Rozdział 21
~Nataliaaaa!- Przeteleportował się, wspomniany wcześniej Slender, w złym humorze. -Gdzieś ty była?! -Wykrzyknął i... Przytulił mnie.~
-Mówiłam, że sama nie wiem.
~A mowili Ci coś? Ktokolwiek? Coś ważnego?~
-W piątek przybędzie na kolację mój ojciec...
~Co?! To już jutro! Musimy się przygotować! Błagam Cię, Natalio, musisz się na tę okazję ładnie ubrać i ogarnąć pokój.~
-Dobrze. -Odpowiedziałam, od razu biorąc się do roboty.
*Time skip*
,,Co ja mam ubrać?! Co ja mam ubrać?!" Spanikowana problemem pierwszej wagi, dreptałam po pokoju. W końcu zdecydowałam, że ubiorę zieloną sukienkę i do tego srebrne koturny oraz kopertówkę. Przefarbowałam włosy na blond, po czym upięłam je w koka. Do kolacji, a zarazem spotkania mojego prawdziwego ojca, zostało dwadzieścia minut, więc zeszłam na dół sprawdzając czy wszystko gra, jak się okazało wszystko było w rozsypce. Niedobrze..
-Nie, nie, nie, nie! Wszędzie bałagan ! Nie, nie, nie! To istna kotastrofa! [Nie, tu nie ma błędu-kotastrofa, moi Drodzy, kotastrofa]
-Ej! Natka, uspokój się wszystko będzie dobrze! -Byłam tak zajęta histeryzowaniem, że nie zauważyłam wchodzącego do salonu Bena.
-Nie, nic nie będzie dobrze!
-Ej! Spójrz mi w oczy...
-Krwiste oczy.
-Dzięki, a teraz głęboki wdech, a potem wydech. -Zrobiłam wg. instrukcji. -Już lepiej?
-Tak, jednakże salon nie będzie sprzątnięty, a dekoracje same się nie powieszą, a ja nie dostanę nagle skrzydeł... Ben? Co tak patrzysz? -Nic nie powiedział, tylko pokazał, żebym się obróciła. -Wow. Kto to zrobił?
-Ty...
-Ja? Żartujesz? -Zaśmiałam się nerwowo.
-Nie. Gdy zaczęłaś wymieniać te wszystkie rzeczy, wtedy to się działo, a i masz skrzydła i to czarne. -Wzruszył na koniec ramionami.
-CO?!- Spojrzałam do tyłu. -Faktycznie! Jestem magiczna!
-Musimy iść z tym do Slendermana. -Chwycił mnie za rękę.
-Nie! Nie teraz, później, po kolacji.
-Okey, ale schowaj te skrzydła.
Po długiej próbie schowanua skrzydeł, w końcu nam się udało. Wszyscy zasiedli do stołu, włącznie z nami, a chwilkę później przyszli goście, gdyż zadzwonił dzwonek. Slenderman poszedł otworzyć drzwi, przy okazji się przywitać.
~Witam Cię Zalgo.~
Wait.....ZALGO TO MÓJ OJCIEC?!
********
-Kapitanie, widzę 21 rozdział na horyzoncie!
-Co?! to nie mozliwe!
-A jednak! Dotarliśmy tu cali!
No moi drodzy to już 21 rozdział i cieszę się, że dotrwaliscie aż dotąd. (Kto świętował wczoraj Dzień Żelków?)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro