Jasne mój Misiu
- Mamo, jeszcze dwa schody.
Pomagałam zejść rodzicielce z góry. Na ramieniu miałam zawieszoną torbę, którą mama na szczęście postanowiła spakować z dość sporym wyprzedzeniem. Drugą ręką podtrzymywałam kobietę, aby choć trochę ułatwić jej chodzenie. Gdy byłyśmy już na dole, zadzwonił dzwonek do drzwi. Położyłam rękę mamy na barierce schodów i popędziłam otworzyć. Do środka wbiegła ciocia Ewa, a za nią stał zdenerwowany Michał.
- Daj mi to - wyrwał mi torbę z ręki.
Odetchnęłam z ulgą, gdy tylko zobaczyłam chłopaka. Ciocia z mamą już zdążyły dojść do drzwi i wypchnęły biednego Michała, aby przez nie przejść. Całą trójką poszli w stronę samochodu, a ja zgarnęłam kluczyki z szafki i zamknęłam dom. Wpakowałam się na siedzenie obok kierowcy, mama z ciocią do tyłu, a Michał wrzucił torbę do bagażnika i w tempie ekspresowym znalazł się za kierownicą.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Weszliśmy do szpitala, a ciocia już od progu zaczęła krzyczeć w niebogłosy.
- Kobieta rodzi!
Po chwili przy mamie pojawiła się pielęgniarka, a druga zaraz przybiegła z wózkiem. Ciocia wyrwała Michałowi torbę z ręki i popędziła za mamą.
- Pola, zadzwoń do ojca!
Mama krzyknęła i zaraz zniknęły za drzwiami. Oparłam się o ścianę, głośno westchnęłam i przetarłam oczy rękami.
- Ej, co jest?
Michał znalazł się przy mnie w mgnieniu oka. Nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Objął mnie ramionami i mocniej przyciągnął do siebie.
- Co się dzieje?
- Boję się, że coś będzie nie tak. Przecież on jeszcze jest taki maleńki, jak ma sobie poradzić?
- Spokojnie - pocałował mnie w czoło. - Wszystko będzie dobrze. Twój brat na pewno jest bardzo silny i da sobie radę. Poza tym, obecnie dzieci rodzą się czasami jeszcze wcześniej i wszystko z nimi jest ok.
Zaciągnęłam się zapachem Michała i mocno się do niego przytulałam. Czułam się bezpieczna, uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze. Po chwili ocknęłam się i odsunęłam trochę.
- Muszę zadzwonić do taty - odpowiedziałam na zdziwione spojrzenie Stocha.
Wybrałam numer i czekałam. Ojciec odebrał po czterech sygnałach.
- Co jest, do cholery? Jest środek nocy.
- Tato, mama rodzi.
- No świetnie. Coś jeszcze, czy mogę iść spać? Zaraz. Co kuźwa?!
- Syn ci się rodzi.
- Ale jak?! Przecież jeszcze za wcześnie! Wy mi to zrobiliście, ale myślałem, że chociaż Stasiek poczeka!
- Ja pierdolę, Kuba czego się drzesz?!
Usłyszałam głos dość podirytowanego wujka Kamila, na co razem z Michałem się zaśmiałam. Popatrzyłam na Stocha, podsłuchiwał skubany.
- Kuźwa Kamil, syn mi się rodzi! Pola, jesteś sama z mamą?
- Nie, ja jestem na korytarzu z Michałem. Z mamą jest ciocia Ewa.
- Czemu ciocia Ewa i czemu ty jesteś z Michałem?
- Wojtek poszedł na imprezę, a ktoś nas musiał zawieźć do szpitala. A ciocia zgarnęła się po drodze jak usłyszała, że jestem sama z mamą.
- Ja pierdzielę, teraz nie zasnę. Kochanie, dzwoń i mnie informuj na bieżąco, dobrze?
- Jasne.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Ponownie wtuliłam się w Michała.
- Tak w ogóle, jak do mnie dzwoniłaś, to tak fajnie mnie nazwałaś.
- Misiek?
- Tak, podoba mi się to. Możesz tak do mnie mówić?
- Jasne mój Misiu - cmoknęłam go w policzek.
Ten uśmiechnął się tylko i mocniej mnie do siebie przyciągnął.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Hejka kochani! Mamy niedzielę, mamy rozdział. Cóż, ogólnie trzeba nadać trochę tępa w tej książce, bo narazie nudy. Ale spokojnie, tu będzie jeszcze bardzo ciekawie.
Wpadajcie do innych książek.
Komentujcie i gwiazdkujcie, choćby dla mojej głupiej satysfakcji.
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro