Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

-Zawrzyjmy układ. Skoro zależy Ci tylko na tym, bym wyszła za mąż i zasiadła na tronie, to tak będzie. Za to jednak, mam wolną rękę. Wracam na powierzchnię, dajesz mi tydzień by znaleźć sobie kogoś, potem ja zostaję królową podziemi i mam pełną władzę oraz robię co mi się żywnie podoba. Dodatkowo wciąż będę morderczynią. Układ zawarty?

-Będą wnuki?

-Tato. -Spojrzałam na niego piorunującym wzrokiem.

-Dobra, dobra. Stoi -wyciągnął dłoń, a ja podałam mu swoją, zaś Luke je ,, przeciął".

-To? Tepniesz nas czy mamy sami sobie poradzić?

-Dla mojej kochanej córeczki wszystko. -Zwrócił się do nas z podejrzanym uśmieszkiem. Szybko pstryknął palcami, a ja poczułam, że robi mi się nie dobrze, następnie mdleję.

Po bolesnym bólu głowy wraz z ciemnością przed oczyma, obudziłam się, wraz z Luke'iem.

-Ałłł... Moja głowa... Gdzie jesteśmy? -Spytałam, wciąż lekko oszołomiona.

-O ile się nie mylę to... -Spojrzał na łóżko. -BEEEN?!

-HĘ?! -Wystraszyłam się.

-Co... Co... -Zaczął podchodzić bliżej -Aaaa...Ufff. To tylko manekin. Czyli jesteśmy w moim pokoju, w rezydencji.

-Ee... Po co Ci manekin w ubiorze Ben'a?

-Hahaha... Nie ważne. -Spojrzał z poważną miną, mam się bać? -Przypomnij mi dzisiaj jeeest?

-Piątek.

-O kurwa... MAM TYLKO 2 DNI DO ŚLUBU? CAŁE SZCZĘŚCIE, ŻE SZYBCIEJ WSZYSTKO ZAŁATWILIŚMY! ALE...

-Ale?

-A co z Twoją sukienką? Musimy Ci coś wybrać!

-Teraz? Na moje oko jest coś koło dwudziestej drugiej.

-Dobra jutro. Chodź się przywitać z resztą. Ciekawe jak tam u ... -Koniec zdania powiedział tak cicho, że nie usłyszałam o kogo chodziło. Chwycił mnie za rękę i niczym struś pędziwiatr, pognaliśmy do salonu. -Zobaczcie kto tu jest!!!

-Natiii! -Pierwsze przybiegły dziewczyny.

-Natkaa! -Slendermani... Czekaj co?

-Sweeeeet! -Chłopcy... Ale kogoś mi brakuje.

-Um... Cześć wam. A tak w ogóle, gdzie Painter?

-Helenka? O ile się nie mylę od trzech dni siedzi często w pokoju i ubolewa.

-Ide się z nim zobaczyć. -Postanowiłam i nawet nie dotarły do mnie krzyki innych. Wpierw wzięłam kilkka głębokich wdechów, a następnie zapukałam do drzwi z jasnego drewna z namalowamym uśmiechem.

-Wejdź.

-Bloody? -Zauważyłam postać przed telewizorem, otoczoną pudełkami po lodach. Na moje zapytanie od razu wstała.

-GDZIE. TY. BYŁAŚ?!

Chyba mam przejebane.

********
Tada! Kto się cieszy z nowego rozdziału?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro