27. Ognisko
9 Część Maratonu i Nie Stety Ostatnia...
#Natalia
Dzisiaj jest bardzo duże zamieszanie w całej watasze, ponieważ dziś Alfa wraz ze mną organizujemy ognisko dla wszystkich. Mężczyźni przygotowują drewno do palenia, specjalne miejsce, gdzie się będzie podpalać, duże pnie jako ławki i krzesła do siedzenia dla wszystkich oraz stoły gdzie będzie całe jedzenie oraz picie. A także ostrzą patyki, aby upiec sobie kiełbaski lub pianki dla dzieci.
Natomiast połowa kobiet i dziewczyn szykuje jedzenie i picie dla wszystkich z stada. A druga połowa samic natomiast opiekuje się wszystkimi dziećmi z watahy. Ja też trzymając dzieci jedno na plecach, a dwoje na klatce piersiowej w specjalnych chustach szykuje jedzenie. A Blake pomaga z drewnem i tym podobne potrzebnym do ogniska na dzisiejszy wspólny wieczór.
5 Godzin Później...
Za godzinę zaczyna się wspólne ognisko watahy. Będzie muzyka grana na gitarach oraz śpiew, a także będą kiełbaski, pianki, picie na przykład: herbata, soki, woda oraz kawa i piwa dla mężczyzn samców z watahy. A także będzie karkówka i kaszanka z cebulką oraz chleb i bułki. Będą też gry i zabawy dla dzieci.
Z moimi i Blake'a dziećmi poszłam do garderoby po cieplejsze ubrania mnie. Wybrałam sobie to:
A do tego założyłam moje białe trampki conversy. Kiedy już byłam gotowa to poszłam ubrać cieplej moje trzy najważniejsze skarby. A potem zmieniłam pampersy i ich nakarmiłam mlekiem z moich piersi. Włożyłam je do wózka i przykryłam ciepłymi kocykami. Po prosiłam dwóch bet o pomoc w zniesieniu wózka z góry na dwór. Zgodzili się z miłą chęcią pomocy. Podziękowałam im i poszłam poszukać mojego męża mate. Znalazłam go jak niósł duży pień do siedzenia w stronę miejsca ogniska.
-Hej Blake! ~zawołałam radośnie.
Mój mate odłożył najpierw pień na odpowiednie miejsce przy ognisku i odwocił się z uśmiechem na swoich ustach w moim kierunku. Szybko podszedł do mnie i wózka, w którym śpią nasze dzieci.
-Cześć niunia! I jak się czujesz ty oraz nasze maleństwa? ~zapytał się mnie.
-Dobrze. Nakarmiłam, zmieniłam pampersy i teraz nasze skarby śpią jak widzisz. ~powiedziałam.
-Dobrze. A jak zeszłaś z wózkiem i nimi na dół? ~zapytał się mnie.
-Poprosiłam dwóch bet o pomoc w zniesieniu ostrożnie wózka z dziećmi na dwór. Zgodzili się bez żadnego problemu. Podziękowałam im i poszłam ciebie szukać. I znalazłam Cię. ~powiedziałam z uśmiechem na swoich ustach.
-Dobrze myszko. ~powiedział przytulając mnie do siebie, a potem pocałował mnie w czoło.
Staliśmy tak z parę długich minut wtuleni w siebie. Po chwili już wszyscy zaczęli się zbierać. Blake zajął dla nas miejsce, gdzie będziemy siedzieć. Ja oczywiście siedziałam na jego kolanach i on mnie obejmował w tali. Obok nas stał wózek z naszymi dziećmi wykrecony przodem do ogniska, aby mieli ciepło. Po chwili jeden z omeg podpalił ognisko rozpoczynając nasz miły wieczór. I tak właśnie siedzieliśmy, jedliśmy, piliśmy, tańczyliśmy oraz dobrze się bawiliśmy do trzeciej w nocy. A potem każdy poszedł do swoich pokoi spać.
Ja z Blake'm i naszymi dziećmi zrobiliśmy to samo. Już się dzisiaj nie myliśmy tylko położyliśmy się na naszym łóżku i wtuleni w siebie odpłyneliśmy do krainy Morfeusza myśląc o kolejnych naszych wspólnych dniach.
😁😁😁😁😁😁😁😁😁😁😁😁😁😁😁 A o to mamy kolejny rozdział opowiadania! Mam nadzieję, że się podoba. Rozdział jest krótszy niż jak zawsze, ale właśnie taki go zaplanowałam. Do następnego! 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro