Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I

  Tego dnia Jefer, a oficjalnie już Jennifer dostała przepustkę na wyjście na zewnątrz. Mark Huston, szef oddziału SCA zdecydował, że jest już gotowana na normalne życie na ziemi. Jennifer czekała na ten dzień od miesięcy. Ucząc się na temat ludzi i życia na ziemi, poczuła, że chce być jedną z nich, że chce tu mieszkać i żyć. Bardzo pilnie przyswajała sobie, każdy materiał, wytrwale trenowała do ostatniej kropli krwi. Jej determinacja sprawiła, że jako pierwsza została oddelegowana do świata ludzi. Dostała czysty komplet ubrań, dokumenty, kluczę, wszystkie potrzebne dokumenty. Gotowa wyruszyła, zostawiając za sobą tajną bazę, w której spędziła 2 lata. Stojąc już na zewnątrz, wzięła głęboki wdech, wyraźnie czując, każdy zapach, słysząc każdy, najmniejszy dźwięk i widząc, każdy najmniej widoczny szczegół, jak na kosmitkę przystało. Jej zmysły zostały przystosowane do życia na ziemi, tak by była w stanie poradzić sobie z nimi na co dzień i tym samym nie zdradzać swojego prawdziwego ja. Gotowa z uśmiechem na swoich krwisto czerwonych ustach, ruszyła w stronę adresu, znajdującego się na pliku kartach z wszystkimi potrzebnymi jej danymi. Jej mieszkanie, a raczej kawalerka, mieściła się na rogu ulicy, w samym centrum. Jej przytulne i nowe miejsce znajdowało się na pierwszym piętrze pod numerem 7. Otworzyła drzwi, powstrzymując się od używania jakichkolwiek mocy i weszła do środka. Dokładnie rozejrzała się po wnętrzu, kiwając głową z zaciekawieniem. Na nadgarstku miała zegarek, który przypominał jej o pewnych zadaniach do zrobienia. Przechadzając się po mieszkaniu, wydobył się z urządzenia kobiecy głos „Rozmowa o pracę w Taysen". Jennifer spanikowana w pośpiechu wyleciała przez okno mimo ustalonego zakazu. W ciągu kilku sekund przemieściła się przez miasto i znalazła się tuż pod drzwiami ogromnego budynku niczym Walter Center. Weszła eleganckim krokiem do środka, stukając swoimi obcasami o podłogę. Zaraz u jej boku znalazła się niewysoka dziewczyna w kraciastej spódnicy i okularami na nosie.
- Pani do kogo? – zapytała, poprawiając zsuwające się okulary.
- Jestem umówiona z Mister Olsen – odpowiedziała, patrząc na nią.
- Panią Olsen? – zapytała, poprawiając ją.
- To właśnie powiedziałam – westchnęła głośno.
- Zaprowadzę Panią – odpowiedziała, próbując dotrzymać kroku kosmitce.
Okularnica rozsunęła wielkie drzwi, za którymi krył się potężny gabinet. Na ścianach wisiały ogromne fotografie, przedstawiające modelki z wybiegu. W rzędzie po prawej stronie przy oknach stały manekiny. Na większości z nich wisiały skrawki materiałów, tworząc poszczególne części garderoby. Na samym środku stało biurku wielkości stołu do bilardu, przy nim siedziała kobieta o czarnych włosach do szyi. Jej ręka wodziła po kartce papieru w szybkim tempie, a jej wyraz twarzy wskazywał na to, że jest w trakcie tworzenia, wyglądała na bardzo skupioną. Mimo że nie podniosła wzroku na kobiety, które weszły do jej gabinetu, zauważyła ich obecność kątem oka.
- Jessie, co takiego się stało, że przeszkadzasz mi w takim momencie? – zapytała poirytowanym głosem, nie podnosząc nadal wzroku.
- Jessica – poprawiła ją, chrząkając – Przyprowadziłam rekrutkę – splotła dłonie za plecami, stojąc na baczność.
- Chyba pracowniczego – szepnęła do niej Jenifer
- Chodziło Ci chyba o pracownika – poprawiła ją Jessica.
- Stop Jessie – kobieta przy biurku, ułożyła dłoń na swoim czole – Przestań trajkotać, zdecydowanie za dużo gadasz. Przerwałaś moją artystyczną wenę. Powinnam Cię za to zwolnić, ale robisz niezłą kawę – westchnęła teatralnie – Idź już i zrób mi kawę – ponagliła ją ruchem dłoni. Jessica ruszyła do wyjścia, a za nią Jennifer.
- Nowa, Ty zostajesz. Chodź tutaj, usiądź – kobieta wskazała na fotel zza biurka. Jennifer wolnym krokiem ruszyła i usiadła na wskazanym miejscu.
- Pierwszy raz szpilki założyłaś, czy wczoraj jeszcze raczkowałaś? – zapytała z niesmakiem, na to Jefer zrobiła, pytającą minę.
- No nic, nieważne. Jak Cię zwą? – zapytała, składając swoje szkice na biurku.
- Je... Jennifer – odpowiedziała powoli, zastanawiając się, czy poprawnie.
- Brawo znasz swoje imię, chociaż coś – odpowiedziała ironicznie – Ja jestem Taylor Olsen i od dziś będę zlecać Ci zadania do wykonania. Znasz się na modzie? – zapytała, unosząc na nią wzrok.
- Moda ziemska jest super – pokiwała głową z szerokim uśmiechem – Znaczy tak, znam, bardzo lubię modę i te wszystkie ubrania na ciało – dodała. Pani Taylor spojrzała na nią, marszcząc czoło.
- Podobasz mi się, jesteś dziwna, ale tak przydadzą nam się tu dziwacy z wyobraźnią – stwierdziła po chwili – Dobrze Jennifer, widzę Cię tutaj jutro o 8 rano. Bez spóźnień, nie toleruję ich. – powiedziała, ponownie wracając do pracy.
- Gratuluję! – powiedziała entuzjastycznie. Kobieta uniosła na nią wzrok, patrząc się na nią dziwnie.
- Znaczy się, dziękuję – uśmiechnęła się sztucznie, udając idiotkę.
- Możesz już iść – odpowiedziała, spuszczając z niej spojrzenie. Parker wstała i udała się do wyjścia.
- Zdecydowanie muszę powtórzyć zwroty. Jakie zatopienie, pfu wtopa. Cholera. – mruknęła do siebie, wychodząc z gabinetu. Dziewczyna w okularach odprowadziła ją wzrokiem. Gdy wyszła jej magiczny zegarek, ponownie się odezwał „Misja zakończona – praca". Jennifer czuła się dość nieswojo w nowym miejscu i sama, nie wiedząc, gdzie ma się podziać, ruszyła sprzed budynku, wtem wpadła na wysokiego bruneta o ciemnych oczach, z pakunkami w rękach.
- Oh, przepraszam, nie zauważyłem Cię – odpowiedział, patrząc na nią przepraszająco.
- Przecież masz oczy na twarzy – odpowiedziała niewzruszona. Mężczyzna zaśmiał się.
- Jesteś zabawna. Dan jestem – wysunął do niej dłoń, przenosząc rzeczy na drugą rękę.
- Jennifer – wysunęła nieśmiało dłoń i powoli próbowała dopasować ją z jego dłonią. Chłopak zaczął przyglądać się temu, co robi.
- Ajć, zapomniałam, jak to było – powiedziała pół głosem.
- Dobrze się czujesz? – Dan uniósł jedną brew, patrząc teraz na nią.
- Tak, świetnie – pokiwała wolno głową.
- Co tutaj robisz? – zapytał zaciekawiony
- Byłam rozmawiać z Panią? Olsen – spojrzała na niego.
- Też będziesz tu pracować? Ja zajmuję się dostawą materiałów, a jak nie ma dostaw, to zajmuję się informatyką tutaj w biurze na 8 piętrze – uśmiechnął się – Okej, będę uciekać, bo Pani Olsen...
- Nie toleruję spóźnień – dokończyła za niego.
- No właśnie – zaśmiał się – zobaczymy się jutro? - zapytał, odwracając się jeszcze.
- Tak – powiedziała i ruszyła przed siebie.
Jennifer postanowiła zatem poznać trochę miasta, więc ruszyła śmiałym krokiem, rozglądając się wszędzie i oglądając wszystko dookoła.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro