Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVIII

Kiedy się przebudziłem wszedłem do łazienki korzystając z toalety, a następnie z prysznica myjąc się dokładnie z potu i spermy.

Miałem pierwszą gorączkę przy Niallu. Nie wydaje mi się, by poszła nam ona zbyt dobrze. Ale wciąż byłem prawiczkiem, więc nie było tak źle, prawda?

Ubrałem się w dużą czarną bluzę, którą znalazłem w komodzie i rurki. Mam nadzieje, że Niall nie będzie zły za pożyczenie jego ubrań.

Wyszedłem z pokoju i przystanąłem widząc ślady na podłodze. Ślady po jego pazurach. Przełknąłem cicho ślinę i ruszyłem korytarzem do kuchni. Sięgnąłem po dzbanek ze świeżą kawą i napełniłem nią kubek wychodząc bez butów na werandę. Usiadłem na schodach przypatrując się Liamowi koszącemu trawę. Pomachałem mu uśmiechając się delikatnie.

Szatyn wyłączył kosiarkę i ruszył w moim kierunku.

- Cześć - odezwał się - Jak tam?

- Hej, w porządku. Nie wiesz, gdzie jest Niall? - spytałem upijając łyk kawy.

- Po twojej gorączce był taki.. Nakręcony, że od rana biega po lesie - Liam wyszczerzył się, a moje policzki pokryły się gorącym rumieńcem - Twój zapach był tak intensywny, że kilka alf kręciło się pod waszym domem - powiedział, a ja otworzyłem szeroko oczy - Ale spokojnie, po połączeniu nie będą tak na ciebie reagować. Tylko Niall będzie dostawał kręćka - zaśmiał się - W każdym razie, pewnie wróci niedługo więc..

- Pójdę do niego - powiedziałem wstając, ale Liam złapał mnie za nadgarstek.

- Zayn. Nie możesz - pokręcił głową, na co zmarszczyłem brwi - Omegi nie mogą kręcić się po lesie. Raczej po placyku, tym dla szczeniaków.

Co?

- Przecież niedługo będę luną stada - powiedziałem powoli.

- Ale wciąż jesteś omegą - zaśmiał się - Was trzeba chronić. A las jest niebezpieczny..

- Czemu traktujecie omegi jak jakiś gorszy sort? Też jesteśmy wilkami. Prawda, mniejszymi i słabszymi niż alfy czy bety, ale nie jesteśmy aż takie beznadziejne - wysyczałem ściskając kubek z kawą tak mocno aż nie wyślizgnął mi się z rąk prosto na moje stopy. Syknąłem cicho i spojrzałem na Liama, którego twarz wygięta była w stylu „a nie mówiłem?".

- Cokolwiek - wymamrotałem pochylając się by wziąć kubek i zniknąć w domu.

Stałem z opuszczoną głową dłuższą chwile po zamknięciu za sobą drzwi. Więc to tak wyglądało życie w stadzie? Będąc omegą, nawet luną, byłem gorszy?

Usiadłem na kanapie i sięgnąłem po pilota. Włączyłem telewizor by zająć swoje myśli czymś innym niż dyskryminacją takich jak ja. Niedługo potem usłyszałem otwierane drzwi. Zerknąłem przez ramie by zobaczyć w wejściu do salonu Nialla bez koszulki. Powoli zmierzyłem wzrokiem jego nagi, wyrzeźbiony i lśniący od potu tors.

- Hej - odezwałem się cicho, na co moja alfa się uśmiechnęła. Podszedł do kanapy, pochylając się nad oparciem i całując mój policzek.

- Myślałem wczoraj, że umrę - zaśmiał się cicho - Nigdy jeszcze tak mi nie odbiło na punkcie czyjejś gorączki - powiedział przeskakując przez kanapę by usiąść obok mnie. Zmarszczył brwi zauważając moją skwaszoną minę - Nie mam ci tego za złe. Była pewnie taka intensywna przez to, że nagle wszedłeś w otoczenie wilków - wytłumaczył a ja westchnąłem.

- Nie o to chodzi - wymamrotałem i przytuliłem się do niego, nie zwracając uwagi na to jak spocony jest. I tak miałem na sobie jego bluzę - Czemu traktujecie omegi jak gorszych? - spytałem wpatrując się w puszysty dywan. Niall złapał mnie za podbródek spoglądając mi w oczy zmartwiony - To tak właśnie wyglada życie w stadzie? Omegi nic nie robią prócz rodzenia dzieci, czy zajmowaniem się domem? Nie chcę tak Niall - pokręciłem głową, a blondyn złapał moją twarz w dłonie i oparł czoło o te moje.

- Będziesz luną stada, będziesz przykładem dla innych omeg, dla wszystkich matek i ojców. Będziesz się nimi opiekował. Nie jesteś słabą omegą Zayn.

- Chciałem iść do ciebie, gdy biegałeś po lesie, ale Liam powiedział, że omegom nie wolno się tam kręcić. Bo co? Bo alfy mogłyby się poczuć zdruzgotane, że ktoś mojego pokroju..

- Zdanie tylko jednej alfy się powinno dla ciebie liczyć. Alfy stada, a ja nie mam nic przeciwko twojej obecności - odparł uśmiechając się delikatnie - Porozmawiam z Liamem jeżeli właśnie tego chcesz. Louis radzi sobie z jego podejściem do alf i omeg, ale ty nie musisz.

- Nie - westchnąłem - Przecież pewnie większość stada myśli jak on. Po prostu chcę byś wiedział.. Nie jestem przyzwyczajony do waszych tradycji, tego jak widzicie niektóre rzeczy. Nie zgadzam się z wieloma..

- Nie musisz. Będziesz taką luną jaką tylko będziesz chciał być Zayn - wyszeptał następnie wpijając się w moje wargi dając mi otuchy i swojej siły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro