23. Strach Przed Porodem
5 Część Maratonu
#Natalia
Jestem teraz na tarasie domu głównego. Siedzę i myślę o tym wszystkim. Szczerze? Bardzo mocno boje się porodu. Choć po mimo tego, że będzie z pewnością duży ból to nie żałuję tego i chce urodzić moje kochane trojaczki.
Delikatnie się pogłaskałam po moim już dużym brzuchu. A na moich ustach automatycznie pojawił się bardzo szeroki uśmiech radości.
W końcu będę mamą, a Blake tatą. Tak samo Lizzy z Jacob'em oraz Katy z Christian'em będą rodzicami. Natomiast Clifford i Melanie dopiero zaczęli się starać o dziecko.
No nic, pójdę się przejść, bo mi się bardzo mocno nudzi. Wstałam z miejsca na którym siedziałam i skierowałam się na górę po schodach do mojej i Blake'a sypialni. Kiedy już byłam tam to poszłam do garderoby. Podeszłam szybko do mojej szafy i wyjełam czyste ubrania. Założyłam to oraz białe conversy:
Moje włosy natomiast rozczesałam i u góry głowy zrobiłam sobie koka. Nie malowałam się, bo po co? Wziełam mój telefon z słuchawkami oraz jak już zeszłam na dół do kuchni to wziełam butelkę wody mineralnej.
Po piętnastu minutach wyszłam z domu głównego. Postanowiłam iść się przejść w głąb lasu. Może się trochę przebiegnę? Zobaczę jeszcze.
Przeszłam przez plac główny, a potem dróżką w głąb lasu. Było tutaj tak cicho i spokojnie. Byłam ja oraz natura tego lasu. Wziełam kilka głębokich oddechów świeżego powietrza. Słuchawki podłączyłam do mojego telefonu, a potem je włożyłam sobie do uszu. Po chwili puściłam moją ulubioną muzykę. I tak chodziłam kilka godzin. Nawet nie wiem, kiedy się bardzo mocno ściemniło.
-Cholera jestem w środku lasu i teraz nie widzę drogi powrotnej do mojego domu. ~jękłam zła na siebie.
Zaczęłam powoli i ostrożnie iść w stronę, którą kieruje mnie mój rozum. Po chwili usłyszałam łamanie gałęzi. Po moim kręgosłupie przeszedł zimny dreszcz ze strachu. Swoje ręce położyłam na moim brzuchu i delikatnie zaczęłam go głaskać.
-To nic takiego. Idź dalej. Idź dalej. ~szeptałam sama do siebie.
#Blake
Właśnie wyszłem z swojego gabinetu i swoje kroki kieruje do mojej i Natalci sypialni. Jest już 23:10 w nocy. Nie stety ja muszę iść na trening z mężczyznami z mojej watahy.
Po chwili już byłem w pokoju. Podeszłem do łóżka i zaświeciłem lampkę nocną. Przeżyłem szok, kiedy zobaczyłem puste łóżko. Może ona jest z dziewczynami w bibliotece? Ostatnio cały czas tam siedzą. No nic, przebiore się i idę na trening.
Poszłem do garderoby i wyciągłem moje czarne dresy i białą koszulkę oraz sportowe buty. Szybko się w to ubrałem i wyszłem z sypialni gasząc lampkę nocną. Zeszłem szybko na dół do wyjścia z domu głównego. Potem szybko poszłem na plac główny. Tam już byli wszyscy. Zaczęliśmy się rozciągać, a potem ćwiczyć.
Godzinę Później...
Nagle do nas biegną Katy z Melanie i moją siostrą Lizzy. Wszystkie były przerażone.
-Blake! Blake! Blake! ~zaczęły krzyczeć.
-Co się stało? ~zapytałem się zmartwiony.
-Nigdzie nie ma Natali! A co jeśli coś się jej stało? Co jeśli ktoś ją porwał?~zaczęły krzyczeć wszystkie razem.
-Ale jak to? Myślałem, że jest ona z wami! ~powiedziałem zdziwiony.
-Dzisiaj w południe ostatni raz ją widziałyśmy. Siedziała na tarasie domu głównego i rozmyślała. Była nie obecna, a w jej oczach widać było bardzo duży strach. ~powiedziała moja młodsza siostra Lizzy.
-Co?! Musimy ją znaleźć! Bety, delty biegniemy po pięć osób w grupie. Szukamy naszej Luny!~zawołałem.
-Tak jest Alfo! ~zawołali i się bardzo szybko podzielili.
Każdy pobiegł w inne strony lasu. Biegiem jako pierwszy, a za mną czterech innych wilków. Natomiast dziewczyny zostały w domu głównym.
Już z pół godziny biegniemy i nic. Nagle poczułem zapach mojej kochanej księżniczki. Szybko ruszyliśmy za tym zapachem. Kiedy dotarliśmy na miejsce, gdzie było czuć najbardziej zapach mojej mate, widok mnie bardzo mocno wkurwił. Była otoczona przez trzech wilków wygnańców. Bardzo mocno była ona przerażona. Siedziała na ziemi i płakała. Poczułem, że coś jest nie tak.
Szybko do niej podbiegliśmy i zaczęliśmy walczyć pozbyliśmy się ich na zawsze. Natomiast ja szybko podbiegłem do mojej kochanej żony. Siedziała na ziemi. Trzymała się za brzuch i bardzo mocno płakała. Widać było, że coś jest nie tak! Cholera Jasna!
CDN...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro