Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zima(Cattails)

Opowiadanie na podstawie gry Cattails

Rozdział 1- Polowanie

-Niech to! Znów mi zwierzyna uciekła!-narzekała Moon, chybiąc w złapaniu czarnego królika. Po chwili, szara kotka z jaśniejszymi, srebrnymi pręgami i jasno-zielonymi oczami, wstała a jej ciało drżało z zimna, spowodowane obecną porą roku- zimą. Nagle usłyszała z tyłu znajomy głos.

-Nie martw się. Na pewno ci się uda za drugim razem. Ponadto radziłbym ci nie krzyczeć na całe gardło-powiedział kocur, który do niej podszedł. Był to pręgowany kot o niebieskich oczach- Scout, który był odpowiedzialny za zaopatrzenie żywieniowe Leśnej koloni, do której on i Moon należeli. 

Moon spojrzała w stronę znajomego- Taa, oby-odparła, ignorując drugą część wypowiedzi i przewracając oczami po czym skierowała swój wzrok w stronę gdzie pobiegła jej zwierzyna. Na szczęście nie była zbyt daleko, więc kocica zaczęła się skradać w jej kierunku. Tymczasem Scout się tylko uśmiechnął i wrócił do polowania w swoim kierunku, gdyż większa liczba zdobyczy była wymagana o tej porze roku i o takiej liczbie kotów jaką miała ich kolonia. Po chwili Moon skoczyła na trawożerce i tym razem udało jej się do złapać i ustawić w swoim ekwipunku. Tak, koty mają ekwipunki, w których trzymają zwierzynę oraz różne inne przedmioty jak np. zioła. Po chwili Moon rozejrzała się po okolicy- nie było już zwierzyny a z krzaków zniknęły wcześniej zebrane zioła- Nie ma już co szukać-pomyślała kotka po czym spojrzała w kierunku drugiego kota. Scout w tym czasie zdołał upolować mysz i też nie znajdując już nic, zawrócił na miejsce startowe. Gdy napotkał Moon, od razu wiedział, że też już jego towarzyszka nic nie może znaleźć- Wracamy?-zaproponował, zdając sobie sprawę, że długie spędzanie czasu poza obozem w zimę nie służy zbyt dobrze zdrowiu, tym bardziej jeśli by napotkali koty z obcej kolonii.

-Oczywiście. Pewnie nasze koty przymierają głodem-powiedziała po czym wstała i skierowała się do obozu, uważnie patrząc czy Scout idzie za nią, gdyż wolała być ostrożna. Jednak przez całą drogę nic się nie stało- jedynymi odskoczniami były zbieranie dodatkowych ziół i mroźniejsze podmuchy wiatru. W końcu towarzysze dotarli do obozu. Był to teren otoczony krzakowym murem, w którego środku były jaskinie, w których spali członkowie kolonii. Po chwili Scout i Moon ujrzeli kota, który pilnował wejścia do obozu- Sarge. Brązowy, pręgowany kocur o zielonych oczach, widząc swoich towarzyszy, wracających z polowania, uśmiechnął się i wstał-Witajcie z powrotem-zawołał

-Witaj Sarge!-odparli chórem Moon i Sout, wchodząc do obozu. Gdy już nim byli, poczuli jakby ulgę- byli w bezpiecznym miejscu, gdzie było cieplej niż na terytorium. Nagle do bohaterów podszedł przywódca kolonii- Mayor. Kremowo-biały, starszy kocur o lazurowych oczach spoglądnął na przybyszy z naturalnym, lekkim uśmiechem.

-Witajcie z powrotem-powiedział-Jak poszło wam na polowaniu?-spytał. W tej chwili Moon chciała się odezwać, gdy nagle jej towarzysz powiedział pierwszy-Nie za dobrze, ale mamy wystarczająco by wyżywić kolonię.

-No co on sobie myśli? By mówić, że w zimę mamy wystarczająco jedzenia.-pomyślała na słowa Scout'a kotka o srebrnych pręgach.

-To dobrze-mruknął przywódca kolonii po czym obrócił się na pieńcie i skierował się do kolonijnego lekarza- Doc'a, nie odzywając się ani słowem, gdyż pożegnania nie były jego specjalnością. Po chwili strażnik postanowił ponaglić dwóch łowców:

-Ej, nie stójcie tak. Macie kociaki do wykarmienia

-Oh, bym zapomniał. Oczywiście, już idziemy!-odparł po czym zwrócił się do Moon-Chodź-machnął ogonem i zamiast skierować się bezpośrednio do składzika, gdzie przetrzymywano zdobycze, zioła i inne przedmioty, skierował się bezpośrednio do jaskini kotki z kociakami.

-W porządku, po co pośpiech. Jak Missy poburczy w brzuchu to zrozumie, że staranie się o kociaki pod koniec jesieni nie było najmądrzejszym pomysłem-powiedział po czym pognała za Scout'em. Kotka nie przepadała zbytnio za wspomnianą wcześniej kotką, gdyż myślała, że jest nie wiadomo kim a sprawę pogorszył fakt, że zaszła w ciążę z Lyrus'em i urodziła cztery kocięta, z którymi musi ciągle przebywać co wykluczało ją z obowiązków. Dlatego Moon jak i reszta kotów musiało ciężej pracować, ponieważ zanim kociaki podrosną i nauczą się sprawnie polować, minie sporo czasu. 

-Nie bądź na nią taka zła-odparł Scout, gdy z kumpelą weszli do jaskini i zostali przywitani przez ciche miauknięcie

-Witajcie moi mili-szepnął Lyrus. Był to niebieski kocur z białym brzuchem, pyskiem, łapami i końcówką ogona. Miał też szaro-żółte oczy które lekko zaświeciły, gdy przechodził ciemnym korytarzem jaskini do wejścia by przywitać nowoprzybyłych-Jak tam było na polowaniu?-spytał, wyglądając na chudego.

-Tak jak zwykle w zimę, szału nie ma-odparła od razu Moon nim Scout zdążył coś powiedzieć i od razu podała co upolowała- czarnego królika.

-Ej, nie było tak źle, w końcu ktoś się czymś naje-wtrącił pręgowany kocur i położył swoją wiewiórkę koło łap Lyrusa na co on, uszczęśliwiony, wręcz podskoczył, ale się opanował, zdając sobie sprawę, że nie powinien budzić swoich kociaków-Dziękuję wam, możecie iść jeśli chcecie.-szepnął po czym zabrał obie zdobycze przez okrągłe miejsce, gdzie spali on i Missy aż do bardziej prostokątnego miejsca, jednak o zaokrąglonych rogach, gdzie były cztery posłania zrobione z trawy i liści, a na których leżały, smacznie śpiąc cztery małe kuleczki. Pomiędzy nimi przechadzała się różowawo-biała kotka o oczach koloru jasnego indigo. Gdy matka zobaczyła swojego partnera, ucieszyła się w głębi serca i podeszła do niego, wyglądając na bardzo wychudzoną, gdyż ostatnio poświęcała masę energii na wykarmienie kociąt, więc świeża zdobycz była dla niej jak niebo w gębie.

-To dla ciebie-mruknął Lyrus, dając jej czarnego królika a sam biorąc wiewiórkę. W końcu on też miał trochę ograniczony czas do polowania, ponieważ też opiekował się kociakami. W międzyczasie Moon zdążyła już wyjść i skierować się do składzika nim Scout nawet się zorientował. Był zdezorientowany gdy stał przez długi czas w miejscu, nie słysząc głosu kotki obok aż wreszcie wyszedł z jaskini i zobaczył szukaną kotkę przy Ember- rudą, pręgowaną kotkę z zielonymi oczami, która pilnowała przechowywanie niezbędnych rzeczy. Kiedy zdecydował się do niej podejść, wnet odłożył resztę zdobyczy i ziół jakie miał czyli mysz i ptaka oraz kilka gorzkników-C-cześć Ember-rzucił krótko

-O, cześć Scout-odpowiedziała-Włśnie miałam rozmawiać z Moon na temat festiwalu zimowego -dodała

-To będzie on niedługo?-niedowierzał kocur, który przeszedł do pozycji siedzącej.

-Tak, niestety. Pewnie koty z innych kolonii będą ostrzyc na nas zęby i pazury, gdyż pewnie sami sobie nie radzą-stwierdziła srebrna kotka, siedząc koło Scout'a.

-Nie myśl, że oni to takie niedorajdy, nieumiejące polować-powiedział, wyrównując oddech i liżąc swoją łapę.

-Zgadzam się z Moon-powiedziała co zaskoczyło pręgasa, gdyż nigdy nie widział Amber, która zgadzała się z  Moon- Ich terytoria na pewno są tak żyzne teraz jak nasze. Dlatego będziemy musieli się przygotować-dodała, gdy nagle usłyszała dźwięk lekarza

-Ember, chodź tutaj!-zawołał błękitno-szary kocur o zielonych oczach.

-O, widać, że nie będę mogła z wami pogadać a tak się fajnie zapowiadało-powiedziała z lekkim posępkiem po czym skierowała się w stronę dźwięku. Scout tymczasem wpadł na pomysł zaoferowania swej koleżance ciekawej oferty

-Chciałabyś pójść ze mną na spacer?-spytał, stając na przeciw niej.

-Sorra, ale od razu ci mówię, że nie zamierzam być twoją partnerką. Za żadne skarby!-syknęła kotka i odwróciła się na pięcie, kierując się do swojej jaskini-Emm, przepraszam, nie sądziłem, że tak zareagujesz-dodał z mimowolnym śmiechem jakby śmiał się z własnych porażek. Po chwili jednak pojawiło się w jego głowie pytanie gdy spojrzał w lekko zachmurzone, zimowe niebo: co teraz mam zrobić?

Rozdział 2-Festival


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro