewczyna, a ten pokiwał głową.

- Dlaczego głupszy?

- Po prostu jest głupi. Jak był młodszy usiłował rozmawiać z butem - powiedziała dziewczyna, co skończyło się na roześmianej trójce i obrażonej ślizgonce.

- Wiecie co? Trzymaj ją bo ja nie mam zamiaru tu stać ani minuty dłużej - powiedziała do Remusa, co miało być znakiem że zaraz z tąd pójdzie.

Tak więc Lupin objął ją niepewnie w pasie, po czym zwrócił się do ślizgonki.

- Ty dalej się gniewasz? - zapytał lecz ta nic nie odpowiedziała. - Przepraszam - powiedział z nadzieją że to coś da, lecz ślizgonka olała go i poszła.

Chwilę później wyszła Evans, gdy puchonka mówiła wychowanką domu Gryffindora o głupich sytuacjach z jej bratem, po czym odeszli nie licząc Petera który wszedł do przedziału.

Dziewczyna czuła się bardzo dziwnie jak musiała być podtrzymywana, ale gdy tylko ruszyła kostką czuła ból, który rozchodził się na całą nogę, a nie mogła nic z tym zrobić nie wiedząc co się stało.

- A o co chodzi z tym twoim bratem? - zapytała Lily po chwili.

- Jest bardzo głupi i nieodpowiedzialny - odparła Rose. - Nie zdziwiłabym się gdyby jutro przyszedł list że będzie miał dziecko - dodała na co Lily się zaśmiała nie wiedząc że ona mówiła poważnie.

Raczej wątpiła że tak się stanie, głównie dlatego że z wróżbiarstwa była beznadziejna, a tak to by nawet się nie zdziwiła zbytnio.

Po czym poszły do przedziału wraz z Evans, gdy Lupin postanowił pójść. Grace po incydencie z Potter'em polubiła gryfonką, przez co zaczęła rozmawiać i z nią lecz i Lily po jakimś czasie postanowiła wrócić do swojego przedziału, Rose postanowiła poczytać , Grace poszła spać, a Naomi jak zniknęła tak jej nie było.

- Co czytasz? - usłyszała głos dochodzący od drzwi w których stała owa krukonka.

- Małe kobietki - odpowiedziała zamykając książkę unosząc przy tym wzrok. - A ty właściwie gdzie byłaś? - zapytała, a Naomi spłonęła rumieńcem przez co puchonka upewniła się że będzie się działo.

- Tu i tam - odparła tajemniczo po czym usiadła obok niej, po czym spojrzała na Grace. - Dobrze że do niej wtedy podeszłyśmy.

- Bardzo dobrze - stwierdziła puchonka, przypominając sobie swoje spotkanie ze swoją przyjaciółką. - Nawet nie chcę myśleć co by się stało gdybyśmy z nią nie pogadały...

- Ale pogadałyśmy! - odparła krukonka, widząc schodzący uśmiech z jej twarzy. - I nic nikomu się nie stało!

- Wiem - odparła jej Rose. - A gdzie ty właściwie byłaś? - zapytała, a na twarzy Naomi pojawiło się zakłopotanie.

- Byłam w przedziale kolegi - odparła cicho, spoglądając na swoje buty.

- No tak - mruknęła do siebie. - A kiedy poznam tego kolegę?

- To naprawdę tylko kolega!

- Tak, a Merlin nie miał brody.

- Przestań! Naprawdę! - krzyknęła krukonka, czym obudziła ślizgonkę.

- No to teraz się z nią użeraj - oznajmiła puchonka. Lubiła Grace, ale kiedy ktoś jej przerywał sen była potworem w ludzkiej skórze, przez co Rose była przekonana że krukonka będzie miała zaraz nieprzyjemną rozmowę ze ślizgonką.

- Muszę iść do Slughorna! - oświadczyła szybko Naomi, zabierając torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami.

- Co? Nie! - krzyknęła Hunt czując że zaraz wybuchnie wulkan. - NIE ZOSTAWIAJ MNIE! - jęknęła, ale krukonka już wyszła z przedziału. - ZDRAJCZYNI! - krzyknęła za dziewczyną lecz tej już nie było na widoku. Wiedziała że teraz czeka ją wybuch.

- DLACZEGO TY SIĘ TAK DRZESZ?! JUŻ NAWET NIE MÓWIĘ ŻEBYŚ BYŁA CICHO, ALE MUSISZ SIĘ TAK DRZEĆ?! DLACZEGO MI TO ROBISZ?! CO CI TAKIEGO ZROBIŁAM?! - wrzeszczała Grace.

- Naomi prawdopodobnie jest zakochana - odparła jej Rose.

- I TO MOJA WINA?! - krzyknęła ślizgonka, gdy po chwili dotarły do niej słowa przyjaciółki. - Czekaj... NAOMI SIĘ ZAKOCHAŁA?!

- Chyba - odparła puchonka. - Siedziała u jakiegoś chłopaka w przedziale ponad... - tu zatrzymała się na chwilę by spojrzeć na zegarek. - Trzy godziny.

- Trzy godziny? To na pewno się zakochała - stwierdziła Grace, a Rose wzruszyła ramionami.

- Ważne jest to by była szczęśliwa - stwierdziła stanowczo Rose, na co ślizgonka przewróciła oczami, a rudowlosa posłała jej pytające spojrzenie.

- Ty tego nie widzisz? - zapytała Grace, a puchonka nie miała pojęcia, o co jej chodzi. - Zawsze chcesz dobrze dla każdego, a ty? Masz tak naprawdę gdzieś siebie. Ktoś ma jakiś problem? Kto mu pomoże? Rose Hunt nawet jak ma jakieś inne zajęcie!

- Po prostu mogę coś przełożyć i...

- Właśnie! TY coś zrobisz by komuś pomóc, a sama NIGDY nie prosisz o pomoc, nawet jak ktoś mówi że chętnie Ci w czymś pomoże! - oburzyła się ślizgonka.

- Połóż się już - oznajmiła po czym chciała wyjść, gdy przypomniała sobie że ma coś z kostką. - No tak - mruknęła po czym wyjęła z kieszeni różdżkę. Zaczęła ją machać, na co Grace odsunęła się jakby miała zaraz wydłubać jej oko.

Po chwili kostka była opatulona bardzo miękkim, ale trwałym puchem, dzięki któremu chodź trochę mogła się poruszać, po czym wyszła nie chcąc wysłuchiwać narzekań Grace i śmiała twierdzić że jest geniuszem bo to działało i naprawdę jej nie bolało.

Chodziła sobie jak gdyby nigdy nic, gdy zauważyła siedzącą i rozmawiającą jak gdyby nigdy nic Naomi. Od razu weszła do przedziału.

- Tak się nie robi! - powiedziała od razu nie zwracając uwagi na inne osoby, które przyglądają się jej z ciekawością i zaskoczeniem. - Obudziłaś Grace i tak po prostu sobie poszłaś?! I to jeszcze jak nie powinnam chodzić?! TAK SIĘ NIE ROBI! PRZECIEŻ MOGŁAM TAM ZGINĄĆ! I TY DOBRZE O TYM WIESZ! - krzyknęła i wyszła, nie zwracając uwagi na zdezorientowane spojrzenia. Poczłapała więc gdziekolwiek indziej byle najdalej od krukonki i ślizgonki. Na tą pierwszą była trochę zła, co zdarzało się dosyć rzadko, a wrócenie do tej drugiej było jak walka z trolem nie mając różdżki. W ten oto sposób puchonka człapała tak i człapała, aż jej krążeniem zaciekawił się jeden z nauczycieli.

- Dzień dobry Rose. Czy coś się stało? - zapytał Slughorn, patrząc na nią ze zdziwieniem, po czym spojrzał na jej nogę. - Co się stało? - zapytał ponownie, a rudowłosa nie miała pojęcia jak się wytłumaczyć.

- Powiedzmy że zaszły drobne problemy - powiedziała, po czym Horacy dosłownie z nikąd wyjął eliksir.

- No właśnie! - zawołała do siebie - Genezes! Eliksir leczący wszystkie urazy mugolskie fizyczne!

- Myślę że wie pani co robić - stwierdził nauczyciel, a dziewczyna pokiwała energicznie głową.

- Dziękuję - powiedziała po czym poszła w stronę swojego przedziału. - Odwdzięczę się Panu! - zawołała jeszcze po czym zniknęła w przedziale. Grace już spała, a Naomi - jak się zresztą spodziewała - nie było.

Szybko wypiła eliksir, który był tak nie dobry że puchonką od razu wzięło na wymioty, więc wzięła pióro Grace oraz przemieniła go w worek, jakby nie dała rady i zwymiotowała. Zrobiła bardzo dobrze, gdyż worek okazał się przedatnu ale kostka już jej nie bolała, a nawet nie było śladu po urazie.

- No i to się nazywa magia - powiedziała sama do siebie po czym wyszła i znowu chodziła gdzie tylko się dało. Po jakimś czasie zza pleców usłyszała głos.

- Mówiłaś że zaatakowały cię drzwi i nie możesz chodzić. Nie ładnie to tak kłamać - zauważył Lupin, a dziewczyna odwróciła się w jego stronę, a plakietka prefekta lśniła czystością.

- Eliksiry czynią cuda panie preferkt - powiedziała Rose podkreślając dwa ostatnie słowa, na co Lupin mimowolnie się zarumienił. Strasznie dziwnie się czuł jak tak do niego mówiła, a mówiła tak już od prawie dwóch lat, a zawsze reagował rumieńcem i puchonka w odpowiedzi się śmiała po czym zmieniała temat. - A wy co robicie?

- Gramy w Eksplodującego durnia - odparł Remus wskazując na Petera któremu właśnie wybuchły karty. - Grasz z nami? - zapytał zaciekawiony z entuzjazmem. - Oczywiście jak chcesz, bo nie musisz - dodał po chwili. Syriusz i James wyglądali jakby powstrzymywali się, przed śmiechem na niezręczność Lupina.

- Chętnie - odparła siadając obok chłopaka. Grali kilka razy i jakimś trafem zawsze przegrywała Rose.

- To niesprawiedliwe! To nie jest możliwe aby ciągle trafiało na mnie! - oburzyła się w końcu puchonka machając przeraźliwie rękami omal nie wsadzając palca do oka Remusowi i Peterowi.

- Masz wyjątkowo dużego pecha - powiedział Syriusz niewinnie. - Słyszałem że szczęście człowieka zależy od wyglądu. Na przykład mi się ani razu nie trafiło - dodał chcąc ją za wszelką cenę wnerwić.

- No to czyli działa - odparła Rose spokojnie. - Wyglądasz jak jakiś patafian więc, nie wybuchają na tobie. Ja wyglądam pięknie więc na mnie wybuchają - powiedziała po czym każdy wybuchł śmiechem nie licząc wplątanego.

- Ale ty skromna - mruknął Syriusz obrażając się jak pięciolatek który nie dostał lizaka.

- Uczyłam się od najlepszych mistrzu - odparła dziewczyna, na co Syriusz się rozpromienił po czym zaczęli dalej grać

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro