Też cię kocham
- Matko, ile może trwać poród?
Podniosłam głowę i spojrzałam na siedzącego obok mnie Michała. Czatowaliśmy pod salą już trzecią godzinę.
- My z Wojtkiem rodziliśmy się 12 godzin.
- Ja pierdzielę. Nie wiem czy dałbym radę być przy porodzie, jakby mi się dziecko rodziło.
Zaśmiałam się cicho, pokręciłam głową i oparłam się o ścianę. Siedzieliśmy tak jeszcze pół godziny, kiedy z sali wyszła ciocia. Zerwaliśmy się z krzeseł i podbiegliśmy do niej.
- Próbowali opóźnić poród, ale się nie udało. Zrobili jej cesarskie cięcie. Z maluchem wszystko w porządku. Jest wcześniakiem, więc włożyli go do inkubatora, ale lekarz był zdziwiony, że tak dobrze sobie radzi i jest dość duży. Z mamą też wszystko dobrze. Jak chcecie, to możecie iść go zobaczyć zza szyby.
Nie czekając zbyt długo ruszyłam w stronę drzwi, z których przed chwilą wyszła ciocia. Michał poszedł tuż za mną. Pielęgniarka skierowała nas w odpowiednie miejsce. Nie mogliśmy narazie wejść do środka, ale mogliśmy sobie popatrzeć zza szyby. Stasiu leżał w inkubatorze i patrzył w naszą stronę. Uśmiechnęłam się szeroko, a on przeciągnął się uroczo.
- Ale on jest malutki.
Spojrzałam na Michała. Ewidentnie był zauroczony chłopcem. Z oczu popłynęły mi dwie samotne łzy.
- Cześć braciszku - przyłożyłam rękę do szyby.
- Pola, ale przecież on jest taki maleńki. Jak on sobie poradzi?
- Potrzymają go w tym trochę aż osiągnie odpowiednią wagę. Będzie miał w środku dobre warunki, żeby podrosnąć. Poza tym, Wolni nigdy się nie poddają.
Uśmiechnęłam się do malucha. Mogłabym wpatrywać się w niego godzinami, ale pielęgniarka wygoniła nas na korytarz. Zrobiłam tylko szybko zdjęcie. Cioci na korytarzu nie było. Pewnie poszła po jakąś kawę. Usiadłam na krzesełku i chwyciłam za telefon. Wysłałam zdjęcie najpierw do Wojtka, a później do taty. Następnie wybrałam numer ojca.
- Halo?
- Tato, wysłałam ci zdjęcie.
- Jeju on jest taki maleńki. Wszystko w porządku?
- Tak, ze Staśkiem dobrze. Potrzymają go w inkubatorze aż przybierze na wadze, ale generalnie dobrze sobie radzi. Lekarz mówi, że jest małym wojownikiem.
- Po tatusiu. A z mamą jak?
- Nie widziałam jej jeszcze, ale ciocia mówi, że jest dobrze. Pewnie jest obolała, bo w końcu robili jej cesarskie cięcie.
- To jak pójdziesz do mamy, to zadzwoń mi jak tam u niej.
- Ok.
- Pola i bądź przy mamie teraz. Wspieraj ją fizycznie i psychicznie. Dopóki ja nie wrócę zaopiekuj się nią.
- Wiem tato.
- I powiedz swojemu szanownemu bratu, że jak wytrzeźwieje to ma do mnie zadzwonić. Muszę z nim poważnie porozmawiać. Boję się, że może jakiś numer z tą Moniką wykręcić.
- Tato błagam, daj spokój. Wojtek nie jest idiotą.
- Jasne, jasne. W każdym razie powiedz mu, że ma zadzwonić. Mamie powiedz, że ją kocham. Wycałuj ją mocno ode mnie i powiedz, że jest bardzo dzielna. Zadzwonię do niej, ale trochę później, żeby odpoczęła. Stasiowi też powiedz, że tatuś bardzo go kocha i nie może się doczekać aż go zobaczy.
- Dobrze tato, idź spać.
- Kocham cię, pa.
- Też cię kocham.
Rozłączyłam się i odetchnęłam z ulgą. Mały przyprawił nas o wiele nerwów. Ale koniec końców jest już z nami i wszystko idzie w dobrym kierunku. I z tego obecnie cieszyłam się najbardziej.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Hejka kochani! Znowu nudy, nudy i jeszcze raz nudy. I znowu powiem, że już niedługo zacznie się robić ciekawiej.
Wpadajcie do innych książek.
Komentujcie i gwiazdkujcie, choćby dla mojej głupiej satysfakcji.
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro