Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

-Ej! Zejdź już ze mnie! -Krzyknął,równocześnie się śmiejąc.

-Ale ja się taaaak cieszę! -Czułam się jak 5 letnie dziecko, które dostało ogromnego lizaka.

-Złaź! -Krzyknął i zepchnął mnie z siebie.

-Ałł... To boli.. -Zaczęłam masować sobie rękę, na którą spadłam. Miałam łzy w oczach.

-Przepraszam. Wszystko okay? -Spytał trosko.

-Jak mówię, że boli to jak ma być okay?! -Podniosłam się szybko, a dzięki skrzydłom, górowałam nad Luke'iem. 

-Uspokój się! Schowaj już te skrzydła! Eeee.. Oczy zaczęły ci wręcz płonąć... -Próbował mnie uspokoić, cofając się lekko.

-Przepraszam... -Szepnęłam.

-Okres się zbliża?

-Co cię to obchodzi?! -Walnęłam go.

-AŁAAA! 

-Trzeba było mnie nie wkurzać. -Mruknęłam.- Masz- podałam mu lód, który wyczarowałam.

-Dzięki. Co teraz?

-Nie wiem. Może ty mi powiedz?

-Hmm... Mam pomysł, ale nie wiem czy się zgodzisz...

-Ehh.. Po prostu gadaj już. -Przewróciłam oczami.

-A gdybyś tak zawarła układ z tatą?

-Kontynuuj. -Zaciekawił mnie.

-Ty wrócisz, ale masz wolną rękę. Ma dać ci tydzień na znalezienie męża. Ty zasiądziesz na tronie w podziemiach, ale będziesz mogła robić co ci się żywnie podoba.

-Hmm... Jest to nawet dobry pomysł Luke. Dzięki. Pójdziesz ze mną później do taty jako wsparcie?

-Jasne. A tak poza tym... -Podszedł do komody, a potem do mnie z kopertą w ręku. - Chcesz być moją świadkową na naszym ślubie?

-Jasne! I Ty się jeszcze pytasz!? To chyba oczywsiste, że chcę! 

-Dziękuję.

-Nie ma za co, dla mnie to będzie czysta przyjemność. A kiedy jest ten ślub? 

-W tę niedzielę.

-Mam mało czasu na znalezienie sukienki... W sumie, przecież mam czary. A gdzie urządzacie wesele?

Gadaliśmy o ślubie, a potem jeszcze o innych sprawach. Weszliśmy do piekelnej kawiarni i tam kontynuowaliśmy rozmowę. W końcu spróbowałam gyrosu z mączką kostną, był przepyszny! Zanim się spostrzegliśmy było już późno. Zaczepiłam Luke'a, mówiąc, że pora iść do ojca. Poszliśmy razem, a raczej on mnie prowadził, bo nie miałam zielonego pojęcia gdzie to jest, mimo iż raz już tu byłam , miałam kiepską pamięć.  Weszliśmy do ogromnej sali balowo-tronowej, dla mieszkańców zamku to salon. Na samym końcu, na tronie z pozłacanych czaszek, siedział mój tata.

-Oo moja córcia już wstała. Jak się czujesz księżniczko?

-Mam do Ciebie pewną sprawę ojcze. -Powiedziałam stanowczo.

-A więc? Słucham Cię.

**********
Przeczuwam, że zbliżamy się do końca tej opowieści nie wiem ile jeszcze rozdziałów, ale tak, chyba niedługo koniec. Kto wie? Może bedzie 2 część?
Przepraszam za brak ostatnio rozdziałów, ale wena jakoś zniknęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro