Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział czwarty


Gdy zapadł zmrok, Kolekcjoner odwiedził ją raz jeszcze. Ubrany był nadzwyczaj elegancko, jakby gdzieś się wybierał, albo miał zamiar przyjąć ważnych gości.

- Przygotuj się, moja mała tancerko – odezwał się do niej, niemal czule. Później omiótł spojrzeniem pomieszczenie i dodał głośno: - Przygotujcie się wszyscy.

Wcześniej już Klara miała przeczucie, iż nie jest jedyną uwięzioną tu istotą. Inne przedmioty, nawet jeśli z pozoru martwe, nie do końca takie były. Teraz jej podejrzenia wzmogły się jeszcze, a gdy mężczyzna wyszedł, mogła być już pewna. Jedna z lalek bowiem, z półki obok, poruszyła się wyraźnie, jakby próbowała rozprostować zdrętwiałe kończyny i powiedziała coś bardzo, bardzo cicho.

- Tak? – z gardła Klary, ku jej zdumieniu, wydobył się dźwięk. Pozytywka nie została nakręcona, a jednak znów była w stanie mówić, co odkrywszy, z radością wykorzystała. – Och, mogę mówić, ja znów mówię!

Poczuła, jakby wróciło do niej coś niezwykle cennego. Z początku ostrożnie, a później coraz śmielej, zaczęła się poruszać. Nawet jeśli wciąż były to ograniczone ruchy i nie była w stanie oddzielić się w żaden sposób od reszty mechanizmu, potrafiła znacznie więcej, niż przez cały dzień.

- Nie ciesz się tak – usłyszała z prawej, gdzie znajdował się mały pajacyk. – To nie potrwa długo.

- Tylko przez noc – w góry dobiegł ją kolejny głos, lecz nie miała pojęcia, do kogo należał.

- Poza tym to jedna z tych nocy – lalka tym razem odezwała się głośniej. – Jedna z tych, gdy... och! Boję się!

- O czym mówicie? – Klara czuła się dziwnie z myślą, iż w niedoli towarzyszą jej inni. Nawet jeśli jeszcze kilka godzin doskwierała jej ogromnie samotność, teraz wolałaby chyba poprzedni stan rzeczy. Chociaż z drugiej strony mogła dowiedzieć się wielu przydatnych rzeczy, a nade wszystko porozmawiać z innymi ofiarami Kolekcjonera. Tak właśnie widziała samą siebie – jako ofiarę nieuczciwego, okrutnego człowieka, który odebrał jej wolność. – Co tutaj się dzieje?

- Jak to, nie wiesz? – niewielki konik na biegunach stojący w kącie kołysał się w przód i w tył. – Podpisałaś przecież papiery.

- Nie wszyscy zrobili to świadomie – przypomniał ktoś. – Ja na przykład potrafiłem tylko się podpisać i przeczytać najprostsze wyrazy, nie zrozumiałem ani słowa z tamtej umowy.

- Trzeba było nie podpisywać, drogi panie!

- Ach, doprawdy, wszyscy tu jesteśmy równie głupi.

- Wypraszam sobie!

- Cisza! – krzyknęła Klara, choć niezbyt donośnie. – Ja... Proszę, niech ktoś mi wszystko wytłumaczy,

- Ja mogę to zrobić – usłyszała odgłos, jakby ktoś zeskoczył skądś w pobliżu i po chwili, w świetle wpadającego do środka księżyca, ujrzała nakręcanego słonika.

Zdziwiła się nieco. Jak on potrafił tak swobodnie się poruszać, jakby nie był jedynie mechanizmem? Jej nadal każdy ruch przychodził z trudem, jakby zanurzono ją w gęstej cieczy.

Słoń jakby odgadł jej myśli.

- O, wiedz, że nie przyszło mi to łatwo – odezwał się. – Próbowałem wiele razy i w końcu samo przyszło. Może pomógł fakt, że mnie dobrze jest w obecnej postaci.

Było to jeszcze bardziej zdumiewające. Jak ktokolwiek mógłby być zadowolony z losu, jaki przypadł im w udziale? Ktoś obłąkany, ot co! Klara postanowiła nie dowierzać zbytnio słowom, jakie wypowie, mimo to musiała zadać kilka pytań.

- Co właściwie... Co się tutaj dzieje?

- Och, nie żartuj, że nie wiesz – nieco chrapliwy głos jednej z lalek przypominał, że nie wydobywa się z prawdziwego ciała, a jedynie zabawki. – Jesteśmy duszami zaklętymi w przedmiotach.

- Ale...

- Wszystkiego się dowiesz – dodał pospiesznie ktoś inny. – Nie należy się z tym spieszyć.

Klara miała wrażenie, iż uczyniono z tego swego rodzaju upiorną zabawę. Nowicjusze, zdaje się, byli tu poddawani pewnym próbom, sami mieli odkryć, czym w istocie teraz są i gdzie przebywają.

Zacisnęła usta. Nie miała ochoty brać w tym udziału.

- Nadchodzi wielka noc – rzekł złowieszczo pajacyk leżący na regale naprzeciwko niej. Do tej pory siedział cicho i dopiero teraz coś powiedział, a Klarze po plecach przeszedł dreszcz. Było w nim coś strasznego, przywodzącego na myśl najciemniejsze zakamarki i opowieści przy świecy.

- Wybaczcie, nic z tego nie rozumiem. Czuję, że coś się szykuje, lecz nie wiem, co takiego.

- Zobaczysz – pajacyk przeszył ją spojrzeniem.

- Nie strasz jej – cichutki głosik drobnej lalki z sąsiedniej półki sprawił, że Klara na powrót się uspokoiła. – Nic takiego, kochanie. To tylko... taki zwyczaj.

- Zwyczaj?

- Przyjdą, jak zawsze.

- Każą nam tańczyć.

- Będą dużo mówić.

- I robić inne rzeczy.

- Będzie hałas.

- O, tak, mnóstwo hałasu.

- Czasem jest też dym.

- I zapach, nie zapominaj o nim.

- Nie wspominaj o zapachu – wzdrygnęła się lalka o włosach barwy hebanu w pięknej, czerwonej sukni. – To nie na moje nerwy.

- Najgorszy i tak jest hałas.

- Według mnie...

Rozmowy przerwało skrzypienie drzwi.

Kolekcjoner, zostawiając je otwarte by do środka wpadało światło, położył na taborecie ozdobne pudło.

- Rozmawialiście? – spytał spokojnie, rozglądając się wokół. Klara miała wrażenie, że ich ocenia. Kto się nada, kto nie. – No dobrze, moi drodzy. Sądzę, że dziś to potrwa krótko...

Mężczyzna zaczął pakować ich jedno po drugim, a gdy nadeszła kolej na Klarę, ta krzyknęła.

- Och – zdumiał się mężczyzna, patrząc, jakby pierwszy raz ją widział. – Czy coś się stało?

Chciała powiedzieć tak wiele rzeczy. Tak wiele z siebie wykrzyczeć. Zapytać ze złością, dlaczego ją uwięził? Dlaczego trzyma tutaj i uczynił ją niczym więcej jak bezwolnym przedmiotem? Co daje mu prawo, by decydować o czyimś życiu? Czy jest jeszcze jakaś możliwość, aby zerwać umowę?

Czy jest jeszcze szansa, aby mogła żyć lub chociaż spokojnie odejść?

Gdy już, już miała to wszystko z siebie wyrzucić, poczuła jakieś dziwaczne otępienie. Miała wrażenie, że ktoś wcisnął jakiś niewidoczny guzik i wyłączył ją sprawiając, iż całkowicie przestała być sobą.

Kolekcjoner nie przejął się jej wzburzeniem. Zamiast tego wzruszył ramionami, po czym odłożył ją do pudełka. Dopiero po chwili przez parę sekund przybrał zamyślony wyraz twarzy, podkręcił wąsa i zmrużył oczy, lecz ostatecznie wrócił do przerwanego zajęcia. Tym razem mamrotał coś pod nosem do siebie, pakując jeszcze kilka innych dusz.

Dusze, tym właśnie byli mieszkańcy ciemnego pomieszczenia. Dusze zaklęte w przedmiotach.

Które kiedyś były zupełnie żywymi ludźmi, co wywoływało w niej jeszcze większe przerażenie.

Gdy skończył, zamknął starannie pudło, więżąc ich w środku. Klara pomyślała, że ciasna klatka do której trafiła, robi się coraz mniejsza.

- Co nas teraz czeka? – odważyła się szepnąć do jednej z lalek.

- Zobaczysz – odrzekła tamta. – W każdym razie nic przyjemnego.

Nikt nie chciał jej powiedzieć prawdy. Czy była zbyt okrutna? Dopiero po jakimś czasie usłyszała jakiś cichutki głosik z prawej strony:

- To przyjęcie, jakie co jakiś czas wyprawia.

Przyjęcie? To nie brzmiało groźnie. Z drugiej strony jeśli chodziło o Kolekcjonera, mogła spodziewać się wszystkiego.

Głosik potwierdził jej przypuszczenia.

- Goście... Oni nie są ludźmi – zdążyła jeszcze usłyszeć, nim dotarli na miejsce.

Gdy Klara ujrzała, dokąd ich zaniósł, wstrzymała na moment oddech.







+notka od autorki:

to drugi rozdział, jaki się dziś pojawił i mam nadzieję, że tym razem wysłały się powiadomienia (bo chyba przy poprzednim wattpad o nim zapomniał...)

tak czy siak dziękuję Wam za przeczytanie i życzę miłego dnia! jestem wdzięczna za wszystkie gwiazdki i komentarze, to naprawdę motywuje

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro