19
Wieczorem kiedy rozpakowalm wszyyskie swoje rzeczy do małej szafy, usiadłam na łóżku.
Nie widziałam Rolanda odkąd pokazał mi pokój. Kiedy skupiłam się na oglądaniu wnętrza on nagle zniknął.
Próbowałam go nawet poszukać, ale nigdzie go nie znalazłam. Pooglądałam przynajmniej dom. Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazi za tą ciekawość.
Aktualnie idzie na łóżku i zastanawiam się co zrobić, żeby się nie nudzić. Słońce zaczynało powoli zachodzić. Wstałam i podeszłam do okna. Gdybym miała wybrać miejsce, w którym mogłabym zamieszkać to to byłoby w sam raz.
Gdy tak się przyglądałam widokiem na zewnątrz usłyszałam jakieś głosy za moimi drzwiami. Nie powiem wystraszyłam się i to bardzo.
Nie kojarzyła tych głosów. Na pewno, żaden z nich nie należał do Rolanda. Pierwszy raz je słyszałam. I to jeszcze bardziej powiększyła mój strach.
Schowałam się za łóżkiem i przysluchiwalm się głosom. Ale nie mogłam rozróżnić ani jednego słowa, gdybym podeszła bliżej może by mi się to udało. Jedyne co mogłam odróżnić to głos kobiety.
Usłyszałam jak moje drzwi się otwierają. I powoli ktoś wchodzi.
Byłam bezpiecznie schowane za łóżkiem, więc nie mieli jak mnie zobaczyć, chyba że podeszli by bliżej.
-Czy ktoś tu jest?- usłyszałam kobiecy głos.
I co teraz? Mam się odezwać, czy lepiej siedzieć cicho? Nie wiem co mam robić.
-Saro jesteś tu?- znowu głos tej kobiety.
Usłyszałam, że powoli zaczęła podchodzić do łóżka. Moje serce waliło jak szalone. Jeszcze trochę i wyskoczy mi na podłogę. Nie wiem co mam robić, nie mam chyba wyjścia i muszę wyjść i tak jak podejdzie bliżej to mnie zobaczy.
Z tym postanowieniem zaczęłam powoli wstawać.
-Kim jesteś?-zapytałam
-Nazywam się Nanu, słyszałam o tobie od Dereka podobno nie jesteś człowiekiem.- odpowiedziałam przybliżające się do mnie.
Za jej plecami dostrzegłam w oddali młodego chłopaka. Miał ciemne włosy, był dosyć wysoki. Jego twarz była bardzo jasna. Jak na jakiegoś człowieka wydaje mi się, że za jasna.
-Czego chcesz odemnie?- zapytałam cofając się do tyłu.
- Nic Ci nie zrobię. Nie musisz się mnie bać.- powiedziała.
-Jak mam ci zaufać skoro Ciebie nie znam?
-Przyszłam tu dlatego, że dowiedziałem się iż masz bardzo interesująca moc. Nie chcielibyśmy stracić kogoś takiego jak ty. Dlatego nic Ci nie zrobię.- odpowiedziała.
-My?- zapytam patrząc jednocześnie na nią i na tego chłopaka.
Na pewno nie chodziło jej o nią i o niego. Wydaje mi, się że miała na myśli kogoś innego.
-Jest nas więcej i jeśli się do nas przyłączysz będziemy Ciebie chronić.
-Wybacz, ale nie chce się do nikogo przyłańczać.- odpowiedziałam i moja droga ucieczki się skończyła, ponieważ trafiłam na okno.
No to super. Nie wiem dlaczego, ale coś mi mówiło, żeby jak najszybciej stąd uciekać. Ale nie miałam jak uciekać.
-To nie jest zbyt dobra decyzja Saro. Twoja moc może nam dać niezwykła potęgę. I weźmiemy ją nawet bez twojej zgody.- mówiąc ostatnie zdanie zaczęła się przeraźliwie śmiać.
Automatycznie odwróciła się do okna nie było wysoko, więc nie zastanawiając się nad konsekwencjami skoczyłam na trawę. Zaczęłam uciekać tak jak to robie ostatnio coraz częściej.
I teraz do mnie dotarło, że ja muszę zniknąć. Muszę odejść ponieważ ja tu nie pasuje. I nie ważne ile będę tak uciekać oni i tak kiedyś mnie dopadną. Zagrażam wszystkim.
............
Um jest tu ktoś jeszcze?
Mam nadzieję, że tak😊
Dawno mnie tu nie było. Eh.
No ale wróciłam 😁😁
Wiecie co. Zbliżamy się do końca.
Cieszynie się? Pewnie tak
To do następnego 😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro