Koncert
Na mojej twarzy rozpacz Chmur
I świszczący oddech Niebios.
Wokół mnie roznosi się woń Życia,
Najlepsza z perfum zbudzonej Ziemi.
Zielone Dzieci, sękatych Starców,
Skrzą się w uśmiechu Nieba.
Harmonijna symfonia, ulotnej Muzy,
Przerwana gromem, błyskiem Miecza.
A Ja zatapiam się w zmysłach.
Dziękuje tej mnogiej Orkiestrze
I jeszcze wspaniałemu Dyrygentowi
Za zaproszenie Mnie na Koncert.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro