Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział trzydziesty ósmy

KLARA

Jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnęła wrócić do Miasta Pomiędzy. Ponieważ gdy przeżywała tam najpiękniejsze chwile, ośmielała się mieć nadzieję na ich powtórzenie. W ciągu dnia odtwarzała je w głowie, myśląc, co też jeszcze może ją czekać.

Tymczasem teraz przeraziła się, że nie będzie już do czego wracać.

A to wszystko przez nią.

Krzyczała bezgłośnie, padając na podłogę mrocznej sali. Gdyby tylko mogła powstać na nowo! Jeszcze lepiej cofnąć czas do poprzedniego wieczoru. Nigdy nie popełniłaby ponownie tego okropnego błędu. Jak mogła zaufać Annie, po tym wszystkim, co się stało i co o niej wiedziała?

Niewinni zapłacą.

Płacz, choć rozrywał ją od środka, tam też pozostał, choć w pewnym momencie zdawało się jej, iż pojedyncza łza spłynęła po policzku.

Usłyszała kroki. To z pewnością Kolekcjoner.

- Czy teraz rozumiesz? - spytał, jakby z pewną nutą rezygnacji. - Czy rozumiesz, dlaczego cię ostrzegałem?

Mówiłeś o czymś zupełnie innym, pomyślała. Wspominałeś, jak bardzo zły jest ten, którego pokochałam.

Lecz Kolekcjoner nie przejmował się tym, co też ona może myśleć. Zamiast tego pozbierał wszystkich do pudełka, ją kładąc na samą górę i odniósł. Klara nigdzie nie zobaczyła Anny, lecz i ona musiała gdzieś tam być - podobnie jak ona wrócić z nastaniem świtu.

Kiedy skończył układać zaklęte dusze na półkach, jak zwykle ją wziął ze sobą. Tyle, że tym razem skierował kroki do swych pokoi, nie do pracowni.

- W końcu dopiął swego - mamrotał pod nosem. - Niechybnie osiągnie to, czego tak bardzo chciał. O mnie zapomni.

Dałaby tak wiele, by poznać prawdę i to, co chodzi mu po głowie. Na razie jednak nie miała takiej możliwości, więc jedynie czekała, aż ją gdzieś postawi i być może nakręci, a wówczas będzie mogła się odezwać.

Krzyczeć.

Płakać.

Błagać, by coś zrobił.

Choć to i tak nic nie da.

Ów moment nadszedł prędzej, niż się spodziewała. Przeszli do jego sypialni, gdzie odłożył ją na stolik nocny, a sam padł na łóżko.

Poważnie? Zamierza tak po prostu ją zostawić?

W końcu podniósł się i sięgnął ręką w jej kierunku.

- Niech będzie - wymamrotał, nakręcając pozytywkę.

Po chwili była już w stanie coś powiedzieć. Skorzystała od razu.

- Nie! - krzyknęła, nie mogąc się powstrzymać. Te słowa chciały wydostać się na wolność, odkąd tu trafiła. - To nie może się tak skończyć!

- Co tam się wydarzyło? - pochylił się nad nią zaciekawiony.

- Nieważne - zacisnęła usta.

- Przeciwnie. Sądzę, że bardzo ważne - zmierzył ją wzrokiem. - Lepiej powiedz, moja mała tancerko.

- Nie mów tak do mnie!

- Dlaczego? Tym właśnie jesteś, czyż nie? Na mocy dokumentu.

Przymknęła oczy.

- Oni już tam są.

- Tak właśnie sądziłem - kiwnął głową. - Ale...

Nie zdążył dokończyć, bowiem właśnie wtedy Klara coś zobaczyła i zrozumiała. Tuż za mężczyzną, na ścianie, wisiał obraz, który widziała tyle razy. Przedstawiał rodzinę. Kolekcjonera, jakąś kobietę i chłopca.

- Widziałam ją - wyznała, nim zdążyła się zastanowić.

- Kogo? - odwrócił się natychmiast, a gdy jego wzrok padł na obraz, zastygł. Powoli obrócił się w jej stronę z szokiem wymalowanym na twarzy. - Gdzie?! Gdzie widziałaś Emmę?!

- W Mieście Pomiędzy - odpowiedziała ostrożnie.

- Powiedz mi więcej - syknął. - Nie wierzę ci.

- Była tam, przysięgam.

- Chcę wiedzieć więcej!

- Nie wiem zbyt wiele, naprawdę. Pewnego dnia odwiedziłam pewien budynek. Ona tam była.

Po chwili wahania opowiedziała wszystko, co zapamiętała. Wówczas tamta kobieta wydała jej się znajoma - teraz wiedziała już, dlaczego.

- To zmienia postać rzeczy - Kolekcjoner zaczął przechadzać się do pokoju. - Zatem była tam od początku, tak? Nie... Nie chce mi się w to wierzyć. A jednak przeczuwałem. Tak, moja mała tancerko, mogłaś zabrać tam mnie, nie tę panienkę.

- Ciebie? Nigdy. Zniszczyłbyś Miasto z zimną krwią.

Uderzył pięścią w ścianę. Klara drgnęła przestraszona.

- Nie! Gdybym wiedział, że ona tam jest... Zresztą nie zrobiłbym tego.

- Nie? Przecież on, ten, który ci rozkazuje...

Zagryzł wargę, aż pociekła krew. Przechadzał się nerwowo po pomieszczeniu, nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca.

- Czy nie rozumiesz, że robiłem wszystko, by nie dopuścić do takiej sytuacji?

- Nie wierzę ci - szepnęła, choć przeczuwała, że prawda może być nieco inna i znacznie dziwniejsza.

- Nie musisz - szepnął. - Już i tak za późno.

- Wcale nie - próbowała powiedzieć, ale on chwycił ją i wybiegł. Po chwili znaleźli się w pomieszczeniu, gdzie nigdy wcześniej nie była.

Panował tam rozgardiasz, jakby mieszkańcy zostawili go, wyjeżdżając gdzieś na wakacje. Tu i tam walały się przeróżne przedmioty, bez żadnego ładu i składu. Każde bez wyjątku pokryte grubą warstwą kurzu. Większość mebli nie nadawała się już do użytku. Światło poranka wpadające przez okno nie zdołało zmienić ponurej atmosfery. Tu wyczuwało się śmierć. I olbrzymi, nieopisany smutek.

- To wszystko, co mi po nich zostało - rzucił. - Zaledwie nic nieznaczące przedmioty. Ponieważ ich już nie ma, rozumiesz?! Nigdy więcej ich nie zobaczę. Nigdy, nigdy, nigdy.

Powtarzał to słowo coraz zacieklej, by wreszcie paść na podłogę i uderzać weń pięściami, a łzy leciały mu z oczu, na co on zdawał się nie zwracać uwagi.

- Nie wiedziałam, kim ona jest.

- Cóż, nie mogłaś tego wiedzieć.

- Widziałam wcześniej obraz, ale...

- Nie tłumacz się już - westchnął zrezygnowany. - To śmierć mi ich zabrała.

- Wciąż tam są - rzekła miękko. - Mogłeś poczekać i po wielu latach do nich dołączyć. Mogłeś robić wszystko, by pamięć o nich przetrwała.

- Na cóż by mi to było? - zgrzytnął zębami. - Zresztą już i tak za późno.

- Nie dla Miasta Pomiędzy. Taką mam przynajmniej nadzieję.

- Co dzień za nimi tęsknię - zapatrzył się w przestrzeń, nie słuchając jej. - Każdego dnia. Pamiętam, jacy byli. Pamiętam zapach mojej żony i śmiech mojego syna. Widzę ich oczyma wyobraźni. Ona kochała późne lato, byłaby zachwycona, gdyby mogła tutaj być. Co roku sadzę też jej ukochane kwiaty. Karmię ptaki zimą, ponieważ on zawsze chciał to robić

Klara nie wiedziała, co odpowiedzieć. Żadne słowa nie wydawały się odpowiednie. Zresztą on i tak miałby je za nic. Teraz przebywał w swojej własnej głowie i wspomnieniach. Całkowicie w nich zatonął.

Gdy się ocknął, gniew przebiegł przez jego twarz.

- Choćbym miał przez to zginąć, uratowałbym ich - podniósł jedno z krzeseł i rzucił nim. Po chwili zrobił to raz jeszcze, aż całkiem się zniszczyło. Padł w te nędzne resztki, raniąc dłonie o drzazgi. Cały czas na przemian krzyczał jakieś niezrozumiałe słowa i wył.

- Zabrano mi ich, zabrano - rozpaczał.

Mawiają, że czas leczy rany, lecz w tym przypadku najwyraźniej było inaczej. A może po prostu mężczyzna zbyt długo dusił to wszystko to w sobie.

Minęło go z pewnością bardzo dużo, nim Kolekcjoner nieco się uspokoił, a właściwie osunął zmęczony. Tuż obok znajdowała się Klara.

- Może - odważyła się odezwać - wciąż jest nadzieja.

- Jaka nadzieja? - wyszeptał, zamykając oczy. - Nie ma już żadnej nadziei. Dla ciebie również nie. On planował to od początku. Powinienem dać ci szkiełko, byś umieściła je w lustrze Pomiędzy. Przeciągałem ten moment.

Nabrała głośno powietrza, a on skinął głową.

- W moim interesie nigdy nie leżało, by posiadł całkowitą władzę. Mało kto wie tak dobrze jak ja, jaka to straszliwa istota. Trudno go powstrzymać. Co chce, to dostanie, prędzej czy później. Zaprzestałem już walki. Czasem wolałbym zwyczajnie zasnąć i przespać cały świat.

Klarze stanęły przed oczami wszystkie te razy, gdy widziała go przerażonego podczas balu. Być może wiedział więcej, niż sądziła. Być może również był inny, niż się zdawało.

- Zrobiłeś coś bardzo złego - rzekła. - Gdybym miała wybór, nigdy nie chciałabym zostać po śmierci elementem twojej kolekcji.

- Zamierzałem powstrzymać śmierć.

- Wiem.

- Naprawdę wolałabym odejść? Tam, skąd nie ma już powrotu?

Przełknęła ślinę. Jeśli sprawy potoczyłyby się inaczej, mogłaby nie spotkać Tristana.

- Są pewne aspekty, których nie żałuję - przyznała. - Ale... Tak. Wolałabym odpocząć.

- To już i tak nie ma znaczenia. Umowa została zawarta.

- Nie ma żadnego haczyka?

- Nie. Zadbałem o to. On również. A dzięki moim duszom przynajmniej nie jestem samotny.

- Nie do końca tak jest, prawda? Wciąż się taki czujesz - zaryzykowała. - Boisz się również konsekwencji i tego, co o to uważają. Dlatego zostawiasz dusze w tamtym pokoju. Czasem zastanawiasz się, czy wolno ci wejść. Pokazać im się na oczy.

Tak musiało być - widział wahanie w jego oczach, ilekroć wchodził do środka. Ostrożność, z jaką traktował przedmioty z zaklętymi weń duszami.

- Nieważne - mruknął pod nosem. - To i tak wszystko nieważne!

Znów uderzył w pięścią, tym razem w podłogę. Syknął, gdy kolejne drzazgi wbiły się w skórę.

- Przeciwnie. Musi być coś, co możemy zrobić.

Widziała, jak bije się z myślami.

Był to moment przełomowy, od którego wiele zależało.

- I tak miałem ich już nigdy nie zobaczyć - wyszeptał.

TRISTAN

Gdy ziemia uciekła mu spod nóg, starał się czegoś złapać. Nawet ze świadomością, iż to całkowicie bez sensu. Nie zatrzyma tego, co miało nadejść. Zgodnie ze starym porządkiem i tak znajdzie się za moment tam, gdzie zawsze. Spędzi kolejny dzień zamknięty w ciemnym pokoju, mając istotę z Lustra za jedynego towarzysza.

Lecz tym razem było inaczej. Owszem, otworzył oczy jako ołowiany żołnierzyk.

Od razu jednak poczuł, że coś się zmieniło, a on nie zdoła nic uczynić, by to powstrzymać.

Mógł się poruszyć, a to była zmiana. Nagle jakby oddzielił się od figury, która stała się jego więzieniem

Usłyszał śmiech.

- Nareszcie! - z lustra, zasnutego ciemnym dymem, coś wylazło. Początkowo bezkształtnego, aż wreszcie przybrało pochyloną sylwetę straszliwego stwora, o wydłużonych kończynach, świecących wielkich oczach i nadpalonym cielsku. W powietrzu uniósł się trudny do zniesienia smród spalenizny.

Wyciągnął w jego stronę pazury.

- Potrzebuję jeszcze tylko nieco mocy - z jego gardła rozległ się upiorny dźwięk. - Wtedy będę gotowy.

Tristan poczuł, jak coś łapie go i wciąga ze sobą doLustra.







______________

Dzieje się! Cóż, znowu kończymy w najgorszym możliwym momencie ale spokojnie, niedługo dowiemy się, co dalej.

Dziękuję Wam za wszystkie gwiazdki i komentarze <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro