X
- Niall, nie dam dzisiaj rady - powiedziałem, kiedy odebrał. Byłem w trakcie drogi do pracy.
- Co? Czemu? Jestem prawie pod twoim domem - odparł, a ja przystanąłem przejeżdżając dłonią po twarzy.
- Szef zadzwonił żebym przyszedł do pracy - wymamrotałem ruszając ponownie przed siebie.
- Przecież miałeś mieć wolne.
- Miałem, ale powiedział, że mnie zwolni jeżeli nie przyjdę dzisiaj - westchnąłem cicho rozglądając się dookoła. Ludzie mijali mnie już w samych bluzach lub rozpiętych kurtkach, a na drzewach pojawiały się pierwsze zielone pączki. Sam szedłem z kurtką w ręce, będąc przekonany, że jak skończę zmianę o pierwszej, będzie znów zimno.
- Było odmówić. Nie będziesz chodził do pracy, gdy zostaniesz luną - powiedział Niall, na co zmarszczyłem brwi. Nie będę pracował? - W którym miejscu jesteś? Podjadę i cię zabiorę..
- Nie rzucę pracy - wyszeptałem - Nie ma mowy.
- Przecież zamieszkasz ze stadem, to tam będziesz miał swoje obowiązki. Tylko garstka osób, w tym ja, zarabia na watachę..
- Nie będę typową omegą, która tylko siedzi w domu i rodzi dzieci Niall - warknąłem naprawdę wkurzony. Jak mógł cały czas stawiać mnie przed faktem dokonanym? Poczułem coś dziwnego w środku, kiedy usłyszałem wyłącznie ciszę po drugiej stronie połączenia - Może powinniśmy się zastanowić, czy na pewno jesteśmy sobie przeznaczeni - wymamrotałem odsuwając potem telefon od ucha i naciskając na czerwoną słuchawkę.
Ledwie zdążyłem przebrać się w koszulkę pracowniczą i wejść za bar, kiedy Niall wszedł do lokalu. Zacisnąłem wargi obserwując go jak powoli kierował się w moim kierunku by oprzeć się o bar i spojrzeć mi w oczy.
- Ze mną się nie rozłącza Zayn - powiedział powoli, a ja czułem jak moja omega kuli się pod ciężkim spojrzeniem jego niebieskich oczu. Jednak starałem się zignorować to uczucie i wyprostowałem, unosząc wysoko brodę.
- Czego chcesz? - spytałem. Cieszyłem się, że o tej porze jeszcze nie było klientów. Tylko moi znajomi z pracy kręcący się bez celu po lokalu lub przygotowujący imprezę, która ma się odbyć wieczorem.
- Wiem, że nie żyłeś nigdy w stadzie Zayn i rozumiem to. Ale musisz zaakceptować pewnie rzeczy, które związane są z byciem częścią watachy i luną.
Wpatrywałem się w niego zaciskając dłonie w pięści, tak, że tego nie widział.
- Będzie ci się trudno przyzwyczaić i zrezygnować z wielu rzeczy-
- Nie muszę - powiedziałem wchodząc mu w zdanie. Zmarszczył brwi przypatrując mi się - Wytrzymałem naprawdę długo bez alfy, więc mogę poczekać na taką, która-
- Odrzucasz mnie tylko dlatego, że jestem alfą stada i chcę jedynie byś ty zrezygnował z pracy i-
- Nie tylko z pracy! Z całego mojego życia! - zawołałem uderzając dłonią w metalowy blat.
- Mogę się wtrącić? - odezwał się nagle Harry, którego obecności nie zauważyliśmy - Chyba mogę, cały czas sobie przeszkadzaliście. Co jest złą rzeczą jeżeli chcecie porozmawiać i wytłumaczyć sobie parę rzeczy. Więc teraz, ty Zayn, zabierzesz Pana na drugie piętro i porozmawiasz z nim na spokojnie - powiedział patrząc mi w oczy. Przymknąłem na moment powieki, by wyjść zza baru i ruszyć na schody, mając nadzieje, że blondyn ruszy za mną.
Przystanąłem w miejscu, gdzie nie łapały nas kamery i spojrzałem na Nialla zakładając ramiona na piersi.
- Zayn - zaczął blondyn wzdychając cicho - Przepraszam - wymamrotał nawet na mnie nie patrząc - Zdenerwowałem się, niepotrzebnie.
- Ja też - mruknąłem niechętnie, opuszczając głowę - Po prostu.. wymagasz ode mnie tak wiele Niall. Czuję się przytłoczony. Chciałbym tylko.. żebyśmy porozmawiali o tym. O tym co miałoby między nami być. Nie możesz stawiać mnie przed faktem dokonanym, jak to o rzuceniu pracy.
Niall spojrzał na mnie zaciskając wargi i złapał mnie za rękę.
- W porządku, pogadamy. Jak wrócę od watachy. Muszę do nich jechać, nie mogę zostawiać ich na tak długo samych.
- Kiedy wrócisz? - spytałem wpatrując się w jego twarz, która znacząco złagodniała.
- W przyszłym tygodniu. Wtedy spotkamy się i pogadamy tak długo jak będziesz chciał. Wytłumaczę ci wszystko i.. razem ustalimy pewne rzeczy - powiedział łapiąc w dłonie moją buzie i całując mnie w czoło - Zadzwonię - mruknął zanim odsunął się i zszedł ze schodów by wyjść z lokalu. Usiadłem na schodach i po chwili zobaczyłem znów Stylesa.
- Nie żebym podsłuchiwał - zaczął powoli, siadając obok mnie - Ale ja na twoim miejscu szybko rzucił bym tą prace - zaśmiał się cicho, szturchając mnie ramieniem. Westchnąłem i mimo iż też miałem dość tej pracy, to mój charakter nie pozwolił mi tak szybko ulec Niallowi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro