Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część Pierwsza - Przebudzenie

Bakugo

Obudził mnie ogromny ból głowy. Czułem się jakby łeb mi spuchną do ogromnych rozmiarów. W uszach dudniło jakby włożono mi do nich dzwony. Do tego czułem okropny gorąc. Zupełnie jakbym dostał wysokiej temperatury. Okropne uczucie. 

Powoli otworzyłem oczy ale nie byłem w stanie niczego dostrzec. Wszędzie była tylko ciemność. Próbowałem cokolwiek dostrzec ale nic to nie dawało. Próbowałem nawet się rozejrzeć ale każdy ruch głową powodował u mnie piekielnie przeszywający ból. 

- Cholera... mój łeb - Syknąłem szeptem

Jeszcze gardło przeziębiłem. Porostu piękny początek dnia. Wypadało by się ruszyć i wziąć jakieś lekki. Chciałem w stać ale coś mi to uniemożliwiło. Nie żaden ból. Spróbowałem ponownie. Nic. Ciało czułem. Poruszałem nim ale coś uniemożliwiało mi wszelki ruch. 

- Co do cholery! - Warknąłem wściekły choć z tak zaciśniętym gardłem z pewnością było to mało zrozumiałe

Po paru chwilach gdy część zmysłów już mi wróciła poczułem że na nogach w okolicach powyżej stup mam przypięte coś metalowego, zapewne jakiś rodzaj kajdan. Nie wiem dlaczego teraz ale zorientowałem się że ręce mam ze sobą złączone i całe są zakryte również zapewne czymś metalowym. Zapewne by uniemożliwić mi korzystanie z Quirik. Na szyi poczułem również coś ale to nie było przypięte. Przypominało to jakąś obroże. Na twarzy też coś poczułem. Jakaś maska? Na pewno zakrywa mi dolną twarz od nosa do brudki. 

Zacząłem się szamotać i wiercić ale wszelki mój ruch był po prostu bez sensu. Byłem bardzo szczelnie zapięty a do tego osłabiony.

- Kurwa - Przekląłem

- Bakugo? - Usłyszałem czyjś głos

- Kto to!? - Zacząłem rozglądać się po otoczeniu mimo przeszywającego bólu

- To ja, Todoroki - Odparł i nie mogłem uwierzyć że i on tu jest

- Mieszaniec!? Co tutaj robisz? Co MY tutaj robimy!? - Pytałem się chcąc wiedzieć co się tutaj odwala

- Szczerze to liczyłem że ty mi powiesz - Odparł ze stoickim spokojem a przynajmniej tak mi się wydawało bo nigdzie go nie widzę

- Że co kurwa! - Krzyknąłem ale to był błąd bo natychmiast dopadł mnie okropny kaszel przez który zaczęły piec mnie oczy - Kurwa

- Co ci jest? - Spytał się zaniepokojony 

- Nie wiem - Powiedziałem przez kaszel i mam nadzieje że coś zrozumie - Łeb mi pęka 

Todoroki nie odpowiedział. Teraz jedynym słyszalnym dźwiękiem był mój niespokojny oddech. Czułem się jakbym zaraz miał wybuchnąć.

Nagle zapaliło się jasne białe światło które natychmiast mnie oślepiło. Świat wydawał się krążyć. Światło paliło mi oczy. Jedyne co byłem w stanie zaobserwować to że pokój w którym byliśmy jest w całości biały.

~ Stan obiektu krytyczny - Odezwał się robotyczny głos - Wymagane natychmiastowe podanie serum

- Se..rum? - Szepnąłem

Mając przymrużone oczy rozejrzałem się po pomieszczeniu. Okazało się że leżę na dużym metalowym stole przypięty taj jak sądziłem metalowymi kajdanami. Mój wzrok znalazł nawet Shoto. Jak się okazało leżał na dokładnie takim samym stole co ja po mojej prawej. Nie wydawało się żeby był chory. Czyli mieszaniec czuje się normalnie. Przeklęty!

Nagle z mojej lewej usłyszałem dziwny szum. Odwróciłem się lekko i zobaczyłem okrągłą niewielką dziurę w ścianie. Nagle wyleciała z niej jakaś dziwne mechaniczna macka i zawisła nade mną. Chciałem się obrócić, uciec od niej ale nie mogłem. Nagle z środka macki wyszła ogromna igła. Nigdy takiej nie widziałem!

- Japierdole - Jęknąłem 

- BAKUGO! - Krzykną chyba równie przerażony Mieszaniec 

W tej samej chwile macka wbiła igłę w moją szyję z prawej strony. Jezu, nawet jak to bolało. Jakby ktoś mi rozcinał gardło i to od środka. Jedynie co mogłem robić to leżeć i czekać aż to się skończy. Czułem jak coś wlewa się do mojego organizmu. Co? Tego już nie wiem. Mogłem mieć jedynie nadzieję że mnie to cholerstwo nie zabije. Nie wiem ile to trwało, wszystko Todorokiego ledwo do mnie docierał, ale macka w końcu wyciągnęła ze mnie tą Jebaną igłę i szybko wróciła do swojej dziury. Chwile po tym straciłem przytomność.


Todoroki

Obudził mnie dziwny brzdęk metalu jak i czyjeś przekleństwa. Nie chciało mi się zbytnio otwierać oczu. Jednak gdy chciałem się obrócić by nie słyszeć tych irytujących dźwięków odkryłem że jestem przyczepiony do tego łóżka, o ile można tak to nazwać, bez możliwości ruchu! Parę razy szarpnąłem się ale nic to nie dało. Do tego wszędzie było ciemno. Nawet czubka swojego nosa nie widziałem. 

- Kurwa - Przeklął ktoś i poznałem głos Katsukiego

- Bakugo? - Spytałem zaskoczony

- Kto to!? - Spytał dziwnym głosem, jakby za bardzo nie był w stanie mówić

- To ja Todoroki - Odparłem szybko rozglądając się dookoła ale nie byłem w stanie go znaleźć

- Mieszaniec!? Co tutaj robisz? Co MY tutaj robimy!? - Pytał mimo kiepskiego stanu gardła, było to wyczuwalne, i oczywiście musiał mi ubliżyć 

- Szczerze to liczyłem że ty mi powiesz - Naprawdę na to liczyłem ale cóż

- Że co kurwa!? - Warkną co nie skończyło się dla niego zbyt dobrze gdyż zaczął okropnie kaszleć co szybko mnie zaniepokoiło - Kurwa

- Co ci jest? - Spytałem wystraszony

A jak mi tu zaraz zejdzie? Co jak co ale nie mam zamiaru zostawać tu sam na sam z trupem! No, przynajmniej nie takim. Każdy inny byłby lepszy ale akurat musiałem trafić na niego. Całe życie człowiekowi kłody pod nogi rzucać będą.

- Nie wiem - Odparł wykończony - Łeb mi pęka

Nie odpowiedziałem. Z Bakugo było naprawdę źle. Jego dźwięk rozbrzmiewał w całym pomieszczeniu. Miałem przez chwile wrażenie że za chwile mi tutaj zejdzie ale szybko się za to skarciłem. Co jak co ale wytrzymałość to on ma. 

Gdy nagle w pokoju którym byliśmy zamknięci zapaliły się światła instynktownie zamknąłem oczy gdyż byłem widocznie zbyt długo w ciemnościach co na chwile mnie oślepiło. Szybko jednak odzyskałem wzrok dzięki czemu mogłem się rozejrzeć nieco po pomieszczeniu. Bakugo znajdował się po mojej Lewej i nie wyglądał najlepiej. A nawet gorzej. Cały blady, spocony i rozgrzany. Z jego ust dosłownie wylatywała para. Nie dziwi mnie to zwarzywszy jakie posiada Quirik ale jak zaraz czegoś nie robię to mi się tu odwodni! Niestety nie mogłem się ruszyć gdyż byłem przypięty do stołu tak samo jak Bakugo. W poszukiwaniu pomocy zacząłem rozglądać się szybko po pomieszczeniu. Wszędzie tylko przeklęta biel. Jedyne co się wyróżniało to my, stoły n których leżeliśmy, lampa i niewielki otwór wentylacyjny na samej górze ściany tuż za nami. Żadnego wyjścia. Zaniepokoiło mnie to. Czyżbyśmy zostali przez kogoś uwięzieni? A może to jakiś test. Nie, to mało prawdopodobne. Nie zamknęli by tu chorego ucznia. To nie Starożytna Sparta. Ale w takim razie dlaczego nas tu zamknięto? I dlaczego Bakugo jest w takim stanie? 

Nie  miałem zbyt dużo czasu na przemyślenia bo po chwili ze ścienny za nami wyzuneło się coś. Był to jakby skaner, podobny do tych które są w super marketach, ale ten był przyczepiony do jakiejś giętkiej rury która zawisa kilka metrów nad chyba niczego nieświadomym Bakugo i zaczęła go skanować niebieskim promieniem. Nagle promień zmienił się na czerwony a skaner lekko odskoczył w tył.

~ Stan obiektu krytyczny - Odezwał się robotyczny głos - Wymagane natychmiastowe podanie serum

Po tej wiadomości skaner wrócił i znikną za ścianą. Czyli są tu pochowane przeróżne urządzenia. Pomysłowe ale i... straszne bo w każdej chwili coś się może stać. Po za tym zaniepokoiło mnie to w jakim terminie określono Bakugo. Czyżby porwano nas na eksperymenty?

Ze ściany obok wysunęła się kolejna macka tylko że ta miała szpiczasty koniec. Zawisła nad Bakugo jakby czegoś szukała. Ten jak w transie ją obserwował. Nagle z macki wysunęła się ogromna igła. O ludzie ona chyba nie chce...

- Japierdole - Sykną pod nosem i w tym momencie macka wystrzeliła w jego stronę

- BAKUGO! - Krzyknąłem a w tym czasie igła wbiła się w jego szyję! - ZOSTACIE GO!- Krzyczałem i zacząłem się szamotać

Bakugo miał rozszerzone oczy. Nie wiem czy to z przerażenia, zaskoczenia czy bólu ale na pewno nie była to jego najprzyjemniejsza chwila. 

- Puszczajcie! Puszczajcie nas! - Warczałem rozglądając się dookoła - Skurwysyny, jak was dorwę to mnie popamiętacie - Warknąłem wściekły - Jeśli coś mu się stanie to was zabiję, rozumiecie? ZABIJĘ!

I jeszcze tak krzyczałem przez jakiś czas wygrażając albo żądając pomocy ale było to jak rzucaniem grochem o ścianę. Nagle macka wyciągnęła igłę z jego szyi.

 Bakugo - Szepnąłem

Macka wróciła stamtąd skąd przyszła albo raczej wypełzła do swojej nory. Bakugo wydawał się bez rzycie i gdyby nie miarowe ruchy jego klatki piersiowej naprawdę uwierzył bym że nie żyję. Oczy miał zamknięte, zapewne zemdlał od tego wszystkiego. Nawet nie próbowałem do niego mówić ani tym bardziej go obudzić. Lepiej żeby odpoczywał. A i tak jak się obudzi będzie awanturę robił. Nie ważne o co. 

Światła po chwili ponownie zgasły. Uznałem że i tak nie mam co innego do roboty więc postanowiłem się przespać. Może gdy się obudzę ustalimy co się stało.

I kto nas tak urządził.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro