Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Rozejrzałam się po salonie i...

Zobaczyłam dziewczynę, która miała czarne włosy z morskimi końcówkami, czarny crop top z morskim napisem "DEAD", czarne szorty i buty na koturnach z ćwiekami z tyłu. Kojarzyłam ją z twarzy jednak nie wiedziałam kim była, chyba nowa creepypasta, więc podeszłam i się przywitałam ,,Mimo iż mogła mnie zabić":

- Hejka, Nati jestem -podałam jej dłoń.

- Idź sobie -powiedziała szorstko, nawet na mnie nie patrząc.

-A może byś na mnie spojrzała? -zapytałam, po czym spojrzała na mnie kątem oka, odwracając z powrotem głowę, po chwili chyba ja olśniło bo gwałtownie na mnie spojrzała.

-Natalia? Dziewczyno, tak długo Cię nie widziałam! Pamiętasz mnie? To ja Domi! -Rzuciła się na mnie, tuląc.

-O jenaa! To tu się ukrywałaś tyle czasu?

- Tak -kiwnęła głową- Tutaj jestem Dark Hope -szepneła mi do ucha.


- Dobrze, ogólnie jak długo tu jesteś?

- Jakiś miesiąc - od tak prostego pytania nasza rozmowa przedłużyła się aż do wieczora.

*Godzina 20: 22*

-Ej nudzi mi się, zróbmy coś.

- Może butelka? - zaproponował Jeff

- Jasne! -Wszyscy byli zgodni

- Dobra ja kręce -zaczął L. J,wypadło na Jeffa, który musiał zjeść od Jacka całą garść cukierków, po czym zakręcił, wypadło ma Dark Hope. -Pocałuj Toby'iego w usta!

-Yyyyy... yyyy.. no dobra- podeszła do Toby'iego i szybko go cmoknęła w usta -Teraz ja kręcę -wypadło na mnie. -Pocałuj Jeffa w usta!

- No okey -podeszłam do Jeffa i po chwili wahania pocałowałam go, wróciłam na miejsce cala czerwona niczym burak. Po chwili do The Killera chyba dotarło co się przed chwilą stało, bo krzyknął zadowolony:

-Uchuuu! Nareszcie!

-Jeff...

- No co?

- Chyba się doczekałeś -było słychać nutkę goryczy w głosie Paintera.

- Ooo Helenka jest chyba zazdrosna -krzykneła na cały salon Jane. Rozległo się głośne "Uuuu".

- Po 1 jestem Helen! A po 2 nie jestem zazdrosny -mówiąc to założył maskę nwm po co[dla nie kumatych- by zakryć rumieńce-dop. Autorki], no cóż, a to niby kobiet się nie rozumie. Po dziwnej, już skończonej, grze wezwano mnie do gabinetu Slendiego. Zapukałam do drzwi i usłyszałam głos w głowie"Wejdź dziecko".

- Dzień dobry, wzywał mnie pan...

****************

To tyle na dziś!
Moze szantażyk? 4 gwiazdki następny rozdział!
Mam nadzieję na pojawienie się komentarzy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro