rozdział trzydziesty drugi
Odetchnął głęboko.
- Wiem – wyszeptał.- Mimo to chciałbym ich sprowadzić. Z pewnością jest coś, co sprawi, że ona mi wybaczy. Przecież... Ona zawsze mnie kochała.
Z drugiej strony nie potrafiłby jej teraz spojrzeć w oczy. Po tym wszystkim, co zrobił. Jak bardzo ją zawiódł.
Narażał swoją żonę i dziecko na ogromne niebezpieczeństwo. Ponadto obiecał im coś, co uciekło mu z rąk. Miał być kimś wielkim, tymczasem kim teraz był? Nikim, ot co.
- To śmierć mi ich zabrała – uniósł głowę. – To od początku była śmierć.
Te słowa, nim je wypowiedział, pojawiły się w jego umyśle, tak głośne i wyraźne, iż nie mógł tego zignorować. Tak w istocie było, przecież już wcześniej doszedł do podobnych wniosków.
- Wiem, o czym myślisz – usłyszał. – O śmierci i okrucieństwie, jakie ze sobą niesie.
Mężczyzna wzdrygnął się. Do tej pory sądził, że ów byt nie ma dostępu do jego głowy, gdy nie śpi. Jednak i to nie sprawiło, że uciekł. Przeciwnie. Stanął jeszcze pewniejszy, bowiem uznał, że w takim razie ma do czynienia z kimś na tyle potężnym, że uda się zrobić to, co przecież niemożliwe – odzyskać kogoś, kto już odszedł.
- Tak.
- O samotności, jaka nie daje ci spokoju.
Zagryzł wargę.
- Tak – powtórzył, przełykając ślinę.
Naraz przypomniał sobie zasłyszaną niegdyś historię. O pewnym czarodzieju, który był w stanie utrzymać duszę w stanie zawieszenia, by nie przeszła dalej.
- Słyszę twoje myśli – przypomniał rozbawiony ton. – To jest coś, czego chciałbyś spróbować, prawda?
- Ja...
- Pomyśl.
- Wolę powiedzieć to na głos.
- Śmiało.
- Chcę powstrzymać śmierć.
- Coś jeszcze?
- Przestać być przeklęty – zacisnął powieki.
- Będziesz nim zawsze.
Czy to mogła być prawda? Czy naprawdę nie ma innego wyjścia?
- Jesteś jedynym, do kogo mogę się zwrócić.
Czy aby na pewno?
Cichy głos wewnątrz mówił mu od początku, że to nie jest dobry pomysł. Uciszył go.
- Oczywiście, że tak. Co, gdybym ci powiedział, że twoja wielkość zawsze połączona była z cierpieniem? Jedynie teraz masz szansę ją osiągnąć, tak...
- Co masz na myśli? – mężczyzna zmarszczył brwi.
- Mam pewne zadanie, dla kogoś wyjątkowego. Widzisz, chciałbym się uwolnić. Chciałbym zrobić tak wiele rzeczy... Szukam wspólnika. Kogoś na tyle silnego, by to udźwignąć.
- Cóż takiego?
- Istnieje pewien świat, nazywa się Pomiędzy. Mam z nim nierozerwalny związek i zamierzam upomnieć się o swoje. Czy zastanawiałeś się, człowiecze, skąd pochodzi to Lustro?
- Stamtąd, panie?
- Nareszcie zrozumiałeś, człowiecze, kto jest tu górą! O, doprawdy, a to dobre! Ludzkie istoty są takie zabawne... Stamtąd, a jakże. Pewnego dnia nadejdzie czas mojego panowania. Możesz stać u mojego boku, stać się kimś wielkim. Nim to jednak nastąpi, mógłbyś stać się kimś, kto zatrzyma śmierć. Ludzie przychodziliby do ciebie i prosili o pewne rzeczy, a w zamian kolekcjonowałbyś ich dusze. Nigdy by od ciebie nie uciekły, a ty stałbyś się sławny, podziwiany.
Zaświeciły mu się oczy.
- Rzecz jasna nikt nie zorientowałby się, kto mieszka w twoich lalkach.
- W lalkach?
- Tam właśnie znalazłyby się dusze.
- A... Moja rodzina?
- Nie chcą cię widzieć, jeszcze nie.
- Skąd możesz to wiedzieć, panie?
- Wiem wiele rzeczy. Lecz jeśli zasłużysz... Tak.... Jeśli zasłużysz, może ci wybaczą. Ochroń innych od śmierci. Jeżeli zatrzymasz ich wystarczająco dużo, a ja dostanę, czego chcę...
- Sprowadzisz ich? Tak?
- Możliwe – wymijająca odpowiedź. – Skup się na swoim zadaniu.
- Ale...
- Jest coś jeszcze. Nie proszę o zbyt wiele. Widzisz, nas jest więcej. Mniej potężnych niż ja, to prawda. Nie do końca uwiązanych. Będziesz im wyprawiał bale.
- Bale, panie? – zdumiony mężczyzna cofnął się o krok.
- Ależ tak, bale szczególnego rodzaju. Oni będą chcieli poznać twoich gości i musisz im na pozwolić.
- Lecz czy to nie sprawi, że czeka ich los gorszy od śmierci? – ta myśl wydostała się z jego głowy i powędrowała na język, nim zdążył się pohamować.
- Milcz, człowiecze! – ryknął głos.
- Ja...
- Przyjmujesz ofertę, czy nie?
Pomyślał o żonie i synu. O tym, co go czeka. Co być może będzie musiał poświęcić.
- Będziesz żył znacznie dłużej – kusił głos. – Po to, byś zasłużył. Byś odpowiednio wykonał zadanie... Poza tym wielkość wymaga czasu.
Dawniej marzył o nieśmiertelności, tak... Śnił o Eliksirze Życia i o wielu innych niedostępnych rzeczach. Teraz, zdaje się, miał je na wyciągnięcie ręki. Wystarczy, że się zgodzi.
Wówczas poczuł, jakby ktoś go dotknął. Podskoczył i spojrzał na swoją dłoń, jakby należała do kogoś innego.
- Nie – cichy głos szepnął mu do ucha. – Nie rób tego...
Wziął głęboki oddech.
- Zgadzam się.
DIANA (wspomnienia)
Czasem miała wrażenie, że źle wybrała. Bywały chwile, gdy przeprowadzanie innych zdawało się jej nieznośną torturą. Duszom trudno było odejść, zostawić bliskich.
Lecz później następowały momenty, gdy doceniała to bardziej niż zwykle.
Ów dzień przyniósł śmierć, która plasowała się gdzieś pomiędzy.
Kobieta i jej syn, odeszli w wyniku choroby, jak wielu innych przed nimi. Diana widziała już sporo takich przypadków – więcej, niż mogłaby kiedykolwiek zliczyć.
- Jak się nazywasz, pani? – spytała łagodnie kobietę.
- Emma – tamta spojrzała na nią z przerażeniem. – Kim... kim pani jest?
To zawsze było najtrudniejsze – gdy jeszcze nie rozumieli. Wolałaby odpowiedzieć, że kimś, kto wyleczy. Kto da nadzieję.
Niestety, było zupełnie odwrotnie.
- Przysyła mnie Śmierć – przyznała. – Przykro mi.
- To niemożliwe – szepnęła Emma. – Nie... Mieliśmy jeszcze tyle planów. Nie zdążyłam pożegnać się z mężem.
- Tak to właśnie bywa – Diana wzruszyła ramionami. Przestąpiła z nogi na nogę. Zwykle niecierpliwa, zostało jej to, gdy została Przeprowadzającą. Mimo to starała się trzymać emocje na wodzy. Próbowała być taką istotą, jaką sama chciałaby spotkać po własnym odejściu.
-Czy nie mogłabym moment zaczekać? – spytała Emma. – Mój syn... I mąż...
- Pani syn również nie żyje. Proszę spojrzeć.
Emma krzyknęła, widząc duszę swojego dziecka, jak dołącza do niej.
- Mamusiu, kim jest ta pani? – chwycił się jej spódnicy.
- To...
- Nazywam się Diana – pochyliła się nad chłopcem. – Pójdziesz ze mną i z mamą do innego świata?
- Ja nie chcę. Mamusiu, ja nie chcę.
- Nie bój się. Nie bój się kochanie, jestem tu.
Kto inny powinien tu być. Nie wiedziała, jak pocieszyć dziecko. Zwłaszcza chłopca. Przeważnie przeprowadzała kobiety – wyjątki stanowiły sytuacje, gdy umierały z kimś.
- Możesz się zatrzymać z mamą w Mieście Pomiędzy – rzekła po namyśle.
- Och?
- To wyjątkowe miejsce, zobaczysz. Tymczasem czas już na nas.
Otoczyła Emmę ramieniem, z kolei tamta złapała za rękę synka.
***
Widząc przeszłość kobiety, ujrzała jej męża. Wiedziała już, kto to taki. Ten, co spiskuje z siłami zła, co miał do czynienia z Przeklętym Lustrem. Dlatego postanowiła, że za wszelką cenę ochroni kobietę. Zdołała ją powstrzymać, gdy tamta jakimś cudem zdołała połączyć się ze swoim mężem, by odwieźć go od podjęcia najgorszej decyzji.
Diana wiedziała, że i tak już jest za późno.
- Nie pozwolę, byś zapłaciła za jego winy – powiedziała do Emmy, gdy ta zalała się płaczem. – Nie pozwolę.
- Ja chciałam go ochronić.
- Nie dałabyś rady. Tacy jak on... Cóż, dla nich nie ma już nadziei.
- Jak możesz tak mówić?
- Wiem o tym co nieco – rzekła niechętnie Diana.
- Powiedz mi.
- To straszna opowieść.
- Chcę ją usłyszeć.
- Spójrz, twoje dziecko się boi – tak było w istocie. Syn trzymał się cały czas maminej spódnicy, roztrzęsiony.
- Ale...
- Zostań w Mieście Pomiędzy tak długo, jak potrzebujesz. Nie mów nikomu, że ci pomogłam. Jeśli chcesz, mogę dać wam zapomnienie.
- Zapomnienie? – kobieta zrobiła wielkie oczy. – Nie...
Diana próbowała. Lecz Emma tęskniła za mężem, a jej rozpacz sprawiała, że Przeprowadzająca czuła, iż nie spełniła swego zadania do końca.
Dlatego dała jej napar zapomnienia, gdy tamta się tego nie spodziewała.
- Przepraszam – wyszeptała, gdy spojrzenia zarówno kobiety jak i dziecka stały się mgliste, a oni sami przestali pamiętać.
Jak dobrze, że był to czas, gdy Pałac na dłużej zatrzymał się na dole. Musiała przecież pokazać im, kim teraz są.
______________
Jak wrażenia po przeczytaniu? Zaskoczeni Dianą? :D
Dziś pojawi się również legenda o Lustrze (Gdy to czytacie, już jest - a piszę to, bo niestety nie zawsze przychodzą powiadomienia....). W następnych rozdziałach wrócimy do Klary i Tristana <3
Dziękuję Wam za gwiazdki i komentarze! Wszystkiego dobrego dla Was <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro