Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

List #6

16.09.1940

Najdroższy bracie!

Wiem, że nie powinienem zwracać się do Ciebie w takich słowach (ani już tym bardziej zaczynać w ten sposób listu), ale, na Boga, denerwujesz mnie straszliwie! Czy jeden jedyny list do ukochanego, młodszego braciszka, to dla Ciebie tak wiele? Naprawdę aż tak bardzo chcesz mnie doprowadzić do zawału i mieć mnie na sumieniu? Proszę bardzo! Wiedz jednak, że moja niespokojna dusza znajdzie Cię gdziekolwiek byś się nie udał. Obiecuję, że jeśli zejdę z Twojej winy na atak serca, srogo tego pożałujesz (...).

Mieszkając w Hamburgu nigdy bym nie pomyślał, że druga połowa września może być tak upalna i słoneczna. Z drugiej strony, to miejsce ma również wiele wspólnego z naszym domem - jednego dnia może padać deszcz i wiać porywisty wiatr, normalnie zwiastujący nadejście jesieni; drugiego zaś, skwar odbije ci swe piętno na skórze na plecach. Na szczęście przez przeżycie włoskiego lata zdążyłem się uodpornić na podobne dolegliwości.

Każdy dzień z ostatnich dwóch tygodni wygląda praktycznie identycznie. Nie, żeby cały mój pobyt tutaj nie stanowił jednej wielkiej rutyny, opartej na pobudkach, ćwiczeniach, śniadaniach, treningach z Feliciano, kolejnym posiłku, kończąc na wspólnym odpoczynku i pójściu spać, jednakże to, co się dzieje ostatnimi czasy, to zupełnie nowy wymiar rutyny.

Każdy kto mnie zna wie doskonale, że nie lubię zmian. Wydaje mi się, że ty zdołałeś się o tym przekonać najdobitniej. Pamiętasz, jak poszedłem do szkoły z podręcznikami w worku pocztowym, bo nowy tornister jaki kupiła mi mama miał inny kolor od poprzedniego? I jak potem oskarżyli Cię o kradzież owego worka z poczty, bo gdy ja chodziłem do podstawówki, ty byłeś nastolatkiem wymykającym się nocami z domu i który rozrabiał najwięcej w całym sąsiedztwie? I że właśnie dlatego nikt nie pomyślał, że mogłem ten cholerny worek po prostu znaleźć w rowie nieopodal fabryki obuwia, bo przecież to byłoby za proste gdy mieli jak na talerzu głównego podejrzanego? Teraz śmieję się jak o tym myślę, zwłaszcza, że byłby z Ciebie beznadziejny złodziej. Okraść pocztę i nadal chodzić w połatanych spodniach po dziadku! Twarz sama wykrzywia mi się w szerokim uśmiechu, to były czasy, chciałbym do tego wrócić.

No, ale zboczyłem z tematu. Najlepiej wiesz, jak bardzo nie lubię zmian. Ba! Nienawidzę wręcz niespodziewanych sytuacji i nieprzemyślanych przemian, pisanych na kolanie decyzji i impulsywnych zachowań. Mimo tego, przerażająca monotonność mojego życia to za wiele nawet dla mnie.

Codziennie wstaje i jem to samo, wykonuje te same treningi z tymi samymi żołnierzami. Ci sami Niemcy rzucają mi zawistne spojrzenia, a od ucieczki z tamtego miejsca i zaszycia się gdzieś w lesie ratuje mnie ten jeden jedyny uśmiech, który jak promień słońca rozświetla mętną odchłań mojego żywota.

Mimo wszystkiego co nas spotyka Feliciano nadal wydaje się pogodny. Codziennie zagaduje i wlepia we mnie swoje przenikliwe, choć niezwykle łagodne spojrzenie. Rzuca mi się w ramiona gdy jesteśmy sami i przytula się do mnie. Zauważyłem już dawno, że bardzo lubi kontakt fizyczny. Co prawda kiedyś mi to przeszkadzało, ale zdążyłem przywyknąć, a nawet polubić bijące od niego ciepło, które nie drażni jak gorące promienie włoskiego słońca.

Do sądnego dnia został mniej niż tydzień. Na moich treningach pojawiają się już wszyscy dostępni (to znaczy nie chorzy i nie kontuzjowani) żołnierze, nawet Niemcy. Podpułkownik Schafer już nawet nie stara się ukryć, że mnie obserwuje. Mam szczerą nadzieję, że wybrał mi już elitarny oddział, najlepiej lotników (...).

Zastanawia mnie, co się stanie z tymi wszystkimi mężczyznami, którzy już za kilka dni odjadą stąd w cztery strony świata. Trudno mi to przyznać, ale do niektórych naprawdę się przywiązałem. Nie jest to oczywiście ten stopień znajomości co z Feliciano, ale znamy się już na tyle, abym w jakimś stopniu czuł smutek na samą myśl, że już wkrótce oni mogą dłużej nie istnieć na tym świecie.

Obawy o życie widać tutaj gołym okiem. Pamiętam jaki mamy cel i do czego dążymy, jak wzniosłe i prawe są to idee, jednak nawet ja zaczynam odczuwać stres, który wzmaga się z każdym dniem i godziną, zbliżającą nas do poboru. Domyślam się, że nie odczuwałbym czegoś podobnego, gdyby, tak jak Ciebie, zrekrutowano mnie od razu. Po raz kolejny żałuję, że tak się nie stało (...).

Z powodu nawarstwiającego się strachu, niektórzy żołnierze zaczęli spróbować wymykać się nocą z obozu. Co prawda na razie żaden nie uciekł, jednak niektórzy byli ku temu blisko. Góra nic o tym nie wie, wszystko przekazujemy sobie "pocztą pantoflową" jedynie między rekrutami, informacje czerpiąc od wartowników. W ciągu ostatnich trzech nocy miało miejsce osiem prób ucieczki, w porównaniu do poprzednich tygodni, to bardzo dużo. Jeśli to będzie szło w tę stronę, w końcu i wyżsi stopniami się o tym dowiedzą.

Ja i Feliciano jednak nawet nie rozważamy czegoś tak haniebnego. Wiemy jakie mamy obowiązki, oraz, że czasem lepszy porządek świata wymaga ofiar w ludziach. Być może także naszych. (...)

Bądź zdrów Gilbercie!
Oraz pisz do mnie, do cholery, trochę częściej!
Z oddaniem, Ludwig

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro