II
- Naprawdę siedział do zamknięcia? - spytał następnego dnia Harry, kiedy otwierałem bar. Kiwnąłem głową z uśmiechem zdejmując kurtkę i rzucając ją na jedno z krzeseł wiedząc, że przed otwarciem i tak wyjdę jeszcze na papierosa.
- Cały czas mnie zagadywał, ledwo się powstrzymywał, gdy musiałem zająć się innymi klientami. No i.. Dałem mu swój numer - powiedziałem cicho, a Harry złapał mnie za rękę w szoku.
- Jestem z ciebie taki dumny! Może w końcu poznasz ten słodki smak seksu! - pisnął chyba zdecydowanie bardziej podekscytowany niż ja byłem.
- Harry - westchnąłem zapalając wszystkie światła w barze. Niechętnie otwierałem knajpę, bo wiązało się to z przygotowaniem wszystkiego na przyjęcie wszystkich gości - Tłumaczyłem ci. Czekam na swoją alfę.
- Ty i te twoje wilcze ja - mruknął kierując się na zaplecze, po chwili słyszałem jak odkręca wodę zapewne by przygotować mopa na szybkie ogarnięcie podłogi - Gdybyś jeszcze widywał się z jakimiś wilkami, ale ty się całkiem od nich odciąłeś. Masz szczęście jak jakiś przyjdzie tu do baru. Najwyżej sobie zwalisz do jego zapachu.
- Dupek - prychnąłem, mimo iż miał racje. Mam dwadzieścia dwa lata i wciąż jestem prawiczkiem. Jednak mimo braku stada, zdawałem sobie sprawę, że nie będę miał szans na połączenie z alfą, jeżeli nie będę czysty. A mienie alfy jest wszystkim dla omegi, jak ja. W tym wypadku nie da się być silnym i niezależnym.
Było koło dwudziestej, kiedy szef wpadł do knajpy. Kręciłem się z tacą pomiędzy stolikami posyłając gościom uśmiechy, starając się zapamiętać wszystko, co chcieli bym przyniósł. Gdybym mógł cofnąć się o parę lat, na pewno wybrałbym inny kierunek w życiu niż praca jako kelner.
- Zayn, zmyj podłogę - rzucił do mnie mój pracodawca, a ja westchnąłem cicho. Nienawidziłem tego robić podczas takiego ruchu, bo nie miało to za grosz sensu. Przecież zaraz ludzie i tak nadepczą a do tego to niebezpieczne.
Myłem schody udając, że to nie problem, kiedy goście zostawiali mi ślady butów na świeżo umytej podłodze. Tak naprawdę miałem ochotę płakać.
Ktoś schodząc z piętra tak się spieszył, że nie zobaczył wiadra z wodą, które kopnął.
- Nie - szepnąłem widząc jak conajmniej dwa litry z wodą zaczynają płynąć po schodach. Kobieta nawet na mnie nie zerknęła, a co dopiero przeprosiła. Zeszła na dół starając się jak najmniej zamoczyć czarne zamszowe szpilki.
- Cholera - usłyszałem kilka schodków niżej. Zabrałem ręce z twarzy, kiedy starałem się uspokoić oddech i zobaczyłem blondyna klęczącego na samym dole schodów. Musiał się wywalić przez tą przeklętą wodę na schodach.
- Przepraszam, naprawdę mi przykro - powiedziałem schodząc szybko, a nawet zbyt szybko, bo straciłem równowagę na ostatnim stopniu. Szef złapał mnie w ostatniej chwili i mimo iż dzięki niemu nie rozbiłem głowy, to wyglądał jakby chciał to zrobić samodzielnie.
- To moja wina, schodziłem za szybko i wywaliłem kubeł - odezwał się Niall podnosząc z kolan i otrzepując je jakby z wody, która została na jego jeansach. Spojrzałem na niego w szoku - Nie najlepszym pomysłem jest mycie podłogi przy gościach - powiedział do mojego szefa, który zacisnął wargi.
- Racja - mruknął - Ale stało się. Zayn posprzątaj to - warknął odwracając się na pięcie. Zamknąłem na moment oczy.
- Wiesz, że jeżeli zajrzy w monitoring to będzie wiedział, że to nie ty? - spytałem wchodząc na schody i łapiąc za mop oparty o ścianę. Niall podał mi pusty kubeł z wodą i przystanął na jednym ze stopni.
- No i? - uśmiechnął się kącikiem ust - Macie tu jakąś szmatę? Pomogę ci posprzątać.
- Nie musisz - westchnąłem.
- Ale chce - spojrzał mi w oczy.
- Jesteś moim ulubionym klientem - zaśmiałem się cicho przechodząc obok niego, by zabrać z kantorka drugiego mopa.
- W takim razie chyba zasługuje na jakąś randkę? Z tobą? W piątek? - przystanąłem zaskoczony jego propozycją i uśmiechnąłem się delikatnie, by nie pokazać podekscytowania.
- Muszę sprawdzić w grafiku, czy będę miał wolne - powiedziałem wzruszając ramionami, na co uśmiechnął się szeroko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro