Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Płacz...

#Blake
Dzisiaj ta suka zapłaci za to, że chciała zabić moją kochaną malutką mate. Jej tego nie podaruje!

Moja księżniczka jest już w śpiączce dwa miesiące. Tak bardzo za nią tęsknię... Chciałbym już, aby się obudziła z tej cholernej śpiączki. Nie mam sił już na to wszystko...

Siedzę na fotelu obok łóżka, na którym jest moja mała księżniczka. Trzymam ją za dłoń. Nagle po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Łzy bólu, cierpienia i strachu przed tym, że ona... Ona się nie obudzi...

■Do cholery jasnej! Blake nie myśl tak! Nasza mała księżniczka się obudzi!

□Masz rację przyjacielu...

Odpowiedziałem mojemu wilkowi, a potem już się tylko wtuliłem w moją kochaną malutką żonę. I tak właśnie ze łzami w oczach zasnąłem wtulony.

Trzy Godziny Później...

Obudziłem się w tym samym miejscu co zasnąłem. Nic się nie zmieniło.
Ona. Łóżko. Śpiączka. Aparatura. Wciąż to samo każdego dnia i nocy. Po chwili usłyszałem pukanie w drzwi.

-Proszę! ~zawołałem głosem Alfy.

Do sali szpitalnej weszedł jeden z omeg. Miał on z 16 lat. Ma na oko 174 cm wzrostu. Ma zielone oczy oraz krótkie rude włosy. Był nie za chudy, ale nie za gruby tylko był lekko umięśniony.

-Alfo, już czas ukarać tą wilczyce co chciała zabić Lunę. ~powiedział kłaniając się w moją stronę.

-Dobrze, zaraz przyjdę na plac główny, gdzie to się odbędzie. ~powiedziałem poważnym głosem Alfy.

On kiwnął głową na znak zgody i wyszedł z sali po cichu zamykając drzwi za sobą. Natomiast ja się odwróciłem w stronę mojej mate. Pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją w czubek głowy. Delikatnie przykryłem ją bardziej kołdrą ponownie całując ją w czoło, a potem cicho szepłem.

-Nie długo wrócę moja mała księżniczko.~powiedziałem szeptem i wyszłem z sali szpitalnej.

Moje kroki skierowałem na schody, aby zejść na dół i wyjść z szpitala. Na mojej twarzy pojawiła się wściekłość. Moje oczy pociemniały, a dłonie zacisneły się w pięści tak, że widać było białe kostki oraz widać bardzo mocno moje żyły na rękach. Nie odpuszczę jej tego co chciała zrobić. O nie! Jest już ona martwa. Umrze w bólu i cierpieniu. Nie będę miał żadnych wyrzutów sumienia. Kto spróbuję skrzywdzić moją kochaną malutką mate oraz nasze maleństwo pożałuje i to bardzo mocno.

Jestem już na placu głównym. Cała wataha zebrała się na nim. Dwóch bet po chwili przyprowadziło tą suke. Czas zapłacić jej za to. Ja, moi rodzice i rodzeństwo wraz z swoimi mate oraz całą watahą jesteśmy wściekli nie dość, że na tą suke to i jeszcze na Carlis'a. Czemu na niego? Bo dowiedziałem się, że to wszystko jego sprawka. Ona mojej mate co tydzień podawał jakieś trujące leki. Zapłacą za to oboje. On myśli, że nie wiem o tym nic. Ale on jest głupi kurwa mać! Nie spodziewa się tego i to bardzo mocno.

Po chwili przyprowadzono na podest, na którym jest mój tron oraz stół z przyżądami do tortur tą suke Jagode. Szarpała się, wyrywała oraz bardzo głośno krzyczała na całe gardło. Wszyscy rzucali w jej stronę przekleństwami i tym podobne. Sama zasłużyła sobie na to.

-Trzymajcie ją bardzo mocno. ~powiedziałem głosem Alfy.

Dwóch bet kiwło głowami na znak zgody i wykonało mój rozkaz.

-I co głupia suko teraz zrobisz?! Odpowiem za ciebie. NIC! NIC NIE ZROBISZ JEBANA KURWO! POWIEDZIAŁEM CI JUŻ, ŻE ZAPŁACISZ ZA TO CO ZROBIŁAŚ MOJEJ MATE, A LUNIE MOJEJ WATAHY! Chcę jak najszybciej to skończyć i wrócić do mojej mate. ~wargłem wściekły.

Podeszłem do stołu z narzędziami tortur. Przejechałem palcami po wszystkim. Moje dłonie zatrzymały się na nożu z srebra, ale ma na szczęście drewnianą rączkę, więc sobie tym nic nie zrobię. Na moich ustach pojawił się bardzo szeroki uśmiech. Moje oczy bardzo mocno się stały czarne. Teraz całkowicie przeją nade mną kontrolę mój wilk. Pozwoliłem mu na to. Podeszłem do niej. Bała się mnie. Niech się boi i to bardzo mocno. Podeszłem do niej i nożem zacząłem jeździć po jej udzie. Po chwili bardzo mocno wbiłem go w jej udo, a z jej gardła wydobył się bardzo głośny krzyk bólu. Wyjełem go z jej ciała. Znowu zrobiłem cięcie na jej ciele. Krew bardzo mocno się lała. Zrobiłem bardzo dużo głębokich ran na jej ciele. Podeszłem do stołu. Wziełem ścierke i nią wytarłem nóż. Odwróciłem się w stronę całej watahy i się odezwałem głosem Alfy.

-Ktoś jest przeciwny śmierci tej szmaty? Jeśli tak to niech się odezwie.

Zapadła cisza. Tylko słychać przestraszony głos tej kurwy. Nikt inny się nie odezwał.

-Tak właśnie myślałem. Czas skończyć z tobą SZMATO.~wargłem wściekły podkreślając ostatnie słowo.

Podeszłem do mojego bety i wziełem od niego roztopione gorące srebro. Podeszłem do niej i zacząłem polewać nim wszystkie jej rany. Wydzierała się i wyrywała. Błagała o litość. Nie ma litości dla kogoś kto chciał zabić moją kochaną mate.

Podeszłem do stołu. Wziełem duży nóż i go zanużyłem w roztopionym srebrze. Podeszłem do tej dziwki.

-Ostatnia prośba? ~zapytałem się jej.

-Błagam, nie zabijaj mnie. Możesz mnie Alfo zamknąć w celi. Codziennie bić, głodzić. Cokolwiek, ale błagam nie zabijaj mnie. To wszystko wina Carlis'a! To on mi kazał to podawać Lunie! ~zaczęła głośno krzyczeć.

-Że co do cholery jasnej?! ~rykłem wściekły.

On jest przecież w szpitalu. Moja mate tam jest. O nie! Tylko nie to do cholery jasnej!

W myślach kazałem mojemu becie dokończyć to co zaczęłem, a potem posprzątać ten syw.

Biegiem ruszyłem w stronę szpitala. Za mną pobiegło dziesięciu bet. Szybko wbiegłem na odpowiednie piętro schodami. A za mną bety. Kiedy już byłem przy sali usłyszałem głos Carlis'a.

-Powinnaś zdechnąć dziwko! Jakim cudem jeszcze żyjesz? To jeszcze nie potrwa długo. Zdechniesz jak szczur. Jak zwykły śmieć. ~powiedział zły.

Zobaczyłem, że moja kochana malutka księżniczka się właśnie obudziła. Jest bardzo mocno przerażona i bardzo płakała z strachu.

-Błagam zostaw mnie! Co...o ja ci ta...kiego zrobiłam?~odezwała się cichutko przerażona.

-Pojawiłaś się. Miałaś się nigdy nie pojawić, ale ten kutas ciebie znalazł. Gdybyś się nie pojawiła to on by się załamał, a ja całą jego rodzinę i jego samego bym zabił i to ja bym był Alfą tego stada! To twoja wina kurwo! ~zaczął się bardzo mocno wydzierać i po chwili usłyszałem uderzenie w twarz oraz bardzo mocny płacz mojej księżniczki.

Nie wytrzymałem tego dłużej. Wbiegłem wściekły do sali. Carlis bardzo mocno się przestraszył mnie. Podbiegłem do niego. Bardzo mocno go złapałem za szyję i przycisłem do ściany.

-Jak mogłeś ty jebany chuju to zrobić! Jesteś nikim! Zabije ciebie za to, że chciałeś ją zabić i teraz bardzo mocno ją uderzyłeś w twarz! ~zacząłem bardzo mocno się wydzierać wkurwiony na tego chuja.

Zacząłem go bić, kopać, szarpać, dusić. Zacząłem go po prostu zabijać swoimi rękami. Nie potrafiłem się opanować. Nic, ani nikt nie mógł mnie uspokoić. Całkowicie przeją nade mną kontrolę mój wilk. Zacząłem go gryźć, szarpać i tym podobne.

Po chwili poczułem na swoich plecach delikatną, małą dłoń. Ten dotyk. Ten zapach. To uczucie. To moja kochana mate.

Cały we krwi odwróciłem się w stronę mojego skarbu. Stała ledwo co na nogach. Oczy miała bardzo mocno załzawione. Na policzku miała bardzo duży zaczerwieniony ślad dłoni tego sukinsyna oraz rozciętą wargę. Miała poszarpane swoje włosy. Widać było, że jest bardzo mocno osłabiona. Miała bladą cerę i była bardzo mocno chuda. W ostatniej chwili przemieniłem się w człowieka i złapałem moją mate w swoje ramiona, bo by upadła na podłogę.

-Księżniczko... Błagam nie zamykaj oczu...~powiedziałem błagalnym głosem.

-Blake kocham Cię i nie zostawiaj mnie. Wybacz mi, ale muszę się przespać, bo jestem bardzo mocno zmęczona. ~powiedziała szeptem.

Wstałem z podłogi trzymając mój największy skarb na swoich rękach. Zaczołem się kierować w stronę domu głównego, a potem do naszej sypialni. Łokciem otworzyłem drzwi i weszłem do środka pokoju. Podeszłem do naszego łóżka i bardzo delikatnie położyłem moją księżniczkę na naszym łóżku i ją przykryłem kołdrą. Położyłem się obok niej na łóżku, a ona momentalnie się we mnie wtuliła. Jestem bardzo mocno szczęśliwy. Wtuliłem ją jeszcze bardziej w moją klatkę piersiową i sam też wreszcie poszłem spać. Jednak za nim usnełem kazałem bętą i omegą pozbyć się zwłoków tego chuja i posprzątać w tamtej sali szpitalnej. Potem już mogłem spokojnie odpłynąć do krainy Morfeusza wtulony w moją kochaną malutką księżniczkę.

😯😯😯😯😯😯😯😯😯😯😯😯😯😯
Przepraszam was bardzo za to, że długo nie dodawałam rozdziałów, ale wynagrodze wam to. Zrobię od dzisiaj maraton z kilkoma rozdziałami. Mam nadzieję, że wam się spodoba. A także ta dzisiejsza część 18. To do zobaczenia kochani! 😄😍😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro