Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Urodziny Harry'ego

Dzisiaj urodziny Harry'ego, a zatem z tej okazji postanowiłam pokazać jego urodziny po tym, jak zamieszkał z Blackami w Słonecznikowym Domku. To już w sumie jest spoiler, ale ogólnie to nie wiem czy wszystko będzie identycznie jak tu, bo jeszcze dużo czasu do tego.

31 lipca 1994 roku

Harry Potter po raz pierwszy, odkąd pamiętał, obudził się szczęśliwy w swoje urodziny.

Odkąd dowiedział się, że ma rodziców chrzestnych - Mayę i Syriusza Blacków, jego życie zmieniło się nie do poznania.

Okazało się, że Maya była kuzynką jego ojca, jednak nie mogła wcześniej się nim zająć z powodu bycia żoną Syriusza Blacka, uważanego niesłusznie przez kilkanaście lat za mordercę. Dopiero w tym roku, miesiąc temu, udało się go uniewnnić, dzięki czemu Harry dostał nową rodzinę.

Maya i Syriusz mieli dwójkę dzieci - szesnastoletnią Naomi oraz dwunastoletniego Jasona. Jednak cała czwórka go akceptowała i z chęcią go przyjęli do swojej rodziny.

Na początku Harry trochę martwił się, że zrobi coś nie tak i zmienią zdanie. Jednakże Blackowie zapewniali go, że nic takiego się nie wydarzy.

Chłopak dostał własny pokój, w którym mógł naprawdę swobodnie się urządzić. Dlatego też różdżkę miał na szafce nocnej koło łóżka, pod ścianą stała jego Błyskawica, a Hedwiga nie musiała męczyć się w klatce, lecz latała sobie na zewnątrz.

Mógł też sobie spokojnie przykleić na ścianach zdjęcia swoje i swoich przyjaciół, a także położyć szaty, kociołek, książki, proporczyki Gryffindoru, czy inne rzeczy. Nie musiał się bać, że coś zostanie zabrane lub zniszczone.

Syriusz i Maya zaproponowali też całej trójce zrobienie imprez urodzinowych, co już w ogóle dla Harry'ego było szokiem.

Dotychczas jego najlepszymi urodzinami były jedenaste, podczas których dowiedział się prawdy o tym, kim jest. Prezenty, czy impreza urodzinowa były dla niego abstrakcją, o której nawet nie śmiał marzyć.

Harry nie chciał żadnej imprezy - wystarczało mu samo to, że ma nową rodzinę.

Jednakże Mayi i Syriuszowi udało się go w końcu przekonać, by zaprosił chociaż najbliższych przyjaciół, podobnie jak to zrobili Jason i Naomi na swoje imprezy.

I w taki o to sposób w jego pokoju stało też drugie łóżko, w którym spał Ron, a Hermiona spała u Naomi w pokoju.

Mimo wszystko chłopak cieszył się, że wreszcie ma gdzie ich zaprosić. Do miejsca, które może spokojnie nazwać domem.

Poprzedniego miejsca zamieszkania nienawidził. Pierwszym prawdziwym domem dla niego był Hogwart, drugim Nora, czyli rodzinny dom Rona, a trzecim Słonecznikowy Domek.

Mieszkał tu miesiąc, a już uwielbiał to miejsce.

Nie musiał też odrabiać lekcji po kryjomu, a na spokojnie w dzień. Na dodatek jemu, oraz Naomi i Jasonosi pomagał w tym Remus Lupin, który zresztą uczył go opcm w zeszłym roku. Był przyjacielem zarówno Syriusza i Mayi, jak i też jego rodziców. Dlatego też rodzina Lupinów była mile widziana w Słonecznikowym Domku.

Dzięki Syriuszowi i Mayi spełniło się jego marzenie o posiadaniu kochającej go rodziny.

W pokoju jednak Harry był sam, co oznaczało, że Ron już wstał. Brunet założył swoje okulary, po czym wstał z łóżka. Następnie wyszedł z pokoju i chciał zejść na dół.

- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!

Gdy znalazł się w salonie, spojrzał zaskoczony na transparent z napisem "Wszystkiego najlepszego Harry" trzymany przez Rona i Jasona.

Oprócz nich w pomieszczeniu znajdowali się też Maya, Syriusz, Naomi i Hermiona. Cała szóstka z radością zareagowała na jego widok i po chwili został przez nich wszystkich przytulony.

- Dziękuję, że pamiętaliście - wykrztusił Harry, kiedy już go przestali zgniatać w grupowym uścisku.

- To pierwsze urodziny mojego chrześniaka, na których jestem. Trzeba to uczcić - rzekł Syriusz.

- A co z pierwszymi urodzinami Harry'ego? - zapytała Hermiona.

- Niestety Syriusz nie mógł na nich być. Ale mniejsza, teraz nie pora na to - powiedziała Maya, nie chcąc się rozpłakać. Pomyślała o tym, że były to niestety jedyne urodziny Harry'ego, na których mogli być jego rodzice.

- Zobacz Harry, to prezenty od nas! - rzekł Jason, a okularnik popatrzył na niego z zaskoczeniem.

- Przecież mówiłem, że nie potrzebuję prezentów. Wystarczy mi to, że mam was - powiedział Harry. - Poza tym daliście mi na dodatek Błyskawicę.

Syriusz i Maya na święta dali mu Błyskawicę, gdyż poprzednia miotła uległa zniszczeniu. Jednakże wtedy jeszcze nie znał prawdy, więc wzbudziło to spore zamieszanie.

- Błyskawicę w sumie zamierzałam ci dać po wyjawieniu prawdy, ale ktoś - tu Maya popatrzyła na Syriusza - postanowił się pośpieszyć. No ale...

- Ale jesteś dla nas ważny Harry, więc chcemy ci dać prezenty - dokończył Syriusz.

- Ale...

- Harry, to twoje urodziny. Chcemy, żebyś spędził je jak najbardziej wesoło - rzekł Syriusz, uśmiechając się i kładąc mu rękę na ramieniu.

Pomimo tego, że Harry wyglądał jak James, to w tej chwili widział w nim bardziej siebie. Tego zagubionego nastolatka, który uciekł wreszcie ze znienawidzonego domu i został ciepło przyjęty przez inną rodzinę. Tego samego nastolatka, który zastanawiał się, jak ma się odwdzięczyć za wszystko co dla niego zrobili.

Dlatego też Syriusz rozumiał, dlaczego Harry zachowuje się tak nieśmiało. Ale jednocześnie chciał zapewnić go, że po prostu ma teraz kogoś, kto go wspiera.

- Zobacz, jaką fajną ramkę na zdjęcia ci kupiłam! - powiedział Naomi, dając mu pierwsza prezent. - Możesz tam powiesić tyle zdjęć ile chcesz i zrobić kolaż. A jak będziesz chciał zamienić zdjęcia miejscami, to wystarczy machnąć różdżką.

- Dziękuję - odparł Harry, biorąc od niej prezent. Ramka była całkiem ładna i drewniana. Wydawała się mała, ale w rzeczywistości można było ją powiększyć dzięki czarom.

Prezenty były zarówno od osób zgromadzonych w salonie, jak i od Lupinów, czy Hagrida. Harry jednak cieszył się przede wszystkim z tego, że miał teraz kogoś, komu na nim zależało.

W końcu poszli do jadalni, gdzie wszyscy zjedli sobie śniadanie i rozmawiali.

Chociaż Harry jeszcze o tym nie wiedział, to Blackowie przygotowali też tort z narysowanym na nim złotym zniczem. Chcieli, by te urodziny były jak najlepsze.

- Nawet moi rodzice stwierdzili, że przyjdą złożyć ci życzenia - powiedziała Maya, starając się ukryć ciężkie westchnienie.

Miała wrażenie, że Lydia i Stanley zaakceptowali Harry'ego tylko dlatego, że był sławnym Wybrańcem. Co prawda oni się wypierali, ale i tak miała takie wrażenie.

Harry jednak nie zdawał sobie sprawy, do jakiego wniosku doszła. Był po prostu szczęśliwy, że ma osoby, które go akceptują.

Nareszcie miał dom, o którym marzył.

Za kilka tygodni natomiast mieli razem jechać na Mistrzostwa Świata w Quidditchu. Blackowie dostali bilety oraz pewną sumę galeonów w ramach zadośćuczynienia za to, co ich spotkało.

Było to wręcz absurdalne - nic nie było przecież w stanie wynagrodzić kilkunastu lat cierpienia i bólu.

Jednakże skoro dostali bilety, to mieli zamiar z nich skorzystać.

Przy śniadaniu było naprawdę wesoło, rozmawiali o wielu rzeczach, starając się jednak pomijać smutniejsze tematy. Chociaż to bywało ciężkie.

Z jednej strony Maya i Syriusz chcieli opowiedzieć Harry'emu jak najwięcej o jego rodzicach, a z drugiej strony to bolało. Ona co prawda już to przechodziła z Naomi i Jasonem, jednak Syriusz zbyt długo był tylko w swoim towarzystwie. Nigdy nie miał nawet możliwości odpowiedniego przejścia żałoby, bo wspomnienia największych koszmarów bynajmniej nie pomagały.

Teraz jednak Syriusz był z rodziną. Tą, którą naprawdę kochał z wzajemnością.

Obaj, Syriusz i Harry, tego właśnie potrzebowali. Ciepła rodzinnego, miłości, opieki. I Maya chciała im to wszystko zapewnić, a Naomi i Jason jej w tym pomagali.

Gdy w końcu skończyli śniadanie, Syriusz, Harry, Jason i Ron postanowili pograć w mini-quidditcha. Maya, Naomi i Hermiona uznały, że wolą obserwować grę.

Maya zdążyła Rona i Hermionę trochę poznać przez te kilka dni. Widziała już parę razy, jak się kłócili i godzili.

- Pod tym względem przypominają mi czasami Jamesa i Lily. Albo nawet nas - powiedziała kiedyś do Syriusza, który najlepiej wiedział, o co jej chodzi.

- Nie zdziwiłbym się, gdyby zostali parą - odparł jej wtedy Black. A jej trudno się było z tym nie zgodzić, nawet jeśli ktoś by się zdziwił, że tak swatają przyjaciół swojego chrześniaka.

Przy obiedzie natomiast Harry i Ron zaczęli opowiadać o tym, jak przylecieli latającym autem do Hogwartu, bo Syriusz bardzo miał ochotę to usłyszeć.

- Szkoda, że nie mogę cofnąć czasu i polecieć z wami. To musiało być piękne - powiedział Syriusz z rozmarzeniem, na co Maya pokręciła głową z niedowierzaniem.

- Mogło im się coś stać. Trzeba było poczekać na Molly i Artura, przecież oni by mogli pomóc wam dostać się do Hogwartu siecią Fiuu, czy cokolwiek - powiedziała Maya. - To było straszne, zmartwiłam się wtedy...

- Nie przesadzaj Mays, to na pewno było piękne - powiedział Syriusz.

- Spanikowaliśmy, nie wiedzieliśmy co zrobić - rzekł Ron.

- A przejście zamknął Zgredek - mruknął Harry.

- Zgredek? Skrzat Malfoyów? - zapytał nagle Syriusz ze zdziwieniem. - Co on do ciebie miał?

- Próbował powstrzymać mnie przed dotarciem do Hogwartu, bo uważał, że grozi mi tam niebezpieczeństwo - odparł Potter. - Żeby to jeden raz... Ale skąd...

-  Skąd go znam? - zapytał Syriusz, a Harry skinął głową. - To długa historia.

- Chcemy usłyszeć! - powiedział Jason, a reszta przytaknęła.

- Niech będzie - zgodził się Syriusz.

Ponieważ już zjedli, udali się do salonu. Tam Syriusz zaczął swoją opowieść.

- Jak wiecie, pochodzę z arystokratycznej, dosyć starej rodziny czystokrwistych czarodziejów. Było mi ciężko z nimi wytrzymać. Czasami chodziliśmy na różne przyjęcia, między innymi do rodziny Malfoyów. Zresztą Narcyza to moja kuzynka. Chociaż zostałem wydziedziczony, więc nie do końca, ale to nieważne. W każdym razie często się im sprzeciwiałem, więc gdy coś odwaliłem podczas przyjęcia, to odsyłali mnie do jakiegoś pustego pokoju. Kiedyś to nawet o mnie zapomnieli. Zresztą może i lepiej - mówił z goryczą Syriusz, a wszyscy słuchali go uważnie.

- W każdym razie - ciągnął dalej Black - Zgredek zawsze traktował mnie jakoś lepiej niż Stworek, nasz domowy skrzat. Może po prostu dlatego, że byłem gościem? Nie wiem, ale chyba mnie lubił. Kiedyś moja jedyna kuzynka, do której się przyznaję, czyli Andromeda, przyszła do mnie pogadać. Rozmawialiśmy o tym, jak bardzo nie lubimy poglądów naszej rodziny. Zgredek nas podsłuchał, ale na szczęście nie doniósł na nas. Na moim pierwszym roku w święta, gdy też rozmawialiśmy po kryjomu z Andromedą po nocy, opowiedziałem jej o moich przyjaciołach. Zgredek też podobno posłuchał, ale nikomu nie powiedział. A gdy Andy została wydziedziczona, zostałem sam. Był jeszcze wujek Alphard, ale nawet on nie zawsze mógł coś poradzić. Gdy w wakacje znowu byłem u Malfoyów i zaczęli gadać o tym, z kim się zadaję, znowu się im postawiłem i zostałem wysłany do jednego z pokojów. Zacząłem w nerwach gadać sam do siebie, a w pewnym momencie pojawił się Zgredek i próbował mnie pocieszać. Mimo wszystko nie chciałem w pełni mu zaufać, bo w końcu Lucjusz mógłby to z niego wydobyć jednym rozkazem. Ale Zgredek mnie najwyraźniej polubił, ja jego w sumie też. W przeciwieństwie do Stworka, który był koszmarny.

- Rety...

- Jejku.

Wszyscy słuchali z zapartym tchem, oraz byli pod wrażeniem tej historii.

Harry potem opowiedział, co się wydarzyło podczas jego drugiego roku nauki.

- Pamiętam, jak Naomi pisała mi o tym, że Harry został uznany za dziedzica Slytherina. Nie dowierzałam, że to się dzieje naprawdę - powiedziała Maya.

- A ja nie dowierzam, że Lockharta tak uwielbiali. Co za idiota, ciągle pamiętam, jak Glenn mówiła, że rozwieszał plakaty ze swoją podobizną w Pokoju Wspólnym Ravenclawu. I mówił wszystkim, że będzie sławny - burknął Syriusz z irytacją. - Co za wstrętny oszust i kłamca.

- Chociaż zarazem był sławny za coś, czego nie zrobił. Coś ci to przypomina? - spytała Maya, na co Black prychnął.

- Ja się o taką sławę nie prosiłem! - odparł z oburzeniem Syriusz.

- Wiem - odparła kobieta, całując go w policzek.

Harry zaproponował też, że zaprosi Zgredka, by Syriusz mógł z nim pogadać. Zgodzili się, bo w sumie ciekawi byli, co jeszcze się wydarzyło.

- Harry Potter! - ucieszył się Zgredek, po czym dopiero rozejrzał się po salonie. - Witam szanownych przyjaciół Harry'ego Pottera!

- Cześć Zgredku, pamiętasz mnie? To ja, Syriusz - powiedział Black, a skrzat spojrzał w jego stronę.

- Panicz Black! - zawołał na jego widok. - Spokrewniony z moimi dawnymi właścicielami...

- I wydziedziczony - dodał Syriusz. - Miło, że mnie pamiętasz.

- Oczywiście, że pamiętam! - zapewnił Zgredek z dumą. - Jest pan w końcu ojcem chrzestnym Harry'ego Pottera! Moi dawni właściciele wiedzieli, że to nie pan zdradził! Ale nie lubili pana, oj nie...

- Bo pewnie byli jednymi z tych, z którymi się kontaktował ten przebrzydły szczur - mruknął Syriusz z irytacją. Czuł obrzydzenie i nienawiść do dawnego przynaciela, oraz do Malfoyów.

Z Narcyzą w dzieciństwie jego kontakty były umiarkowane. Andromedę uwielbiał, Bellatrix nienawidził, a Narcyza... Po prostu była. Dosyć cicha i zamknięta, trochę niczym Regulus, z którym zresztą najczęściej gadała, lub milczała.

Nigdy nie odzywała się niepytana popierała poglądy rodziny, ale nie aż w takim stopniu jak jej najstarsza siostra.

Rzadko z nią rozmawiał, nawet gdy byli mali, a po jego wydziedziczeniu to już w ogóle.

Zgredek po chwili potwierdził ich przypuszczenia, że Glizdogon kontaktował się z Lucjuszem, gdy został szpiegiem Voldemorta.

Można się było spodziewać, że Malfoy'owie nawet nie zwrócą uwagi na to, że skrzat ich słyszy. Zgredek miał nigdy nie być w stanie ujawnić tajemnic ich rodu, a jednak to zrobił.

Okazało się, że Zgredek polubił Syriusza, więc gdy okazało się, że coś grozi jego chrześniakowi, postanowił zadziałać. O tym, że Syriusz jest ojcem chrzestnym Harry'ego wiedział dlatego, że obecny minister wspomniał o tym kiedyś Malfoyom na wspólnej kolacji.

- Nie sądziłem, że to wszystko jest aż tak powiązane - rzekł w końcu Harry, gdy wszyscy patrzyli w zdumieniu na skrzata.

- Czasami tak bywa. Nawet małe rzeczy mogą czasami spowodować większe - powiedziała Maya.

Harry westchnął. To były zdecydowanie bardzo ciekawe urodziny.

Popołudniu natomiast był tort oraz wpadli też Lupinowie, czy nawet rodzice Mayi. Jednak ci drudzy złożyli tylko życzenia i nie siedzieli jakoś długo.

Tort był wielki, a na wierzchu mieścił się lukrowany złoty znicz.

Harry z radością spędził ten czas z bliskimi.

Wieczorem natomiast miały miejsce ogromne fajerwerki, które przybierały wygląd złotego znicza, czy zawodników grających mecz quidditcha.

To wszystko było naprawdę piękne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro