Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVI

Sięgnąłem po kieliszek z czerwonym winem i upiłem łyk, układając w głowie co mniej więcej chciałbym im powiedzieć. Powinienem wszystko.

- Urodziłem się w Londynie, ale nie należałem do żadnego stada. Moja mama się odseparowała, kiedy po śmierci mojego ojca, a jej alfy, związała się z człowiekiem - zacząłem powoli. Niall znał każdy szczegół mojej historii, wiedział jak trudne jest dla mnie opowiadanie o tym. Nigdy nie byłem pewien, czy inni to zaakceptują. Jeżeli się straciło swojego partnera, już zawsze pozostawało się w żałobie. Moja mama zrobiła coś, co było nie do pomyślenia, decydując się wychować mnie z człowiekiem - Jej wataha uważała, że powinna być już na zawsze w żałobie, ale się zakochała. Chciała bym miał pełną rodzine. Mój biologiczny ojciec zmarł podczas jednego z polowań, chwile po moim poczęciu. Sam nie wiem, czy wiedział, że będzie miał syna - mój głos stawał się cichszy. Poczułem wtedy dłoń Nialla, ściskającą delikatnie moje udo. Uśmiechnąłem się słabo i uniosłem wzrok na wszystkich przy stole, którzy mi się przypatrywali - Nie miałem nigdy stada, ale będę się starał pełnić swoją role jak najlepiej.

Zapadła cisza, jedna z najbardziej stresujących w moim życiu.

- Myślę, że dobrym posunięciem ze strony twojej mamy było znalezienie kogoś, kto mógłby być dla ciebie autorytetem, nawet jeżeli to człowiek - odezwała się Ruby, a ja poczułem ogromnym kamień spadający z serca. Wprost na moje stopy - Ale w stadzie również znalazła by kogoś, z kim mogłaby cię wychować. Chociażby alfa stada ma dawać przykład dzieciom.

- To były inne czasy, a jego matka została postawiona pod ścianą - rzucił Niall, zabierając dłoń z mojego uda i łapiąc ponownie za sztućce.

- A teraz twoja matka nie myśli o powrocie do stada? Lub nie żałuje odejścia? Myślę, że mogłaby się odnaleźć u nas - odezwał się jeden z mężczyzn. Nie byłem w stanie przypomnieć sobie jego imienia.

- Mama Zayna nie żyje - powiedział blondyn, na co opuściłem wzrok.

- Przykro mi - wyszeptała Ruby, a ja kiwnąłem głową.

- Ale poradził sobie, pomógł mu Woody, jego ojczym. Tak jak my po odejściu taty - wymamrotał Niall i tym razem to ja położyłem dłoń na jego udzie chcąc okazać mu wsparcie.

Opowiadał mi o tym, jak odszedł jego tata, gdy on miał zaledwie szesnaście lat. Już wtedy przygotowywano go do roli alfy stada, którą przejął w zbyt młodym wieku.

- W porządku, koniec tych smutków. To szczęśliwy czas, będziemy mieli w końcu lunę - Ruby posłała mi uśmiech i wstała - Przyniosę danie główne.

- Zabiorę brudne talerze - zaproponowałem zaczynając zbierać naczynia. Nawyk z pracy. Zaniosłem je do kuchni i pomogłem nakładać pieczeń z warzywami i owocami morza. Usiadłem przyglądając się jedzeniu na talerzu i nachyliłem się do Nialla - Szkoda mi tych krewetek - wyszeptałem, a on spojrzał na mnie nie rozumiejąc i marszcząc delikatnie brwi - Nie mają nóżek ani rączek..

- Zayn - parsknął cicho i nachylił się całując mój policzek. Kiedy mi naprawdę było ich szkoda.

Od autorki: Jak Wam mija dzień? 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro