Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Cudem uniknęłam ataku nożem. Potem jeszcze parę ataków, którę ominęłam bieganiem wokół wściekłej Niny. Na jej czole pojawiła się żyłka, a policzki poczerwieniały.
- Mam Cię dość! - wykrzyczała. Coś było nie tak. Jeff chciał ją zaatakować z zaskoczenia, ale się odwróciła i po prostu rzuciła nim w drzewo... no tak normalnie! Wzięła go na ręce i wylądował na drzewie...
Kiedy zbliżała się do mnie, ja siedziałam jak głupia z dużymi oczami. Tak, jestem mądra.
Obudziłam swój mózg dopiero, gdy Nina wzięła mnie za gardło i podniosła do góry. Zaczęłam się dusić. Moje ciało przeszło transformacje na coś pomiędzy bestią a człowiekiem i wbiłam kocie pazury w rękę Niny z nadzieją, że mnie puści, ale nic z tego. Potem zaczęłam machać nogami aby ją podrapać albo kopnąć. Jezu! Ręka jej się wydłużyła! Do tego pojawiły się na niej większe mięśnie i trochę pozieleniała. Tak samo z resztą. Dwa dolne kły wyszły jej z szczęki. Przed oczami stanął mi trol, ewentualnie gnom. Ubrania się porwały przez tą zmiane. Wyglądała obleśnie. Nos jej się wydłużył. Cofam tamto. To wiedźma.
- Giń, Saruś - powiedziała, ale to brzmiało jakby to wycharczał pijany dziadek z bólem gardła. Przed oczami latały mi czarne punkty. Po chwili już całkiem niczego nie widziałam...

*Z.P.W Jeffa*
Obserwowałem całą tą walkę, ale niestety nie mogę jej pomóc. Nabiłem się na gałąź, a z ran powoli skapywała krew. Kiedy zauważyłem, że Sara jest bliska śmierci, to zacząłem się szarpać. Po jakimś czasie gałąź dała za wygraną i się złamała. Padłem na ziemię.
- Giń, Saruś - kiedy to usłyszałem to spróbowałem wstać, ale mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Do tego ten ból.
O nie. Nina rzuciła Sarę na ziemię. Próbowała uciekać, ale mogła tylko się nędznie poruszać. Nina urwała kawałek gałęzi i wbiła go w serce Sary. Ona się zatrzęsła i stało się coś strasznego. Jej ciało się rozpadło w chmarę czarnych motyli, które poleciały w stronę zachodzącego słońca. Chciałem krzyknąć, ale wydałem z siebie tylko cichy pisk. Potem chyba zemdlałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro