XI
Do M.
Były tylko puste słowa, nic innego mi nie dałeś.
Obietnice bez pokrycia, które nie są warte wcale.
Po co dajesz mi nadzieję, jeśli zaraz ją odbierzesz.
Po co obiecujesz serce, jak nie chętnyś do poświęceń.
Nic nie dajesz, tylko bierzesz, i oskarżasz dusze moją,
A to przecież nie ma wina, żeś tak zapatrzony w swoją.
Nie rozumie cię nikt niby? Ja rozumieć potrafiłam.
A więc czemu nie potrafisz tej że szansy wykorzystać.
Chciałam pomóc, wiem zawiodłam, lecz pomocy też nie miałam.
Chciałam wyrwać z tego dołka, w którym sama też siedziałam.
Smutne było jak mówiłeś iż nie jesteś tu potrzebny.
Trudno było cię pocieszyc i swym myślą też zaprzeczyć.
Cały czas w mych myślach jesteś, czy ja dobrze postąpiłam?
Czy właściwym mym wyborem było, żem cię zostawiła?
Czy poradzisz sobie jeden, czarne myśli sam odgonisz?
Czy poradzę ja bez ciebie, swoje myśli uspokoić?
Bell
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro