rozdział dziewiętnasty
DALSZY CIĄG OPOWIEŚCI TRISTANA
Tristan poprawił się na krześle i wrócił do opowieści.
- Początkowo zlecał mi drobne zadania i starał się wybadać, czy dysponuję podobnymi zdolnościami, co brat. Próbował mnie nauczyć swojego fachu. To dawało mi nieco zapomnienia, lecz nie na tyle, by faktycznie ulżyć. Pytałem go o to, choć bez większych nadziei, a on odpowiadał, że to nie takie proste i na pewno kolejna rzecz, jaką dla niego zrobię, przybliży mnie do osiągnięcia celu.
Nie widziałem jeszcze nic złego w tym, co robiłem, ale nie drążyłem zbyt mocno, przyznaję. Dopiero później zacząłem szukać i znajdowałem coraz... gorsze rzeczy. Kilka dokumentów, które wydały mi się podejrzane. Ponadto nocami słyszałem jakieś hałasy i nie dawało mi spokoju, skąd dobiegają. Zdawało mi się, że odwiedziłem tam już każde pomieszczenie. Cóż, nic bardziej mylnego. Kolekcjoner zawsze potrafił znakomicie się ukrywać i kłamać.
Pewnej nocy nie wytrzymałem. Chodziłem długo po korytarzach, przykładając ucho do ścian. W końcu znalazłem źródło dźwięku. Oto za jednym z większych manekinów, gdzie wisiała tkanina, znajdowały się ukryte drzwi. Wchodząc tam nie wiedziałem, czego właściwie się spodziewać.
Jakże wielkie było moje zdumienie, gdy odkryłem zaklęte dusze! Nie było ich jeszcze zbyt wiele; kilka zaledwie, choć głośno krzyczały i umilkły, gdy wszedłem. Pospiesznie zastygły, udając przedmioty nieożywione, jednak zdołałem dojrzeć ruch i byłem już pewny, że coś jest mocno nie tak.
Tamtej nocy poznałem sekret Kolekcjonera.
Pech chciał, że akurat wtedy wypadała noc balu i zaskoczył mnie, przekraczając nagle próg. Nie słyszałem, że się zbliżał, już o to zadbał.
„Znasz już moją tajemnicę", stwierdził. „Dlatego pójdziesz z nami".
Nie opierałem się zbyt długo. Byłem młody i głupi, chciałem wiedzieć jeszcze więcej i poznać odpowiedzi na kłębiące się w głowie pytania.
Oszczędzę ci, Klaro, szczegółów. Powiem tylko, że tamtej nocy dowiedziałem się zbyt wiele, znacznie więcej, niżbym sobie życzył.
Miałem już pewność, że muszę stamtąd uciec i nie brać w tym udziału już nigdy. Z drugiej strony towarzyszyły mi wyrzuty sumienia – już nie tylko z uwagi na śmierć brata ale i zatrudnienie się u kogoś, kto przyczynił się do cierpienia tak wielu osób. „Jak bardzo mu w tym pomogłem?", zastanawiałem się, choć było już za późno.
Gdybym częściej drążył, zadawał coraz to kolejne pytania... Lecz pogrążony w żałobie nie zajmowałem się sprawami należycie.
Postanowiłem to zmienić.
Następnego dnia powiedziałem mu, że odchodzę, jednocześnie szukając sposobu na uwolnienie dusz. Oczywiście, nie zgodził się.
Zadowolony i pewny siebie pokazał mi umowę, którą podpisałem. Czytałem ją z przerażeniem, chociaż sens słów pojąłem dopiero po dłuższej chwili i kilku sugestiach ze strony mojego pracodawcy. Zobowiązałem się pracować do śmierci. A także, czego wciąż nie rozumiałem – również po niej.
„Nie", powtarzałem, jakbym mógł tym słowem wymazać rzeczywistość. „Nie, nie nie".
Wybiegłem, a on mnie nie zatrzymał. Przyszło mi do głowy, by odebrać sobie życie – lecz w ostatniej chwili zmieniłem zdanie. Edmund z pewnością by tego nie chciał, a ja miałem zadanie do wykonania. Skłamałbym jednak mówiąc, że nie szukałem zwady. Chodziłem tam, gdzie łatwo można było wpaść w tarapaty. Do tych wszystkich mrocznych miejsc, ślepych zaułków i ciemnych karczm, gdzie starano się mniej lub bardziej ukryć ślady krwi. Piłem na umór i grałem w karty, przegrywając mnóstwo pieniędzy. Sądziłem, że Kolekcjoner będzie starał się mnie znaleźć, ale przecież jemu zależało od początku tylko na mojej duszy. A ja, tak głupi, coraz bardziej zbliżałem się do śmierci i jej przekazania. Ale nie mogłem przestać. Nie po odejściu brata, które jakby uderzyło we mnie na nowo, ze zdwojoną siłą, nie po pojęciu konsekwencji własnych działań i nade wszystko... po tamtej nocy.
Wstydzę się samego siebie z tego okresu i źle czuję się, opowiadając o tym. Lecz obiecałem ci powiedzieć całą prawdę i tylko prawdę.
To był, jak możesz się domyślić, zaledwie początek.
Wieczorem, mocno pobitego i pijanego, znalazł mnie jakiś mężczyzna.
To, że nie mogłem dojrzeć jego twarzy, złożyłem na karb swojego stanu.
Wyciągnął rękę w moją stronę i rzekł, że ma dla mnie propozycję. Tyle, że ja już nie chciałem propozycji od nieznajomych, zwłaszcza tych podejrzanych.
Wtedy odmówiłem, lecz odwiedził mnie raz jeszcze.
Spytałem, co ma na myśli.
Powiedział, że jest kimś, kto szuka takich jak ja.
Później spojrzał w niebo i orzekł, że dziś jest noc, gdy muszę podjąć decyzję.
„Granica jest teraz najcieńsza", oznajmił, wpatrując się z zadumą w nocny krajobraz.
Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Spytałem raz jeszcze, na czym miałoby polegać to, co mi proponuje.
„To szansa na odkupienie", stwierdził. „Zadośćuczynienie".
Nie chciał mówić nic więcej, a ja również zamilkłem, nie znalazłszy odpowiednich pytań. Staliśmy tak pod gwiazdami, a on patrzył na mnie z wyczekiwaniem. Nie chciałem wracać do Kolekcjonera. Czułem jednak gdzieś głęboko, że i tak będę musiał.
W końcu kiwnąłem głową. Sumienie nadal nie pozwalało mi na normalne życie, a ja nie miałem pomysłu, jak wyrwać się Złotoustemu.
Wtedy po raz pierwszy przeniosłem się do świata Pomiędzy, jeszcze całkiem żywy. Ujrzałem widoki piękniejsze od wszystkiego, co mogłem sobie wyobrazić. Zakładam, że byłem wówczas bliski śmierci i dlatego był w stanie mnie tam zabrać. Dość, bym zgodził się na jego propozycję.
Obiecał wrócić, by wszystko mi wyjaśnić, a ja nie musiałem czekać zbyt długo.
Kolekcjoner wściekł się odkrywszy, co zrobiłem. Niedługo później pierwszy raz mnie zmienił. Nie będę skupiał się na szczegółach; znasz je przecież doskonale.
Od tamtej pory w ciągu dnia zastygam, by jako jedna z jego figurek zasilać kolekcję, natomiast nocami....
***
Tristan umilkł.
Bał się spojrzeć na Klarę, bał się, że wszystko zniszczył. Nie chciał tego oczywiście, lecz jednocześnie dawno już powinna była poznać tę historię.
Co prawda nie mógł wcześniej przyznać się do tego, iż on także podpisał niegdyś umowę. Wiążąca je magia zakazywała mówić cokolwiek na ten temat i o ile ktoś sam nie odkrył prawdy, nie dało się tego obejść.
Klara zobaczyła jednak wspomnienie przykazane Pamiętającemu. Dlatego mógł powiedzieć wszystko, od początku do końca.
Poza tym Tristan nadal czuł wstyd. Minęło wiele, naprawdę wiele lat, jednak on wciąż nie potrafił zapomnieć. Nie potrafił sobie wybaczyć. Zwłaszcza śmierci brata.
Nade wszystko czuł przerażenie na myśl, że i ona mogłaby na nowo poczuć do niego obrzydzenie. Co prawda miała dobre serce, jednak w takiej sytuacji uważał, że byłoby zupełnie naturalne, gdyby odwróciła się i odeszła.
Nie zasługuję na nią, powtarzał sobie, ośmielając się na nią spojrzeć. Była tak piękna w świetle księżyca, że niemal zaparło mu dech w piersi. Lecz nie tylko jej uroda go oszałamiała, zdecydowanie nie.
Myślał o tym, jak patrzyła na niego w tamtym krótkim momencie, gdy ją złapał. Jak ciepłe i pełne życia były wówczas jej oczy.
Podobnie rozświetlały się, gdy tańczyła i dlatego zrobiłby wszystko, by mogła to robić kiedy i jak chce.
A wspomnienie o tym, jak z dziecięcym niemal zachwytem przyglądała się Pamiętającym... Chciałby znaleźć tysiąc i więcej rzeczy, które wywołałby podobny efekt.
Było tak wiele sytuacji, podczas których czuł, że gdyby mógł, nie wypuściłby jej z ramion.
- To wszystko – przełknął ślinę. – W największym możliwym skrócie. Ja...
W tamtym momencie Klara poruszyła się.
- Dziękuję, że opowiedziałeś mi o wszystkim – odezwała się cicho. – To musiało cię wiele kosztować.
„Nawet nie wiesz, jak wiele".
Pokręciła głową.
- Wiesz, ja również nie wiedziałam co robię, podpisując dokumenty. Chciałam spełnić marzenie, ot, to wszystko. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Nie myślałam nad możliwymi konsekwencjami. Być może nawet mnie nie interesowały. Nazwałeś Kolekcjonera Złotoustym i jest w tym pewna prawda. On zawsze wie, co powiedzieć i teraz już to widzę.
Zagryzła wargę i na moment przerwała.
- Widzisz, pogubiłam się. Zdawało mi się nie tak dawno temu, że jesteśmy do siebie podobni, ja i on, ale to nie prawda. Być może on ma swoje powody, ale to nie usprawiedliwia tego, co zrobił. Co dalej robi. I, cóż mogę powiedzieć... Owinął mnie sobie wokół palca. Wciąż muszę sobie wszystko przypominać, by nie stracić prawdy z oczu. Dlatego, Tristanie, nie oceniam cię. Jestem niewymownie wdzięczna, że odważyłeś się podzielić ze mną swoją historią. I sądzę że nie jesteś tym, na którego powinnam być zła. Nie, Tristanie, to dzięki tobie tutaj jestem. Dziękuję ci za to.
Wypuścił długo wstrzymywane powietrze.
- Czy to znaczy...
- Że nie ucieknę? – uśmiechnęła się lekko. – Chyba tego nie zrobię.
Poczuł, że i jego kąciki ust wędrują w górę.
- Nawet mimo tego, co robię? Kim jestem?
- Tak.
Tristan miał wrażenie, że to jedno krótkie słowo nigdy wcześniej nie znaczyło tak wiele.
_________________________
Dziękuję Wam za to, że jesteście!
Jesteśmy już mniej więcej w połowie tej książki i trochę nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze do niedawna "Moja Mała Tancerka" była zaledwie pomysłem, tymczasem dotarliśmy już wspólnie tak daleko!
Myślę, że druga połowa przyniesie jeszcze więcej emocji :D
Wszystkiego dobrego dla Was!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro