Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X

- Niall, nie dam dzisiaj rady - powiedziałem, kiedy odebrał. Byłem w trakcie drogi do pracy.

- Co? Czemu? Jestem prawie pod twoim domem - odparł, a ja przystanąłem przejeżdżając dłonią po twarzy.

- Szef zadzwonił żebym przyszedł do pracy - wymamrotałem ruszając ponownie przed siebie.

- Przecież miałeś mieć wolne.

- Miałem, ale powiedział, że mnie zwolni jeżeli nie przyjdę dzisiaj - westchnąłem cicho rozglądając się dookoła. Ludzie mijali mnie już w samych bluzach lub rozpiętych kurtkach, a na drzewach pojawiały się pierwsze zielone pączki. Sam szedłem z kurtką w ręce, będąc przekonany, że jak skończę zmianę o pierwszej, będzie znów zimno.

- Było odmówić. Nie będziesz chodził do pracy, gdy zostaniesz luną - powiedział Niall, na co zmarszczyłem brwi. Nie będę pracował? - W którym miejscu jesteś? Podjadę i cię zabiorę..

- Nie rzucę pracy - wyszeptałem - Nie ma mowy.

- Przecież zamieszkasz ze stadem, to tam będziesz miał swoje obowiązki. Tylko garstka osób, w tym ja, zarabia na watachę..

- Nie będę typową omegą, która tylko siedzi w domu i rodzi dzieci Niall - warknąłem naprawdę wkurzony. Jak mógł cały czas stawiać mnie przed faktem dokonanym? Poczułem coś dziwnego w środku, kiedy usłyszałem wyłącznie ciszę po drugiej stronie połączenia - Może powinniśmy się zastanowić, czy na pewno jesteśmy sobie przeznaczeni - wymamrotałem odsuwając potem telefon od ucha i naciskając na czerwoną słuchawkę.

Ledwie zdążyłem przebrać się w koszulkę pracowniczą i wejść za bar, kiedy Niall wszedł do lokalu. Zacisnąłem wargi obserwując go jak powoli kierował się w moim kierunku by oprzeć się o bar i spojrzeć mi w oczy.

- Ze mną się nie rozłącza Zayn - powiedział powoli, a ja czułem jak moja omega kuli się pod ciężkim spojrzeniem jego niebieskich oczu. Jednak starałem się zignorować to uczucie i wyprostowałem, unosząc wysoko brodę.

- Czego chcesz? - spytałem. Cieszyłem się, że o tej porze jeszcze nie było klientów. Tylko moi znajomi z pracy kręcący się bez celu po lokalu lub przygotowujący imprezę, która ma się odbyć wieczorem.

- Wiem, że nie żyłeś nigdy w stadzie Zayn i rozumiem to. Ale musisz zaakceptować pewnie rzeczy, które związane są z byciem częścią watachy i luną.

Wpatrywałem się w niego zaciskając dłonie w pięści, tak, że tego nie widział.

- Będzie ci się trudno przyzwyczaić i zrezygnować z wielu rzeczy-

- Nie muszę - powiedziałem wchodząc mu w zdanie. Zmarszczył brwi przypatrując mi się - Wytrzymałem naprawdę długo bez alfy, więc mogę poczekać na taką, która-

- Odrzucasz mnie tylko dlatego, że jestem alfą stada i chcę jedynie byś ty zrezygnował z pracy i-

- Nie tylko z pracy! Z całego mojego życia! - zawołałem uderzając dłonią w metalowy blat.

- Mogę się wtrącić? - odezwał się nagle Harry, którego obecności nie zauważyliśmy - Chyba mogę, cały czas sobie przeszkadzaliście. Co jest złą rzeczą jeżeli chcecie porozmawiać i wytłumaczyć sobie parę rzeczy. Więc teraz, ty Zayn, zabierzesz Pana na drugie piętro i porozmawiasz z nim na spokojnie - powiedział patrząc mi w oczy. Przymknąłem na moment powieki, by wyjść zza baru i ruszyć na schody, mając nadzieje, że blondyn ruszy za mną.

Przystanąłem w miejscu, gdzie nie łapały nas kamery i spojrzałem na Nialla zakładając ramiona na piersi.

- Zayn - zaczął blondyn wzdychając cicho - Przepraszam - wymamrotał nawet na mnie nie patrząc - Zdenerwowałem się, niepotrzebnie.

- Ja też - mruknąłem niechętnie, opuszczając głowę - Po prostu.. wymagasz ode mnie tak wiele Niall. Czuję się przytłoczony. Chciałbym tylko.. żebyśmy porozmawiali o tym. O tym co miałoby między nami być. Nie możesz stawiać mnie przed faktem dokonanym, jak to o rzuceniu pracy.

Niall spojrzał na mnie zaciskając wargi i złapał mnie za rękę.

- W porządku, pogadamy. Jak wrócę od watachy. Muszę do nich jechać, nie mogę zostawiać ich na tak długo samych.

- Kiedy wrócisz? - spytałem wpatrując się w jego twarz, która znacząco złagodniała.

- W przyszłym tygodniu. Wtedy spotkamy się i pogadamy tak długo jak będziesz chciał. Wytłumaczę ci wszystko i.. razem ustalimy pewne rzeczy - powiedział łapiąc w dłonie moją buzie i całując mnie w czoło - Zadzwonię - mruknął zanim odsunął się i zszedł ze schodów by wyjść z lokalu. Usiadłem na schodach i po chwili zobaczyłem znów Stylesa.

- Nie żebym podsłuchiwał - zaczął powoli, siadając obok mnie - Ale ja na twoim miejscu szybko rzucił bym tą prace - zaśmiał się cicho, szturchając mnie ramieniem. Westchnąłem i mimo iż też miałem dość tej pracy, to mój charakter nie pozwolił mi tak szybko ulec Niallowi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro