24. Poród
6 Część Maratonu
#Blake
Coś jest nie tak z moją kochaną mate! Kurwa jebana mać!
-Natalia co się dzieje? ~zapytałem się jej kucając przy niej.
-Boli! Bardzo mocno boli! ~zaczeła krzyczeć z bólu.
-Co ciebie boli? ~zadałem kolejne pytanie.
-Dół brzucha! Ja chyba rodze! ~krzykła.
-Co?! Ale jest przecież za wcześnie! ~powiedziałem w szoku.
Delikatnie i ostrożnie wziełem moją księżniczkę na ręce. Szybko i ostrożnie zacząłem biec do naszego szpitala. Po drodze poinformowałem dokturke, która zajmuje się moją mate o jej wczesnym porodzie.
Po dwudziestu minutach wreszcie byliśmy już na miejscu. Delikatnie położyłem ją na łóżku, a poród już się całkowicie zaczął. Dokturka wraz z moją mamą i dwiema omegami pomagały przy porodzie mojej mate. Tak bardzo mocno boje się o nią oraz nasze dzieci... Niech będzie wszystko dobrze.
Cały czas byłem przy niej. Trzymałem jej dłoń, a ona ją ściskała z całych sił. Widać było, że jest bardzo mocno zmęczona. Poród już trwa cztery godziny. Po chwili na świat przyszło moje i Natali pierwsze dziecko. Był to chłopczyk, a potem dwie dziewczynki. Jakie te maleństwa są śliczne! Mój syn jest podobny najbardziej do mnie. Oczywiście moje też córeczki były podobne do mnie. Całą trójkę kocham bardzo mocno, ale najbardziej kocham moją żonę mate.
Moja mama z pielęgniarkami omegami i dokturką wzięły dzieci, po to, aby je zbadać. Natomiast ja zająłem się moją mate. Była bardzo mocno osłabiona, spocona oraz bardzo mocno obolała. Delikatnie ją pocałowałem w czoło i wziełem w swoje objęcia. Odrazu się we mnie wtuliła radosna.
-Kocham Cię księżniczko. Ciebie i nasze maleństwa. ~powiedziałem.
-Ja tak samo. Ale one są śliczne!~zawołała.
-To prawda. ~odparłem krótko.
Jeszcze raz ją pocałowałem w czoło i postanowiłem się zapytać czemu tam była sama w lesie po nocy.
-Niunia, powiedz mi, czemu byłaś tam sama w lesie? I w dodatku w nocy? ~zapytałem się jej.
-Poszłam na spacer gdzieś tak w południe. Słuchając muzyki na słuchawkach spacerowałam. Nawet nie zauważyłam, kiedy nastała już noc. Chciałam wrócić do domu, ale usłyszałam łamanie gałęzi, kiedy po chwili wyskoczyły inne wilki. Chciałam uciec, ale zaatakowali mnie. Potem już ty się pojawiłeś wraz z resztą wilków z naszej watahy. A potem zaczął się mój poród. ~powiedziała.
-Dobrze, rozumiem kochanie. Prześpij się. Jesteś bardzo mocno słaba i zmęczona. ~odparłem.
Ona kiwła głową na znak zgody i się we mnie wtuliła odpływając do krainy Morfeusza. Ja natomiast się ostrożnie położyłem obok niej i przykryłam nas kołdrą. Następnie sam poszłem spać.
🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸
Przepraszam was za tak krótki ten rozdział, ale właśnie taki miał być. Myślę, że wam się spodoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro