Książka 6.
Tytuł roboczy: A. Skąd. Ja. Mam. To. Wiedzieć
Marc bardzo cieszył się, że za niedługo spotka się ze swoim przyjacielem. Nie mógł doczekać się tego spotkania.
Od dłuższego czasu chciał powiedzieć mu coś ważnego, a za niedługo mógł to zrobić.
Przygotowywał się na to bardzo długo. Wreszcie zostało tylko parę minut, zanim się z nim spotka. W głowie układał plan tego, co mu powie.
Usłyszał pukanie do drzwi. Poszedł otworzyć, a w progu stał jego przyjaciel. Mężczyźni przywitali się, po czym młodszy z nich, Marc, zaprosił drugiego do środka. Obaj usiedli przy stole.
Marc Johnson był człowiekiem, który całkowicie wdał się w swoją matkę, jego brat bliźniak również. Tak jak ona mieli blond włosy i niebieskie oczy, tylko że straszy z nich - Martin - nie miał takich delikatnych rysów twarzy, poza tym był wyższy od młodszego. Natomiast przyjaciel Marca, Gabriel, miał kasztanowe włosy i oliwkowe oczy. Co ich łączyło w wyglądzie, to to, że mieli jasną karnację.
- Więc... o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytał blondyn, patrząc na oczy starszego.
- Słuchaj, Marc, chciałem zaprosić cię na mój ślub - odpowiedział.
Niebieskooki otwarł szerzej oczy ze zdziwienia. Ślub? Kiedy? Gdzie? Z kim?
- Ty... ty tak na serio? - Chciał się dowiedzieć, czy to w ogóle była prawda. - Z kim? Kiedy? Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej?
- Marc, uspokój się - powiedział niezmąconym tonem kasztanowowłosy. Upił łyk herbaty, którą wcześniej przygotował blondyn. - Za pół roku. Nie mówiłem ci, żebyś teraz miał niespodziankę.
- Gabriel, nie chcę niespodzianek - powiedział z wyrzutem niebieskooki - chcę wiedzieć wcześniej.
- Nie przesadzaj, to przecież nic złego.
- Gabriel... - Jest, i to bardzo. Bo ja cię kocham... - Tego zdania bał się wypowiedzieć.
Tak naprawdę już od czasów liceum był zakochany w swoim rok starszym przyjacielu. Jednak nigdy nie zdobył się na odwagę, by wyznać mu swoje uczucia. Bał się jego reakcji.
- Ale... jeśli będziesz potrzebował mojej pomocy, to zawsze możesz na mnie liczyć - powiedział Johnson po dłuższej chwili. - Zawsze - podkreślił.
- Wiesz, chyba jest coś, co mógłbyś dla mnie zrobić. - [Nazwisko xD] wstał od stołu, by zbliżyć się do przyjaciela, po czym objął go od tyłu. - Wiem, że wciąż jesteś prawiczkiem...
- I co w związku z tym? - Marc poczuł nagłą falę gorąca. Zwłaszcza, że ręce oliwkowookiego zbliżały się do bardziej intymnych części jego ciała.
- Nie musisz się wstydzić, Marc - szepnął mu do ucha, gdy jego dłoń spoczęła na kroczu blondyna. - Po prostu będziesz uprawiał ze mną seks, kiedy będę tego potrzebował. - Przygryzł jego małżowinę uszną.
- Ga... Gabriel... ja... - gubił się w słowach. - Ja nie mo...
- Powiedziałeś, że zawsze mi pomożesz - przerwał mu, by przypomnieć niebieskookiemu jego własne słowa. - Zawsze.
- Gabriel...
- Widać, że tego chcesz. Już jesteś twardy.
Zaczął zastanawiać się, co miał zrobić w tej sytuacji. Z jednej strony nie chciał zgadzać się na propozycję przyjaciela, jednak z drugiej... oferta intymnego zbliżenia się z nim była taka kusząca.
Po chwili uległ jego namowom. Obaj podeszli do łóżka, następnie zaczęli się rozbierać.
***
Oprócz pierwszego warunku, to jest zgadzania się na seks, kiedy Gabriel by tego chciał, nie mógł z nikim chodzić ani robić tego z innymi. Dla kasztanowowłosego oznaczałoby to wtedy, że jego przyjaciel nie jest czysty. Po trzecie nie mógł nikomu powiedzieć o tej umowie. Niby proste, a jednak wciąż o tym powtarzał niebieskookiemu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro