Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział trzynasty

Tej nocy sama poszukała na niebie Mędrca. Dzięki niemu zorientowała się, że do świtu jeszcze wiele godzin. Przyjęcie musiało trwać krótko, choć dla niej zdawało się wiecznością. Widok gwiazd dodatkowo ją uspokoił. Ich niewzruszone trwanie było dla niej pocieszeniem i myślą, że cokolwiek by się nie działo, pewne rzeczy pozostaną takie, jakie są.

Mimo wszystko głęboko w niej czaił się niepokój, którego nie była w stanie wykorzenić.

Idąc za nim, zwracała uwagę na szczegóły. Na to, jak poświata księżyca otula świat i jak twarda jest droga pod jej stopami. Skupiła się na tym uczuciu, chcąc w pełni poczuć swoją materialność i ciężar.

W oddali odezwała się sowa, a po niej inny ptak nocy.

Delikatny podmuch owiał jej skórę.

Po chwili byli już na miejscu. Tristan zdjął płaszcz, który wcześniej na siebie narzucił. Położył go na ziemi i zachęcił, by Klara na nim usiadła. Początkowo nieufna, w końcu skorzystała z tej propozycji, jako że ziemia była zimna, a ona chciała skupić się na słowach, jakie miały zostać wypowiedziane. Spojrzała na niego z wyczekiwaniem.

Gdyby teraz ktoś uważnie jej się przyjrzał – a być może Tristan to zrobił – zauważyłby z pewnością lekkie drżenie dziewczyny na myśl, jakie tajemnice wyjdą na jaw, zaciśnięte palce i paznokcie wbite w skórę. Denerwowała się, to pewne. Mimo wszystko wzięła głęboki oddech i pozwoliła sobie po prostu poczekać.

- To będzie dziwna opowieść – rzekł. – Być może niektóre rzeczy wydadzą ci się niewiarygodne.

- Wspomniałeś, że Pamiętający reagują tylko na prawdziwe wspomnienia.

- Owszem, tak właśnie jest. Ale co, gdybym mówiąc to, skłamał?

Pokręciła głową.

- Wiem, że mówiłeś prawdę.

- Nie musiało tak być – westchnął. – W każdym razie dziś skupię się głównie na tym, co teraz, jeśli nie masz nic przeciwko.

Nie czekając na jej odpowiedź, kontynuował:

- Znam Kolekcjonera od bardzo, bardzo wielu lat. To niezwykle stary człowiek ze starą duszą, który przeciągnął swoje istnienie do granic możliwości. Ponieważ nie lubię mówić za innych, na tym skończymy. Dość, że łączą nas pewne... sprawy, czy tego chcę, czy nie.

- To demony, prawda? – nie wytrzymała. – Jego goście.

Spojrzał na nią ze zdumieniem.

- To zależy, co przez to rozumiesz – odparł. – To byty, które karmią się strachem. Nie wolno im na pozwolić, choć czasem to niezwykle trudne.

- Oni mówili mi straszne rzeczy.

- Wiem. Tobie było trudniej, bo naprawdę ich widziałaś. Większość ludzi słyszy jedynie ich głos.

- Ale kim jesteś ty? Kolekcjoner opowiadał, że przynosisz śmierć.

- Ufasz mu?

Zastanowiła się.

- Nie wiem – wyznała wreszcie. – Czuję, że nie powinnam. Ale... On podobnie jak ja wpadł w ich sidła, prawda?

- Nawet jeśli, co z tego? – mruknął. – Być może. Być może to wszystko jest znacznie większą sprawą, niż się wydaje.

Klara odwróciła wzrok. Niepokój w jej duszy przybierał na sile. Odkąd jej życie zmieniło się po śmierci ojca, nie spotkało jej nic dobrego. Nawet wizyty tutaj, w świecie, gdzie jej rozszalałe serce się uspokajało, odbierała raczej jako coś przykrego. Z drugiej strony, przecież była tu bliżej śmierci, niż gdziekolwiek indziej.

Czy było możliwe, aby los jeszcze się odwrócił?

Pokręciła głową, jakby próbując pozbyć się tych myśli. Na nic się teraz zdadzą.

Obiecała sobie i matce, że przetrwa – tak musiało się stać.

- On cierpi – powiedziała w końcu.

- Wielu ludzi cierpi – odparł. – Oczywiście, że tak.

- Jesteś...

- Bezduszny? Być może. Znam go dłużej niż ty i wiem o wielu rzeczach. Uwierz mi Klaro, to nie do końca, jest tak, jak...

- Powiedz coś wreszcie! – wybuchnęła. – Chcę wreszcie coś wiedzieć, cokolwiek! Tymczasem pytań jest coraz więcej, a ja mam już ich dość. Chciałabym ci ufać, chciałabym udać komukolwiek! Ale nie potrafię. Nie po tym, co się stało. Chciałabym, by choć jedna osoba okazała się godna zaufania.

- Jeśli oczekujesz że powiem o sobie coś dobrego – szepnął – to może powinnaś pozbyć się złudzeń.

Nie czekając na jej odpowiedź, sięgnął po jeden z kwiatów.

- Dawniej robiłem rzeczy, z których nie jestem dumny.

Później dotykał kolejnych, wyrzucając z siebie słowa:

- Żałowałem, tak bardzo żałowałem.

- Nie potrafiłem poradzić sobie z poczuciem winy.

- On był martwy, ja nie.

- Potem po mnie również przyszedł Śmierć. Wyglądał jak człowiek, ale to ledwie złudzenie.

- Zaproponował, że mógłbym się odkupić.

- Zgodziłem się, to jasne.

Nagle wokół nich zaroiło się od motyli i Klara pomyślała, że to dziwne, iż tak pełne bólu wspomnienia rodzą coś tak pięknego. Lecz Pamiętający nie oceniali, oni po prostu byli i nieśli wypowiedziane słowa.

Popatrzyła na Tristana, który szybko oddychał i zastygł z dłonią nad kolejnym kwiatem. Wreszcie wyraz jego twarzy złagodniał i mężczyzna musnął lekko płatki.

- Nazwał mnie aniołem śmierci? Cóż, być może jest w tym nieco prawdy. Dusze nie zostają pozostawione same sobie, gdy opuszczają ten świat. Ja... Mnie przypadło w udziale prowadzenie tych gwałtownie zmarłych. Poza tym ktoś musi opiekować się Miastem Pomiędzy. Zbiera się tu magia, która ucieka ze szczelin świata. Przesącza się przez kurtynę i czasami trafia na Ziemię. Czasem okazuje się, że widać tam coś, czego być nie powinno. Dlatego zdarza mi się tego pilnować. Łapać, co ucieknie. Są też koszmary, które trzeba zakończyć.

Tyle osobliwych rzeczy jej się przytrafiło, iż przyjęła to ze spokojem. Kolekcjoner częściowo mówił prawdę i jeśli nie została okłamana przez Tristana, poszczególne elementy wskoczyły na swoje miejsce. Ale jedna rzecz zaprzątała jej umysł.

Klara uniosła twarz.

- Umarłam wtedy, prawda?

Spojrzał na nią z powagą.

- Nie do końca, Klaro. Wokół Kolekcjonera zawsze kręci się nieco magii. Tamtego wieczoru zamierzałem pomóc. Nie chciałem dopuścić, by zabrał ze sobą kolejną duszę. Tliło się jeszcze w tobie życie.

- To mogło się inaczej skończyć – szepnęła, ale była wdzięczna za szczerość.

- Nie możesz wiedzieć tego na pewno – westchnął.

- Tak czy inaczej teraz jestem jego marionetką.

- Nadal możesz zachować dużą część siebie – powiedział z pewnością. – Odkąd tu jesteś ja... Czasem mniej myślę. Jeśli to ci nie przeszkadza, mogłabyś pojawiać się tutaj każdej nocy i tańczyć, jeśli taka byłaby twoja wola.

Oczy jej zajaśniały.

- Taniec? – zaraz przywołała się do porządku. – Kolekcjoner już mnie nie wypuści.

- Wypuści – rzekł z przekonaniem Tristan. – Nie może odmówić gry. Chodzi o to, byś nie bała się tak mocno. Byś przypomniała sobie te wszystkie momenty, w których dałaś radę. Pamiętała o nich podczas wyprawianych przez niego przyjęć.

Klara niepewnie dotknęła jednego z kwiatów. Być może mogła zacząć już teraz. Chciała w jakiś sposób sobie pomóc.

- Zdołałam nauczyć się kilku skomplikowanych figur na swoje dziewiętnaste urodziny. Nie sądziłam, że się uda, a jednak. Wszyscy mówili mi, że nie dam rady, ale ja ćwiczyłam nawet nocami, by móc właśnie tak spędzić ten dzień. Nigdy nie wyprawiano żadnego przyjęcia z tej okazji, jedynie tata składał mi życzenia i dawał prezenty. Dlatego chciałam sprawić samej sobie przyjemność. Udało się.

Motyl przysiadł jej na dłoni, a Klara uniosła go na wysokość oczu i uśmiechnęła się lekko. Wówczas przypomniała sobie kolejną rzecz.

- Wygrywałam w szachy wiele razy, grając z ojcem. On był wspaniałym graczem, poruszał się po planszy, jakby był jej panem. A jednak kilka razy to ja odniosłam triumf.

Jeszcze coś.

- Bywały noce gdy zdawało mi się, że wzywa mnie mama. Ale ja... nie uległam. Uspokajałam oddech i mówiłam sobie, że to jeszcze nie czas.

W pewnym momencie zerwał się nieco silniejszy wiatr i rozwiał jej włosy. Wciągnęła świeże powietrze głęboko do płuc.

- Spróbuję jeszcze – rzekła. – Zagrać. Przyjmuję twoją propozycję.

Tej nocy wrócili raz jeszcze do Księżycowej Cytadeli, a tam zastali Małgorzatę, która kręciła się po jednej z komnat.

- Czasem tu przychodzę, panienko – powiedziała, widząc Klarę. – Wtedy, gdy chcę się przekonać na własne oczy po raz setny, jak rozległe jest Miasto Pomiędzy. To mi pomaga.

Dziewczyna nieoczekiwanie dla samej sobie podeszła do kobiety i przytuliła ją. Najpierw spodziewała się, że nie będzie w stanie jej dotknąć, jednak tak się nie stały.

- Dziękuję.

- Za co mi panienka dziękuje? – Małgorzata po chwili wahania odwzajemniła uścisk.

- Wiesz za co, Małgorzato. Za poprzedni raz.





_________

notka od autorki:

Po raz kolejny bardzo Wam dziękuję za czytanie "Mojej Małej Tancerki", za gwiazdki i komentarze.
.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro