Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nominka+ suprise (Rozdzialiiik 2.2)

Przeczytaj notatkę na dole!

*************************
Zostałam nominowana przez FankaGierek (sorki, że wstawiam dopiero teraz, ale hueh szkoła wysyssa ostatki życia ze mnie ;-;)

1. Rysowanie, malowanie, muzyka...mam dużo hobby, ale mało czasu.

2.Wattpad, flipaclip, mess...jest ich parę xD

3.Hmm... Battlefield 4, 'cause why not

4. Czerwony, czarny

5.Nie dam takich informacji xD
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
A teraz...

~~***Suprise!***~~

2.Rozdział 2

- Ciocia Sally?!- krzykneliśmy chórem. No tego to się kompletnie nie spodziewaliśmy.*

- Witam drogie dzieci...- mówiła mrocznym głosem, miała na sobie pelerynkę z kapturem, ale pod spodem było widać tę samą różową sukienkę od krwi. W dodatku jej oczy... brrr... Wwiercają się w Ciebie surową zielenią, która wręcz hipnotyzuje i nie masz szans, już nie uciekniesz. Stoisz sparaliżowany, a jej oczy czytają z tych twoich jak z otwartej księgi. Możesz być kobietą: otwartą księgą w języku hebrajskim o fizyce kwantowej- zauważy, że to właśnie ty ukradłeś ciasteczka.... Miałem z tym do czynienia... Co dziwniejsze, nadal wygląda jak dziewięcioletnia dziewczynka. - W jakiejż to sprawie przybywacie do mnie?

-Eee... Ciociu... To my- Decim i Michał twoi... Eeee... Przeszywani dalsi siostrzeńcy? O ile można tak powiedzieć.

- Moje misiaczki!- podniosła wzrok, po czym wstała z krzesła, a następnie podbiegła do nas i przytuliła. Nagle zupełnie spoważniała, przyłożyła dłoń do ust i szepnęła: "Tutaj mówią n mnie Prorokini, więc tu- Sally nie istnieje", po czym z powrotem zajęła swoje miejsce.

- Ekhe ...- odchrząknąłem - Wracając, przyszliśmy tu z pewnym pytaniem. Od dziad-... Od Zalgo dowiedzieliśmy się o twojej nieskończonej mądrości.

- A więc mówcie!- uniosła ton, ciotka ma "jaja"- Jakież to pytanie chodzi wam po głowie?!- podniosła ręce do głowy- Ummm... Oumm... Czyżby chodziło o Gracjanę?

Razem z bratem zmierzyliśmy się nawzajem wzrokiem i jak na komendę odkrzyknęliśmy: " Tak!"

- Zemsta za rodziców ... Też za nimi tęsknię ... Wracając- czeka was długa podróż. Nie zabierajcie ze sobą zbyt dużo rzeczy, dom pozostawcie pod czyjąś opieką. Wyruszycie w stronę Jeziora Umarlaków, wiecie to jezioro waszych rodziców- dodała ciszej. - Znajdziecie tam klucz, z początku wyda wam się niepotrzebny, jednakże radzę wam go zatrzymać. Gdy udacie się na wschód od jeziora zobaczycie małe miasteczko. Będziecie musieli się udać do domów ofiar swojej mamy i zaprzyjaźnić się z chłopakiem o imieniu ... Kurczę nie pamiętam, wyślę wam demonesem**. Następnie wrócicie tu do mnie ... Czekajcie, czy ja wtedy nie będę mieć przypadkiem urlopu?- zerknęła w kalendarz- Jak się wyrobicie to zdążycie w razie czego się wam nagram. Wszystko jasne i zanotowane?

- Notowałeś coś Michał?- zwróciłem uwagę na mojego młodszego brata, który ślepo wlepiał swoje spojrzenie w ścianę.

- Taa ... W głowie Dagon, w głowie. Ej Sally,a bardziej Wyrocznio-poprawił się- ten chłopak, ten z którym musimy się zaprzyjaźnić, jest przystojny?- poruszył sugestywnie brwiami.

-Ee, w sumie, nawet jest ...- zszokowało ją to pytanie, mnie z resztą też. - Wracając, trzymaj Decim.- Podała mi małą karteczkę.- Rozwija się i zwija. Z jednej strony jest mapa, a z drugiej lista "kroków". Trzymam za was kciuki, a teraz papa- wypchnęła nas za drzwi, żegnając buziakiem w policzek. Zdezorientowani chwilę staliśmy na korytarzu, niczym stalagmity w jaskini. Gdy w końcu wybudziliśmy się z "transu", ruszyliśmy w stronę wyjścia, zaczynając rozmowę, która m. in. podsumowała rozmowę z wróżbitką.

-To było dziwne... Co mieliśmy zrobić najpierw?-zapytałem, co dziwniejsze dostałem odpowiedź.

-Zostawić pod czyjąś opieką dom. Od razu wujek Jason i Candy, Laughing Jack oraz Puppeter odpadają, dobrze wiemy dlaczego. -spojrzał na mnie z rozbawieniem.
-Taa... Może hm nie wiem. Chyba nie mamy wyboru i musimy go zostawić dziadkowi.
-Niestety. Mam nadzieje, że przynajmniej po sobie ekhem posprząta...

Po krótkiej konwersacji wyruszylismy w strone domu starości. Zaiste dziadek był pewnie albo na basenie lub spał no może próbował kogoś wyrwać(co dziwne czasem mu sie udawało...). Gdy weszliśmy do środka, ruszyliśmy w stronę sekretarki, lepiej się upewnić.

Demon z czarnymi prostymi włosami do ramion, czarnymi jak smoła oczami i pazurami, ubrana skąpo bo jakże inaczej.

Jej uroczy i zarazem łobuzerski uśmiech przy odpowiedzi na nasze pytanie mógł wiele znaczyć, ale lepiej go nie widzieć ani go sobie wyobrażać. Po słodkiej, niczym naleśniki z mleczną czekoladą, wymianie paru zdań, poszliśmy do wskazanego nam nr. pokoju 666.
Grzecznie zapukaliśmy, po nie usłyszeniu żadnej odpowiedzi po prostu weszliśmy do pokoju. Nasze twarze po ujrzeniu "obrazka" kryjącego się za drzwiami wyrażały szok. Wiecie co zobaczyliśmy? Dziadek rozmawiał z jakaś dziewczynką, a ta malowała mu paznokcie. We wlosach mial spinki, wstazeczki przeroznych kolorów, parę warkoczy i kitek. Miał istną tęczę w oczach. No szok, po prostu szok.

- Eeerm.. Co tu... co?- spojrzałem na brata.

- Dziadku to ty?- podszedl do niego i wstrząsnął nim.

- Słucham?- odpowiedział z uśmiechem.- Chcecie herbatki?

- Co ty mu zrobiłaś?- zwróciliśmy się do dziecka. Wzruszyła tylko ramionami, a my staliśmy jak wryci. Po dluzszej chwili dziadek się otrząsnął.

- Ekhe- odchrzaknal.- Idź już do siebie- popedził dziewczynkę, na co ona z uśmiechem wyszła z pomieszczenia. - Czego chcecie?

- Byliśmy u wyroczni.

- I co powiedziała?-spojrzał na nas z zaciekawieniem.

- Dużo nie możemy ci zdradzić, za to zostawiamy ci nasze schronienie pod opieką. I błagam posprzątaj po sobie. -Rzuciłem mu zapasowe klucze, które złapał w locie.

- Wybieracie sie gdzieś?

- Tak, na dosyć długo.

- Do dziewczyn?- gdybym coś pił, to- no właśnie, bym tego nie pił.

- Nie- warknęliśmy razem.

- Dobra dobra spokojnie... To do zobaczenia i powodzenia.- Poklepal nas dwoch po ramieniu.
Następnie wyszliśmy z pokoju i ruszylismy do domu by wziąć najpotrzebniejsze rzeczy.

"Współczuję wam chłopaki, to będzie ciężka walka ... Ej Eleanor! Wracaj! Nie zrobiłaś mi różowych warkoczy! "

*time skip*

Otworzyłem, wcześniej oczyszczony z liści i gałęzi,właz pod potężnym bukiem. Najpierw wszedł Mordad, a potem ja. Gdy byliśmy na dole, nadepnąłem w specjalne miejsce, po czym skierowaliśmy się w prawo korytarza. Na końcu był kolejny korytarz oraz parę prymitywnych drzwi- my weszliśmy do pomieszczeń za koloru khaki. Zdjęliśmy bluzy i powiesiliśmy je na drutach wbitych w ścianę, imitujących wieszaki. Postanowiliśmy, że Michaś zajmie się ubraniami i sprzętem typu scyzoryki, zaś ja- jedzeniem. Ostatecznie mieliśmy trzy plecaki: w pierwszym znajdowały się ubrania -bielizna, koszulki, spodnie, bluzy; w drugim były dwa koce, scyzoryki, nóż motylkowy, lina, mydło (uparł się by wziąć, czyścioch jeden) ; w trzecim zapasy jedzenia i wody oraz pieniądze, chociaż kradzież ich nie byłaby problemem.

- W sumie nie wiem jak to zmieściliśmy, może to przez ten plecak z powiększonym dnem od Sivana? Mówiłem, żeby z nim nie handlować, chociaż tym razem nas nie oszukał, czego nie można powiedzieć o moim onesie jednorożcu.

- No już cii... -poklepał mnie pocieszająco po ramieniu.- Mamy na pewno wszystko?

- Chyba tak- pociągnąłem nosem.

Gdy jeszcze raz upewniliśmy się, że wzięliśmy wszystko co potrzebne założyliśmy bluzy, zamknęliśmy dzrwi na klucz i weszliśmy na góre.

-Co najpierw?- zerknęliśmy na kartkę od Sally.

"1.Jezioro Umarlaków- Odnaleźć klucz"

****************Najdłuższy jak dotąd rozdział w tej książce ~~1052 słowa~~*********************
*hueh w sumie ja też nie
**nasze sms tak dla jasności

{Przypominam:

Dagon=Decim

Mordad=Michał}

UWAGA! Planuję poprawiać pierwszą część, więc praaawdopodobnie tez rozdziały drugiej części będą zawieszone.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro