Część 6
Obudziłam się. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Wstałam z łóżka i kiedy zrobiłam dwa kroki w stronę szafy, od razu wskoczyłam w górę jak wystraszony kot. Coś włochatego mnie dotknęło w nogę. Kiedy pobiegłam przynajmniej dziesięć pokoi dalej, rozległ się dźwięk jakby ktoś wstał z skrzypiącego łóżka. Weszłam do najbliższego pomieszczenia i zobaczyłam smacznie śpiącego Jeffa. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na jego plecy. Były zabandażowane... nie przyjrzałam się bo znowu coś mnie dotknęło. Wskoczyłam na łóżko budząc przy okazji Jeffa, ale zignorowałam to uważnie rozglądając się po pokoju.
- Co ci? - spytał i zauważyłam kątem oka jego minę mówiącą "kiedyś cię zamorduje".
- Coś biega po domu - rzuciłam i usłyszałam tupot, jakby jakiś mały pies biegł z dużą prędkością. Zmieniłam się w bestie i wyszłam z pokoju, a czarnowłosy westchnął i przekręcił się na drugi bok kontynuując spanie. Przewróciłam oczami i pobiegłam w stronę dźwięku. Przewróciłam się o coś włochatego. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam zwierzaka. Nie wiem nawet czy to kot, czy to pies, lecz wiem że był koloru brązowego i był owłosiony tak, że nazwałabym je puchatą kulką. Powoli się zbliżyło do mojej twarzy, polizał mnie po policzku i uciekł przez okno. Wyskoczyłam za nim i pognałam tam, gdzie uciekł. "Puchatek" postanowił biec między krzakami, więc nie uchroniłam się od uszkodzeń z powodu dzikich roślin. Nagle zniknął... a ja zanim się zatrzymałam to wpadłam do dziury.
- Hmm... głęboka - powiedziałam widząc że spadam już około minuty.
Kiedy z dużym hukiem uderzyłam stopami o ziemię, prawie od razu usłyszałam ciche pomlaskiwanie jakby krulik Bugs jadł marchewkę tuż przed znanym powiedzeniem "co jest, doktorku?". Zaczęłam iść na czworaka po wąskim korytarzu, potem skręciłam w lewo, następnie w prawo i mlaskanie się nasiliło. Przyśpieszyłam kroku i natrafiłam na ślepy zaułek. Zdenerwowana uderzyłam pięścią w ścianę przede mną, kiedy ta wpuściła światło z dziury. Bez namysłu zaczęłam kopać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro