Część 8
Popatrzyłam w stronę domów. Był to Slender w całej swojej okazałości. Uśmiechnęłam się.
- Tak, to ja - powiedziałam i dygnęłam... chociaż nie miałam sukni.
- Jakim cudem udało Ci się przeżyć?
- Ja zadaje to samo pytanie. Widziałam jak w wasz dom uderza bomba - powiedziałam zła ma ludzi. Znowu odczułam chęć mordu, lecz chwilowo ją zignorowałam.
- Nie było nas w środku, kryliśmy się w lesie - powiedział... Toby. Czyli wszyscy żyją, ulżyło mi.
Nagle z cienia wyszła... Nina. Ogarnęła mnie wściekłość i wyciągnęłam nóż.
- CO TY TU JESZCZE ROBISZ?! -spytałam i rzuciłam się na wiedźmę. Przyłożyłam jej nóż do gardła.
- N-nic - powiedziała słodkim głosikiem jakby nic nie zrobiła.
- Idźcie przez tamtą dziurę, znajdziecie wyjście na zewnątrz. Dawno nie zabijaliście ludzi, macie szansę. Ja was dogonie - powiedziałam do Creepypast, na co skinęły głową i wyszły. Zostałam sam na sam z tą wredną, zdradziecką dziwką. - Niech zgadnę. Te hybrydy to twoja sprawka, co?!
Zaczęła się śmiać jak obłąkana.
- Tak, a myślisz, że bym przestała chcieć cie zabić z powodu jednej wpadki?! - wykrzyknęła pomiędzy napadami śmiechu.
- Jesteś skończona. Odwołaj to i każ im sie zabić - powiedziałam plując jadem w stronę czarnowłosej.
- Nie, to oni ciebie zabiją - coś mnie chwyciło za ramiona i odsunęło od zazdrosnej gówniary. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że jestem otoczona przez hybrydy.
- To całe moje małe wojsko. Poradź sobie z tym - powiedziała Nina niesiona przez jelenio-psa.
- A sobie poradze, potem zabije ciebie! - wykrzyknęłam i zmieniłam się w bestie. Nina spokojnie oglądała wszystko i uśmiechała się od ucha do ucha. Zignorowałam ją i rzuciłam się na jednego z hybryd. Wgryzłam się w niego szyję i zaczęłam szarpać na ile pozwoliły mi mięśnie. Rzuciło się na mnie trzech gryząc mnie niemiłosiernie. Odwdzięczałam się tym samym ignorując ból. Batowałam ich ogonem, lecz tych przybywało i dosłownie rozrywało moją skórę. Próbowałam wszystkiego by się wydostać z tej pułapki, lecz było ich za dużo...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro