XII
Przebudziłem się następnego, czując jak ktoś delikatnie przeczesuje palcami moje włosy. Zmarszczyłem brwi i nos, nie otwierając oczu, ale wiedziałem kto leży tuż obok mnie.
- Hej - wyszeptałem czując zapach mojej alfy. Znaczy jeszcze nie mojej, ale sprawiało mi przyjemność nazywanie Nialla w ten sposób. Rozchyliłem powoli powieki by zobaczyć blondyna wpatrującego się we mnie. Rozejrzałem się odrobine po pomieszczeniu, w którym byliśmy - W tej części twojego mieszkania mnie jeszcze nie było - wymruczałem wyciągając dłoń i kładąc ją na zarośniętym policzku Horana.
- Więc witaj - mruknął przysuwając się do mnie i chowając twarz w mojej szyi, złożył tam malutki pocałunek - Mam nadzieje, że nie jesteś zły, że zabrałem cię tutaj, a nie do twojego mieszkania.
- Nie, spało mi się dobrze - powiedziałem łapiąc za kołdrę i nakrywając nas oboje. Niall spojrzał znów na mnie, a ja zauważyłem siniak na jego prawym oku i kości policzkowej - Nie musiałeś go atakować, mogliśmy po prostu wyjść - wyszeptałem obrysowując opuszkiem palca okolice siniaka.
- Dotykał cię, mojej omegi. Nie masz pojęcia jaka złość mnie ogarnia, kiedy ktoś patrzy na ciebie tak łapczywie, jak tylko ja mogę. Nie panuje nad sobą Zayn - sapnął. Złapałem go za rękę, ściskając ją i pociągając do góry, by pocałować siniaki na kostkach jego dłoni - Jesteś piękny, każdy cię pragnie. Nawet jeżeli się połączymy, wciąż będą zwykli ludzie, którzy nie będą czuli naszej więzi i będą cię chcieli.
- Hej, spokojnie - uśmiechnąłem się do niego - Jestem twój Niall. Poza tym, pamiętam, że mieliśmy porozmawiać.
- Też pamiętam - westchnął odsuwając się ode mnie i przeczesując palcami włosy, by odrobine się rozbudzić - Wytłumaczę ci jak wygląda połączenie alfy i luny. To jak wyglada życie w stadzie. Po pierwsze, chciałbym żebyś przeprowadził się na teren watahy - powiedział, a ja uniosłem się na łokciach by zaraz również usiąść i wpatrywać się w błękitne oczy Nialla - Do mojego domu, ale wtedy już będzie on nasz. Tego mieszkania będziemy używać wyłącznie podczas dłuższych wyjazdów - uśmiechnąłem się delikatnie na to określenie - Chciałbym też żebyś zrezygnował z pracy. Dojazd nie ma sensu, poza tym mamy pieniądze. Wraz z watahą odziedziczyłem firmę ojca, która całkiem nieźle sobie radzi, a część naszego stada i przyjaciół pracuje w niej.
- W porządku - westchnąłem, gdy zrobił przerwę najwyraźniej oczekując mojej zgody lub sprzeciwu. A ja nie chciałem się kłócić znów na temat pracy, której rzeczywiście miałem niekiedy dość - Co dalej? Czy połączenie alfy stada wygląda inaczej niż zwykłe? Nie ma gryzienia w czasie.. seksu? - spojrzałem mu niepewnie w oczy. Uśmiechnął się unosząc jeden kącik ust.
- Jest, wszystko to samo oprócz tego, że.. musimy to zrobić przy stadzie - powiedział powoli, a ja poczułem jak coś mnie skręca w żołądku. Uśmiechnąłem się nerwowo.
- Mówisz poważnie? - mój głos zadrżał. Błagam, niech on żartuje - Nie dość, że będę tracił dziewictwo to jeszcze mam to robić przy całym stadzie?
- Taka tradycja Zayn i niestety, to nie jest jedna z rzeczy, którą moglibyśmy zmienić - zacisnął wargi, widząc moją minę - Do tego nie możemy się zabezpieczyć.
- Słucham? - sapnąłem i zacząłem energicznie kręcić głową. Odrzuciłem kołdrę, stając przy łóżku. Kiedy poczułem chłodny powiew, zdałem sobie sprawę, że jestem w samych bokserkach. Nawet nie myślałem o tym by się zakrywać, Niall pewnie się naoglądał wieczorem, a ja byłem zbyt zdruzgotany na myśl o stosunku bez prezerwatywy. Możliwość zajścia w ciąże we właśnie tym momencie mojego życia mnie przerażała. Zdawałem sobie sprawę, że dla Nialla jako alfy, dzieci to priorytet, ale miałem nadzieje, że chwile z tym poczekamy. Tak jak z połączeniem.
- Hej, spokojnie - powiedział wyciągając w moim kierunku dłonie, które po chwili złapałem. Ścisnął je, uśmiechając się delikatnie - Twoje ciało się zmienia podczas połączenia, nasze dusze się łączą i nie ma opcji by moja sperma się przyjęła - zaśmiał się, pociągając mnie do siebie i patrząc mi głęboko w oczy. Westchnąłem cicho zanim cmoknąłem jego wargi - Nie bój się - wyszeptał odsuwając się minimalnie bym znów mógł spojrzeć w jego niebieskie tęczówki - Będę zawsze przy tobie.
- Jak wiele dzieci chcesz mieć? - spytałem cicho. Niall uśmiechnął się pociągając za moje ręce, przez co wylądowałem na jego kolanach. Otulił mnie ramionami, a ja poczułem swego rodzaju bezpieczeństwo.
- Kilkoro, ale na wszystko przyjdzie czas Zayn - szepnął całując czubek mojej głowy. Zacisnąłem wargi i przymknąłem powieki, wtulając się w blondyna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro